Każdy z nas ma swoje złote zasady, których stara się przestrzegać w treningu oraz w startach w rajdach przygodowych. Wzorem biblijnego dekalogu stworzyłem swoje 10 reguł, które uważam za kluczowe w naszej dyscyplinie. Jako, że nie aspiruje do miana autorytetu nie traktujcie poniższego zestawu jako jedynej prawdy. Liczę na to, że wspólnymi siłami ustalimy kompletny rajdowy dekalog. Poniżej macie mój koncept.
Po pierwsze… Nie poddawaj się! Nigdy!
To dopiero 15 godzina rajdu. Jestem na skraju podjęcia brzemiennej w skutkach decyzji. Gdzieś w środku już ją podjąłem. Teraz tylko zwlekam z przekazaniem jej mojemu partnerowi. W końcu nieśmiało wyduszam z siebie… „przepraszam, ale ja rezygnuje”. Będę później tego długo żałował. Żałuję do tej pory…
Każdy z Was kto musiał wycofać się z rajdu zna to potworne uczucie. Poczucie wstydu, żalu, złości, gniewu, smutku… Niestety nie raz i nie dwa rezygnowałem, odczułem więc na sobie cały ten emocjonalny miszmasz. W chwilach słabości na trasie, gdy przyjdzie nam zmagać się z tą natrętną myślą „a może się wycofać?” warto przypomnieć sobie chwilę kiedy zrezygnowaliśmy, przywrócić to uczucie fatalnego nastroju po rezygnacji.
Niech będzie to motywacją do dalszego wysiłku i pokonania trasy mimo skrajnego zmęczenia, odcisków i innych niedogodności. Ból mija, świadomość porażki pozostaje na zawsze. Warto o tym pamiętać.
Po drugie… Drużyna jest wszystkim.
W rajdach przygodowych zasady są proste, startujemy w teamie. Czy będziemy mieli jednego partnera czy trójke, nieważne. W momencie podjęcia decyzji o starcie zespołowym przestajemy być jednostką, a stajemy się częścią organizmu, który tylko wtedy dotrwa do końca gdy wszystkie jego elementy będą zgodnie współpracowały. Moje doświadczenie ze startów zespołowych jest dość nikłe. Jednak już podczas tych kilku rajdów zdążyłem się przekonać, że tylko zgodna współpraca da nam sukces.
Umiejętność wspólnego napierania zdobywa się wraz z doświadczeniem. To nie jest łatwa sztuka, zwłaszcza jak ktoś wcześniej sporo startował indywidualnie. Pamiętajmy, że start drużynowy to nie jest indywidualny rajd. Banał, ale tak często się o tym zapomina. Jestem tego dobitnym przykładem. Zamiast skupić się na drużynie za często myślę o sobie.
Po trzecie… Głowa umiera ostatnia.
Ekstremalny wysiłek to nie tylko próba dla naszego organizmu. Egzaminowi podlega przede wszystkim nasza odporność psychiczna. „Głowa umiera ostatnia” tym zdaniem próbował dopingować mnie kolega na polskim Maratonie Piasków. Doping okazał się skuteczny bo mimo ogromnego bólu spowodowanego odciskami udało mi się ukończyć zawody, choć nie raz i nie dwa myślałem o rezygnacji.
Zdałem sobie sprawę, że w naszej głowie tkwi ogromny potencjał. Rajdy ekstremalne to balansowanie na granicy wytrzymałości. Bez mocnej „głowy” nie mamy co marzyć o sukcesach. Głowa umiera ostatnia!
Po czwarte… Dbaj o stopy.
Ręka do góry kto nie miał odcisków? Nie widzę nikogo… Długi dystans nieodłącznie wiąże się z meczarnią stóp. Z reguły nie zdarza się żeby ból mięśni był tak silny, że dalsze kontynuowanie zawodów jest wręcz niemożliwe (chyba, że złapiemy kontuzję), natomiast na odciskach poległo już wiele osób (wstyd się przyznać, ale mi zdarzało się to wielokrotnie). Pamiętaj, że z bólem da się żyć. Jeśli ból nie jest związany z kontuzją a „tylko” z ogromnym odciskiem to nic nie zwalnia Cię z zasady nr. 2. Nie poddawaj się. Pamiętasz? Głowa umiera ostatnia.
Po piąte… Kompas Twoim przyjacielem.
Specyfika rajdów przygodowych czy setek na orientację zakłada umiejętność orientowania się w terenie. Obok żelaznej kondycji trenować musimy nawigację. Bez tego ani rusz! Samotni biegacze, którzy nie opanowali tego elementu będą wpadać we frustrację, gdy po raz kolejny stracą cenny czas. Drużyna bez dobrego nawigatora to jak statek bez steru.
Nawigacja to element często pomijany i lekceważony, ale to właśnie w niej tkwi klucz do zwycięstw. Dlaczego traktujemy ją po macoszemu (ja również, a może i przede wszystkim ja, łamię tą zasadę…)?
Po szóste… Mierz siły na zamiary.
Oglądając w telewizji popisy takiego wirtuoza futbolu jak Ronaldinho możemy wyobrażać sobie, że mamy takie umiejętności jak on, wyjście na prawdziwe boisko szybko jednak zrewiduje nasze marzenia. Między nim a nami jest granica, której nie da się przekroczyć. Tak samo jak nigdy nie będziemy biegać tak szybko jak Paul Tergat. Zapomnijmy o tym! Mamy swój potencjał, naszym celem jest wykorzystanie go w 100%. Zbyt wielkie ambicje i brak potencjału, który umożliwiałby nam ich spełnienie zapędzą nas tylko we frustrację. Będziemy trenować coraz ciężej ale wyników na miarę naszych oczekiwań nigdy nie osiągniemy.
Pozostaje nam określenie pułapu naszych możliwości i praca, praca i praca! Poświęceniem można osiągnąć naprawdę wiele.
Po siódme… Trening!.
Gdy już określimy nasze możliwości i określimy nasze cele pozostanie nam tylko, albo aż trening. Bez tego ani rusz. Owszem, można kończyć zawody bez przygotowania, przecież “psycha” potrafi wiele znieść. Po jednak katować swój organizm? Przecież w perspektywie mamy kolejne starty.
Skuteczny plan treningowy potrafi zdziałać cuda. Po solidnie przepracowanej zimie z pewnością zobaczysz efekty.
Po ósme… Cierpliwość.
Do tej pory chciałem widzieć rezultaty na „już”. Myślałem, że idąc na skróty szybciej osiągnę sukces. Jeśli nie jesteś wybitnym talentem to pozostaje Ci praca, praca i jeszcze raz praca. To zaprocentuje. Wyznacz sobie rozsądny cel i dąż do niego. Dla cierpliwych czekają nagrody.
Po dziewiąte… Mierz wysoko.
To jak z tym graniem na remis… Porażka murowana. Mierzmy wysoko! Stopniowo podwyższajmy sobie poprzeczkę. Ukończenie, taki a taki czas, miejsce w pierwszej dziesiątce, podium, a wreszcie zwycięstwo! Zaprzyjaźnij się z ambicją, najlepiej tą większą aniżeli mniejszą. Niech napędza Cię chęć samodoskonalenia się. Oczywiście jeśli lubisz rywalizację bo jeśli startujesz tylko dla samej przyjemności pokonywania dystansu to przede wszystkim skoncentruj się na zasadzie dziesiątej.
Po dziesiąte… Baw się dobrze!
I ostatnie ale nie mniej ważne, rajdy to musi być przyjemność. Wiem, że czasem wyjście na trening może sprawiać problemy, bo pada deszcz, bo jesteś zmęczony… Na zawodach nie ma lekko, wszystko boli, a do mety daleko. Ale jednak mimo to nadal to robisz, jeśli masz z tego frajdę to jest dobrze, jeśli nie… To po co w ogóle czytasz ten tekst? Zajmij się czymś innym. Ostatnio bardzo popularna jest np. ikebana .
Jak wyglądają Wasze propozycje?
tekst z bloga PK4
Zostaw odpowiedź