Próbowałem go utopić, zostawiłem w błocie, zrzuciłem go ze stoku i żyje. LG G6 to ultra mocny telefon na ultra wyzwania, który nie wygląda przy okazji jak menażka Gustlika.
Rozpoczynamy oficjalnie cykl „telefon dla ultrasa”. Powód jest prosty: już chyba na wszystkich dystansach ultra organizatorzy wymagają od uczestnika naładowanego telefonu z roamingiem i wpisanym numerem alarmowym. Możecie zapomnieć kijków albo czapki, ale telefonu, nie.
Producentom postawiliśmy jednak poprzeczkę wyżej niż klasyczne media piszące o sprzęcie. My wymagamy od urządzenia, by spełniało kilka ultra warunków: wodoszczelność, pyłoszczelność, gwarantowało wysoką jakość zdjęć i filmów, oraz mocną baterię. Chcemy także, by biegacze nie musieli kupować pancerniaka, który nadaje się tylko w terenie do rozłupywania kamieni, ale mieli urządzenie, które można komfortowo użytkować w „cywilu”.
Cukierkowa prostota
Na pierwszy ogień, a w zasadzie wodę, błoto i kurz, poszedł LG G6. Dostałem go od kuriera dosłownie dwa dni przed Chudym Wawrzyńcem. To zdecydowanie niewiele czasu, biorąc pod uwagę przedstartową gorączkę, do gruntownego zapoznania się z urządzeniem. Tyle, że dla przeciętnego „zjadacza” androidowych słodkości (kolejne edycje systemu wywodzą swoją nazwę od słodyczy, poprzednio były marshmallow, teraz jest nougat) żadnego problemu nie ma. Nakładka LG jest intuicyjna i po przebrnięciu przez uruchomienie systemu mamy znajomego „andka”, na którym można śmiało śmigać.
Świetny aparat
Przed biegiem chciałem tylko sprawdzić możliwe ustawienia telefonu, bo te są zazwyczaj różne w zależności od producenta. I tu pierwsza niespodzianka na plus. Firma postawiła bowiem na dwa tylne obiektywy o różnym kącie widzenia. Mamy więc jeden jasny obiektyw (71 stopni) z przysłoną f/1,8, oraz szerokokątny (125 stopni) – f/2,4. W menu aparatu możemy więc wybrać jedno „drzewko” (podstawowy tryb) lub dwa „drzewka” (szerokokątny). Obraz z nich pada na sensor od Sony – IMX258 oferujący rodzielczość 13 megapikseli. Jednak to nie bebechy świadczą o jakości zdjęć, ale inne zabiegi konstrukcyjne i obróbki cyfrowej. Tu LG zdało egzamin celująco. Zdjęcia mają naturalne nasycenie kolorów i doskonałą jakość. Nawet w trudnych warunkach pogodowych. W sam raz na uchwycenie uroków zamglonych Beskidów 🙂 Materiał filmowy może być rejestrowany w rozdzielczości Full HD oraz 4K. W przypadku fotografowania podczas biegu, gdy mamy mało czasu na wykonanie zdjęcia, a ręce nieco nam się trzęsą, warto pochwalić sprzęt z efektywną stabilizację obrazu i szybki autofokus.
Pancerna wytrzymałość
Kolejną kwestią podczas biegów ultra, górskich i terenowych jest wytrzymałość sprzętu. W tym przypadku dostajemy do ręki naprawdę pancerne (nie toporne) urządzenie. Po pierwsze posiada certyfikat IP68. Według producenta możemy zanurzyć go na głębokość 1,5 metra na nawet 30 minut. Jesteście ciekawi czy to prawda?
Na tegorocznym Chudym lało od startu do mety. Burze, urwanie chmury. 10 procent wodoodpornych tracków z GPS-em od trackcourse zakończyło żywot na trasie. LG G6 miałem w kieszeni spodenek zupełnie nie wodoodpornej. Przez dokładnie 13 godzin. Nic mu nie było. Jako, że na trasie próżno szukać stałych strumieni wrzucałem go radośnie do rwących potoków błotnych. Nie chciał umrzeć. Na mecie umieściłem go w Bystrej. Nie byłem w stanie uwiecznić jednak tego na zdjęciu, bo kolor pędzącej z gór mieszaniny błota i woda skutecznie przysłonił telefon. Wrzuciłem go więc do potoku w Tatrach. I to kolejny problem: woda była za czysta, na zdjęciu wygląda więc jakby leżał sobie przyjemnie na piaseczku.
LG chwali się też wojskowym certyfikatem 810G. Ma gwarantować odporność na upadki z wysokości 1 metra, wstrząsy, a także wysokie i bardzo niskie temperatury. Ekran ma zaś powłokę Gorilla Glass 5. Tydzień po Chudym zostawiłem go na kamieniu w 36-stopniowym upale z włączoną muzyką i nawigacją. Mocno się nagrzał, ale padł (zawiesił się informując o przegrzaniu) dopiero po 3 godzinach takich tortur. Wystarczyło wyłączyć aplikacje wymuszające pracę ekranu i na chwilę wejść z nim do cienia, żeby zaczął działać. Nie mierzyłem jego temperatury, ale obudowa dosłownie parzyła w ręce. Poczytałem sobie jak to możliwe i okazuje się, że LG zastosowało dodatkowe chłodzenie w postaci miedzianych kanalików redukujących temperaturę o ok. 10 proc., poszczególne komponenty znajdują się w odpowiedniej odległości od siebie. W efekcie ciepło „rozpełza” się po całej konstrukcji.
Odporność na wstrząsy była sprawdzona równie subiektywnym testem. Najpierw trochę się bałem. To był mój pierwszy testowy aparat w życiu i zastanawiałem się czy czeka mnie jakaś kara jak oddam go w kawałkach. Do radykalnego ruchu zachęcił mnie przypadek. W zasadzie – upadek. Na trasie Chudego telefon wyślizgnął mi się z ręki na zbiegu, gdy zgubiłem trasę i wkur…zony szukałem szlaku. Podniosłem go i działał. Potem zrzucałem go na leśne ścieżki. Na kamienie jednak się nie odważyłem.
Tortury baterii
Kolejny element ważny dla biegacza ultra to bateria. Tu też jest nieźle. LG G6 posiada akumulator o pojemności 3300 mAh. Pamiętacie przypalanie przez 3 godziny na słońcu? Jeśli nie nagrzejecie go za bardzo to z włączonym cały czas ekranem (test SoT: Screen-on-Time) powinien funkcjonować 4-5 godzin. Moje urządzenie było już używane i pewnie torturowane przez kogoś innego, więc i bateria mogła być lekko wymęczona. Te 4 godziny to wynik zadowalający. Tym bardziej, że podczas biegu raczej nie mamy stale odpalonej nawigacji. Po 13 godzinach męczenia go na Chudym poziom zużycia baterii spadł do połowy. Używałem go jeszcze standardowo (lansik na fejsie po biegu, telefony do stęsknionych fanów w domu) do wieczora. Wciąż działał.
Nie korzystam jednak z Endomondo, Stravy w telefonie, więc podczas zawodów w tle nic tam nie męczyło zanadto baterii. Jeśli ktoś ma większe wymagania, to śmiało może zaufać G6. 3300 mAh to naprawdę spora pojemność akumulatora. Urządzenie ładuje się przez port USB 3 i ma opcję szybkiego uzupełniania energii. Pełne ładowanie zajmuje niecałe 2 godziny. Nie ma możliwości ładowania indukcyjnego (bezprzewodowego) co w warunkach biegowych zupełnie mi nie przeszkadza.
Czytnik dla gekona
Warto jeszcze na chwilkę zwrócić uwagę na czytnik linii papilarnych. To już standard w najnowszych urządzeniach, ale nie zawsze działa on tak jak trzeba. W G6 nie miałem problemów z rozpoznaniem palca nawet w deszczu, z lekko rozmoczonymi łapami. Dopiero gdy opuszki zamieniały się w jakiegoś pomarszczonego, sinego gada, czytnik głupiał. Miałem już do czynienia z urządzeniami, które działają mniej precyzyjnie.
Łyżka dziegciu
Na koniec zostawiłem sobie wrażenia ogólne. Test jest optymistyczny, bo naprawdę żal mi się było rozstawać z tym urządzeniem. Jest solidnie wykonane, ładne i ma duży ekran (5,7 cala). Małe nie jest i do kieszonki na komórkę zaprojektowaną przez Ultimate Direction w plecaku Jurek FKT nie mieściło się. Telefon jest jednak na tyle poręczny, że schował się w tylnych spodenkach marki (hahahahaha) Tchibo, które miałem na Chudym.
Ma kilka minusów, które trudno mi jednoznacznie zrzucić na barki producenta. Miewałem kłopoty z zasięgiem w miejscach odludnych, ale wcześniej odwiedzanych przeze mnie z Sony Xperia Z5, która zasięg miała. Były to jednak sytuacje sporadyczne i trudno powiedzieć, czy nie jest to „zasługa” operatora (w tym przypadku Plus). Podobnie było z Wi-Fi – czasem traciłem połączenie w miejscu, w którym np. iPad jeszcze pozostawał w zasięgu sieci.
Odpuszczę sobie analizę wydajności procesora i osiągi w AnTuTu. Urządzenie działa płynnie, ani razu nie zawiesiło się. Nie grałem na nim, więc ten element także pominę milczeniem. Wyświetlacz FullVision i rozdzielczość QHD Plus (2880 x 1440 px, 565 PPI) gwarantują doskonałą jakość obrazu (choć są już lepsze wyświetlacze). LG OS różni się od standardowego Androida naprawdę drobiazgami, które nie mają wielkiego wpływu na cel tego testu.
Twardziel dla ultrasów
Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że LG G6 to twardziel dla biegaczy rządnych przygody, którzy chcą ją jeszcze uwiecznić. Mocna konstrukcja, mocna bateria i świetny aparat za niemałe, choć rozsądne w tej klasie sprzętu pieniądze. G6 to najwyższa półka pod względem zaawansowania technologicznego. Można go mieć już za mniej niż 1900 zł. Najnowszy Samsung S8 jest prawie tysiąc złotych droższy. Apple iPhone 8 kosztuje minimum 3400.
Zastrzeżenie: nie jest to materiał sponsorowany, ale telefon dostałem na okres testu bezpłatnie. LG nie ma jednak żadnego wpływu na treść recenzji, ani nie został poinformowany o szczegółach testów. Otrzymaliśmy więc standardowy model, używany, czyli dostępny normalnie w sprzedaży. Mój kontakt z LG odbywał się przez kuriera (dostarczył i odebrał sprzęt) i maila z pytaniem o możliwość przeprowadzenia ekstremalnego testu na Chudym Wawrzyńcu. Część zdjęć pochodzi od producenta z mojej „winy” – uznałem, że są ładniejszą ilustracją niż takie, które wykonałbym sam. W komentarzach i mailach możecie zgłaszać uwagi, które chętnie wezmę pod uwagę, przy kolejnym teście.
Dane techniczne LG G6
Procesor | Qualcomm® Snapdragon™ 821 |
System operacyjny | Android 7.0 Nougat |
Wyświetlacz | FullVision 5.7” Quad HD+ (1440×2880), proporcje 18:9, wykorzystanie wyświetlacza w stosunku do przedniej obudowy telefonu: 80.7%, HDR10 i Dolby Vision™ |
Wymiary (dł. x sz. x gr.) | 148.9 x 71.9 x 7.9 mm |
Bateria | 3,300mAh (wbudowana), szybkie ładowanie Qualcomm® Quick Charge 3.0 |
Dodatkowe funkcje | Wodo- i pyłoszczelność (IP68), czytnik linii papilarnych |
Pamięć | RAM: 4GB, użytkownika: 32GB eMMC, gniazdo na kartę micro SD do 2TB |
Aparat | Podwójny aparat tylny 13MP (dwie matryce 1/3.06”): * Standardowy 71°, f/1.8 * Szerokokątny 125°, f/2.4 Aparat przedni 5MP szerokokątny 100°, f/2.2 |
Zostaw odpowiedź