[size=x-large]Błoto po pachy murowane[/size]
Relacja z Rajdu Dolnego Sanu 2009
[i]09 marca 2009
„A pogoda nad Sanem przechodzi sama siebie, dwa dni opadów ciężkiego śniegu i deszczu. Błoto po pachy murowane.”
11 marca 2009
„W dniu dzisiejszym na Podkarpaciu zostało ogłoszone pogotowie powodziowe. Akurat tak się składa, że przez te gminy przebiega ponad połowa trasy RDS. Sytuacja jest rozwojowa”[/i]
Hiu od początku starał się zagrzewać nas do boju na stronie RDS-u.
W piątek trzynastego(!) wieczorem w bazie rajdu w Stalowej Woli pojawiło się 19-tu niezrażonych warunkami maniaków „setek”.
Kilkanaście świecących punktów czeka przed wejściem do technikum na sygnał startu. Zaimprowizowany strzał z worka na śmieci i ruszyliśmy na trasę drugiego Rajdu Dolnego Sanu. W bazie pozostała tylko Ula w oczekiwaniu na sobotni start na trasie 30 km.
Na moście na Sanie, ktoś błyska fleszem – to Hubert podjechał na trasę, żeby zrobić nam nocne zdjęcia. Czołówka zawodników biegnąca dobrym tempem skręciła na pola w poszukiwaniu pierwszego PK, a my razem z Tadkiem Podrazą zamykamy stawkę i tak już będzie przez całą noc.
[i]Pierwszy punkt kontrolny[/i]
Polne drogi dają nam przedsmak tego, co czeka nas jutro po wyjściu z lasu. Uciekając przed błotem musimy wybierać drogę po zalanych łąkach. Nie wiadomo kiedy z lewej strony pojawiają się trzy świecące punkty – dla kogoś krótszy wariant zakończył się na skraju szerokiego rowu melioracyjnego. Pięć kolejnych punktów to obiecane Lasy Janowskie, zamiast błota pojawia się mokry, śliski śnieg. Znowu jakieś świecące punkty błądzą wzdłuż brzegu kanału nadaremnie szukając miejsca na przeprawę, my na szczęście znajdujemy się po jego właściwej stronie. Jeden błąd nawigacyjny w lesie i z powrotem lądujemy na końcu stawki. Mokry śnieg zdążył zamarznąć na drogach, ślizgając się na muldach wykręcam sobie boleśnie kostki. Celujemy w punkt na mostku, rozmijamy się z nim o kilkaset metrów. Przy lampionie odnajdujemy mnóstwo śladów naszych poprzedników. Nie ma złudzeń, większość zawodników była tu przed nami. Nad ranem docieramy na skraj lasu, ciesząc się czekającymi nas łatwymi odcinkami asfaltowymi. Pojawia się słońce, robi się ciepło, zapominamy o nocnych, leśnych koszmarach. Od jakiegoś czasu idziemy po śladach trzech zawodników, próbując odgadnąć którędy szli pozostali.
[b]„Co najmniej cztery punkty kontrolne na trasie 100 km leżą na terenach zagrożonych powodzią”[/b]
Hubert miał chyba na myśli „dziewiatkę”, pisząc kilka dni temu te słowa. Idziemy wąskim, względnie suchym pasem łąki pomiędzy rozlewiskami a kanałem, nad którym mamy odnaleźć lampion. Jest lampion, a obok, ci których zawzięcie tropiliśmy. Na kolejny punkt ruszamy razem. Prosta na mapie droga w rzeczywistości okazuje się jedną głęboka kałużą. Prowadzą nas dwa ślady zawodników z czołówki, wchodząc do wsi widzimy ich przed sobą. Oni wybierają wariant na azymut przez zalane łąki, my okrężny asfaltem.
Na kolejnych punktach widzimy tylko odciski ich butów. Kameralna impreza rządzi się swoimi prawami, o sytuacji na trasie możemy się tylko domyślać. Zmęczenie i obolałe stopy każą nam zapomnieć o chęci ścigania kolejnych zawodników. Mamy przed sobą jeszcze ponad trzydzieści kilometrów i chcemy je pokonać jak najmniejszym wysiłkiem.
Przy kolejnym punkcie dołącza do nas Tomek, od niego dowiadujemy się o aktualnej sytuacji. Na mecie jest już Maciek Więcek, trasę pokonał w imponującym czasie 16 godzin. Kolejni dwaj przed nami to Roman i Mariusz Pietrzakowie. Nie możemy w to uwierzyć, że pozostali zostali za nami! Autorski wariant Tomka pozwala nam bezbłędnie trafić na trzynasty punkt kontrolny zlokalizowany w lesie. Schodząc po ciemku w stronę szosy dowiadujemy się od Tomka, że Roman i Mariusz cały czas szukają nieszczęsnej trzynastki. Walka toczy się o drugie miejsce. Podbijane stopy powodują, że poruszamy się jak paralitycy. Z ulgą wchodzimy na asfalt, kierując się w stronę Sanu. Gęstniejąca mgła, ogranicza nasze możliwości namierzania odblaskowych lampionów za pomocą latarek. Nasi następcy trafia na jeszcze gorsze warunki. Z kompletem wpisów na karcie robimy rundę honorową wokół Elektrowni Stalowa Wola i wchodzimy do bazy zawodów.
Hubert wita nas zimnym piwem i gorącą domową zupą. O niczym innym nie marzyliśmy przez ostatnie godziny marszu. Kolejni zawodnicy docierają przez całą noc, ostatecznie całą trasę pokonuje trzynastu, z czego dziewięciu w limicie 24 godzin.
Relacja: Marcin Klisz, Sherpas
Autor relacji – II miejsce
[size=large]Krótkie wrażenia z krótkiej trasy[/size]
Trasa 30-kilometrowa miała w założeniu być skierowana dla osób z mniejszym doświadczeniem nawigacyjnym i dla tych, dla których „setka” to za dużo. Zgłosiła się m.in. grupa młodzieży ze Stalowej Woli. Niestety byłam jedyną kobietą pośród 13 zawodników. Wystartowaliśmy o 11.00 przy pięknej, ciepłej, słonecznej pogodzie. Jednak od Marcina wiedziałam co nieco o trudnych warunkach w terenie, zwłaszcza w lesie (śnieg) i na łąkach (woda). Nawigacja była za to dość łatwa, punkty ewidentne. Tuż obok PK1, do którego dobiegłam za chłopakami ze Stalowej, spotkałam Roberta Koguciuka, z którym pokonaliśmy wspólnie resztę trasy. Wkrótce okazało się, że przed nami jest tylko jego brat Tomek i dwóch napieraczy z Rzeszowa – Darek i Maciek, i że wszyscy oni przeważnie biegną walcząc o pierwsze miejsce. Na dwójce Tomek trochę się pogubił, ale nadrobił stratę. Jedyny trudniejszy odcinek czekał nas pomiędzy punktami 3 a 4 – chyba nikomu, kto poszedł na skróty nie udało się pokonać go suchą nogą. Potem ładny widokowo kawałek torami, lecz niezbyt przyjemny dla rozmoczonych stóp i dwa ostatnie punkty w okolicach elektrowni. Na ostatnim punkcie spotkaliśmy Maćka, zwycięzcę setki, który pobiegł stamtąd na metę niezłym tempem. W bazie okazało się natomiast, że pomiędzy zwycięzcami krótkiej trasy było zaledwie po kilka minut różnicy, ponieważ ścigali się jeszcze na ostatnich metrach w mieście.
Relacja: Ula Wojciechowska, Sherpas
[i]Autorka relacji: I miejsce wśród kobiet na krótkiej trasie.[/i]
[i]Maciej Więcek – zwycięzca długiej trasy[/i]
[i]Tomek Koguciuk – najszybszy na krótkiej trasie[/i]
[i]Peletonik na starcie[/i]
Zostaw odpowiedź