Icebug to szwedzka marka ze śmiesznym robaczkiem w logo, o której większość z nas słyszała, ale mało kto miał okazję w ich butach pobiegać. Na szczęście dzięki nowemu dystrybutorowi wkrótce może się to zmienić i byłoby fajnie, gdyby Icebug na dobre zagościł na naszym rynku, bo niewątpliwie są to trailówki z najwyższej półki.

Wspomniany żuczek nie pojawił się w logo przypadkowo, bo dzięki doskonałej przyczepności może on poruszać się praktycznie w każdych warunkach, a taki właśnie cel przyświeca projektantom ze Szwecji.

Darowanemu koniowi…

Jak dają, to się bierze, ale ja jednak marudziłem. Możecie wierzyć albo nie, ale trochę niechętnie zgodziłem się przetestować tytułowy model Oribi. Na zdjęciach wydawał się toporny, podeszwa jakaś roztyta i pewnie sztywna jak matematyczka w liceum. Do tego trochę ciężkie i już wiedziałem, że nie będzie mi się chciało w nich biegać, a napisać później by coś wypadało.

Oczywiście aż taki wybredny nie jestem i przygarnąłem te jaskrawo niebieskie kapcie, a kiedy już do mnie dotarły, to nie mogłem się doczekać, żeby nabić w nich trochę kilometrów. Na żywo okazały się o wiele bardziej przyjazne niż wynikało to z suchych informacji w katalogu.

F4603-0A.Oribi_M_RB9X_BerylCobolt_1024x1024

No to siup

Kręcimy raz w lewo raz w prawo po jakichś leśnych ścieżkach, w których już dawno straciłem orientację. Trochę kamieni, chwilami sporo piasku, a momentami ścieżka zanika i biegniemy leśną ściółką. Kuzyn pyta w końcu: jak tam te nowe buty?

– No dobrze, dobrze, tylko… – waham się chwilę – Jakby chciały biec szybciej niż ja tego chcę.

I rzeczywiście to pierwsze wrażenie okazuje się słuszne. Nie są to startówki, które podkręcą twoje tempo jak stado dzików wyłaniające się z chaszczy, ale nie są to też buty do klepania leniwych kilometrów. Dynamiczne, tak wiem, że to wyświechtane i praktycznie wyzute z treści słowo, ale takie właśnie są Oribi. Kiedy w nich biegniesz chcesz angażować w ruch wszystkie mięśnie, a krok staje się sprężysty. 230 gramów w standardowym rozmiarze nie ciąży jak kula u nogi, tylko napędza giry.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Fot. Archiwum Pawła Ignaca

Drop w tym modelu to 7 mm, więc jeszcze w granicach przyzwoitości, ale podeszwę, z braku konkretnych danych, określiłbym jako w górnych granicach prawidłowego BMI… No może z lekko zarysowanym piwnym basem. Obawiałem się przez to odrobinę jak będzie się zachowywała i jak stopa będzie na niej pracować. Okazała się jednak, jak przed chwilą pisałem, całkiem sprężysta, ale przede wszystkim stopa bardzo fajnie na niej reaguje. Nie można mówić tutaj o czuciu podłoża, bo od niego oddziela nas jeszcze rock plate, ale rzeczywiście nie mam poczucia odizolowania, dzięki czemu czuję się stabilniej i mogę lepiej kontrolować bieg. Ma się wrażenie, że stopa nie leży na podeszwie tylko pracuje razem z nią.

Fot. Archiwum Pawła Ignaca

Fot. Archiwum Pawła Ignaca

Sok z żuka

Icebug ma w swojej kolekcji kilka o wiele bardziej agresywnych modeli, które niczym żuk wczepią się w każdą nawierzchnię, ale Oribi to w końcu smukła afrykańska antylopa. Bieżnik stanowią tutaj dosyć głębokie podłużne wypustki, które są jednak rozmieszczone w dosyć dużych odstępach, co sprawia, że model ten jest bardziej uniwersalny.

Fot. Paweł Ignac

Fot. Paweł Ignac

Mamy środek lata, więc ciężko o jakieś hardcore’owe warunki terenowe, a jednak przetestowałem Icebugi podczas biegu przeszkodowego Barbarian Race nad jeziorem Paprocany. Wiem, wiem, rasowi biegacze na wzmiankę o OCR tylko pobłażliwie się uśmiechają, ale trudno o bardziej wszechstronny sprawdzian, a pogoda tego dnia nie rozpieszczała.

W takich skrajnych warunkach pierwsze kroki stawiałem ostrożnie, ale każdy kolejny już z większą pewnością i zaufaniem do butów. Na błotnistych odcinkach bieżnik wgryzał się w glebę wystarczająco głęboko, żeby zapewnić stabilność, czyli but po prostu nie odjeżdżał. Na mokrych kamieniach guma zgodnie z obietnicą trzymała mocno i nie ślizgała się. OCR to dużo skakania i na początku miałem pewne obawy, ale później dawałem susy już z pełnym zaufaniem, że buty mnie nie zawiodą.

Fot. Paweł Ignac

Fot. Paweł Ignac

Niebieska zbroja

Jaskrawo niebieska cholewka Oribi to siateczka pokryta od zewnątrz jednolitą warstwą TPU – jest to elastyczny materiał odporny na przecieranie, dlatego nie musimy obawiać się, że rozprujemy nasze kapcie w pierwszych lepszych krzaczorach. Materiał nie jest wodoodporny, czyli przepuszcza wilgoć, ale jednocześnie jej nie chłonie, cholewka nie nasiąka. Oczywiście nie ma takiej opcji, żeby pozostała sucha, ale w porównaniu do zwykłego materiału czuć różnicę. W innych butach po wyjściu z rzeki czułem jakbym targał na nogach dwa żelazka, a tutaj nie było to tak mocno odczuwalne.

Cholewka jest średniej szerokości, co oznacza, że trzyma dobrze stopę, ale jej nie krępuje i palce nie obijają się boleśnie na zbiegach czy trudniejszych fragmentach. Tylna jej część, w okolicach kostki i ścięgna Achillesa jest bardziej usztywniona i pomimo tego, że wykończono ją miękkim materiałem, to okazał się to być lekko newralgiczny punkt. Cholewka jest w tym miejscu dosyć wysoka i niestety kostki się na niej opierały. Co prawda nie doszło do żadnych obtarć, ale niemniej był tutaj odczuwalny pewien dyskomfort. Z tego, co jednak udało mi się dowiedzieć, to w kolejnej wersji Oribi cholewka ma być już obniżona.

Fot. Paweł Ignac

Fot. Paweł Ignac

Warto wspomnieć również w kilku słowach o języku, który dzięki temu, że jest wewnątrz buta połączony z resztą cholewki za pomocą elastycznych pasków nie przesuwa się i wygodnie leży na stopie. Do tego jest cienki, a jedynie w miejscu wiązania lekko pogrubiony, żeby sznurówki nie uciskały stopy. Gdybym miał się jeszcze do czegoś przyczepić, to właśnie to pogrubienie mogłoby być wyraźniejsze, żeby móc mocniej zawiązać sznurówki. Skoro jesteśmy już przy sznurówkach to trzeba napisać, że są „karbowane”, więc się nie rozwiązują i to rzeczywiście działa.

Fot. Paweł Ignac

Fot. Paweł Ignac

Krótko i na temat

Nie zamierzam pisać, że Icebug Oribi to buty nadające się do tego czy owego. Mamy dzisiaj biegaczy, którzy młócą ultra w huarache i takich, którzy bez odpowiedniej dawki amortyzacji nie wychodzą z domu. Oribi to na pewno model do biegania względnie szybkiego, czy to na treningu czy na zawodach. Zapewniając konkretną dawkę wspomnianej amortyzacji i ochrony może jednocześnie zadowolić osoby, które lubią czuć bieg. Na pierwszy rzut oka bardzo łatwo tych butów nie docenić i przejść obok nich obojętnie, ale mogą zaskoczyć dynamiką, przyczepnością, wygodą i wszechstronnością.

Więcej testów Pawła znajdziecie na jego blogu heavy runs light.

Fot. Archiwum Pawła Ignaca

Fot. Archiwum Pawła Ignaca

O Autorze

Biegacz-amator z zamiłowaniem do biegania minimalistycznego. Z zapałem testuje buty do biegania naturalnego, startówki, jak i innego rodzaju sprzęt biegowy. Jego recenzje można znaleźć na blogu heavyrunslight.wordpress.com.

Podobne Posty

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany