Jednego i drugiego w Kamiannej nie brakowało. Dwunasta edycja legendarnych zawodów kolejny już raz zaproponowała chętnym, w sile ponad 130 zespołów, niebanalną nawigacyjną rozgrywkę w ciekawym kontekście.
Spływające wartko strumienie, tuziny jarów, uskoków, muld, a wszystko we wsysającym błocie – to tylko niektóre z atrakcji mało znanego Beskidu Grybowskiego. Zaś po strząśnięciu z siebie kilogramów błota na zawodników czekały atrakcje… pszczelarskie! Wszak Kamianna to nieformalna pszczelnicza stolica kraju.
Wariantowa fantazja – dzień pierwszy
Sobotnia rozgrywka to – w standardzie – start masowy i scorelauf z dowolną kolejnością zaliczania punktów. Świeżość w nogach pozwalała części zespołom na siłową propagandę i robienie pierwszych sztajch w truchcie. A tych nie brakuje – deniwelacje względne malutkiego pasma Beskidu Grybowskiego wielkie nie są, ale to pagóry z pazurem – raz po raz wspinamy się na szczyty posiłkując się rękoma i hacząc nieomal nosami o stromo postawioną ściankę. Do tego wielokrotne problemy z przebieżnością – tuziny zwalonych drzew, grząskie jary czy gęsto zarośnięte młodniki – powodują, że większość zespołów spędza w trasie po siedem, czasami osiem, godzin. Bo i dystanse do najlżejszych nie należą – najdłuższa męska kategoria goniła dziś w okolicach maratonu – 44 kilometry. Mixy, weterani i rekreacje w okolicach 30.
A i tak ledwie garstce teamów udało się zgarnąć wszystkie swoje punkty. W bardzo mocnej kategorii MM, którą z roku na rok odwiedza coraz więcej topowych krajowych orientalistów, co najmniej sześć zespołów składało słuszne aspiracje do batalii o pierwszy stopień pudła. Ostatecznie zwyciężyło połączenie brutalnej siły i zegarmistrzowskiej nawigacji – duet Więcek- Warmuz urwał rywali już po kilku punktach, by zwyciężyć pierwszego dnia z ponad 20 minutową przewagą. Na drugim miejscu przybiegł duet Paszyński – Marcjanek, a za nimi Nawigatorzy, Orientuś Łódź i bakaliowakraina.pl (z brązowym medalistą Mistrzostw Polski w Longu – Kubą Drągowskim).
Niezwykle zacięta rywalizacja toczyła się również w kategorii MIX – duety Justyna Frączek – Rafał Bogacki i Lilianna Eterle – Biedermann – Sławek Dajema obrali po starcie kompletnie odmienne warianty, by na metę wbiec w odległości … dwóch minut, z korzyścią dla tych drugich. Kategorie weterańskie również miały swoje wielkie potyczki, których roztrząsanie toczyło się do późnych godzin wieczornych, przy asyście lokalnych, miodowych napitków.
Klasyk przewraca klasyfikację – dzień drugi
W sobotę po południu zaczęło lać. Deszcz nie puścił do niedzielnego południa, więc leśny dywan drugiego etapu był jeszcze bardziej miękki i grząski, a zawodnicy znacznie bardziej ubłoceni. Drugi etap to klasyk z krótszym dystansem. Czołowe zespoły kategorii lecą w odstępach równych stratom z pierwszego etapu, reszta leci hurtem punkt 7:30. Nawet delikatna wtopa nawigacyjna oznacza, że na plecach może siąść tramwaj złożony z kilku ekip.
Większa strata, ze względu na krótszy dystans i stosunkowo łatwiejszą nawigację, może okazać się trudna do odrobienia. Poranny deszcz tylko mobilizuje do żwawszego napierania. Szczęśliwie po kilku godzinach mgły i deszczowe chmury podnoszą się odsłaniając specyficzny krajobraz okolic Kamiannej – rozległe polany, pasma Beskidu Niskiego w oddali, na zachodzie Sądeckiego i ostatnie tchnienie kolorowej jesieni. Najlepsi kończą po kilku godzinach. W MM bez zmian – duet Więcek – Warmuz zgarnia zwycięstwo, mimo kilku drobnych wtop. Na drugie miejsce wskakują Navigatorzy (Moszkowicz – Łabuziński), który wyprzedzają Bolka i Lolka (Paszyński, Marcjanek) już na długim przelocie do pierwszego PK. Intrygująco jest w mixach – na metę, z dużą przewagą, wpada jako pierwszy zespół Karpackie Wyzwanie mix (Dagmara Kozioł, Wojciech Stolarczyk), którzy tym samym niespodziewanie wygrywają rywalizację! Z czwartego miejsca po sobocie, na pierwsze po dwóch etapach. Weterani też tną się ostro – trzy zespoły (Sobowtóry, AZS AWF Masters, Team 360) dzieli ostatecznie ledwie kwadrans – prawie nic, jak na dziesięć godzin ścigania!
Organizacyjna liga mistrzów
O imprezach organizowanych przez Compass i Wawel Kraków można pisać do znudzenia powtarzalnie, bo to jakość sama w sobie, nie mająca w zasadzie konkurencji. Tak było i tym razem – mapa, arena zmagań, trasy, klimat – pięć na pięć! Nic więc dziwnego, że kolejny rok z rzędu pobity został rekord frekwencyjny – 130 ekip, czyli 260 ludzi. Czekamy na kolejną, trzynastą edycję już za rok.
Fot. Paweł Banaszkiewicz
Wyniki, mapy, relacje na stronie organizatora.
Zostaw odpowiedź