Napierać, czy podziwiać? Wiele imprez funduje zawodnikom takie dylematy, ale w kontekście Godzone Adventure to być może fundamentalna zagwozdka. Kolejna edycja tej ekspedycyjnej imprezy zaprasza zawodników do ścigania w urokliwym, ale piekielnie ciężkim terenie wschodniego wybrzeża Nowej Zelandii. Tak, Kiwi zostali obdarzeni przez ruchy płyt kontynentalnych całym zakresem cudowności – od gór alpejskiego pokroju po zielone wybrzeże i całe spektrum atrakcji pomiędzy. Jak historia Adventure Racing pokazała, to idealna miejscówka do rozegrania legendarnych imprez.
550 km dystansu, przeszło 12km pozytywnego przewyższenia, tygodniowy limit i 41 ekip na starcie – tak wygląda tegoroczny Godzone Adventure w liczbach. Najlepsza ekipa spodziewana jest na mecie po 4,5 dniach. Repertuar dyscyplin w standardzie – rower, kajaki, canoe, trekking i krótki coasteering. Za ustawienie trasy odpowiada Warren Bates – legenda rajdów przygodowych, wielokrotny uczestnik mistrzostw świata. Czego można się spodziewać? Trudnych nawigacyjnie i długich etapów trekkingowych, wymagających etapów rowerowych, technicznych kilometrów na canoe. Wszystko jest jednak trzymane w głębokiej tajemnicy do samego startu, oprócz dystansu i schematu trasy zawodnicy nie wiedzą jeszcze nic.
Faworyci? Seagate – murowani. Ograli poprzednie dwie edycje. W tym roku do standardowego tria Nathan Faavae – Chris Forne – Sophie Hart dołączył Stuart Lynch, czyli nowozelandzki element mistrzowskiego składu Thule z Kostaryki. Po piętach mogą deptać im najlepsze australijskie ekipy – Rubicon i BMX Bandits oraz lokalesi z Bivouac Colts i Kathmandu XT, ale sam Bates szczerze prognozuje: „To oczywiście ekspedycyjny rajd przygodowy i wszystko może się zdarzyć, ale przy braku międzynarodowej czołówki stawiam, że Seagate zwyciężą z dużą przewagą”.
Seagate goni po zwycięstwo w Godzone Adventure 2012.
Impreza rusza w sobotni poranek. Najdalej we wtorek wieczorem będziemy mieli czempionów na mecie. Relacja Live na stronie organizatora, skąd też pochodzą foty.
Zostaw odpowiedź