Pierwsze starcie w alpach stało pod znakiem mgieł i mżawki. Na prowadzenie w najsilniej obstawionej klasyfikacji MEN wyszedł angielski team inov-8. To jednak niewiele znaczy gdy chłopaki prowadzą zaledwie minutę nad goniących im zespołem Salomona. Jedyna polska ekipa na tym wyścigu – team inov-8 napieraj.pl startuje w klasyfikacji MIX. Magda i Krzysiek Dołęgowscy – Kshysiek to zarazem autor relacji 😉

 

 

Start był od razu bardzo ostry. Teamy wyskoczyły jak z procy. Mimo że staliśmy spory kawałek od bramy startowej, szybko zaczęliśmy być wyprzedzani przez masę zespołów. Zastanawialiśmy się, czy przyjechała tu sama elita, czy ludzie po prostu są na bakier z taktyką. Na szutrowej niemal płaskiej rozbiegówce radzili sobie bardzo dobrze, ale gdy po pierwszych 10km weszliśmy w prawdziwe góry, wkrótce zaczęliśmy powolutku wyprzedzać.

Najpierw pojedyncze ekipy, które wyskakiwały gdzieś w krzaki, potem tłumki na punktach żywieniowych.

 

Przy po 20 km pojawiły się bardzo wąskie ścieżki, gdzie zespoły formowały się w tramwaje i trudno było poruszać się własnym tempem. Przy wyrwach powstawały zatory wybijające z rytmu. Szarpanie się nie miało sensu. Skrajnie trudno było przebiec po zboczu, obok ścieżki, tylko po to by potem utknąć w kolejnym tramwaju. Na 30km nieco się przerzedziło. W dodatku był tam ogromny  zbieg. Około 1000 metrów w jednym kawałku, które w praktyce spadało się na jakichś 4km. Tam wyprzedziliśmy może ze 20 zespołów. Do mety zostało 16km. Najpierw podbieg – jakieś 700m, a potem w dół dyszka do mety.

Niestety nie mieliśmy kompletu informacji na temat kształtu trasy. Organizatorzy przyszykowali łagodny zbieg z jakimś trawersem, ale ostatnio w terenie przeszły ulewy i trzeba było zmieniać trasę. W efekcie czekał nas stromy zbieg (znów kilka zespołów poszło naszym łupem) a za nim jakieś 7 km wściekle płaskiego i nudnego szutru. To nam się naprawdę nie podobało. Po ponad 5 godzinach biegu nogi już nam wchodziły w tyłek. Zrobiło się też ciepło. Zaczęliśmy się obawiać jak poradzimy sobie z kolejnymi odsłonami Gore-Tex Transalpine.

Wbiegliśmy na metę po 5 godzinach i 59 minutach jako 7 MIX. Sytuacja wygląda następująco. Pół godziny przed nami jest grupa 5 zespołów, przerwa, 1 zespół i my. Z nami sytuacja się już zagęszcza.

 

To bardzo wysoka lokata. Nie jesteśmy szczególnie w formie. Po Endurance Quest w Finlandii – miesiąc temu, dużo czasu zajęła nam regeneracja i eliminowanie drobnych kontuzji. Boimy się, że pozostałe zespoły poszły po prostu dosyć spokojnie i dołożą nam później. Zwłaszcza, że po 50km dzisiaj nasze nogi super-świeże nie są.

 

Widoki? Na razie niezbyt dużo. Najwyżej wchodziliśmy na 1600m. Na początku trochę padało i widoczność była słaba. Najbardziej podobały się nam mgliste lasy w których kryły się skały.  Były też ładne strumienie, mostki, krowy. No i super przygotowane szlaki, gdzie w najstromszych fragmentach zrobiono serpentyny.

Jutro ma być ładniej!

 

Zdjęcia pochodzą ze strony zawodów

 

Podobne Posty

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany