Przez ponad dekadę krajowi biegacze mieli jednego boga metodologii treningu – książki Jerzego Skarżyńskiego schodziły na imprezach biegowych na pniu. Do czasu, aż w Polsce pojawił się Daniels. Jack Daniels.

Skomplikowaną piramidę stref tętna u Skarżyńskiego Daniels zastąpił prostym przeliczeniem czasu z zawodów na tempo poszczególnych jednostek treningowych. Książka z 2010 roku podbiła środowisko biegowe logicznym, prostym wywodem, który zyskał w Stanach tysiące zwolenników. Teraz w Polsce wychodzi drugie wydanie tej kanonicznej książki.

Jack Daniels, we własnej osobie. Lata mijają, a guru wciąż biega

Jack Daniels, we własnej osobie. Lata mijają, a guru wciąż biega

Gdy pierwszy raz miałem w rękach książkę Jacka Danielsa pomyślałem – no nie, to kolejna pseudo treningowa błyskotka, pozbawiona naukowych fundamentów, oparta na zasadzie, że prosty trening, wyprowadzony z tych samych reguł, da najlepsze rezultaty. Wydawało mi się, że trening, nawet ten dedykowany amatorom, to skomplikowana maszyneria obliczeniowa, w które pierwiastkuje się wskazaniami pulsometru, stref tętna, progu zakwaszenia i innymi, trudnymi zwrotami z obszaru fizjologii wysiłku sportowego. Że dopiero możliwie wielorakie wskazania dadzą w efekcie zadaną intensywność, w której należy wykonywać jednostki treningowe.

Tabelka Danielsa, czyli samo sedno i ekstrakt z trzystustronnicowego elaboratu o amerykańskiej metodzie treningowej. Nie warto jednak posiłkować się jedynie tymi wskazaniami - lektura całej książki pozwala zrozumieć mechanizm stojący za algorytmem wyliczania tempa

Tabelka Danielsa, czyli samo sedno i ekstrakt z trzystustronnicowego elaboratu o amerykańskiej metodzie treningowej. Nie warto jednak posiłkować się jedynie tymi wskazaniami – lektura całej książki pozwala zrozumieć mechanizm stojący za algorytmem wyliczania tempa

danDaniels to podejście obalił, wyprowadzając tempo poszczególnych treningów z czasu zawodów. Biegasz dychę w 40 minut? Nic prostszego – zajrzyj w tabelkę. Jak byk stoi, że wybiegania należy wykonywać od 4:22 do 5:01, Interwały po 3:48 a biegi tempowe w 4:09. Nie, słynna tabelka Danielsa to nie prosty algorytm wywiedziony ze średnich biegowych innych biegaczy. To by było zbyt proste, a przecież książka Danielsa liczy grubo powyżej 300 stron. Wszystko dlatego, że za prostym założeniem tempa poszczególnych treningów stoi głębokie zrozumienie mechanizmów wysiłku sportowego. Wyłuszczone w tej pozycji informacje nie rażą jednak medyczną składnią, a w bardzo logiczny i prosty (chyba nadużywam w tym tekście słów „logiczny” i „prosty”, ale streszczając do minimum filozofię Danielsa, należałoby użyć tych właśnie określeń) sposób przechodzą przez to, co dzieje się w maszynerii ludzkiego organizmu, gdy ten szybciej przebiera nogami.

Z drukarń wydawnictwa Inne Spacery wychodzi właśnie drugie wydanie książki „Bieganie metodą Danielsa”, choć „wydanie” to niezbyt precyzyjne sformułowanie. Daniels – liczący sobie już 81 lat –  napisał bowiem swą wykładnie biegową od nowa, aktualizując informacje o nową wiedzę z dziedziny fizjologii. Nie, nie rewolucjonizuje głównej tezy – ta stoi murem, której potwierdzeniem są nie tylko tysiące amatorów bijących życiówki, ale również biegacze elity. W Polsce gorącym zwolennikiem Danielsa jest choćby Bartek Olszewski, warszawski biegacz, z życiówką w maratonie 2:26.

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany