[b][size=x-large]Powierzchnia styku[/size][/b]

[size=large]Test opon Panaracer Razer MX i XC[/size]


Opona – jedyna powierzchnia styku z podłożem gdy jedziesz na rowerze. Jest jednym z najtańszych i najczęściej wymienianych elementów wyposażenia. Najprostsze modele można kupić już za 20zł, a najbardziej zaawansowane kosztują powyżej 200zł.
Panaracer jako jedna z bardziej szanowanych marek zadomowił się w Polsce na dobre już w zeszłym tysiącleciu swoimi klasycznymi jak Chopin modelami górskimi Dart i Smoke, które słusznie zdobyły setki dobrych recenzji. Spore brawa (przede wszystkim od „nizinnych górali”) dostał też świetnie toczący się duet Mach SS/SK – oponki fantastyczne w suchym terenie i obrzydliwie śliskie, gdy tylko spadnie parę kropel deszczu.
Razer MX i XC to najświeższa krew w stajni Panaracera. Na papierze ich parametry wyglądają bardzo zachęcająco (może z wyjątkiem ceny). Postanowiliśmy sprawdzić czy warte są wydanych złotówek.

[b]Panaracer Razer MX [/b]

cena: 145zł (compe) i 99,90zł (profi)
waga: 530g (compe) i 610g (profi)
szerokość: 2,30”

Projektanci zaangażowani w tworzenie Razera MX mieli na celu stworzenie opony o dużej objętości z zachowaniem niskiej wagi i niewielkich oporów toczenia. Trzeba od razu umówić się, że przy ciężarze 530g ciężko „postawić” wysokie klocki, które zapewnią mocne wgryzanie się w mokrą, miękką nawierzchnię. Mamy więc do czynienia ze sporymi „kapciami” pokrytymi bieżnikiem o stałej wysokości około 3mm (nie mamy tu wyższych klocków po bokach odpowiedzialnych za trzymanie na zakrętach). Ścianki boczne są bardzo cienkie, ale równocześnie mało wrażliwe na uszkodzenia spowodowane uderzeniami kamieni. Wszelkie nacięcia zrobione w czasie zjazdów beskidzkimi szlakami mają charakter jedynie powierzchniowy i nie zagrażają strukturze opony.
Opony mimo sporej szerokości nieźle toczą się po asfalcie. To ponoć zasługa zastosowanej mieszanki z użyciem naturalnej gumy – zwiększającej również żywotność opony. Oczywiście słychać charakterystyczny szum górskiego bieżnika, ale opory na równej nawierzchni są niewielkie, a hałas nie płoszy ptaków w promieniu kilometra. Natomiast dzięki niskiej masie rotacyjnej rower zachowuje dobre przyspieszenie. Razer dobrze radzi sobie przy drodze na wprost. Nawet w błocie nietrudno opanować odpowiednie obciążanie kół by nie stracić przyczepności. Gorzej sprawy mają się na zakrętach i w czasie hamowania, kiedy łatwo o poślizg tylnego koła. Dlatego najlepszym lekarstwem na zjazdach okazało się… nie hamować zbyt nerwowo i puszczać klamki w najtrudniejszych fragmentach. Większość przeszkód wbrew pozorom łatwiej jest pokonać przy większej prędkości i swobodzie prowadzenia. Może to niegodne rasowego bikera, ale na najtrudniejszych odcinkach Transcarpatii czasem lepiej nam wychodziło gdy ekstremalne zjazdy po prostu zbiegaliśmy z rowerem zamiast powolutku zsuwać się ze zbocza.
Słaba przyczepność w trudnych warunkach doskwierała przez pierwsze kilka dni testów. Łapaliśmy Razera raz po raz na poślizgach przedniego koła przy wejściu w piaszczyste zakręty i na niepewnym hamowaniu. Po przyzwyczajeniu wady okazały się całkiem akceptowalne (Natury nie da się oszukać. Opona ważąca zaledwie pół kilo, a szeroka jak freeridowa amfibia nigdy nie będzie świetnie trzymać się szlaku). Coraz częściej podpisujemy się pod tym stwierdzeniem, że skoro ŻADNA opona nie trzyma w kleistym bajorze to należy wybierać tą która waży najmniej.
Razer MX przejechał z nami całą Transcarpatię od Ustronia po Baligród. W tegorocznych warunkach (suche szlaki) lepsza byłaby tylko wersja bezdętkowa, ale o tym za chwilę…

[b]Panaracer Razer XC [/b]

cena: 145zł (compe) i 94,90zł (profi)
waga: 450g (compe) i 530g (profi)
szerokość: 2,10”

