Rzymskie Koloseum wygląda jak poskręcana i popękana skorupa ślimaka, Wenecja jak mrówczy labirynt, Londyn jak kolorowa mozaika a Barcelona to poszatkowany stok narciarski – spojrzenie na centra wielkich turystycznych miast z perspektywy mapy na orientację przynosi niezwykłe wręcz skojarzenia, pozwalając tym samym na specyficzne zapoznanie się z, wydawałoby się, oblatanymi i doskonale znanymi miejscówkami. Orientacja w wielkich miastach rokrocznie przyciąga setki chętnych. Na czym polega ta specyficzna zabawa i skąd jej olbrzymia popularność?
Najlepiej wyjaśnić na przykładzie. Oto fragment mapy z Wenecji:
(kliknij, aby zobaczyć całą mapę)
Centralna część pływającego miasta niemal kompletnie wyłączona jest z ruchu samochodów, głównie przez wąską i niezwykle ciasną zabudowę pełną zakamarków, ślepych korytarzy, kanałów, zadaszeń. Krótko rzecz ujmując – idealna miejscówka na wymagające ściganie. Venice Orienteering Meeting to od kilku lat cykliczna impreza przyciągająca rok po roku nie tylko topowych zawodników z orienterskiej czołówki, ale też masy truchtaczy o nieco mniejszych ambicjach, dla których poruszanie się w tym mrówczym labiryncie jest nietuzinkową okazją do zwiedzania miasta. Z perspektywy zawodnika ciekanie po Wenecji wygląda tak:
{youtube}d6J8p7-8p3U{/youtube}
Inny przykład – Rzym. Ostatni etap tegorocznego Rome Orienteering Meeting puszczony był w okolicach kolebki europejskiej cywilizacji i symbolu wiecznego miasta – Koloseum. Z perspektywy mapy już nie wygląda tak legendarnie:
(kliknij, aby zobaczyć całą mapę)
Kilkaset osób w wielu kategoriach zmagało się z centrum Rzymu i, podobnie jak to było w przypadku Wenecji, tak i we włoskiej stolicy chodziło przede wszystkim o masową popularyzację biegania z mapą. Udział w zmaganiach wziąć może każdy, niezależnie od tego czy legitymuje się przynależnością klubową, czy jest po prostu niedzielnym truchtaczem. Zaś samo bieganie jest tylko fragmentem większej całości – trwa od 40 min do dwóch godzin, zostawiając sporo czasu na poznawanie miasta w bardziej tradycyjny sposób.
{youtube}FbcecfkL76c{/youtube}
Londyn, Porto, Barcelona, Edynsburg, Talinn, Bruksela, wymieniając tylko te, które pierwsze wyskakują w wyszukiwarce – a na dobrą sprawę niemal każde większe miasto gości dziś, przynajmniej raz w roku, dużą imprezę na orientację. Organizowane najczęściej w ścisłym centrum lub w okolicach turystycznych atrakcji stanowią dziś jeden ze sposobów na pozycjonowanie się w rywalizacji o wpływy z turystyki.
Londyn – już po gonitwie, więc można zasiąść nad mapą
Do wielkich europejskich miast, gdzie cyklicznie organizuję się masowe biegi na orientację, dołączyło sporo krajowych – Warszawa, Poznań, Szczecin, Trójmiasto, Katowice, Łódź oswajają się już z widokiem goniących z mapami po osiedlach, regularnie serwując chętnym sprinterskie ściganie. O polskich imprezach napiszemy już za dwa tygodnie. A za tydzień relacja Piotrka Pietronia z zawodów w Rzymie i Londynie.
Zostaw odpowiedź