Inov-8 Terraclaw 250 to but pełen paradoksów. Jest pełen technologicznych nowinek, ale wciąż można go uznać za sprzęt raczej minimalistyczny. Lekki design sugeruje jego delikatność, ale to maszyna do ciężkiej orki. W pierwszej części testu tych butów krytycznym okiem spojrzeliśmy na technologię i sam projekt.
Uwielbiam czytać testy i recenzje butów. Już tak mam. Z dobrej recenzji mogę się dowiedzieć sporo nie tylko o tym jakie cechy mają dane buty, ale i kim jest osoba, która je testuje: jak biega, gdzie. Zawsze brakowało mi jednak czegoś jeszcze. Informacji jak one powstawały, dlaczego właśnie taki but, w takim kształcie. Tym tekstem chciałbym to nadrobić.
Na widok butów Terraclaw zacząłem się ślinić w 2015 roku. Wtedy dwieście dwudziestki dostały nagrodę Red Dot Award – prestiżowego konkursu dla projektantów. To wciąż jednak nie były buty dla mnie, ale wtedy zainteresował mnie niejaki Matthew Head. To gość, który owe buty zaprojektował, a wkrótce okazało się, że projektuje sporo ciekawych i funkcjonalnych rzeczy. Facet ma trochę nietuzinkową filozofię projektowania butów. Jest ekspertem w tej dziedzinie, rozmawia z podologami, ekspertami od anatomii, bierze udział w sympozjach naukowych, a jednak gdy zabiera się do tworzenia sprzętu stara się go przedefiniować.
Jego buty są oryginalne, bo wychodzi z założenia, że muszą one nie tylko odzwierciedlać najnowsze osiągnięcia nauki, ale i przyciągać formą. Niby banał, ale popatrzcie na większość obuwia do biegania: pstrokata, z kolorowymi wstawkami, siateczkami, wytłoczeniami. Często okazuje się, że te ozdobniki stanowią najsłabsze ogniwo sprzętu: coś się odkleja, przeciera. Są wyjątki, ale jednak od reguły. Head stawia na proste formy i dla mnie jest to dosyć spójne z samą filozofią biegania w terenie: ma być naturalnie, solidnie i elegancko. Tak właśnie postrzegam Terraclaw 250.
Czy to ma w ogóle znaczenie dla biegacza? Nie wiem – dla mnie ma. Jeśli mam płacić, to za coś, co wymagało sporo wysiłku intelektualnego od twórcy i coś, co ma za sobą historię, duszę, a nie jest 58 iteracją modelu X, który sprzedał się w milionie sztuk, więc musi być dobry i tłuczony w nieskończoność.
Tak powstał Terraclaw. Najpierw wersja lżejsza (220) potem cięższa (250). Tę drugą mam od kilku miesięcy i chcę opisać.
Ten przydługi wywód dotyczył urody, która jest kwestią subiektywną. Obiektywnie można za to ocenić techniczną stronę sprzętu. Zacznę od słynnego Dynamic Fascia Band (DFB). Producent twierdzi, że to odwzorowanie rozcięgna stopy ma dodać sprężystości odbiciu. Jak dla mnie mocno marketingowa teoria. Rozcięgno podeszwowe, to struktura mocno wbudowana w anatomię stopy, jak DFB w podeszwę. Sorry Inov-8 ale jakoś tego nie czuję . Przynajmniej w tym modelu. Jest on stworzony na szerokim kopycie (czyli jest szeroki). Dla mnie bomba! Stopa ma nieco luzu. Ta technologiczna proteza rozcięgna jakoś mi nie współgra ze stopą, która minimalnie może się przemieszczać i but nie jest „sklejony ze stopą”. Patrząc na graficzne wyjaśnienie budowy (poniżej), rozumiem zabieg, ale bardziej czuję chyba technologię Meta-Flex. Teoretycznie pozwala mocnej podeszwie zginać się elastycznie na poziomie śródstopia. Faktycznie: podeszwa jest solidna, ale elastyczna. Stopa pracuje swobodnie. Poczują to zwłaszcza osoby, które poświęcają trochę czasu na trening priorecepcji i mają wrażliwsze stopy.
Kolejnym ciekawym rozwiązaniem, które zdecydowanie można poczuć jest Ray-wrap. Polimerowe wstawki wedle producenta stabilizują śródstopie. To działa nierozłącznie z innym elementem: X-lock. Ten drugi to właśnie charakterystyczny, na pierwszy rzut oka designerski X na cholewce. W praktyce ten X wykonany jest z elastycznych pasów, które dodatkowo „chwytają” stopę podczas biegu. Dzięki temu szerokie kopyto daje komfort ludziom o szerokich stopach, pozostawia nieco miejsca dla puchnących stawów i mięśni podczas długiego wyścigu, ale czujemy się stabilnie. Nawet na bezdrożach, pochyłych powierzchniach, nie odnosi się wrażenie, że stopa „wyjeżdża” poza but. Pewnie swoje robi też charakterystyczny dla wielu modeli od Inov-8 gumowy otok. Zabezpiecza on przodostopie oraz palce przed ewentualnymi uderzeniami o kamienie.
Na deser podeszwa. Solidne „zęby” wgryzają się dobrze w podłoże o różnym stopniu twardości. Jak to możliwe? Matthew Head na swoich rysunkach pokazuje, że jest to możliwe dzięki specjalnemu kształtowi wypustek oraz technologii Dual-C. To dwa różne rodzaje tworzywa. Zabarwiona na czarno guma chroni stopę przed ostrymi kamieniami, badylami i innym szajsem, który czyha na nasze stopy. Niebieskie tworzywo jest z kolei bardziej miękkie. Ma to sprawiać, że podeszwa ”przykleja się” do twardej nawierzchni. Całość sprawia, że but można uznać za uniwersalny: sprawdzi się i na błocie i w skalistym terenie, w lesie i podczas przelotu po asfalcie.
Zostaw odpowiedź