Karl „Speedgoat” Meltzer to postać otoczona szczerym uznaniem przez środowisko biegaczy ultra. Nie tylko ze względu na najprawdopodobniej największą ilość wygranych stumilowych biegów w historii tego sportu, ale i na inne wyzwania, które podejmuje. 18 września dotarł na południowy koniec Szlaku Appalachów i z czasem 45 dni, 22 godzin i 38 minut ustanowił na nim nowy rekord. Dziś w rozmowie z napieraj.pl zdradza nam nieco szczegółów tego przedsięwzięcia.

Z Karlem niełatwo jest pogadać. To człowiek zabiegany. Ot choćby przez ostatnie dwa miesiące przebiegł 3524,5 km. W tym czasie zrobił około 4,2 miliona kroków i spalił 345 100 kcal. Każdej doby biegł średnio ok. 15 godzin. Zużył przy tym 20 par butów, wypił ponad 130 puszek Red Bulla i zjadł około 6 kilogramów żeli energetycznych. Meltzer już dwa razy wcześniej atakował rekord Szlaku Appalachów. Nie udało się w 2008 i 2014. Ostatnie dwa lata spędził więc na kompletowaniu ekipy, która zgodnie z zasadą „do trzech razy sztuka” pomoże mu w końcu przebiec najszybciej kultową dla Amerykanów trasę. Jak zwykle mógł liczyć na wsparcie ojca – Karla seniora. Szefem zespołu został Eric Belz. Starannie gromadzili zapasy, sprzęt, ale przede wszystkim przygotowywali taktykę analizując wcześniejsze starty i zbierając informację także od innych biegaczy, którzy przemierzali AT. Osiem lat prób, treningów, planów.

Bicie tego rekordu po raz kolejny pokazało, że świat ultrasów różni się od reszty współczesnej cywilizacji (moim skromnym zdaniem). Pamiętacie tegoroczny Hardrock 100? Kilian Jornet wbiegł na metę wspólnie z Jasonem Schlarbem. Uznali, że skoro współpracowali przez wiele kilometrów na trasie, to nie ma większego znaczenia, który z nich wygra, bo sukces jest wspólnym dziełem. Śledząc tegoroczny bieg Meltzera także można było zobaczyć jak dołączają do niego poprzedni rekordziści. Gdy „Speedgoat” przeżywał kryzys, do dalszej walki zagrzewał go Dave Horton, który rekord bił w 1991 r. Do ekipy dołączył także Scott Jurek (w zeszłym roku trasę w drugą stronę pokonał 9,5 godz. wolniej). Z resztą w zeszłym roku to Karl pomagał Scottowi.

Krytycy Meltzera wypominali mu, że z przygody w dziczy zrobił medialne show. Od dawna sponsoruje go Red Bull, który nie mógł przegapić takiej okazji i wysłał z nim nie tylko paletę puszek napoju, ale i ekipę filmową. Czy jednak faktycznie był to celebrycki wyścig, w stylu choćby Deana Karnazesa, czy niedawnego wielkiego cyrku objazdowego Jamesa Lawrence’a (50 Ironmanów w 50 dni)? Raczej nie! Meltzer podobnie jak Jurek kupił sobie dwa lata temu vana za 13 tys. dolarów. Przerobił go na jeżdżące miejsce do spania, jedzenia. Wówczas płacił za wszystko sam (choćby 1000 dol. tygodniowo swojemu supportowi). Tym razem znów ruszył ze swoim vanem i sprawdzoną, małą ekipą, choć koszty poszybowały w górę. Nikt oficjalnie nie podaje dokładnych kosztów, ale całość pochłonęła coś koło… milion dolarów. W tej cenie mieści się jednak koszt przygotowań i masa wydatków logistycznych związanych z wymaganiami sponsora, który wyprawę opłacił.

To wciąż jednak była walka człowieka z naturą. Do pokonania było przecież 3524 km z Maine do Georgii przez 14 amerykańskich stanów. Przewyższenie wynosiło ponad 141 km. Karl miał wsparcie kilku osób, ale na trasie przez większość dystansu musiał liczyć wyłącznie na siebie. W rozmowie z nami zapewnia, że nie bał się. Prawda jest jednak taka, że przynajmniej dwa razy był w poważnych opałach. Trzeciego tygodnia biegu stracił kontakt z zespołem i zasnął zmęczony na szlaku nie mogąc się doczekać na pomoc. 33. dnia było jeszcze gorzej. Tego dnia miał kryzys. Opadł z sił i spał w lesie.

Oskar Berezowski: Przed biegiem zakładałeś prawdopodobnie różne czarne scenariusze. W rzeczywistości, który był najbliższy realizacji?

Karl Meltzer: Liczyłem się z tym, że mogę odnieść kontuzję. Przede wszystkim groziło mi przeciążenie goleni. Tak też się w końcu stało. Musieliśmy z tym walczyć przez półtora tygodnia. W końcu jednak udało się zapanować nad bólem i ustanowiłem rekord na Springer Mountain.

p-20160914-01011_news

Ból piszczeli łagodzony był okładami z lodu. Fot.: Interpret Studios/Red Bull Content Pool

Towarzyszył ci strach? O co?

Nie boję się niczego. Mam na to nawet pewien sposób: gdy coś się dzieje, podgłośnij muzykę. Jeśli nie słyszysz źródła swoich lęków, to znaczy, że tego nie ma. Na szlaku są niedźwiedzie, węże i cała masa innych zwierząt. Nie pojawiają się tam jednak po to, by nas dorwać. To raczej my wkraczamy na ich terytorium. Darzę je więc największym szacunkiem.

Ile trwały testy sprzętu, który w końcu zabrałeś ze sobą i czy były to trudne decyzje, czy po prostu nie miałeś wyboru i był on narzucony przez sponsorów?

Używałem prostego pasa biodrowego zrobionego przez Ultraspire o nazwie „Speedgoat”. N nogach miałem buty Hoka. Też „Speedgoat”. Razem ze skarpetkami od Hoka tworzyło to doskonałą kombinację. Buty mają dobrą trakcję, a wysokiej jakości skarpetki chroniły przed pęcherzami. W ogóle udało m się ich uniknąć.

(Macintosh)

20 par butów było potrzebnych do pokonania AT. Fot.: Interpret Studios/Red Bull Content Pool

Wszyscy mówią o Twoich przygotowaniach wydolnościowych, taktycznych, a jak było z przygotowaniami żywieniowymi?

Nie robiliśmy żadnym przygotowań żywieniowych, poza ogólną wskazówką, którą udzieliłem mojemu zespołowi: dawajcie mi wszystko. I to się sprawdziło całkiem dobrze. Podczas wyzwań takich jak Szlak Appalachów im więcej jesz, tym efektywniej zachowujesz wagę i energię. To działa niezależnie od tego co jem. Wszystko się nadaje.

Jak istotne w całej Twojej układance było opracowanie optymalnego żywienia?

Im więcej jem, tym lepiej działa – to proste. Naprawdę nie kombinowałem.

Takie rekordy, jak Twoje, rozpalają umysły ludzi na całym świecie. Po zeszłorocznym rekordzie Scotta Jurka, w wielu krajach przypomniano sobie o idei FKT. Czujesz, że przesunąłeś granicę czasu na pokonanie AT wystarczająco daleko, by być przez lata królem?

Myślę, że mój wynik ma szansę utrzymać się przez jakiś czas, ale rekordy są od tego, by je bić. Jeśli ktoś spróbuje zaatakować najlepszy czas w przyszłym roku, będę szczęśliwy pomagając mu w tym. Wszyscy czołowi zawodnicy, którzy pokonali AT znają ból jaki towarzyszy wyzwaniu. Scott Jurek, Jennifer Pharr Davis, Andrew Thompson – wszyscy borykaliśmy się z jakimiś problemami z nogami, więc te wyniki są do poprawienia.

p-20160829-01421_news

Tak wygląda „przepis na rekord”, czyli zapiski czasów Karla. Fot.: Interpret Studios/Red Bull Content Pool

W środowisku biegaczy ultra temat kofeiny budzi emocje. Faktycznie RedBull dodaje Ci skrzydeł? Kiedy potrzebujesz tych zastrzyków dodatkowego pobudzenia?

Red Bull ma 80 mg kofeiny czyli mniej więcej tyle, co poranna kawa. Dostarcza więc fajnej porcji pobudzenia w ciągu dnia. No i lubię ten smak i dodatkowa porcję witaminy B. Inną korzyścią jest poprawa koncentracji i mobilizacji do wykonywania mojej roboty.

Powiedz o swoich planach na najbliższe lata?

Tak naprawdę nie mam żadnych planów w tej chwili. Z pewnością będę nadal biegał ultra. To moja pasja bez względu na to czy będę tracił prędkość, czy nie.

Wygrałeś niezliczoną ilość biegów na świecie, ale nie w Polsce. Myślałeś o tym?

To byłaby bardzo długa podróż…

p-20160914-01014_news

Karl Meltzer na trasie Szlaku Appalachów. Fot.: Interpret Studios/Red Bull Content Pool

Za pomoc w realizacji wywiadu dziękuję Kubie Ciastoniowi z Red Bulla.

O Autorze

Jestem autorem tysięcy artykułów w czołowych polskich dziennikach, tygodnikach, miesięcznikach i serwisach online. Pracowałem m.in. dla gazety “Polska The Times” i “Dziennika Polska Europa Świat”. Dzięki nim mogłem relacjonować lekkoatletykę podczas igrzysk olimpijskich w Pekinie, spotykać się z zawodnikami i trenerami podczas mityngów w Polsce i za granicą oraz analizować zmagania podczas lekkoatletycznych mistrzostw świata. Sporo nauczyłem się także pracując w miesięczniku „Bieganie”. Współpracowałem i współpracuję z www.magazynbieganie.pl, „Esquire„, Gazeta Wyborcza, gazeta.pl, Forum Trenera.

Podobne Posty

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany