Maciek Więcek dotarł do stacji w Ustroniu po 114 godzinach i 50 minutach. I wpisał się do historii biegów ultra bijąc poprzedni rekord o ponad 2 doby. Przy okazji zmierzył szlak korzystając z GPS. Garmin wyświetlił 505,5 km.
Końcówka pierwszego dnia – zbieg do Puław Górnych na nocleg (około 125 km trasy)
To więcej niż podaje najnowszy przewodnik po szlaku wydawnictwa Compass, ale również mniej niż sugeruje wiele publikacji (maksymalna podawana długość to 519 km). Jedno jest pewne – taka wyprawa zostawia na człowieku ślad. Nie da się pokonać pięciuset kilometrów w biegowym tempie, bez dużej dawki motywacji, zaangażowania i bólu. Zmęczenie pojawiło się już pod koniec pierwszego dnia, a potem tylko nawarstwiało. Pierwsze pęcherze było widać wkrótce za półmetkiem, a potem tylko rosły, podobnie jak objętość stóp, które wkrótce przestały się mieścić w butach.
Podejście na szlaku, który zmienił się w rzekę (droga na Lubań)
Ostatni dzień miał dramatyczny przebieg. O świcie spadł silny deszcz, który przemoczył obolałe stopy po raz kolejny. Później na szczęście się nieco wypogodziło i było przyjemnie chłodno. Na podejściu pod Baranią Górę i dalej do przełęczy Kubalonka Maciek mógł jeszcze podbiegać niektóre odcinki. Podobnie było na Wielkim Stożku i do przełęczy Beskidek. Naprawdę źle zrobiło się na zejściu z Czantorii Wielkiej 12 km przed metą. Pojawił się silny ból w mięśniu czworogłowym uda, który dołączył do bólu z tyłu uda w prawej nodze. Maciek schodził z pomocą kijków trekkingowym w tempie nie większym niż 2 km/h i zaczął się wychładzać. Na ostatnich 8km trafiła się ulewa i gęsta mgła, która sprawiła, że nawet jazda samochodem w okolicach schroniska na Równicy była sporym wyzwaniem, a co dopiero nawigacja po szlaku.
Na szczęście na ostatnich dwóch kilometrach w Ustroniu nogi już same poniosły Maćka i raźnym biegiem dotarł do stacji.
Odpoczynek przy schronisku Stecówka (33,2 km do mety)
Maciek w ciągu tych 5 dni przespał zaledwie kilka godzin, bo na więcej nie pozwalał ból pojawiający się, gdy tylko mięśnie zaczynały stygnąć. Jako ekipa wspomagająca robiliśmy co się dało, ale nie da się uśmierzyć bólu bez równoczesnego narażania zawodnika na poważniejszą kontuzję. Dlatego długo unikaliśmy środków przeciwbólowych – Maciek brał je na jakiś czas przed położeniem się spać, by móc się zdrzemnąć. Problemem była też ekstremalna pogoda – najpierw upał przekraczający 30°C w Bieszczadach i Beskidzie Niskim, a później burze w Beskidzie Żywieckim. Na podejściu pod Babią Górę wiatr wręcz przestawiał nas na szlaku.
Okolice Tarnicy w Bieszczadach. Ranek pierwszego dnia
Po powrocie do domu oprócz radości, przyszły refleksje nad „zużyciem materiału”. Choć Maciek zwykł biegać już w 2 dni po zakończeniu wyścigów na setkę, tym razem zrobił ponad 2 tygodnie wolnego. Przez pierwsze dni, głównie spał, a do pracy woził go kolega.
W tej chwili kompletujemy materiały i szykujemy krótkometrażowy film dokumentalny o GSB.
Jedna z wielu chłodzących kąpieli w rzekach. Tym razem w Rytrze
Statystyka:
Start z Wołosatego 20.06.2013 o 4:05
Meta w Ustroniu 24.06.2013 o 22:55
Zmierzony dystans: 505.5 km (pomiar GPS)
Dystans według przewodnika Compass: 495.1 km (pomiar częściowo z mapy, częściowo z GPS)
Wykorzystane mapy: przewodnik po Głównym Szlaku Beskidzkim wyd. Compass 2013.
Mapy wyd. Compass 1:50 000 – Bieszczady, Beskid Niski, Beskid Sądecki, Gorce, Beskid Żywiecki, Beskid Śląski
Buty: inov-8 trailroc 235 rozm. 43 oraz inov-8 x-talon 212 rozm. 44.5 (ostatnie 130 km)
Nerka inov-8 race pro 3 z litrowym bukłakiem
Lokalizacja live: www.orientrack.pl (system mieszany GPS, GSM)
Mapa ostatniego odcinka (fragment przewodnika po GSB wydawnictwa Compass) – kliknij by powiększyć
Ekipa wsparcia: Magdalena Ostrowska-Dołęgowska, Krzysztof Dołęgowski, Piotr Dymus
Auto: Isuzu D-Max z napędem 4×4
Auto wróciło z pogiętym tylnym zderzakiem i efektowną rysą wzdłuż całego boku zrobioną gdzieś w Beskidzie Niskim. Ta fotka powstała niedaleko Czantorii
Zostaw odpowiedź