[b][size=x-large]Bagażnik – Raidlight Raid Runner[/size][/b]
Cena: 249zł
Waga: 378g + 168g bukłak
Plecak RaidRunner RaidLight kupiłem w konkretnym celu – jako „bagażnik” na długie wybiegania. Przedtem korzystałem ze „zwykłego” plecaka, który jednak miał kilka istotnych wad. Przede wszystkim przesuwał do tyłu środek ciężkości i kołysał się z boku na bok, co zmieniało mechanikę biegu. Poza tym sięgnięcie do dowolnej potrzebnej rzeczy było – oględnie mówiąc – uciążliwe. Z czasem nauczyłem się nawet obsługiwać go nie przerywając biegu, ale trudno było nazwać tę sytuację komfortową.
Z tych powodów zdecydowałem się na zakup sprzętu pod swoje potrzeby – i już od pierwszego użycia wiedziałem, że stanie się moim podstawowym wyposażeniem treningowym. Przede wszystkim dlatego, że doskonale rozwiązywał wszystkie opisane powyżej problemy: dzięki silnemu spłaszczeniu i przyleganiu do pleców, oraz dzięki pasom piersiowemu i biodrowemu, jest praktycznie neutralny dla techniki biegu. Dzięki bocznym kieszonkom w pasie biodrowym sięgnięcie np. po telefon lub chusteczki nie sprawia żadnego kłopotu (z pewnym istotnym wyjątkiem, o którym później napiszę). Dzięki zbiornikowi i rurce nie ma potrzeby sięgania do plecaka po płyny – bardzo istotna rzecz w przypadku długich wybiegań, wymagających regularnego nawadniania.
Jedną z dewiz firmy jest „it’s all about nuances”, czyli, szukając pokrewnej frazy w naszym języku, że diabeł tkwi w szczegółach. I rzeczywiście – po tym produkcie widać, że projektował go ktoś, kto na własnej skórze doświadczył różnych uciążliwości związanych ze źle wykonanym sprzętem, i odpowiednio zadbał o szczegóły. Oto i przykłady:
● Bukłak jest wyposażony w specjalny zaworek, umożliwiający jego całkowite opróżnienie po umyciu. Mało tego, w ofercie – do kupienia osobno – jest specjalna szczoteczka do czyszczenia rurki. Rzecz na pierwszy rzut oka zabawna, ale zapobiega zarastaniu matami bakteryjnymi. Alternatywą jest zachowanie dyscypliny, i dokładne płukanie całości zaraz po powrocie z treningu – czasem to może być dużym wyzwaniem dla trenującego. 😉
● Szeroki otwór do napełniania zbiornika, dzięki czemu można łatwo wsypać do środka granulat, lub wrzucić kostki lodu.
● Gwint przeciwstawny nakrętce jest zaopatrzony w uchwyt, przeznaczony do kontrowania przy odkręcaniu. Bez niego mocno zakręcony gwint nie dawałby się odkręcić bez skręcania się całego zbiornika.
● Rewelacyjny ustnik, opracowany w taki sposób, że wystarczy go lekko ścisnąć zębami by umożliwić wypływ cieczy – a w normalnej pozycji całkowicie szczelny.
● Dno zbiornika jest wyposażone w uchwyt, dzięki któremu można go powiesić na haczyku do odcieknięcia, oraz dodatkowo pasek z rzepem.
● Front plecaka jest częściowo przezroczysty, dzięki czemu można łatwo ocenić ilość pozostałego płynu.
● Osłona na rurkę, przeciwdziałająca zamarzaniu zawartości (nie sprawdzałem jej w praktyce).
● Zaciągana linka na tylnej kieszeni, dzięki czemu problem kluczy dzwoniących przy każdym kroku przeszedł do historii. Można ją również wykorzystać (i to raczej było pierwotną intencją) do przytroczenia lekkiej kurtki.
● Kieszonki na pasie biodrowym.
● Zaciągane uchwyty, odpowiednie np. do przytroczenia kijków do nordic walkingu (kijki przytracza się ukośnie, po przekątnej plecaka jak miecz wiedźmina 🙂 ).
● Na plecaku znajduje się duży i dobrze widoczny odblask.
● Plecak jest wąski i chowa się całkowicie za plecami, dzięki czemu – tak to sobie wyobrażam, bo jako osobnik „asfaltowy” nie mam takich doświadczeń – nie czepia się gałęzi i innych przeszkód.
● Istnieje możliwość spięcia szelek paskiem piersiowym, o regulowanej wysokości (naprawdę cenna rzecz!).
● Otwory wentylacyjne w szelkach, dzięki czemu nawet po dobrym spoceniu nie zaczynają się ślizgać i odparzać skóry.
● Siateczka na powierzchni stykającej się z plecami.
● Wreszcie – rzecz dla mnie może najmniej ważna, ale dla wielu osób istotna – elegancka, szaro-czerwona kolorystyka.
Podsumowując w dwu słowach – bardzo polecam.
Co prawda jeśli chodzi o zbiornik musiałem poświęcić trochę czasu, żeby dojść z nim do ładu. Na początku bardzo brakowało mi rąk do obsługi: jednej do trzymania zbiornika, drugiej do odsunięcia na bok korka (jest zamocowany na sprężystym pasku), trzeciej do rozciągnięcia zbiornika (bez tego zbiornik się zapada i spłaszcza, a woda rozlewa się na boki, zamiast trafiać do środka), czwartej do trzymania łyżeczki z granulatem lub dzbanka z wodą, piątej do podtrzymywania ustnika, żeby nie walał się po zlewie, lub, co gorsza, po podłodze. Z czasem wykombinowałem jak ogarnąć wszystko naraz, ale nadal wymaga to pewnej koncentracji. Poza tym w trakcie pierwszego wybiegania zamiast otworzyć zaworek, ściągnąłem go całkiem z rurki razem z ustnikiem, przez co polałem się izotonikiem i zacząłem się lepić. Rada: należy to robić ruchem lekko obrotowym.
Trafiłem również i na kilka szczegółów na minus.
Przede wszystkim zdecydowanie dużą wadą jest sposób zaprojektowania zamków błyskawicznych przy kieszonkach na pasie biodrowym. Do suwaków są przymocowane troczki dla łatwiejszej obsługi, ale niestety wypadają akurat na wysokości przedramienia. Przez to ręka ociera się o owe paski przy każdym kroku. Rzecz może wygląda na błahą, ale po kilkudziesięciu tysiącach kroków może się stać najważniejszym doznaniem biegacza, a odsłonięta skóra mogłaby nawet zostać otarta do krwi. Radzę sobie w ten sposób, że przy każdym zamykaniu kieszeni pracowicie wtykam troczki do środka, co bynajmniej nie jest łatwe i wygodne – a przecież o to chodziło. Czasem nawet trzeba się w tym celu zatrzymać. A wystarczyłoby wszyć suwaki odwrotnie, tak, żeby otwierały się do przodu. [i](od redakcji: Jak coś przeszkadza to zawsze można podejść do sprawy brutalnie – nożyczkami wyciąć kłopotliwe tasiemki)[/i]
Drugi mankament to ten, że pasek piersiowy zapięty na ubraniu biegowym typu second-skin niestety powoduje zaciąganie się tkaniny w miejscach, w których opiera się o ciało.
Jeśli chodzi o zakres stosowalności, najbardziej polecam ten plecak na długie wybiegania w wolnym zakresie, lub kilkugodzinne wyprawy w teren: zbiornik mieści trzy litry napoju (co prawda przy wyborze plecaka trochę kręciłem na to nosem, ale dałem się przekonać, że w naszych warunkach klimatycznych nie ma sensu dźwigać ze sobą większych ilości. Okazuje się, że słusznie – jeszcze nie udało mi się opróźnić zbiornika w trakcie biegu. Nie testowałem go co prawda przy ekstremalnych upałach, ale tu liczę na istnienie na świecie sklepów spożywczych, oferujących przynajmniej wodę). Do plecaka daje się schować kilka niezbędnych drobiazgów, bardzo lekką kurtkę, i to właściwie wszystko. Na dłuższe wyprawy z elementami marszu może więc zabraknąć miejsca na dodatkowe wyposażenie, które z powodzeniem można zmieścić do plecaczka Raidlight Endurance czy jemu podobnego.
Zostaw odpowiedź