[size=x-large]IV Nocny Ekstremalny Rajd na Orientację
„NOCNA MASAKRA 2005”[/size]

Chociwel 16-18.12.2005 r.


Nocna Masakra to długodystansowa impreza piesza lub rowerowa na orientację. Rowerzyści mają do pokonania 200 km w 15 godzin natomiast piesi 100 km w 24 godziny. Ponadto Daniel, główny organizator rajdu dał możliwość połączenia trasy rowerowej i pieszej. Start w tym roku zaplanowano na godziny popołudniowe tak aby wszyscy uczestnicy musieli spędzić całą noc na trasie rajdu. Utrudnieniem jest fakt, że zawodnicy sami wybierają w jakiej kolejności będą zaliczali punkty kontrolne.
Zeszłoroczną edycja Nocnej Masakry, w której wziąłem udział na trasie pieszej zapamiętałem jako naprawdę dobrze zorganizowany rajd pieszy. Planując sobie starty w 2005 roku wiedziałem, że start w Nocnej Masakrze musi być zakończeniem tegorocznego sezonu rajdowego. Koniecznie chciałem aby w tej imprezie wystartowali także moi koledzy oraz młodzi adepci rajdowi, których w Świnoujściu jest kilku. Niestety ale tak się złożyło, że na trasie pieszej zgłosiłem się tylko ja i Darek Ratowski oraz na trasie rowerowej Piotrek Szaciłowski, zresztą na moim rowerze. Młodzież nie mogła wystartować z różnych przyczyn, a pozostali starsi nie wyrażali woli walki.
Do Chociwla ze Świnoujścia jest tylko 115 km więc postanowiliśmy z Darkiem, że pojedziemy w sobotę w południe tak aby przyjechać tuż przed startem który został zaplanowany na godz. 15:00. Jadąc samochodem na rajd z niepokojem patrzyliśmy jak zwiększały się ilości śniegu w miarę oddalania się od ciepłego Bałtyku.
W bazie byliśmy około 13:00. Pierwsze wrażenia dość dziwne. W sekretariacie jedna osoba mało zorientowana w sprawach organizacyjnych a główny organizator był nieobecny ponieważ rozstawiał PK. Wszędzie było cicho i spokojnie.
Rozpakowaliśmy się w jednej z klas, zjedliśmy jeszcze ciepły posiłek, przygotowaliśmy picie i czekaliśmy na odprawę techniczną. Odprawa krótka i rzeczowa, ucieszyłem się, że w połowie trasy jest świetlica w której będzie można dostać wrzątek oraz gorącą herbatę. Niestety, ale tak jak w zeszłym roku tak i w tym podobno nie dotarły pocztą wysłane do organizatorów perforatory i w związku z tym na PK nie będzie ich a uczestnicy będą musieli spisywać kody literowe z lampionów. Druga sprawa wiadomość, że na lampionach nie będzie odblasków. Jeszcze miałem nadzieję, że tegoroczna Nocna Masakra nie będzie zabawą w chowanego, ale niestety myliłem się. Jeszcze przed startem spotkałem się z Gabrielem Bujakiewiczem z którym startowałem w jednej drużynie w moim tegorocznym największym rajdzie przygodowym, The North Face Adventure Trophy który to rajd udało się nam skończyć. Bez słów wiedzieliśmy, że będziemy napierali razem ponieważ obaj preferujemy marsz i raczej nie biegamy na takich dystansach, natomiast mój kolega Darek jest zdecydowanie mocniejszy i preferuje biegi więc nie mogliśmy razem napierać. Na starcie okazało się, że są kłopoty z mapami i start zostanie przełożony o kilka minut. Przemek Szapar widząc u mnie opakowanie chusteczek higienicznych w kolorowym i świecącym opakowaniu żartuje, że nie wiedział iż będą potrzebne prezerwatywy na NM 05. Nie odpowiadam specjalnie na jego żart ponieważ moje myśli skupiałem na czymś innym. Jednak zapamiętałem ten żart i odgryzłem się po kilkunastu godzinach. Kilka minut po 15:00, drugi organizator wydał nam mapy. Piszę drugi bo pierwszy to Daniel a drugi to chyba brat Daniela, trzeciego i pozostałych organizatorów czy sędziów nie spotkałem. Zaraz po rozdaniu map kilka osób ruszyło pędem na trasę jeszcze przed oficjalnym starem czym wprowadzili w zdziwienie drugiego organizatora, starzy wyjadacze chwilę posiedzieli nad mapą i także ruszyli w trasę.
Z Gabim postanowiliśmy zaliczać PK w kierunku północno-wschodnim. PK 1 prosty, „zakręt drogi, rozłożyste drzewo” . Na zakręcie kilka drzew jedno rozłożyste ale bez lampionu. Gabi idzie od wschodu ja od południa i dopiero wtedy znajdujemy lampion. No cóż Daniel startował kilka razy na Harpaganie i widocznie nabrał bardzo złych nawyków chowania lampionów. Na dojściu do PK 6 dostałem telefon od drugiego orga, że część z nas ma opisy do PK z trasy rowerowej. Na nasze szczęście my mieliśmy prawidłowe ale jak pomyślałem co będzie się działo jak orgowie nie dodzwonią się do wszystkich piechurów którzy będą szukali np. paśnika na przejeździe kolejowym to zrobiło mi się zimno na karku. Od startu trzymał się nas młody człowiek który zaczyna dopiero napierać i był to jego pierwszy start. Na pierwszy rzut oka było widać, że to nie to samo co zeszłoroczny debiutant Grzesiek Łuczko. Niestety kolega odpadł już po 5-6 km i został z tyłu a wymieniony Grzesiek wystartował także na NM 05 ale tym razem postanowił spróbować swych sił ze swoim imiennikiem Grześkiem Foremnym!!! Pomyślałem – „Czy nie za wysokie progi kolego?”
PK 6 „paśnik, po drabince do góry”. Jesteśmy na skrzyżowaniu i zapominamy, że to nie PK 2 a 6 i zamiast paśnika szukamy granicy kultur. Dobrze, że po chwili zorientowałem się, że przeczytałem zły opis i szybko naprawiamy błąd. Podchodzimy do paśnika gdzie spotykamy załamanego Jacka Kozłowskiego który stojąc pod paśnikiem szuka „drzewa na południe” oczywiście z opisu trasy rowerowej. Zaliczamy wspólnie PK i dalej idziemy na PK 9 co moim zdanie było błędem, trzeba było iść najpierw na PK 12 a dopiero potem na PK 9. W wiosce Siennej rozchodzimy się z Jackiem wybierając inne wariant dojścia do PK 9. Mimo to po 30 minutach spotykamy się znowu i okazuje się, że on jak i my nie trafiliśmy na polne drogi istniejące jedynie na mapach które w rzeczywistości zostały zaorane przez rolników. Trzeci wariant którego nie wybraliśmy był optymalny. Dochodzimy do PK 9 i dalej idziemy na PK 13 decydując się przejść przez ogrodzenie byłego PGR-u, szybko i precyzyjnie trafiamy w okolice PK 13 „skrzyżowanie dróg, drzewo 10 m na południe od drogi”. Dochodzimy do skrzyżowania i szukamy drzewa na południe od drogi, po śladach widać, że nie tylko my tu się kręcimy w kółko, próba kontaktu telefonicznego z Danielem nie udała się. Stajemy jeszcze raz, orientujemy mapy, sprawdzamy północ, wszystko pasi ale gdzie lampion? Chwila namysłu i olśnienie że od głównej drogi do PK powinno być 500 m a my przeszliśmy około 250 m idziemy dalej w prawo i widzimy trzy światełka to Adam Kaiser, Przemek Szapar i Darek Ratowski „trzej muszkieterowie” tak ich sobie nazwałem dla potrzeb Masakry. Oni wracali już po zaliczeniu PK 13 z którym mieli też poważny problem. Potem okazało się, że to był jeden z najmniejszych problemów z jakimi przyszło się im zmierzyć na NM 05. Po zaliczeniu PK 13 ruszamy na PK 12, idziemy cały czas nie biegnąc nawet 100 m. Tuż przed PK 12 znowu spotykamy ciężko dyszących i biegnących „trzech muszkieterów”. Widząc zdziwienie na twarzy Darka na widok maszerujących dwóch poważnych panów uśmiecham się tylko i przyjaźnie poklepuję go mówiąc „do zobaczenia na następnym PK”. Pokonanie odcinka między PK 12 i PK 11 „szczyt górki” sprawiło nam trochę kłopotu ponieważ wariant trasy okazał się w pewnym momencie zły ponieważ znowu zaorano nam drogę a marsz na azymut w śniegu nie był zbyt miły. PK 11 to górka a właściwie płaskowyż którego szczyt to obszar 2-3 hektarów z tysiącem drzew i znajdź tu te jedno z lampionem. Możliwe, że w dzień „górka” ta wygląda inaczej, w nocy kiedy mieliśmy widoczność 20 -30 metrów trudno nam było odszukać szczytu. Szkoda, że jedyna dziewczyna nie dotarła do tego PK bo tylko ona mogłaby tam szczytować, mnie przynajmniej tam szlag trafiał. Po kilkunastu minutach poszukiwań odnajdujemy lampion i dostrzegamy w oddali zbliżających się „trzech muszkieterów”. Na ich widok raduje mi serce, pomyślałem, że nie jest źle chyba, że u nich jest tragicznie? Po zejściu do drogi spotykamy idących w przeciwną stronę dwóch naszych. Myślałem, że to Grześki a okazało się, że to „Bory Team” Adam Kędziora i Radek Literski, pytają się nas czy nie widzieliśmy Grześka Foremnego bo oni zgubili jego ślady, odpowiadam, że za Foremnym to trudno nadążyć i zapewne idzie swoim nietypowym śladem. Dalej PK 14 „wieża triangulcyjna”, po jej zaliczeniu spotykamy Grześka Foremnego któremu mówię, że ma godzinę starty do prowadzących. Kilkaset metrów dalej spotykamy drugiego Grześka Łuczko który na wieść, ze Foremny jest tuż przed nim wyraźnie się ożywia. Mówię mu aby uważał na PK 11 bo to „głupi PK” ale okazuje się, ze nie tylko dla nas bo oni z Foremnym stracili tam ponad 1,5 godziny i już tam byli. Wreszcie jest świetlica w Krzemień, dostajemy wrzątek i herbatę od drugiego orga, zmieniamy skarpety, jemy coś, dolewamy płynów do camela i widzimy wchodzących do świetlicy „trzech muszkieterów” . Na moje żartobliwe aczkolwiek uszczypliwe pytania do Przemka czy zwiedzali okoliczne agencje nie odpowiada mi i kładzie się na ławce. Darek i Adam szybko jedzą i jeszcze przed nami ruszają w trasę trzeci muszkieter czyli Przemek zalega i w sekundę już śpi jak zabity. Najedzeni i napici ruszamy ochoczo do PK 10 „przepust, drzewo na południe”. Według mnie był to jeden z najprostszych PK. Nie wiem czy to mnie tak uśpiło, że popełniam fatalny błąd, skręcamy o jedną drogę w las za szybko i lądujemy w przysłowiowym lesie. Tracimy ponad godzinę zanim odnajdujemy się i zaliczamy ten PK. W nocy dzwoni do mnie Grzesiek Łuczko jest w rejonie PK 13 i nie może go odszukać. Mówię mu, że są tam, skrzyżowania których nie ma na mapie i musi bardzo uważnie liczyć pary kroków i powinien znaleźć ten PK. Po godzinie dzwonię do niego i okazuje się, że nadal go szuka. Na końcu języka mam kod z tego PK ale nie wypowiadam jego bo co to byłaby zabawa? Po rajdzie dowiedziałem się, ze niestety ale Grześ nie znalazł tego PK. Ciekawa była jego reakcja na tą sytuację. Napisał do mnie maila z prośbą o powiadamianie go o naszych treningach na orientację ponieważ musi podciągnąć się w tym zakresie. Potem PK 7 i dalej zamiast iść na PK 2 idziemy na PK 8 potem na PK 5, PK 2 i na PK 3. Jest 13:20 zostało nam 2:40 do limitu i jeden PK do zaliczenia a przed nami 13 km. Można to zaliczyć ale trzeba podbiec. Niestety ani ja ani Gabi nie chcemy biec, ja mam skręconą nogę w stopie a Gabiego bolą kolana. Postanawiamy wracać do bazy w której jesteśmy kilka minut po 14. Po chwili do mety dociera Darek i Adam zaliczając wszystkie PK są na 3 miejscu. Z Darkiem postanawiamy nie kąpać się i jak najszybciej jechać do Świnoujścia tak aby dojechać przed nocą do domu.
Czas na zakończenie, tak zakończyłem moje wrażenia z Nocnej Masakry w 2004 roku „Kilka słów o organizacji, minusy to brak odblasków na PK, brak perforatorów, jabłonka przy leśniczówce, brak kolorowej mapy dla wszystkich uczestników. Plusów było zdecydowanie więcej: decyzja o kolorowych mapach, świetna baza, gorący prysznic, smaczny bigos, fantastyczna obsługa w bazie i na PK, ciekawa trasa, super tereny, fantastyczna pogoda (najpierw śnieg, potem śnieg z deszcze, potem deszcz, silny wiatr i gołoledź). Ogólna ocena imprezy bardzo pozytywna. Jeszcze jak orgowie zwrócą mi perforatory, które im wysłałem do Lęborka pocztą a oni odesłali je serwisko do Czaplinka, co w sumie doprowadziło, że dotarły do Czaplinka w poniedziałek po imprezie to będzie wszystko OK.”
Tym razem zakończenie jest nieco dłuższe. Daniel awalił zbyt wiele spraw więc i ja mimo ogromnej sympatii dla niego a może właśnie dla tego dokładam mu i to bardzo dobitnie. Czytaj koleżko i wyciągaj wnioski.
W życiu wyznaję zasadę, że tylko ten kto nic nie robi nie popełnia błędów ale NM 05 to seria błędów i niestety o sporej wadze. Nie można tu mówić o braku doświadczenia ponieważ zeszłoroczna impreza była na 5. Więc pytam się co się stało, że tym razem była zupełna klapa? Według mnie najpoważniejsze błędy to:
-drugi organizator brat Daniela nie ma doświadczenia ani jako zawodnik ani jako organizator więc oparcie się na nim tylko dlatego że chciał to poważny błąd,
-pomylenie opisów dla tras to wpadka na całej linii, gorzej, że nie naprawiono tego, tłumaczenie się, ze nie wszyscy mieli telefony przy sobie jest śmieszne, nie było obowiązku posiadania telefonów, ponadto ograniczono się tylko do telefonów, można było np. podwieźć na PK 6, 9, 2, 3 i 4 i tam zostawić prawidłowe opisy przy lampionach,
-większość lampionów była schowana, trzeba było obchodzić wszystkie drzewa i szukać lampionu od szczęścia zależało tylko kto w jakim czasie znalazł lampion, brak odblasków na nocnych InO to, też przesada, brak perforatorów i niestety denerwujące tłumaczenie się, że nie doszła poczta, w zeszłym roku była ta sama wymówka,
-fatalnie umieszczone PK 13, 12, 7, 8, 2, 4 na tych PK trzeba było iść po 1-3 km tą samą drogą na podchodzeniu i zejściu z PK,
-tragiczny PK 11 wzgórze o powierzchni 2-3 hektarów na nim kilkaset drzew i szukaj tu ukrytego lampionu,
-brak kontaktu telefonicznego z organizatorem przez większość nocy, jak dodzwoniłem się to odebrała sympatyczna Marta która nic nie wiedziała na temat PK i trasy,
-zamieszanie z ubezpieczeniem, jest czy go nie ma?
-prysznic był ale nie w szkole tylko na hali sportowej do której trzeba było iść dworem 100-200 metrów, średnia przyjemność chyba, że Daniel planował coś takiego jak ja na Wolinie,
-jeżeli chodzi o mapę to wszyscy mieliśmy taką samą, faktycznie nie była aktualna ale wiedzieliśmy, że aktualizacja lata 80 więc wiedzieliśmy czego można było się spodziewać, np. na 13 PK straciliśmy 15-20 minut ale po chwili namysłu sami doszliśmy do tego, że te pierwsze skrzyżowanie nie jest tym na którym jest PK, liczyłem w drodze powrotnej pary kroków i wiem, że ten PK stał prawidłowo,
-organizator nie ma obowiązku zwozić uczestników którzy rezygnują z dalszej walki, to sprawa uczestnika, jeżeli jest możliwość zwózki to super, jeżeli nie ma to trudno o to nie można mieć pretensji, wiem, ze Marta zwoziła kilka osób,
-no i ostatni bardzo wrażliwy temat, KASA, 50 zł za to wszystko co dostaliśmy i za tą obsługę to zdecydowana przesada,
Czy w 2006 roku wystartuję w NM 06? Jeżeli zdrówko będzie to na 100%. Jednak z dwa miesiące przed imprezą będę wiercił w brzuchu Danielowi i przypominał mu o tych błędach. Teraz czekam na odpowiedz Daniela typu „ zobaczymy jak cwaniczku zrobisz marsz dookoła Wolina, czy też postawisz PK jak ten na dalmierzu?” Wiedząc o tym, że za kilkanaście dni robię imprezę o podobnym charakterze będę miał dodatkową motywację do pracy. Wesołych świąt ludziska i do zobaczenia na rajdowych trasach. No i zapraszam na Marsz Dookoła Wyspy Wolin, termin 06-08 styczeń 2006 roku.
WiechoR

[i]Zdjęcia: Marta Kotlarska[/i]

[b]Wyniki Nocnej Masakry ’05[/b]


[b]Trasa piesza[/b]
1. Adam Kędziora 18h 54′
1. Radosław Literski 17h 54′
2. Grzegorz Foremny 19h 23′

[b]Trasa Rowerowa[/b]
1. Bartłomiej Bober
2. Maciej Gramacki
3. Andrzej Chorab
3. Marcin Nalazek
3. Artur Wanatko

[b]Trasa Ekstremalna[/b]
1. Maciej Surowiec

[b]Zobacz również[/b]


[url=http://www.masakra.webpark.pl/]Strona organizatorów[/b]

O Autorze

Podobne Posty

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany