[size=x-large]XXXVII Pieszy Maraton im. Andrzeja Zboińskiego w Puszczy Kampinoskiej[/size]
Pierwszy weekend października był pełen biegowych propozycji: półmaraton w Katowicach, Biegnij Warszawo czy też Tatrzański Bieg pod Górę. Ja wybrałem jedną z najstarszych imprez długo dystansowych w Polsce czyli Pieszy Maraton w Puszczy Kampinoskiej (historia Pieszego Maratonu). Była to już 38 edycja a dla mnie osobiście dopiero druga. Dwa lata temu poddałem się po 50 km co i tak było moim rekordem jeśli chodzi o długie dystanse. Pamiętam jak dziś gdy w okolicach Granicy wyprzedziło mnie dwóch biegaczy. Z nie małym podziwem patrzyłem jak oddalają się w siną (a raczej mroczną) dal.
[b]Przed startem[/b]
Dwa lata później, z ukończonymi dwoma Kieratami i setkami przebytymi na treningach sam stanąłem o północy na starcie maratonu razem z ponad dwudziestką podobnych śmiałków. W autobusie razem kolegą ze środowych treningów omówiłem po raz ostatni trasę, Rafał przejechał wcześniej początek trasy na 50km i jego uwagi były wyjątkowo cenne: po starcie uważać na pierwszym skręcie szlaku bo łatwo go przegapić, czerwony szlak biegnie wzdłuż piaszczystej drogi i lepiej się trzymać szlaku, który jest utwardzony, niż drogi.
[b]W drogę[/b]
Na starcie pamiątkowe zdjęcia ( [url=http://matragona.org/component/option,com_zoom/Itemid,5/page,view/catid,33/PageNo,1/key,2/hit,1/]nasza grupa [/url]), mija północ i możemy ruszyć. Rafał razem z częścią uczestników rusza ostro do przodu (na mecie 50km będzie pierwszy z czasem 4:05), ja wolniejszym tempem biegnę za nimi (plan to 100km, czas w granicach 16 godzin). Peleton już się rozciąga, są momenty gdy biegnę sam – w ostatniej chwili zauważam, że światełko przede mną skręciło gwałtownie w prawo. To tu trzeba było uważać, oświetlam czołówką drzewo – tak to zielony szlak. Dalej biegnę już uważniej, bez problemu na szczęście odnajduję odbicie z drogi na Palmiry w kierunku Karczmiska.
Dobiegam do czerwonego szlaku i tutaj ciekawe odkrycie – na drzewach przybita są niebieskie tabliczki trasy ‘MEGA’ dla Mazovia MTB. Od tego momentu kieruje się nimi a nie znakami. Mam cichą nadzieję, że prowadzą one aż do Roztoki a nie odbijają wcześniej w bliżej nie znanym mi kierunku. Nie mylę się i dobiegam do pierwszego punktu kontrolnego.
W drodze na Babską Górkę zwalniam i przechodzę w marsz, spotykam jeszcze jednego biegacza. Zaczynam czuć się senny – na szczęście kawa w cukierku otrzeźwia mnie i na zmianę maszerujemy i biegniemy, przekraczamy Łasicę. Tutaj dogania nas Bartek mój kolega z pracy, wymieniamy pare uwag na temat jak jest zimno i wsród mgieł trafiamy do Starej Dąbrowy. Jesteśmy w miarę lekko ubrani dzięki temu gdy tylko zaczynamy czuć chłód przechodzimy do biegu. Cały asfaltowy odcinek do Wilkowskiej Górki przebiegamy aby mieć go jak najszbyciej za sobą. Tuż po rozdzielamy się, mój towarzysz postanawia zwolnić tempo, ja po pochłonięciu całej tubki skondensowanego mleka zbieram się do dalszego napierania.
Coraz częściej spotykam osoby, które wystartowały po 20:00. Niewiadomo kiedy znajduję się na kolejnym punkcie w Piaskach Królewskich. Podbijam kartę, uzupełniam bukłak i powoli zacznam zmierzać w kierunku Kromnowskiej Góry. Wiem, że muszę uważać aby nie zgubić początku żółtego szlaku. Jest ! Ledwo widoczny znak utwierdza mnie, że jestem cały czas na dobrej drodze.
Już jest coraz bliżej mety na 50km, coraz częściej przechodzę w marsz. Wygląda to tak, że biegnę między kolejnymi grupkami piechurów, z każdym się witam, z niektórymi zamieniam troche więcej słów. Jestem jednak dalej uważny, gdyż szlak tutaj skręca i nie chciałbym go zgubić. Bez problemów trafiam do Famułek Królewskich. Wschodzi słońce i stwierdzam, że nie ma gdzie się śpieszyć gdyż widok zamglonych pól rozświetlonych brzaskiem zapiera dech w piersiach. Nie pamietam, abym widział kiedykolwiek piękniejszy świt. Właśnie dla takich chwil warto wziąść udział w tym Maratonie. Zapominam o zmęczeniu i cieszę się tą chwilą.
W Famułkach skręcam na Lasocin, jeszcze tylko parę kilometrów do mety na 50km. Trzysta metrów przed szkołą zachęcam kogoś do wspólnego biegu i pomagam odkryć, że po wielu godzinach marszu bieg nie jest taki trudny.
[b]Pierwsza Meta[/b]
W szkole czekają na nas pyszne rogaliki oraz ciepła herbata. Jem ćwierć tabliczki czekolady, zakładam wiatrówkę (jest naprawdę zimno a ja czuję, że nie mam już tyle sił na rozgrzewający bieg). Wlewam herbatę do bukłaka – powinno starczyć do 75km, a picie zimnej wody jest przyjemne latem a nie gdy pola są białe od szronu.
Czuję już kilometry w nogach, co jakiś czas zmuszam się do biegu. Spotykam kolejnego biegacza i razem napieramy. Gdy dobiegamy do kolejnej maszerującej osoby zwalniam temp a kolega biegnie dalej. Piotr (dzięki kijkom) maszeruje naprawde szybko, jak się okazało też wyruszył o 24, jednak w przeciwieństwie do mnie nie zrezygnował z udziału w Maratonie Warszawskim.
Trasa jest poprowadzona polnymi drogami i trzeba uważać, aby przypadkiem nie pójść zbyt daleko. Po chwili rozmowy okazuje się, że wyprzedziłem go minimalnie na Kieracie (nawet przypominam sobie w którym momencie). Mamy wiele wspólnych tematów i czas a wraz z nim kilometry mijają naprawdę szybko. Po odpoczynku w marszu zaczynam biec, jednak w Posadzie Cisowa dopada mnie kryzys, kończę czekoladę a w między czasie wyprzedza mnie Piotr. Doganiam go dopiero po paru kilometrach i razem dobiegamy do szkoły w Górkach.
Sycąca zupa dodaje energii, zrzucam bluzę oraz mokry podkoszulek i zamieniam na suchy. Jest juz coraz cieplej jednak wiatr daje się we znaki.
[b]Z Górek(ki)[/b]
Piotr wyrusza ze szkoły pare minut przede mną, ja dzwonię do żony, która nie dawno wstała i jest zaskoczona, że jestem już tak daleko. Powoli brnę w kierunku mety. Za mostkiem nad kanałem dogania mnie Jang z Szarą i Białą, mijaliśmy się parę razy w drodze do szkoły i teraz znów daję się wyprzedzić. Mobilizuję się i biegnę za nimi, oni też co jakiś czas przystają na chwilę marszu, co daje mi moment wytchnienia. Łapię się na myślach “dlaczego tak długo biegną, może pora odpocząć?”. Za Babską Górką doganiamy Piotra i wbiegamy na wydmy. Jeszcze tylko tego brakowało – w górę i w dół, gdy już ledwo zipię. W Roztoce zaczynamy znów iść szlakiem, tzn. dobrze byłoby nim pójść ale musimy się zadowolić piaszczystą drogą gdyż właśnie zaczał się maraton MTB. Muszę przyznać, że naprawde szybko mkną między drzewami. Zanim opuszczę czerwony szlak dogania mnie Zbigniew (kolejny z grupy o 24), dzięki niemu bez problemu trafiam na Szeroką Warszawską Drogą. Sądzę, że ten odcinek dobrze zapamiętali wszyscy Ci, którzy ukończyli trasę 100km. Ponad pięć kilometrów piaszczystej drogi wydawało się nie mieć końca. Na szczęście udało mi się dogonić Andrzeja Sochonia, z którym rozmowa znacznie umiliła mi ten czas.
W Zaborowie Leśnym zjadłem ostatnią porcję sezamków i poczułem już, że jest z górki. Na drodze do Truskawia spotykałem dziesiątki turystów, którzy postanowili wykorzystać jedną z ostatnich ciepłych niedziel na spacer. Do Truskawia praktycznie cały czas biegłem, chwila odpoczynku dochodzimy do pętli i ruszam dalej w kierunku Sierakowa. Jeden nieprzyjemny momenty gdy parę metrów ode mnie wybucha petarda szybko zapada w niepamięć.
Trasa Truskaw – Sieraków jest dużo łatwiejsza niz w przeciwną stronę (kiedy pokonywałem ją dwa lata temu w nocy). Dochodzę do gospodarstw, chwilę przedzieram się przez pokrzywy (cudowne orzeźwienie 😉 ) i jestem na drodze przebiegającej przez wieś. Dobiegam do przystanku i skręcam w prawo czarnym szlakiem, świadomość tego, że już tylko dwa kilometry zostały do mety dodaje mi skrzydeł. W lesie znów spotykam Janga z psami, które są już wyraźnie zmęczone. Na ostatniej prostej wyprzedzam ich i wbiegam do siedziby KPN gdzie jest meta Maratonu. Czas: 14:50 – miejsce: nieważne, ważniejsze jest to co przeżyłem na trasie i to, że jest to najszybsza “setka” w moim życiu.
Dziękuję organizatorom za wspaniała atmosferę i mam nadzieję, że jak moje dzieci podrosną to może razem z nimi pójdę LX edycję Maratonu. Dziękuję też wszystkim, których spotkałem po drodze – mam nadzieję, że znów się zobaczymy na trasie.
Strona organizatorów: http://www.matragona.org/
Relacja Janga sprzed dwóch lat: [url=http://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=8&action=2&code=1664]100km przez Puszczę Kampinoską[/url]
Zostaw odpowiedź