Cieńszy brat Razera MX został, zgodnie z jego przeznaczeniem przetestowany w bardziej cywilizowanych warunkach – na Mazowszu i Jurze.
Po zdjęciu moich pancernych Tioga Factory XC (550 g) i założeniu Panaracer Razer XC (450 g) po raz pierwszy, rower wydał się przyjemnie lekki. To chyba tylko kwestia sugestii, wątpię żebym poczuł różnicę 200 gram. Ale Razer XC wygląda też zupełnie inaczej, ma też inne przeznaczenia. To opona na szybkie trasy z przewagą twardej nawierzchni, raczej nie na błotnisty teren. Na początek postanowiłem wypróbować je mazowieckich maratonach rowerowych.
Trasa urozmaicona, głównie zbita nawierzchnia, chociaż też trochę piachu. Oponki sprawują się świetnie w tych warunkach. Na krętych ścieżkach trochę żałuję, że nie mam ich szerszej wersji, ale ten model też nie stwarza problemów. Na asfaltach sprawia miłe zaskoczenie – niskie opory toczenia i duże prędkości przelotowe. Kończę zawody zachwycony.
Chwilę później kolejna próba w już bardziej przygodowym terenie na orientację. Mokro, sporo błota, śliskiej trawy… i przestaje być już różowo. Kilka nieprzyjemnych upadków, kiedy rower wyjechał spode mnie, częste ślizganie się opon, kiedy staram się mocniej nacisnąć na pedały. Kończę już z mniejszym zachwytem, chociaż na asfalcie udało mi się nadgonić straty.
W ciągu kilku tysięcy kilometrów zrobionych na tej oponce, złapałem zaledwie kilka gum. Na początku miałem problem z dobrym założeniem opony na obręcz. Wymaga to trochę zachodu (przynajmniej z obręczą Ritchey Girder), żeby założyć ją równo, co jest trudne w przypadku pośpiechu na zawodach. Po kilku zabawach w zakładanie i zdejmowanie i po ułożeniu się opony jest już lepiej. Trzeba tylko uważać podczas pompowania, wstępnie napełnić gumę do około 1 Atm i ułożyć właściwie dętkę oraz rant opony. Jest to w sumie zgodne z zasadami sztuki, ale jeździłem na oponkach nie wymagających takich zabiegów, co mnie przyjemnie rozleniwiło.

[b]Bagnistego węża szczęka[/b]

Producent z dumą podpisuje pod Razerami duże literki ASB, czyli system zapobiegania dobiciu opony i przyszczypnięciu dętki w wyniku uderzenia o przeszkodę. Sugeruje, że odporność na przebicia w stylu snake-bite jest większa aż o 40%.
Nie do końca możemy się z tym zgodzić. W górskich warunkach przy ciśnieniu około 3 Atm. w tylnym kole regularnie łapaliśmy „laczki” na kamienistych zjazdach. I zawsze w czasie oględzin dętki odkrywaliśmy charakterystyczne dwie dziurki od uderzenia o obręcz. Dopiero dobicie do irracjonalnego ciśnienia 4 Atm (co niesie za sobą znaczne pogorszenie przyczepności) spowodowało, że pożegnaliśmy się z problemem niespodziewanych postojów.
Po tych doświadczeniach coraz częściej rozpatrujemy stosowanie na wyścigach systemu UST (bezdętkowego), gdzie trzeba naprawdę sporego pecha żeby złapać „laczka”. Według nas Razer w obu wersjach jest po prostu zbyt delikatny by mógł być odporny na dobicie w górach.

[b]Kiedy założyć Razera?[/b]

Na podstawie naszych testów możemy zarekomendować serię Panaracer Razer jako oponę do codziennego użytku poza ciężkimi górskimi szlakami. Dzięki niskiej wadze, rower łatwo się rozpędza i trzyma wysoką prędkość na twardym podłożu. Gdy zaskoczy nas deszcz, nie zacznie natychmiast tańczyć jak semi-slick, a na asfalcie nie będzie huczał jak ciężarówka.
Gumy o dużej objętości pracują jak dodatkowy amortyzator i wspomagają zawieszenie roweru, pochłaniając wiele drobnych nierówności. To istotna cecha zwłaszcza dla użytkowników sztywnych aluminiowych ram. Po przesiadce np. z IRC Mythos 1.9, Panaracer o rozmiarze 2.3″ zdecydowanie podnosi komfort jazdy.

Jeśli chodzi o rajdy, żywiołem serii Razer będzie Salomon Cup – wyścigi na zróżnicowanym, aczkolwiek niezbyt trudnym terenie (Kaszuby, Jura, Mazowsze). Na pewno nie można ich polecić na zimę (Bergson Winter Challenge) czy nieprzewidywalne warunki The North Face Adventure Trophy, gdzie w ciągu trzech dni podłoże może zmienić się z twardo-kamienistego w śnieżno-błotniste.

Podobne Posty

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany