[size=x-large][b]island eXplorer 2009 [/size]
czyli rajdowanie według Duńczyków[/b]
Bornholm, 28 czerwca 2009 r. Punktualnie o 5.00 rano, z ruin zamku Hammershus na trasę Challenge rajdu island eXplorer ruszyło około trzydziestu dwuosobowych zespołów. Pierwszy etap to mix etapu pieszego i coasteeringu – część „piesza” skończyła się bowiem po 200 metrach i tak, wraz z początkiem dnia, 60 osób wbiegło do Bałtyku celem odbicia na karcie startowej CP1. Prawdziwe orzeźwienie przyniósł jednak CP2 – tu już nie było gruntu i pierwszy raz w życiu miałem tę niewątpliwą przyjemność płynąć z plecakiem, w butach, w kasku i z mapą w zębach po morzu. Prosto z morza wbiegamy na wzgórze a stąd na pierwszą strefę zmian. Warto dodać, że w żadnej ze stref nie można było zostawić swoich rzeczy, cały ekwipunek należało mieć przez cały rajd ze sobą.
Drugi etap był do pokonania na rowerze. Poza tym, że część znaków na mapie wyglądała nieco inaczej niż na tych, których zwykłem używać, etap ten poszedł całkiem nieźle i jeszcze na jego końcu trzymaliśmy się na przyzwoitej pozycji (coś około 3-6 miejsca). Tu zaczęły się jednak schody. Etapy C, D i E można było pokonać w dowolnej kolejności. Wybraliśmy etap C (kajakowy) gdyż organizator ostrzegał, że kajaków nie starczy dla wszystkich na raz. Na początku jest „i śmieszno i straszno” –Jędras siedział pierwszy raz w życiu w kajaku… Nie dość, że dostał jedynkę to jeszcze kazali mu pływać po morzu. Okazuje się jednak, że ma predyspozycje na niezłego kajakarza – dopłynęliśmy w miarę sprawnie, choć nie da się ukryć, że byliśmy wyraźnie wolniejsi od szwedzkich i duńskich ekip. Swoją drogą to życzę każdemu rajdowcowi takich kajaków na zawodach – po prostu rewelacja, nie wiem czy mój bukłak nie był cięższy 😉
Jako czwarty wybieramy etap E – jeden rowerowy CP z zadaniem specjalnym. W sumie nic nadzwyczajnego – pionowy zjazd linowy, choć nie powiem, dosyć wysoki. Tu tak naprawdę ucieka nam z oczu czołówka i spadamy gdzieś w połowę lub na koniec stawki. Akurat na nasze przyjście zamknięto jedno ze stanowisk do zjazdu, a gdy je uruchomiono mieliśmy już za sobą sporo czekania. Porządnie też wymarzliśmy. Po rowerach rzucamy się na etap D – bieg na orientację w rejonie startych kamieniołomów. Pomijając trudny i mocno zarośnięty jeżynami teren, to dodatkowych problemów dostarczył wiek mapy – 24 lata.
Po tym etapie wróciliśmy na obowiązkową kolejność etapów. Krótki odcinek rowerowy prowadzący po urokliwych, wąskich uliczkach bornholmskich miejscowości. Punkt w porcie, punkt na drodze, w następnym porcie. W końcu docieramy do strefy zmian TA6. Tu zaczyna się etap coasteeringu. Okazało się jednak, że nie będzie skoków do wody z klifów a raczej coś na kształt brodzenia między morskimi skałkami wysuniętymi bardziej lub mniej w głąb morza. Ten etap, jak i etap pierwszy, odbywały się na podstawie zdjęć satelitarnych. Mimo krótkiego odcinka do pokonania poruszaliśmy się dosyć wolno – na mapie zaznaczono 5 z 8 punktów na tym etapie, resztę należało odnaleźć poruszając się wzdłuż brzegu. Po tym etapie ponownie wsiedliśmy na rowery. Nie bez kłopotów (nawigacyjnych oczywiście) dotarliśmy na ostatni i w mojej ocenie najlepszy odcinek tego rajdu – pieszy etap I. Droga biegła przepiękną ścieżką na północno-zachodniej stronie wyspy. Miała ona iście górski charakter, wystające skałki, dużo podbiegów i zbiegów a co dodawało jej najwięcej uroku to towarzyszący nam widok morza. Na tym etapie wyprzedzaliśmy się nawzajem z trzema innymi ekipami. Na ostatnim CP jako jedyni wybraliśmy jednak inny niż reszta wariant, dzięki czemu udało się podskoczyć w samej końcówce o te kilka oczek.
Po 9 godzinach i 45 minutach od startu, zespół RMJ Trans HKS Hades wbiegł na metę rajdu. Nie wiemy jeszcze, jaką zajęliśmy lokatę, ale obstawiam połowę stawki. W tym miejscu przekazuję podziękowania panu Mariuszowi Gauzie z firmy RMJ Trans na wsparcie finansowe – bez tego na pewno nie udałoby się dotrzeć na rajd. Ogromne dzięki również dla firmy www.dunski.com.pl za przetłumaczenie regulaminu na język polski.
Pech i błędy nawigacyjne towarzyszyły nam przez całe zawody, ale mimo to zaliczam je do naprawdę bardzo udanych. Przed rajdem nasłuchałem się o tym, że na Bornholmie płasko jest i drogo. Tylko to drugie okazało się prawdą. Co to terenu na wyspie to jest on genialny, ma charakter i morski i górski (choć w grę wchodzą bardzo małe wysokości). Organizacja rajdu była na bardzo wysokim poziomie a dbałość o zadowolenie uczestników zadziwiająca. Poniżej przedstawiam kilka informacji gdyby ktoś skusił się na start w przyszłym roku do czego serdecznie zachęcam – naprawdę warto!!
Informacje praktyczne:
Strona zawodów: http://www.islandexplorer.dk/ (będzie przetłumaczona za rok)
Zdjęcia do obejrzenia tu: http://www.sportsfotobornholm.dk/galleries/index_blandet.php
Wpisowe:
– trasa XPD (ok. 200 km) – 1400 koron duńskich lub 1900 po terminie na zespół
– trasa Challenge (ok. 80 km) – 800 koron duńskich lub 1000 koron po terminie na zespół
Wpisowe nie jest niskie ale świadczeń też jest sporo – trzy posiłki z tego dwa ciepłe, super koszulka termo na pamiątkę, transport do i z bazy zawodów na prom, zestaw zalaminowanych map. Ponadto każdy z zawodników ma na stałe przymocowany do nadgarstka chip – nici z naciągania regulaminu co do odległości między zawodnikami! Promy pływają na Bornholm z Kołobrzegu a od lipca także ze Świnoujścia, koszt rejsu w obie strony wraz z rowerami to ok. 280 zł. W razie chęci uzyskania dalszych informacji piszcie na priv – chętnie odpowiem.
[i]Zdjęcia opublikowane dzięki uprzejmości [url]www.sportsfotobornholm.dk[/url][/i]
Zostaw odpowiedź