W połowie czerwca 2011 roku wpadł mi w ręce nowy plecak firmy Columbia: Mobex Float® AR Backpack. Testowałem go przez kilka miesięcy, do końca roku. Poniżej zamieszczam szczyptę wrażeń, których doświadczyłem użytkując wspomniany wyżej produkt.
To kontynuacja wcześniejszych pomysłów Columbii, których owocem był Mobex Trail Pack testowany przez Arka Koźmina
Wygląd, budowa i przeznaczenie plecaka
Jak możemy dowiedzieć się z oficjalnych informacji serwowanych przez sprzedawców i producenta Plecak Mobex Float® AR Backpack jest 20-litrowym plecakiem dedykowanym amatorom wypraw rowerowych, górskich wędrówek i biegania. Posiada rozmiary 51 cm x 25 cm x 17 cm. Tym, co pierwsze rzuca się w oczy jest charakterystyczny stelaż przypominający stelaże współczesnych namiotów typu „iglo” wykonane z lekkich i giętkich rurek węglowych. Projektanci Columbii zapożyczyli ideę namiotowego stelaża i zastosowali ją we wszystkich swoich plecakach z linii Mobex. W plecaku Mobex Float® AR zastosowano trzy cienkie, lekkie i zmyślnie wygięte rurki o różnej długości, które nadają kształt głównej komorze obejmując przy okazji dolną część pasa biodrowego. Powłoka plecaka w kolorze Acid Green zaopatrzona jest w elementy odblaskowe zwiększające bezpieczeństwo podczas słabej widoczności. Wykonana została z nylonowej tkaniny 20D Triple Rip® z zastosowaniem technologii Omni-Shield®. Technologia ta sprawia, że tkanina jest bardziej odporna na zabrudzenia, ma właściwości hydrofobiczne i szybciej schnie. Główna komora posiada w zewnętrznej, górnej części średniej wielkości kieszeń rozsuwaną pionowo. Po rozsunięciu głównego suwaka i dostaniu się do zasadniczej części plecaka znajdziemy w środku komorę wyposażoną w przegrodę z lekkiej siateczki, tak samo wykonaną małą kieszonkę a od strony pleców w kieszeń na 3 litrowy bukłak. Tylna, bliższa plecom ściana plecaka jest wykonana z czarnego nylonu, płaska i dosyć sztywna. W jej górnej części zamocowano dosyć szeroki uchwyt ręczny oraz wyjście na rurkę z bukłaka przysłonięte fragmentem neoprenowej tkaniny. Cała główna komora plecaka trzyma się na plecach użytkownika za pomocą dwóch elementów: przymocowanego na stałe do dolnej części komory pasa biodrowego oraz umieszczonego w górnej części stelaża obejmującego ramiona. Stelaż ten ma nietypową, oryginalną konstrukcję: zamocowany jest ruchomo na dwóch prowadnicach trzymających węglowe rurki, takie jak te usztywniające główną komorę. Zakres ruchu górnego stelaża w kierunku góra – dół na przestrzeni około 12 cm użytkownik kontroluje za pomocą sprężystej gumy, którą można w razie potrzeby ściągnąć lub poluźnić. Producent owo oryginalne rozwiązanie nazywa „systemem swobodnego zawieszenia” (floating suspension system – stąd nazwa plecaka), który ułatwia odciążenie barków i szyi poprzez przeniesienie większości ciężaru na biodra. Sam stelaż wykonany jest z plastiku zaopatrzonego dla zmniejszenia wagi w ażurowe wycięcia. Od strony przylegającej do ciała wyłożono go lekką i oddychającą tkaniną. Stelaż można zapiąć z przodu paskiem piersiowym, w którego klamrze wmontowany jest na stałe gwizdek. Większy i cięższy jest pas biodrowy zaopatrzony w dwie kieszenie. Jest on przyszyty do dolnej części plecaka, posiada ponadto dodatkowy, regulowany pasek biegnący ukosem do środkowej części plecaka. Oczywiście zarówno pasy przytrzymujące ramiona, pasek piersiowy i pas biodrowy są w pełni regulowane.
Pierwsze wrażenie
Gdy pierwszy raz zobaczyłem plecak Mobex Float® AR Backpack uczucia miałem mieszane. Z jednej strony wydał mi się ciekawie skonstruowany i estetyczny. Ładnie dobrane kolory, dokładne szycie, bez jakichś wystających nitek czy poszarpanej tkaniny. Oryginalny szkielet z węglowych rurek utrzymuje stały kształt bryły komory głównej. Tkanina jest ciągle napięta i plecak zawsze wygląda tak samo, nawet, jeśli jest pusty. Nie ma tu efektu „sflaczałego worka” tak jak w innych plecakach bez zawartości. Ciekawy, oryginalny design jest z pewnością jedną z głównych zalet testowanego plecaka.
Z drugiej strony, gdy patrzyłem na Mobex Float® AR Backpack oczami biegacza zapaliła mi się czerwona lampka. „Ale duże pudło” – pomyślałem. „Pewnie ciężkie i ciężko będzie z tym biegać”. Po powrocie do domu poszedłem z nim zaraz na wagę. Kilogram! Ciężki! Jak na bieganie dużo za ciężki. Plecaki biegowe konkurencji o tej samej pojemności są lżejsze, co najmniej o połowę (dla przykładu: plecak 20-litrowy INOV-8 Race Elite 20 waży 335 gram, plecak Raidlight 20L waży 360 gram). Duża waga to jednocześnie niestety pierwsza duża wada plecaka Columbia Mobex Float® AR Backpack. Przypuszczałem, że jego obszerność także nie będzie zaletą, ale ze sprawdzeniem tej cechy postanowiłem poczekać do testów w terenie. Na razie wstępnie oglądałem całą konstrukcję.
Na zewnątrz komory zauważyłem przymocowane do szkieletu gumki z zaciskami umożliwiające zamocowanie kijków trekkingowych. To pożądana cecha nowoczesnego plecaka. Odblaski są rzeczywiście umieszczone na głównej komorze, ale w przedniej części ich nie ma. Szkoda, przydałyby się. Wszelkie suwaki mają wygodny, gumowany uchwyt – to kolejny plus testowanego plecaka. Gdy przeszedłem do otwarcia komory głównej znowu uczucia miałem mieszane. Otóż by swobodnie dobrać się do głównej zawartości należy z racji sztywnej konstrukcji rozsunąć suwak na całej długości od podstawy z jednej strony do podstawy z drugiej strony i otworzyć plecak tak jak się otwiera telefony „z klapką”. Według producenta dostęp taki jest wygodny a zawartość może być przenoszona w bardziej uporządkowany sposób. Sprzyja temu też siateczkowa przegroda, oraz dodatkowa kieszonka. W mojej opinii nie jest to oczywiste, taki sposób otwarcia komory wymuszający maksymalne rozsunięcie suwaka nie przypadł mi do gustu. Wydał mi się zbyt czasochłonny. Także rozplanowanie wnętrza głównej komory z siateczkową przegrodą wzbudziło moje wątpliwości. Przegroda ta jest w górnej części mocowana na dwa rzepy. Chcąc wyjąć rzeczy z głównej komory za siateczką trzeba je przeciskać przez niewielki otwór lub rozpinać rzepy, co nie jest ani szybkie ani wygodne. Niewątpliwą zaletą dodatkowej, siateczkowej kieszonki jest to, że w razie potrzeby można ją łatwo zdemontować.
Z drugiej strony głównej komory znajduje się duża kieszeń na bukłak. Kieszeń ta ma w połowie wycięte okno umożliwiające łatwą kontrolę stopnia wypełnienia bukłaka. Ten punkt zaliczam zdecydowanie na plus.
System nośny na pierwszy rzut oka także ma zalety i wady. Jest on dosyć rozbudowany, ma różne troki, szerokie pasy i klamry. Niektóre elementy takie jak dodatkowy pasek łączący pas biodrowy ze środkową częścią komory wydały mi się zbędne. Ta część plecaka jest dosyć toporna, wydaje mi się, że można było w tym miejscu zaoszczędzić trochę na wadze. System nośny przez to, że rozdzielony na dwie, niezależne części wydaje się przewiewny, co niewątpliwie stanowi zaletę. Cieszą też dwie duże kieszenie na pasie biodrowym. Ostatnim pozytywnym drobiazgiem jest wmontowanie gwizdka w konstrukcję klamerki na pasie piersiowym. Gwizdek jest wymagany na niektórych zawodach, poza tym lepiej mieć go zawsze przy sobie, nigdy nie wiadomo, kiedy i gdzie może się przydać. W plecaku Mobex Float® AR Backpack mamy proste, tanie i bardzo lekkie rozwiązanie: połączenie klamry i gwizdka w jednym. Świetny pomysł.
Testy w polu
Plecak Mobex Float® AR Backpack testowałem głównie podczas treningów biegowych, zarówno tych krótkich jak i bardzo długich. Pierwszego dnia postanowiłem zabrać go na kilkunastokilometrową przebieżkę. Włożyłem, co nieco do środka tak, że cały plecak ważył 2 -3 kilogramy. Już podczas zakładania plecaka ujawniła się niedogodność. Plecak zakłada się niewygodnie z powodu małych otworów ramiączek, przez które przekłada się rękę, zwłaszcza drugą. Wynika to stąd, że w tradycyjnych plecakach pas mocujący plecak na ramieniu użytkownika biegnie od górnej części plecaka aż do jego dolnej części tworząc dosyć duże „ucho” ramiączka. W testowanym plecaku „ucho” jest mniejsze gdyż jego koniec nie jest mocowany do dolnej części plecaka a do dolnej części ruchomego stelaża położonego mniej więcej na środkowej wysokości komory. Drugą rękę przekłada się przez małe „ucho” trudniej i mniej wygodnie, zwłaszcza będąc ubranym bardziej grubo.
Pierwszy trening biegło mi się z plecakiem Columbii umiarkowanie wygodnie. Czułem, że mam na plecach coś dużego, obszernego, ale wrażenie nie było jakieś bardzo negatywne. Na dosyć sporą wagę zdążyłem się już odpowiednio nastawić i przygotować. Przez zastosowanie „systemu swobodnego zawieszenia” zawartość plecaka miękko podskakiwała unosząc się i opadając na gumie łączącej stelaż z komorą główną. Było to uczucie dziwne, ale raczej nie przeszkadzało. Podczas biegu potwierdziła się dobra przewiewność systemu nośnego, który przylegał tylko w dwóch miejscach: na wysokości łopatek i na pasie. Także kieszenie na pasie biodrowym okazały się przydatnym rozwiązaniem.
Niestety kolejne treningi były już dużo gorszym doświadczeniem. Gdy następnego dnia założyłem plecak okazało się, że bolą mnie biodra w miejscach, gdzie dolna, tylna część pasa biodrowego styka się z ciałem. Sztywna i twarda rurka węglowa będąca częścią szkieletu uciskała i obijała podczas biegu biodra tak, że następnego dnia nie miałem ochoty testowanego plecaka zakładać. Podczas następnych treningów starałem się trochę przyzwyczaić a trochę wyregulować system nośny. Nieco to pomogło, plecak noszony niżej już tak bioder nie obijał. W następnych miesiącach okazało się, że pewne znaczenie ma tu strój noszącego plecak. Podczas pierwszych treningów ubrany byłem jedynie w spodenki i koszulkę. Podczas następnych jesienno-zimowych treningów zauważyłem, że mając na sobie więcej warstw niewygoda spowodowana twardą rurką węglową na pasie biodrowym jest prawie niezauważalna.
W tym miejscu pozwolę sobie na małą dygresję na temat węglowych rurek. Sensowność zastosowania w plecaku rurek węglowych a’la namiot „iglo” jest moim zdaniem dyskusyjna. Z jednej strony nadają one bryle ładny, stały kształt, ale z drugiej, gdy trzeba będzie taki plecak uprać? Tradycyjny plecak wrzucamy po prostu do pralki i po sprawie. A tu? Demontować rurek nie próbowałem, ale wygląda mi to na kłopotliwe przedsięwzięcie. Druga sprawa: biegnę z takim plecakiem po górach, przewracam się na mokrej trawie, padam do tyłu na plecy i co? Nie próbowałem tego robić testowo, nie wiem czy rwie się tkanina, czy łamią rurki. W każdym razie widzę tu pewne niebezpieczeństwo. Wydaje mi się też, że sztywne wymuszenie kształtu komory głównej sprawi, że zwyczajnie mniej się do niej zmieści. Poza tym nawet lekkie rurki węglowe to zawsze jakaś dodatkowa waga; waga której mogłoby nie być. Generalnie jak na razie nie jestem zwolennikiem konstruowania plecaków budowanych na zasadach namiotu „iglo”.
Po obitych biodrach znalazłem kolejną wadę plecaka. Po jakimś miesiącu codziennego użytkowania (biegałem z nim do pracy i z pracy) „padł” mi „system swobodnego zawieszenia”. Pękła guma, trzymająca stelaż i główną komorę. Prawdopodobnie ciągle sprężynująca guma przetarła się w końcu o twardą, ostrą krawędź plastikowego stelaża. Wspomniany stelaż trzyma się dodatkowo na plastikowych prowadnicach zamocowanych do węglowych rurek, tak, że plecaka mogłem i mogę nadal używać. Nie mogę już tylko regulować wysokości zawieszenia stelaża względem głównej komory plecaka. Wada ewidentna jest, ale niezbyt dokuczliwa.
Z pozytywnych cech plecaka, które odkryłem podczas biegowego użytkowania wymienić należy na pewno jego niezłą odporność na zabrudzenia. System Omni-Shield® rzeczywiście działa; plecak, choć w jasnych kolorach brudzi się wolno i nie chłonie wody. Zdjęcia załączone do testu pokazują plecak po ponad półrocznym użytkowaniu. Nigdy nie był prany.
Podsumowanie – wady i zalety plecaka Columbia Mobex Float® AR Backpack
Zalety
– oryginalny wzór i estetyczny wygląd
– brak efektu „sflaczałego worka” gdy plecak jest pusty
– staranne, solidne szycie
– wygodnie otwierane kieszenie na pasie biodrowym
– system Omni-Shield® chroniący przed zabrudzeniem i wodą
– przewiewny system nośny
– gwizdek w klamrze pasa piersiowego
– okno kontrolne w kieszeni na bukłak
– elementy odblaskowe z tyłu plecaka
– gumki do umocowania kijów trekingowych
Wady
– duży ciężar (jak na plecak biegowy)
– twarda rurka w pasie biodrowym obijająca biodra
– wadliwy, zbyt delikatny „system swobodnego zawieszenia”
– zawsze spora obszerność (wrażenie „pudła na plecach”)
– niezbyt wygodny sposób otwarcia głównej komory i jej słabe rozplanowanie
– niepotrzebne dodatkowe paski łączące pas biodrowy ze środkową częścią plecaka
– brak elementów odblaskowych z przodu (np. na ramiączkach)
– sztywna konstrukcja komory głównej utrudniająca upranie i stwarzająca niebezpieczeństwo podczas wywrotki na plecy.
Dla kogo Columbia Mobex Float® AR Backpack?
Testowany plecak moim zdaniem tylko w ostateczności nadaje się do biegania. Jest zbyt ciężki, zbyt niewygodny i zbyt łatwo urwać gumę z „systemu swobodnego zawieszenia”. Generalnie biegaczom go nie polecam. Plecak Mobex Float® AR Backpack może się natomiast sprawdzić w gronie miłośników wycieczek rowerowych. Waga nie jest wtedy aż tak istotna, plecak nie pracuje tak intensywnie jak podczas biegu, co z jednej strony może uchronić biodra przed obiciem o twardą rurkę, z drugiej uchronić przed urwaniem wspomnianą wyżej gumę. Być może sprawdzi się także podczas rekreacyjnych, lekkich i krótkich pieszych wędrówek. Jako oryginalnie wyglądający produkt może się wreszcie spodobać osobom przywiązującym dużą wagę do wyglądu kupowanego towaru.
Zdjęcie plecaka na plecach testera: Urszula Wojciechowska.
Zostaw odpowiedź