Chociaż na dobrą sprawę decyzja o starcie zapadła dosłownie w kilka minut, tak jeszcze kilka miesięcy temu nie wiedziałam, czy w ogóle dam radę wystartować, czy będę mogła biegać, czy lekarze i rehabilitant pozwolą. Hmmmm, jak człowiekowi nie brakuje motywacji i końskiego uporu, to wszystko jest możliwe. Powrót do zdrowia, do pełnej funkcjonalności i – w końcu – do pełnej formy jeszcze trwa i będzie trwał. Cierpliwość i systematyczne ćwiczenia przynoszą efekty – Marzka Janerka Moroń, krajowa specjalistka od łomotania ultramaratonów (1 miejsce na Biegu Siedmiu Szczytów 2013 – 240km) opowiada o stosunkowo egzotycznej formie czeskiej zabawy w orientację na Krkonoskim Survivalu. Marzka, którą przez moment rzadziej widywaliśmy na listach startowych, przyjęła jedynie słuszną strategię wychodzenia z kontuzji – rehabilitację przez starty. Najlepiej długie starty.
Team w komplecie – Marcin Kowalczyk, Marzka i Artur Moroń.
Skąd pomysł na tę zupełnie niezwykłą imprezę? Ano tak to już jest, że jak człowiek ma nierówno pod sufitem, to szuka i czasem znajduje dziwne imprezy;). Tak też było i w tym przypadku – Krkonsky Survival zwrócił moją uwagę tym, że team musiał składać się z 3 osób w dowolnej kombinacji: MEN, Woman, Mix. Od razu pomyślałam o koledze Marcinie, który nie raz mówił, że jak tylko będzie taka impreza na „3”, to jest chętny.
Chociaż na dobrą sprawę decyzja o starcie zapadła dosłownie w kilka minut, tak jeszcze kilka miesięcy temu nie wiedziałam, czy w ogóle dam radę wystartować, czy będę mogła biegać, czy lekarze i rehabilitant pozwolą. Hmmmm, jak człowiekowi nie brakuje motywacji i końskiego uporu, to wszystko jest możliwe. Powrót do zdrowia, do pełnej funkcjonalności i – w końcu – do pełnej formy jeszcze trwa i będzie trwał. Cierpliwość i systematyczne ćwiczenia przynoszą efekty.
Fragment mapy z rzeźnickim prologiem dookoła punktu B – po potwierdzeniu każdego z podpunktów B1,2,3,4 należało wdrapać się na B.
Start 21.03 o godzinie 22:00, limit 20 godzin
Wyjechaliśmy w piątek rano, żeby spokojnie dojechać w czeskie Karkonosze, chwilę się przespać i odpocząć. Zawody rozgrywane są w konwencji rogainingu: kilkanaście punktów kontrolnych o rożnej wartości, dowolność wariantu i jeden cel: w najkrótszym czasie zdobyć najwięcej punktów (wartościowo).
W regulaminie jest też kilka wisienek na torcie w postaci:
1. Prologu w formie „motylka”, który niektórym ekipom wystarczył za całe zawody:)
Niby krótki, niby łatwy a można było się zmęczyć ( baza na szczycie i 4 punkty w odległości ok.1 km każdy, ale na dole) nam zeszło ponad 2 godziny, ale głównie ze względu na moją kondycję i brak możliwości biegania.
Kłoda na ramię i ognia – nasi południowi sąsiedzi słyną z urozmaicania tras pieszych imprez nietuzinkowymi ZS’ami. foto strona org.
2. Zadań specjalnych rożnie punktowanych (nie doczytaliśmy dokładnie regulaminu i częściowo wysiłek poszedł na marne, bo okazało się, że oprócz samego zaliczenia zadania liczył się czas wykonania i punkty były odpowiednio odejmowane):
- Bulls job: najwięcej bo 1500 punktów do zdobycia. ZS polegało na przejściu przez rzekę z ostrym nurtem, gdzie na drugim brzegu była 3 metrowa betonowa ściana z liną i trzeba było wejść do góry. Koniec zadania był dopiero wtedy, jak po przeprawie dotarło się na szczyt górki z bardzo ostrym podejściem. Część ekip (w tym my) przechodziła rzekę ….nago od pasa w dół 😉 tjaaaa temperatura wody była bliska 0 więc wrażenia niezapomniane:)
- Nightmare: 800 punktów doz zdobycia. ZS polegał na odnalezieniu przedmiotów na podstawie azymutów. Niestety nas nie dopuszczono do wykonania tego zadania, ponieważ byliśmy na punkcie po limicie czasowym
- Do zdobycia 800 punktów. ZS polegał na złożeniu latarki, przy czym jej elementy każdy z członków teamu musiał przynieść po wykonaniu: wspinaczki, biegu i zadania logicznego. Hehe tak się złożyło, że ja, która nie może jeszcze biegać to biegałam….
- Do zdobycia 800 punktów. ZS polegał na przeniesieniu kłody drewna na szczyt górki i z powrotem. Na szczęście dla mnie zadanie mogli wykonać tylko Panowie;)
Od początku wiedzieliśmy, że to będzie start treningowy ze względu na mnie i moją ciągle trwającą rekonwalescencję. Wiem, że chłopaki mieli ochotę na zdecydowanie szybsze tempo i więcej punktów, ale na tym polega start w teamie;).
Dla czeskich ekip rajdowych Krkonoski Survival to jeden z żelaznych punktów sezonu. foto strona organizatora
Pomijając kilka punktów m.in.na szczycie Śnieżki nasz wariant miał ok.80 km w trudnym terenie (powyżej 1000m npm śnieg). Dystans może nie zabójczy,ale jak dodamy spoooore przewyższenia, bardzo ciekawe zadania specjalne i taką długą przerwę to robi się ciekawie;). Pogoda na szczęście dopisała zarówno w nocy jak i w dzień. Karkonosze po raz kolejny nie zawiodły, tym razem po czeskiej stronie. Napieranie łącznie z zadaniami specjalnymi zajęło nam ok.19 godzin 10 minut.
5 miejsce w MIX, 13 w OPEN na 50 teamów:) na czeskiej imprezie na orientację, a tam jest się z kim ścigać…
Dziękuję za fantastyczne towarzysto Arturowi Moroniowi i Marcinowi Kowalczykowi.
Czekam też na reakcję organizmu na taki wysiłek po przerwie, na razie żyję;)
Mapa imprezy TUTAJ.
Wyniki TUTAJ.
Zostaw odpowiedź