Sobota 22 maja 2021 to najtragiczniejszy dzień w historii ultramaratonu i biegów górskich.

Na starcie czwartej edycji 100-kilometrowego biegu odbywającego się w Chinach (Baiyin, prow. Gansu) stanęło 172 ultramaratończyków. Niestety, 21 uczestników biegu Yellow River Stone Forest 100k zginęło po gwałtownym załamaniu pogody, które miało miejsce około 2-3 godziny po rozpoczęciu wyścigu, a 8 kolejnych wymagało hospitalizacji. Jedną z ofiar jest Jing Liang – czołowy ultramaratończyk chiński, zwycięzca poprzednich edycji, liczący się na arenie międzynarodowej, a także Peng-Fei Cao – czwarty zawodnik poprzedniej edycji i Yin-Bin Huang – wschodząca gwiazda chińskiego ultra.

Miejsce startu 100-kilometrowego wyścigu biegowego Yellow River Stone Forest Mountain Marathon. (Weibo @ 黄河 石林 大 園/dwnews.com)

Co wydarzyło się na trasie? Jak to się stało, że praktycznie cała czołówka najmocniejszych i najbardziej doświadczonych zawodników poniosła śmierć w górach? Jak gwałtowne musiało być załamanie pogody, które doprowadziło do tragedii? Czy właściwie zabezpieczono bieg?

Na te, i wiele innych pytań ma odpowiedzieć komisja powołana do zbadania przyczyn wypadku. My natomiast postanowiliśmy przyjrzeć się wydarzeniu i prześledzić co mogło pójść nie tak. Bez stawiania hipotez i domniemywań, po to by samemu i dla siebie, wyciągnąć wnioski z tego dramatu. Staraliśmy się zebrać jak najwięcej potwierdzonych informacji zarówno z mediów, strony organizatora, jak i z popularnych chińskich komunikatorów, relacji, a większość źródeł wyszczególniliśmy pod tekstem. Niektóre sceny umieszczone w internecie przyprawiają o dreszcze, i skłaniają do refleksji i pytania: A co gdybym to ja był w nieodpowiednim czasie i nieodpowiednim miejscu? Czy zawróciłbym w odpowiednim momencie?

Grupa ultramaratończyków podczas załamania pogody.(news.sina.com)

Bieg Yellow River Stone Forest jest stosunkowo młody, organizowany od 2018 roku. Jak zaznaczył jeden z uczestników tegorocznej edycji, uważany jest za jeden z prostszych, górskich biegów stukilometrowych w Chinach, o niedużym przewyższeniu (ok. 3000m), biegowy i prosty technicznie (rekord z 2019 –  Jing Liang – 8h38:15). Jednocześnie zwrócił jednak uwagę na dwa aspekty czyniące go wymagającym: średnią wysokość trasy (ok. 2000m n.p.m) oraz limity czasu, na poszczególnych punktach kontrolnych. Dodatkowo, aby wziąć udział w biegu trzeba było udokumentować ukończenie co najmniej 50-kilometrowego biegu przełajowego lub dwóch maratonów w przeciągu ostatniego roku. Od samego początku przyciągał na start całą rodzimą czołówkę najmocniejszych mocarzy i sprawdzonych ultrasów ze względu na wysokie gratyfikacje finansowe dla najlepszych.

Limit uczestników ustalony na ten rok wynosił 400 osób. Pomimo wysokiego wpisowego (1000 juanów = ok. 580 zł) ten rok był drugim najlepszym wynikiem frekwencyjnym – po 205 biegaczach w 2018 r., 134 w roku 2019, i zaledwie 77 uczestnikach w roku ubiegłym. Na wysoką (jak na ten bieg) frekwencję poza atrakcyjnymi nagrodami dla najlepszych (od 2000 za 10. miejsce do 15000, czyli ponad 8 500 zł, za wygraną), mogła mieć wpływ również dodatkowa premia finansowa za samo dotarcie do mety w limicie czasu, w wysokości 1600 juanów. Przyznawana dzięki ogromnemu finansowemu wsparciu lokalnych władz i nowej dyrekcji wyścigu. Na marginesie warto zanotować, iż średni dochód mieszkańca w Chinach to 2561 juanów (dane z 2019 r.) oraz przytoczyć słowa uczestnika na widok pierwszego wycofującego się z góry biegacza:

„ (.)pierwsze co pomyślałem: Czy właśnie rezygnujesz z 1600?(…)”.

Czy kwestie finansowe mogły mieć wpływ na podjęcie decyzji o napieraniu pomimo pogarszania się pogody i ekstremalnych warunków?

Mapa trasy

Mapa trasy z zaznaczonymi punktami kontrolnymi i limitami czasowymi. (Tomchen1989, Wikipedia.org)

TRASA

Poprowadzona jest na wysokości 1500-2300 m n.p.m na pętli przebiegającej przez półpustynne, górzyste tereny wyżyny lessowej w rejonie doliny Żółtej Rzeki i parku geologicznego Yellow River Stone Forest, o nawierzchni głównie twardej i kamienistej, z surową roślinnością, głównie stepową. Niestety pomimo szczerych chęci nie udało się nam dotrzeć do profilu trasy, a jedynie do ogólnodostępnej mapy z rozmieszczeniem punktów kontrolnych. Według wszystkich relacji, a także patrząc na limity czasowe, najtrudniejszym fragmentem trasy był 8-kilometrowy odcinek pomiędzy PK2 a PK3, biegnący bezpośrednio z doliny rzeki w najwyższe rejony trasy, z przewyższeniem sięgającym 1000 m. Odcinek najtrudniejszy technicznie, stromo pod górę, z elementami wspinaczki. Najbardziej niedostępny. PK3 (32. kilometr trasy) był też najdalej oddalonym od cywilizacji punktem, wyłącznie z pomiarem czasu.

Teren parku geologicznego Yellow River Stone Forest. (wikipedia.org)

Pierwsze spekulacje i dyskusje odnośnie folii NRC okazały się nieprawdziwe. BYŁA ona elementem wyposażenia obowiązkowego razem z:

-numerem startowym

-czipem do pomiaru czasu

-wgranym trackiem

-lokalizatorem GPS

-czołówką

-pojemnikiem na wodę (min. 1l)

-gwizdkiem

-telefonem komórkowym.

Dodatkowo organizator opublikował listę wyposażenia zalecanego gdzie znalazła się m.in. kurtka, buff i apteczka.

Wyposażenie obowiązkowe nie było sprawdzane przed startem.

 

POGODA

W ciągu ostatnich 10 dni temperatury maksymalne w Baiyin ( 1723m n.p.m.) nie spadały poniżej 21 stopni Celsjusza (21-27), nocą zaś oscylowały w okolicy 11-16℃, z wyjątkiem soboty-niedzieli (22-23 maja). W dniu startu pogoda zaczęła się zmieniać, co przewidziały prognozy dzień wcześniej. O godzinie 9.00 w miejscu startu niebo było już w większości zakryte chmurami, a podmuchy wiatru (rzędu 5-7 m/s) obniżały temperaturę odczuwalną (do 11-13℃).

 

Jak wyglądało załamanie pogody?

Między godziną 10.30 a 11.30 nadeszło ekstremalne załamanie pogody, które zaskoczyło czoło stawki, pokonującej w tym czasie najbardziej wymagający odcinek trasy pomiędzy 24 a 32 km i będących na wysokości ponad 2000 m n.p.m. Według relacji świadków i uczestników biegu, którzy szczęśliwie zdecydowali się przerwać bieg, zawrócić lub zdołali schronić się przed nawałnicą wiemy, iż widzialność spadła do minimum, siła wiatru była tak duża, iż utrudniała utrzymanie pionowej pozycji w eksponowanym terenie, a opady marznącego deszczu i gradu były bardzo intensywne. Według odczytów temperatury (z wysokości 1723 m n.p.m.) wiemy, iż temperatura powietrza spadła w okolice 5-6℃. Możemy sobie tylko wyobrazić jakie warunki panowały w tym czasie niemal 600 metrów wyżej w odsłoniętym terenie. Pogoda na starcie biegu diametralnie różniła się od tej panującej w wyższych, górskich partiach. Przyglądając się zdjęciom i filmom z początku rywalizacji widzimy, iż cała czołówka biegła “na lekko”, większość w shortach i lekkich koszulkach. Jest to normalny obraz, który widzimy na każdym biegu. Zawodnicy rywalizujący i walczący o zwycięstwo maksymalnie odchudzają zabierany na trasie sprzęt do niezbędnego i wymaganego przez organizatora minimum.

 

Nawet najbardziej doświadczony ultramaratończyk znajdujący się na wysokości ponad 2000 m n.p.m., wystawiony na działanie silnego wiatru (przy temperaturze powietrza w okolicach 0℃, wiatr o prędkości 60-70 km/h obniża odczuwalną temperaturę do -10℃), przy ograniczonej widoczności, padającym deszczu, gradzie, w trudnym terenie, bez możliwości ukrycia i odpowiedniej odzieży, nie ma zbyt wiele czasu na uratowanie. Przy ekstremalnie złej pogodzie, nieodpowiednim zabezpieczeniu trasy, trudnościach w dotarciu do poszkodowanych, długim czasie oczekiwania na ratunek i zwlekaniu z decyzją o przerwaniu zawodów szanse na przeżycie maleją do zera.

Akcja poszukiwawcza ekipy ratunkowej. (cnsphoto/REUTERS)

Na szczęście wypadki śmiertelne zdarzają się w trakcie ultramaratonów skrajnie rzadko, nawet biorąc pod uwagę statystyczne prawdopodobieństwo. Sam nie jestem w stanie przytoczyć z pamięci żadnego. W 2017 roku przed Biegiem Ultra Granią Tatr podczas odprawy technicznej przedstawiona została prognoza, ostrzeżono uczestników o możliwości przerwania wyścigu w trakcie jego trwania ze względu na duże prawdopodobieństwo wystąpienia burzy i załamania pogody. W 2019 roku dzień przed imprezą znacznie skrócono trasę Zimowego Ultramaratonu Karkonoskiego ze względu na ekstremalnie ciężkie warunki atmosferyczne. Niektóre imprezy mają z góry założone trasy alternatywne w razie złych warunków pogodowych, które omijają najniebezpieczniejsze fragmenty. Odwołanie zawodów, przerwanie ich w trakcie lub skrócenie trasy na krótko przed rozpoczęciem wymaga od organizatorów odwagi i takie decyzje nigdy nie będą łatwe. Zawsze znajdzie się stado komentatorów kontestujących decyzje organizatorów, którzy wiedzą lepiej. Komentujących każdy element zbędnego według nich wyposażenia, i wyładowujących się na wolontariuszach sprawdzających ich ekwipunek. Być może warto chwilę zastanowić się czy nie powinna być to lekcja dla całego naszego środowiska i czy możemy wyciągnąć z niej wnioski zarówno jako biegacze, uczestnicy jak i organizatorzy.

Tak, aby taka historia jak ta już się nie powtórzyła.

 

Pierwszy zawodnik Jing Liang opuścił PK2 o godz. 10.42.53. Jego czip nie został już odbity na trzecim punkcie. Tak jak innych 20 ultramaratończyków. Wyścig został przerwany dopiero o godz 14:00. Dwie godziny od pierwszych wiadomości o fatalnych warunkach na trasie i wycofów. 3 godziny i 15 minut po opuszczeniu pierwszego zawodnika z drugiego punktu kontrolnego usytuowanego zaledwie 8 kilometrów wcześniej. Poszukiwania trwały aż do niedzielnego ranka, w które zaangażowanych było 1,200 osób.

 

Źródła:

https://m.news.sina.com.tw/article/20210523/38652496.html

www.geexek.com / https://event.geexek.com/13732

m.weibo.cn

www.dwnews.com

https://statistik.d-u-v.org

https://en.wikipedia.org

https://www.reuters.com

https://www.timeanddate.com

 

 

O Autorze

Łukasz Baranow: fizjoterapueta, pasjonat górskiego biegania. Członek ekipy sklepnapieraj.pl. Na sprzęcie biegowym zna się jak mało kto. Bywa wysoko w klasyfikacjach generalnych i punktuje w światowej serii Skyrunning.

Podobne Posty

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany