[size=x-large]Czarny nosiwoda – The North Face Gulper [/size]

Cena: 249zł (październik 2009)
Waga: 460g (bez bukłaka)
pojemność 9 litrów


Produkty The North Face ciągle kojarzą mi się z wielkimi wyprawami. Facetami opatulonymi w pomarańczowe puchowe kurtki, puchowe botki, puchowe gacie, oblegającymi najwyższe szczyty ziemi w ciemnych okularach i z popękanymi od ultrafioletu ustami.
I słusznie, bo spora część szpeju robionego przez amerykańską firmę ciągle służy do ciężkim zastosowaniom. Jednak od paru lat pojawiają się produkty z zupełnie innej działki. Lekkie, wycieniowane, skrojone i uszyte dla szybkich i wściekłych rowerzystów, napieraczy i biegaczy. Gulper adresowany jest właśnie do nich.

Pojemność? Niewielka. Wymyślono go na krótkie wypady. Na kilka godzin w terenie. Ma zmieścić bluzę, wiatrówkę, kilka bananów. Da się upchać jeszcze kilka batonów. Potem robi się ciasno. Oczywiście najwięcej miejsca zajmuje bukłak, ale siedzi on w osobnej przegrodzie przy samych plecach. 9 litrów napisane przez producenta to dosyć optymistyczna wartość. Jest ciasno, ale dzięki temu zachowano zwartą formę. Plecak jest wąski. Nie przesuwa się na plecach, nie krępuje ruchów.

Został bardzo rozsądnie zaprojektowany. W głównej komorze wszyto niewielkie siatkowane kieszonki na pieniądze i dokumenty. Jest tam nawet klamerka do przypięcia kluczy, wystarczająco długa by np. otworzyć samochód bez odpinania kluczyków. Na wierzchu znajduje się duża kieszeń zapinana na suwak. Również wzbogacona o siatkowaną przegródkę. To dobre miejsce na mapę, GPS czy podstawową apteczkę. Jeśli w środku mamy za mało miejsca, elastyczna linka może chwycić bluzę czy kurtkę. Da się także przy jej pomocy przymocować kask.
Jest jeszcze mały, przydatny gadżet. Szeroka szlufka w dolnej części. W sam raz na zamocowanie lampki tylnej (przydaje się nie tylko na rowerze). Można w to miejsce także wpiąć hol pieszy, bez obawy że się urwie.
Po bokach mamy do dyspozycji dwie kieszonki z elastycznego materiału. Zrezygnowano tu z siateczek ze względu na możliwość podarcia jej przez krzaki (łatwo też poszarpać siatkę, nosząc rower na plecaku w czasie stromych podejść). W środku można zapchać po 3 batony lub po bananie. Kieszenie są dosyć wysoko. Da się do nich sięgnąć bez zdejmowania plecaka, ale lepiej poprosić kolegę o wyjęcie z nich czegoś.

[b]Pedantyczne zawieszenie [/b]

Od strony pleców znajduje się miękka pianka pofałdowana tak, by umożliwić choćby szczątkową cyrkulację powietrza na plecach. Dodatkowo poprawia ona komfort, użytkowania. Oddziela od twardych elementów takich jak narzędzia rowerowe, czy kanciasty aparat fotograficzny.
Szerokie szelki również wyłożono pianką. Tym razem za wentylację odpowiadają liczne otworki. Pas piersiowy i biodrowy to nasi ulubieńcy w tym plecaku. Dzięki szynom zamocowanym w szelkach, mogą dowolnie przesuwać się w czasie napierania. Oczywiście tylko wtedy kiedy sobie tego życzymy. W ten sposób łatwo dopasować rozmieszczenie pasków zarówno dla wysokiego faceta, jak i drobnej dziewczyny w obfitym biustem (którym pas piersiowy wypada czasem zupełnie bez sensu w… no… najszerszym miejscu).
Wisienka na torcie to niewielki magnesik którym stabilizuje się rurkę od bukłaka. Jest naprawdę super! Po kilku tygodniach napierania z Gulperem strasznie mi brakowało tego elementu w innych plecakach. Końcówka rurki zawsze pozostaje w tym samym miejscu. Nigdzie nie ucieka, a żeby ją przymocować wystarczy sekunda. Proste i pomysłowe.

[b]Woda woda woda![/b]

Bukłak to produkt firmy Nalgene – mało znanej na europejskim rynku, mającej jednak silną pozycję w USA. Jego konstrukcja wzbudza nasze mieszane uczucia. Z jednej strony jest bardzo dobry ustnik, który nie cieknie, który można zablokować poprzez obrót o 90 stopni. Jeśli chodzi o sam worek na wodę, już tak fajnie nie jest. Wlew ma niewielkie wymiary. Doczepiono do niego bardzo dużą i ciężką plastikową osłonę. Ma służyć jako uchwyt, by przytrzymać worek w czasie nalewania. Jednak folia mimo wszystko nie zawsze chce się ułożyć tak jak byśmy tego sobie życzyli. Ścianki wora nie zostały zabezpieczone przed rozwojem mikrobów, przez co szybciej niż u konkurencyjnych producentów (np. Source) pojawia się fermentacja napoju. Nalany do środka sok jabłkowy zmienia się w delikatnego jabolka :-D. Mieliśmy także pecha wyrwać rurkę tuż przy worze. Oczywiście zalewając przy okazji plecy i wnętrze plecaka. Przyznam, że niewiele jest bardziej nieprzyjemnych rzeczy na rajdach jak tyłek lepiący się od słodkiego napoju. Finalnie udało się zabezpieczyć rurkę przy pomocy plastykowej opaski.

Jest też dobra wiadomość – The North Face zaczyna montować do swoich plecaków bukłaki Source (według nas najlepsze – znane także pod markami Deuter, Jack Wolfskin, Inov-8).

[b]Komu Gulper komu?[/b]

Ja bym zabrał go na Harpagana. Na 50 km pętli nie trzeba mieć dużo ekwipunku. Kilka kanapek i kurtka wystarczą. Do tego pełen bukłak i Gulper okaże się w sam raz. Chwyciłbym go także na całodniową wycieczkę rowerową lub na pieszą wędrówkę od zmierzchu do świtu. Oczywiście z zastrzeżeniem, że nie będę próbował pakować do środka grubych polarów czy pancernych kurtek z Gore-Texu.

Spore wrażenie robi bardzo staranne wykonanie. Szwy są równiutkie, miejscami podwójne. Klamerki zrobione z tworzywa wysokiej jakości – delikatne i wycieniowane. Suwaki się nie zacinają, mają niewielkie pętelki ułatwiające obsługę w rękawiczkach. Materiał został dobrze zaimpregnowany. Nie łuszczy się. Po pół roku nie widać żadnych śladów zużycia. Widać, że posłuży jeszcze wiele lat.

Dodam jeszcze, że kto nie lubi czarnego sprzętu – ma do wyboru wersję z łaciatym kamuflażem.

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany