[size=x-large][b]„Małe a cieszy”[/b][/size]
Rafał Adametz i Ola Moszyńska
Nieco spontanicznie postanowiliśmy wystartować w rajdzie „Sklep Podróżnika Wertepy” na trasie krótkiej – 65 km – która, jak stwierdziliśmy nie wymaga dużych przedsięwzięć logistycznych ani finansowych. Start w „Adventure Trophy” stanął poza zasięgiem naszych studenckich kieszeni, a głód adrenaliny trzeba było jakoś zaspokoić. Na miejsce imprezy (niewielkiego, lecz uroczego wielkopolskiego miasta Kórnik) pojechaliśmy wraz z naszymi teamowymi kolegami: Krzyśkiem i Bartkiem, gotowymi na wyzwanie trasy długiej (160 km).
Dla Oli był to dopiero drugi start (nie liczymy nieudanego występu w „Jurze ’08” gdzie musieliśmy przerwać zawody z powodu problemów technicznych z rowerem). W zimie w Bytowie, zajęliśmy 7msc. na trasie krótkiej (120 km), ale tam nasze podejście można było ująć słowami: „Najważniejsze żeby ukończyć – nie śpieszymy się”. W Kórniku chcieliśmy natomiast dać z siebie wszystko i zawalczyć o miejsce w czołówce!
W piątek wieczorem, gdy Rafał szykował rowery, Ola – mimo iż po raz pierwszy – sprawnie i pomyślnie przepuściła sprzęt przez czujne oko kontroli wyposażenia. Po załatwieniu bieżących „małżeńskich” kłótni (aby nie przeszkadzały na trasie), położyliśmy się spać. Mimo niewygody związanej z brakiem karimaty, czy materaca i skutkującej małym bólem w kościach, pełni gotowości i zapału stanęliśmy na starcie. W oczekiwaniu na sygnał Ola raz jeszcze powtórzyła, że tym razem chce ostro napierać: „Rafał, ale naprawdę ciśniemy!” (co za zapał jak na debiutantkę!).
Gdy wybiła godzina 9., na którą ustalony był sobotni wyścig, niemal 70 zespołów stanęło na platformach (co szczęśliwsi zaś SPD’ach) swoich dwukołowych rumaków. Ruszyliśmy na pełnym gazie!
Pierwszy etap, czyli 11 km na rowerze pokonaliśmy w ładnym tempie, czując na karkach oddechy rywali. Gdy dojechaliśmy do strefy zmian, sprawnie wybiegliśmy na odcinek pieszy. Jego punktem kulminacyjnym było zadanie specjalne – przeprawa pontonowa, gdzie spodziewaliśmy się mokrych doznań. Okazał się to jednak najsuchszy element programu! Pierwsze 5 km przebiegało bowiem po terenie rozlewiska Warty, – zaczęło się od wody po kostki, a skończyło na pływaniu w ciuchach i szczękaniu zębami! (Przy pierwszej przeprawie popełniliśmy niestety mały błąd – straciliśmy dwie chwile na wykręcanie mokrych ciuchów – co zemściło się koniecznością czekania w kolejce na ponton…) Po „wodnym” odcinku pozostało nam jeszcze zaliczenie drugiego zadania specjalnego – krótkiej tyrolki w niedalekim parku linowym, u progu którego złapała nas mała ulewa. Kolorowa pogoda – która częstowała nas na trasie zarówno deszczem, jak i odrobiną słońca, (a później nawet gradem!) – podtrzymywała rajdowego ducha!
Po szybkiej wizycie na przepaku, gdzie postanowiliśmy wymienić całkowicie przemoczone i ubłocone buty (co uznaliśmy za wskazane przed kolejnymi kilometrami czekającego nas przebiegu), pognaliśmy żywo (już na rowerach) do oddalonej o 7 km strefy zmian, gdzie czekał nas 5 km etap Biegu na Orientację. Urokliwy lasek (miał w sobie coś wyjątkowego…) i podmuch wiosny dodawały energii, a nieoceniona sprawność w nawigacji Rafała, pozwoliła nam na utrzymanie dobrego tempa. Dodatkową atrakcją była tu gromadka małych dzików, które niespodziewanie pobiegły leśnym traktem – na nasze szczęście w odmiennym od naszego kierunku, dzięki czemu nie musieliśmy spotkać ich groźnej „mamusi”.
Po podbiciu wszystkich punktów, ruszyliśmy prędko (dzięki czemu udało nam się „łyknąć” poprzedzający nas team z reprezentantką płci pięknej w swym składzie) w dalszy pościg na rowerach. Urozmaiceniem tego etapu była kolejna przeprawa przez Wartę – tym razem czekały na nas dwa pontony, jeden z nich był przeznaczony dla rowerów. Po drugiej stronie rzeki ponownie złapał nas deszcz, który wspaniale komponował się z podmokłym odcinkiem dalszej trasy. Wydostanie się z „błotnistej krainy” i przebicie przez niewielką wieś na bardziej twardy grunt, nie oznaczało jednak końca zmagań z kaprysami pogody. Wkrótce, za kolejnym leśnym punktem, po podbiciu którego udało nam się zrównać z kolejną drużyną (tym razem wybitnie męską), zaskoczył nas siarczysty grad, którego uderzenia powodowały nieprzyjemny ból na policzkach… Pogoda utrudniła jazdę również naszym rywalom, co pozwoliło nam na pozostawienie ich w tyle. Na kolejnym, leśno – bagnistym punkcie udało nam się doścignąć następny męski team, co dodało nam jeszcze więcej determinacji by walczyć dalej i silniej.
Przedostatnim punktem trasy był, najbardziej oczekiwany przez nas (na zimowym rajdzie 360′ były to narty), krótki etap kajakowy – scorelauf po jeziorze Bnińskim. Nie przewidzieliśmy tylko jednego – nagłego szkwału, który uniemożliwił nam (zakaz kolegów punktowych) wypłynięcie. Po chwili oczekiwania Rafał wziął sprawy w swoje ręce i wyjaśnił punktowym, że mamy zamiar ruszyć z kajakiem „pod pachą”, lądem – na co przystali – natychmiast ruszyliśmy! Gdy wiatr trochę się uspokoił znaleźliśmy się na wodzie i całkiem nieźle zgrani, wiosłowaliśmy w kierunku kolejnego punktu.
Po dotarciu z powrotem do brzegu, dowiedzieliśmy się od punktowych, że najsprawniej pokonaliśmy ten odcinek, jednakże z powodu niebezpieczeństwa wynikającego z pogody etap został wykluczony! Pierwsza moją myślą było: „No i na darmo machaliśmy wiosłami, a tylko znowu cała jestem mokra”, ale zaraz za nią zaświeciła druga: „Ale i tak się cieszę, bo było super i strasznie to lubię!”. Ponadto okazało się iż tylko pięć drużyn zaliczyło jeziorną przygodę, więc satysfakcja wzrosła tym bardziej! Punktowi poinformowali nas też, że jeśli się pośpieszymy, to jesteśmy w stanie prześcignąć naszych rywali, którzy dopiero co wyszli z wody, więc niezwłocznie popędziliśmy na rowerach, pokonując ten ostatni fragment trasy na najwyższych obrotach. Wysiłek opłacił się!
Stanęliśmy na mecie po niespełna 7 godzinach i jak się dzisiaj (środa) okazało – uplasowaliśmy się na 4 miejscu! Osobiście uważam to za mój mały-duży sukces, a Rafał jak mówi – jest z nas zadowolony. Rajd „Sklep Podróżnika Wertepy” na pewno więc będziemy dobrze wspominać, a teraz już z niecierpliwością czekamy na kolejny start!
Wstęp Rafał
Rozwinięcie Ola
Zostaw odpowiedź