Jak przebiec Amerykę, oszukać masę ludzi i stracić sponsorów? Robert Young zna sposób. Na szczęście poznał go cały biegowy świat, a jego przykład zelektryzował nie tylko domorosłych detektywów ale i naukowców. Ci ostatni odkryli, że Young może być pierwszym człowiekiem na świecie, który posiada supermoce, siedmiomilowe buty, albo ogromne pokłady tupetu.
Na pierwszy rzut oka to historia o tym jak era informacyjna, która daje nam możliwość bycia wszędzie, blisko, w sercu wydarzeń, staje się przekleństwem dla jednych i nadzieją dla innych.
Historia zaczyna się na prawdziwym zadupiu. Przez miasteczko Lebo w Kansas (940 mieszkańców) przebiegać miał sam słynny Brytyjczyk Robert Young. Ta informacja sprawiła, że serce mieszkańca tego odludzia – Ashera Delmotta – zabiło mocniej. Wyobrażacie sobie jak to jest? Mieszkacie w środku niczego, aż tu pewnego dnia słyszycie, że ową pustkę na kilkanaście minut wypełnić może jakiś fajny gość. Delmott dowiedział się o biegu, bo Young ze swojej próby bicia rekordu prędkości w przebiegnięciu przez USA uczynił spektakl. Trasę biegu udostępnił online. Można było śledzić gdzie jest, gdzie będzie. Miodzio.
Asher się wkurzył
Na ten lep dał się złapać Asher, który wsiadł w samochód i postanowił dołączyć do biegacza jeszcze przed miasteczkiem, żeby potem w jego blasku sobie trochę pogrzać zmęczone członki (nieco koloryzuję, bo rzecz działa się w nocy, ale blask sławy mógł bić po oczach). Facet pojechał na spotkanie gwiazdy, a tu rozczarowanie. Gwiazdy znalazł na niebie, ale na drodze była tylko furgonetka Younga powoli sunąca drogą. No to się Asher miał prawo wkurzyć. Wy byście się nie wkurzyli?
W każdym razie chłopina opisał swoje rozczarowanie na letsrun.com (największe biegowe forum dyskusyjne świata). Wrzucił zdjęcia, zapis z trasy i nawet zdjęcia z monitoringu, na których nie było nikogo podobnego do biegacza znanego ze zdjęć w kolorowych gazetach.
Young zareagował szybko. Na swoim profilu w serwisie Facebook wrzucił wyciskający łzy współczucia filmik. Ubolewał w nim, że nie spotkał Ashera, bo chętnie by z nim pobiegł. Tak w ogóle to nie ludzie, to wilki wbijają mu szpilki, a on cierpi z bólu, gorąca i zamiast strzępić podeszwy i język woli biec dalej. I pobiegł.
Afera w społeczności
Część osób podejrzliwego Delmotta nazwała pieniaczem, inni podchwycili różne spiskowe wątki, teorie i pewnie rozlazłoby się wszystko po kościach, gdyby nie społeczność internetowa. Tropicieli zaczęło przybywać. Wątpliwości zaczęły się mnożyć jak mile na liczniku Younga. Na samym Letsrun.com pojawiło się ponad 10 tysięcy wpisów na ten temat!
Rob miał jednak swoją renomę. W lipcu 2015 roku przebiegł na przykład 601,49 km w 88 godzin i 17 minut. Bez snu. Twierdzi, że zaliczył 420 biegów długości maratonu i powyżej w 420 dni. Robi wrażenie, więc mógł biec opędzając się od natrętnych niedowiarków.
Rob miał też swoją cwaniacką butę. Choć wiedział już, że ludzie zaczynają go obserwować nadal kombinował. Obiecane zapisy GPX nie trafiły do sieci (początkowo tłumaczył to kłopotami z siecią, zasięgiem i takimi innymi siłami wyższymi). W końcu do grona obserwatorów dołączył Gary Cantrell.
Kim jest Gary? Facet trochę dziwny. Bo trzeba być lekko odchylonym od normy, żeby wymyślić Barkley Marathon – bieg ultra o takim stopniu trudności, że latami nikt go nie kończył. I w tym momencie w Robercie zaszła zmiana. Zwolnił, osłabł i w końcu zakończył przedwcześnie swoją próbę. Wszystko pewnie przez presję psychiczną wywieraną przez brodatego Cantrella.
Cios od sponsora
Tyle, że to nie wystarczyło do zamaskowania oszustwa. Zostali wkurzeni ludzie, a do śledztwa przyłączył się sponsor, któremu nie w smak okazało się zamiatanie sprawy pod dywan. Mowa tu o firmie Skinz, która postanowiła współpracować z dwoma naukowcami pragnącymi wyjaśnić całe zamieszanie – profesorami Rogerem Pielke Juniorem z Uniwersytetu Kolorado i Rossem Tuckerem z University of the Free State.
Śledczy mieli pod górkę, bo choć Young i jego współpracownicy publicznie deklarowali otwartość, to do naukowców trafiły dwa zegarki TomTom używane przez biegacza, ale… z wyczyszczonymi danymi. Ultramaratończyk nie chciał też udostępnić swojego laptopa, gdzie zrzucał wyniki. Usuwał też posty z Facebooka, kierujące do zapisów z biegu.
Na szczęście naukowcy dobrali się do danych, które były przesyłane na TomTom. Oczom ich ukazał się (nie, nie las krzyży) rozmiar oszustwa.
Wstyd przed Ryśkiem
– Jest oczywiste, że gdy Rob Young biegł szybciej niż 9 minut na milę (5:35 min/km – przyp. red.) (64 sesje), było kilka sesji z niewiarygodnie niską kadencją. Sesje te miały długość od 1.02 do 31.98 mil, w tempie od 4:56 min/milę (3:03 min/km – przyp. red.) do 8:51 min/milę (5:29 min/km – przyp. red.) – napisali naukowcy, którzy ze swojego śledztwa stworzyli obszerny raport sfinansowany właśnie przez Skinz.
Spośród tych 64 sesji:
39 miało kadencję niższą niż 20 kroków/min
18 miały kadencję między 20 kroków/min a 40 kroków/min
3 miały kadencję większa niż 90 kroków/min!
Przy okazji mogliśmy się też dowiedzieć, że takie zadupie jak Lebo może być także fantastycznym miejscem na pogrzebanie legendy. Ultramaratończyk na wieść o poście na Ashera nagle skrócił krok (sięgający ponad 200 metrów).
Profesorowie analizujący dane doszli do wniosku, że długość kroku biegowego Roberta przekraczała mocno ludzkie możliwości.
„Trochę wstyd przed Ryśkiem”, że zacytuję klasyka.
Rob o wielu talentach
Wstyd udzielił się też Youngowi. Swoje konto na Facebooku ograniczył tylko do odbiorców z Wielkiej Brytanii. No i znowu kicha, bo okazało się, że większość jego fanów pochodziła z Turcji (około 75%). Robert umie więc nie tylko biegać w busie, ale ma także sprawność w nabywaniu fanów w sieci. Skąd podejrzenie o bieganiu w busie? To już teoria spiskowa, bo naukowcy tego nie udowodnili. Tyle, że jeśli znikał w samochodzie, a krok się wydłużał, to teoria o tym, że w busie spacerował w miejscu staje się już mniej naciągana.
Dodatkowo większość sesji o niskiej kadencji i zabójczo długim kroku miała miejsce nocą.
Gdy już podejrzenia dopadły Younga oberwało się także jego poprzednim osiągnięciom. W swojej książce „Running Man” napisał, że przygodę z bieganiem rozpoczął od niezwykłego doświadczenia. Siedział sobie przed telewizorem, oglądał maraton w Londynie i stwierdził, że spróbuje jak to jest. Wyszedł do parku i trzasnął ten dystans w 4:07. Wrócił do domu, wykąpał się i pojechał do pracy. Po robocie, jak każdy normalny człowiek wsiadł na rower wrócił do domu i znów trzasnął maraton. Tym razem w 3:28.
Trochę bolały go nogi, gdy wstał po 3 rano, ale postanowił, że nie będzie sobie żałował i znów bryknie do parku, by tym razem 42 km 195 m pokonać w 3:19. Taki był z niego zuch. Możliwe? Teoretycznie tak, ale historia nie wszystkich już przekonuje.
Jaki z tego morał? Chcesz oszukiwać – nie biegaj z GPS-em, bo udowodnią ci szwindel. A potem nie zostawią suchej nitki nawet na książce.
Każdy kraj ma swojego „Younga”, są i na naszym polskim, ba warszawskim podwórku prawdziwi „ultrasi” epatujący wąskie, ale ślepo zakochane grono bezkrytycznych wielbicieli opowieściami o tasach np. Warszawa – Toruń w warunkach i czasie jakiego nie powstydził by się nikt…, 222,2 km w czasie 19 godzin 4 minuty 33 sekundy (czas brutto 22:19:08). Opowieść pod „ultrasa tu https://www.facebook.com/photo.php?fbid=1614822225422666&set=a.1386944518210439.1073741827.100006847122567&type=3&theater
Nie pytajcie jednak „ultrasa” o linki śladów gpx jego długich tras na Endomondo, Movescount czy innych portalach bo dziwnie nerwowo na to reaguje;-), a na zawodach w których stratuje, i nie ma możliwości skrócić trasy jest słabo, zawsze o niebo słabiej niż na treningowych długich (oczywiście samotnych) biegach po Puszczy Kampinoskiej. Dlatego „Young” to nie imię to stan umysłu!
To akurat słabe porównanie. Adam wrzucał ślady swoich biegów. Ma za to grono wytrwałych hejterów, którzy krytykują wszystko co zrobi. Różnica też jest taka, że on nie bije rekordów, nie ustanawia najszybszych przebiegów tras. Wrzuca swoje biegi na swój prywatny profil i nie dorabia do tego ideologii.
Witam,
Moim zdaniem nie masz racji pisząc, że to słabe porównanie, chodzi jedynie o skalę medialności zjawiska i czerpanych z niego profitów. Co zaś do Adama to nie wrzuca zapisów żadnego długiego biegu (100 km i więcej) gdzie mógłbyś zobaczyć (na Garminie Connect) kiedy, którędy, z jaka prędkością itp., czyli zwykły garminowski zapis ze śladem GPS.
Zresztą jesteś osoba zaangażowaną w świat ultra, rozumiesz jego specyfikę i jestem pewien, że doskonale odróżniasz to co jest dobre od tego co rewelacyjne. Stąd pytanie – czy ten zeszłoroczny bieg do Torunia, gdyby był dobrze udokumentowany nie byłby wydarzeniem ultra roku 2015?
Moim zdaniem absolutnie tak, wiec, jeśli nie wątpisz w prawdziwości Adamowych relacji to poproś go o relacje z dokumentacją (zapis tracka itp. aby „hejterzy” tacy jak ja zamilkli, Ciekawym jak szybko sam zostaniesz przez Adama uznany za hejtera. I owszem Adam wrzuca swoje „osiągnięcia” na różne fora społecznościowe i udziela wywiadów, i funkcjonuje w świadomości osób interesujących się ultra – w końcu od razu wiedziałeś o kogo chodzi.:-). Zresztą mieszkając blisko i biegając po Rezerwacie bielańskim zdarzało mi się widzieć Adama biegającego krótkie (widziałem jak stawał żeby się wysapać) odcinki, a zamieszczał na Fb bieg jako pokonany w całości np. tempie 04:40, widywałem go na rowerze, a później na Fejsie biegał ….mniejsza z tym, tak jak napisałem powyżej,- zaproponuj mu relacje biegu do Torunia, (wraz dokumentacją) a obawiam się że i Ty okażesz się człowiekiem małej wiary.
Z poważaniem,
Spoceni Bielany
Chłopak sobie gdzieś pobiegł, napisał o tym u siebie i to jego prywatna sprawa. On nawet nigdzie nie napisał, że to najszybsza znana próba, z nikim się nie porównywał. Porównujesz go do człowieka, który bił oficjalny rekord, w blasku kamer i został złapany na oszustwie. Prowadzisz swoją osobistą krucjatę w wielu miejscach w sieci wyciągając jakieś zarzuty. Proponuję iść i spotkać się z Adamem. On zaprasza na wspólne wybiegania. Każdy może do niego dołączyć, pobiegać pogadać, wyjaśnić sobie wątpliwości. Ja spędziłem kilka godzin z nim truchtając po Puszczy i rozmawiając o jego pomyśle na bieganie. Proponuję zrobić to samo – zdrowiej 😀
Zastanawiam się tylko nad jednym: po co?
Zaglądam czasem na profil takiego „younga” na endomondo. Ten jest Rosjaninem. Biega codziennie dystans co najmniej 30 kilometrów, zawsze podzielonych na dwie, mniej więcej równe części. Często ten codzienny dystans jest łącznie równy lub nawet lepszy od maratońskiego.
Co najciekawsze, zawsze endo wykazuje mu pokonywanie kilkukilometrowych przewyższeń i prędkość maksymalną charakterystyczną dla samochodu. Wiem, że czasem czujniki gps w zwykłym sprzęcie mogą nieco szaleć i w jednym czy kilku treningach spośród wielu pokazywać dziwnie wysokie prędkości maksymalne, albo nienormalne przewyższenia. Nigdy jednak nie dzieje się to za każdym razem, w kilkudziesięciu albo kilkuset kolejnych treningach.
Acha, map biegu rosyjski young oczywiście nie ujawnia publicznie.
Oczywiście w rywalizacjach, w jakich bierze udział, zwykle zajmuje pierwsze miejsce. I być może o to chodzi…
Odnośnie komentarza Oskara Berezowskiego z 14 grudnia 2016
Napisałeś artykuł o oszuście i szczerze mówiąc odniosłem wrażenie, że „pijesz” do kogoś, albo uderzasz w stół i czekasz na nożyce…, ewidentnie było to mylne wrażenie. A swoją droga to mnie z kimś mylisz, nigdy i nigdzie nie podejmowałem tego tematu w sieci, ani gdziekolwiek indziej.
Dziwię się, że zamieszczasz artykuł o oszuście bez jakiejkolwiek własnej refleksji skąd się tacy ludzie biorą. Przecież Young nie rozpoczął swojej działalności w tym roku, tylko latami był dopieszczany przez coraz liczniejsze grono bezkrytycznych fanów. Latami utwierdzano go w przekonaniu, że jest wielki, wspaniały itp., a głosy sceptyczne nazywano hejtem…, efekty sam opisałeś w artykule.
Ponawiam pytanie, jeśli jesteś przekonany o prawdziwości Adamowych wyczynów to dlaczego ich nie opiszesz na tym forum, przecież jeśli są prawdziwe to są to dokonania FENOMENALNE.
Jestem pewien że Krzysiek Dołęgowski i inni znani Ci ultrasi odniosą się obiektywnie do tego fenomenu …, i być może nasz światek ultra ubogaci się o kolejną cegiełkę wiedzy o przesuwaniu ludzkich możliwości;-).