Cena: 399zł (listopad 2012)
Waga: 263g (rozm. 43)
Cholewka
Zostałą wykonana z dwóch rodzajów siatki podszytych od spodu warstwą przewiewnego materiału. Zrezygnowano z klasycznych przeszyć, wiele elementów jest klejonych – przede wszystkim niewielkie wzmocnienie przy palcach, które ma nie tylko chronić je przed uderzeniami, ale również zwiększać żywotość buta. Ten otok, choć niziutki, ciągnie się od czubka aż do pięty – w miejscach, gdzie włazi najwięcej piachu i błota. W ten sposób oszczędza się siatkę wrażliwą na tarcie drobinami piasku.
Śródstopie jest stabilizowane dzięki paskom nieelastycznego materiału schowanego pod siatką. To niepozorny element, ale bardzo ważny w konstrukcji. Bez niego stopa suwałaby się na prawo i lewo, korzystając z elastyczności siatki i jej podściółki. Mogło by szybko dojść do oderwania podeszwy.
Przelotki na sznurówki są bardzo szerokie i dają duże tarcie. Zakres regulacji w zależności od objętości stopy czy wysokości podbicia jest ogromny. Da się zastabilizować zarówno wąskie stopy (jak moje), ale również znajdzie się miejsce na stopę o bardzo wysokim łuku (która czasem naciska na język).
Zapiętek został wykonany dosyć tradycyjnie. Jest twardy – wzmocniony kształtką z tworzywa (obecnie gdy minimalizuję się wagę butów, coraz częściej rezygnuje się z tego elementu).
Przód buta jest umiarkowanie szeroki. Powinien pasować większości użytkowników. Wnętrze zostało starannie wykończone. Nie ma tu żadnych nitek czy przeszyć. Wyciągana wkładka jest mięsista i dobrej jakości. Dzięki grubemu językowi, nie czuć sznurówek (nawet gdy są ciasno zawiązane).
Pod względem komfortu – pierwsza klasa.
Podwozie
Hayasa to konstrukcja neutralna. Nie ma gęstej pianki od środka. Natomiast jest tu spora dawka ogólnej stabilizacji – przede wszystkim w tylnej części. Elastyczność buta została ograniczona poprzez użycie elementów z tworzywa, ciągnących się od okolic zapiętka aż do przodu stopy. O ile te z tyłu mają służyć przede wszystkim ograniczeniu ruchów skrętnych, tak z przodu chodzi o izolację od twardych elementów podłoża.
Jak na nowy model Hayasa ma dosyć tradycyjny spadek pięta-palce – około 9 mm. Docenią to osoby przechodzące na szlak z asfaltu. Przy takim nachyleniu, rzeczywiście użycie porcji stabilizatorów wydaje się wskazane. W przeciwnym wypadku pięta by miała większą tendencję do skręceń i dawała by mniejszą pewność w techninczym terenie.
Bieżnik jest stosunkowo mało agresywny. Użyto miękkiej gumy z rowkami o głębokości ok. 4mm. Przyczepność można porównać choćby z Salomonem XA Pro 3D (który jest o dobre 80g cięższy).
W użyciu
To sprzęt który jest bardzo poprawny. Tak że niemal niewidoczny na stopie. Łatwo zapomnieć o istnieniu Hayasa. W rozmiarze 43 ważą 263 gramy, co dla butów treningowych jest świetnym osiągnięciem. Objętość – neutralna. Ani szczególnie przestronne, ani ciasno opinające, dzięki czemu dobrze sprawują się w lekkim terenie i na suchych szlakach.
Po wejściu w kałużę bardzo szybko odpompowują wodę. Nie ma w nich wyściółek, które by zwiększały wagę.
Problemy pojawiają się w momencie gdy spadnie deszcz. Płytki bieżnik nie radzi sobie w górach na śliskich szlakach. Po prostu jest zbyt delikatny. Gdy biegaliśmy po trasie Chudego Wawrzyńca (Beskid Żywiecki, głównie wąskie szlaki – częściowo ziemne, czasem z korzeniami, i odrobiną kamieni) w suchych warunkach było bardzo dobrze. Po deszczu źle. Zwłaszcza na zbiegach.
Ale w momencie wybiegnięcia na płaski teren przyczepność przestawała być problemem.
Dodatkowym kłopotem było szybkie znikanie gumy. Już po 100km widać było wyraźne ubytki (pod biegaczem ważącym 67kg i śmigającym głównie po naturalnej nawierzchni) Po prostu użyto zbyt rzadkiej mieszanki.
No i stabilizator pod śródstopiem. Jest ułożony tak, że często zahacza o podłoże, a plastik z którego go wykonano ma przyczepność zerową. I do tego daje niepokojący skrobiący dźwięk gdy się pojedzie nim po kamieniu. Ten element najchętniej bym wyciął.
Podsumowanie
North Face Single Track Hayasa to but przede wszystkim w dosyć łatwy teren. W ich projektowaniu brał udział biegacz ultra Tsuyoshi Kaburaki, którego mogliśmy oglądać choćby na Ultra Trail du Mont Blanc czy Western States 100. I tam but się sprawdzi. (wbrew pozorom – gdy tylko nie pada na Ultra Trail du Mont Blanc – jest tam mało wyzwań technicznych dla buta). Dobrze zadziała w Alpach na szutrówkach, na serpentynkach. Gorzej gdy trzeba będzie szybko zbiegać. Tam nie da pewności.
W Polsce jest świetnym wyborem dla biegaczy preferujących płaskie leśne ścieżki nad drogi asfaltowe. Jego największą zaletą jest rewelacyjna waga przy zachowaniu wielu funkcji (twardy zapiętek, stabilizacja, większy spadek)
Tylko niech bieżnik pożyje ciut dłużej!
Zostaw odpowiedź