Trzy zespoły – Seagate, Thule i Columbia Vidaraid toczą pasjonujący pojedynek o tytuł mistrza świata. Pozostałe ekipy nie zmieszczą się w etapie raftingowym przed zapadnięciem dark zone. Tym samym topowe zespoły, na odcinku długiego 90 kilometrowego kajaku, zakończą ponad 500 kilometrowy trawers Kostaryki z brzegu Oceanu Spokojnego do wód Morza Karaibskiego. Ale to nie koniec rywalizacji.
Chris Forne – kilka solidnych wtop na tym rajdzie już zaliczył. Jak sam mówi – jedynie poziomice trzymają się kupy, sieć ścieżek mocno zdezaktualizowana. foto Rob Howard/sleepmonsters.com
Konsekwencja, taktyka, współpraca, atmosfera – po 36 godzinach ciężkiego trekkingu przez masyw Chirripo i Talamanca, Seagate wpadł do strefy zmian przed raftingiem z uśmiechem na ustach, spokojem, świeżością i pewnością siebie. – Robimy swoje – rzucił tylko Faa’vae zgromadzonym na brzegu narowistej rzeki Rio Pacuare mediom i kibicom, po czym zabrali raft i wraz z przewodnikiem rozpoczęli wodowanie. Po kolejnych pięciu godzinach byli już na kolejnej strefie zmian, gdzie potężny ponton raftingowy zamienili na powolne Tomcaty, ale zanim je zwodowali, ucięli sobie dwugodzinną drzemkę – po raz kolejny. Doba za dobą, Seagate jak w zegarku idzie spać, sztywno trzymając się założeń strategii. Trudno jednoznacznie zliczyć ile już sumarycznie spali, ale Thule, które w zasadzie za każdym razem wyprzedza Nowozelandczyków, gdy owi śpią, nawet krótkiej drzemki nie odhaczyli już od midcampu, podczas gdy na przestrzeni treku i raftingu Kiwi spali dwukrotnie!
Kiwi na raftcie – jak widać, pracuje przewodnik, zespół siedzi i patrzy. foto Rob Howard/sleepmonsters
Gdy Thule skończyło trekking, w dwie godziny za Kiwi, Mimi Guillot zdołała jedynie wycedzić, że „ten rajd jest niewyobrażalnie ciężki”. Jej zespół, choć fenomenalnie nawiguje i doskonale radzi sobie z nieaktualną mapą, przeżywał kolosalne kryzysy na treku. Międzynarodowy zespół holował się raz za razem, próbując utrzymać tempo.
Mimi na świeżości holuje mocno zboksowanych chłopaków. foto strona organizatora
Dark zone na raftingu, zdaje się, rozwiązał kwestię tego jakie zespoły znajdą się na podium – jeżeli nikt z trójki prowadzących nie wypadnie z rywalizacji powinni z dużą przewagą przed resztą dotrzeć do mety. Za to niezwykle ciekawie robi się dalej – do czwartego stopnia pudła aspirować może – po neutralizacji w oczekiwaniu na koniec dark zone – aż 12 zespołów! Przypomnijmy – o 17:30 czasu lokalnego etap raftingowy zostaje zamknięty. Dopiero o 5 nad ranem zostanie wznowiony, a czas spędzony na przepaku nie zostanie odliczony! W tej chwili aż 12, może nawet 14 zespołów ma szansę ukończyć trekking przed 5 nad ranem, w tym dwie ekipy czeskie. Trekking, który bodaj tylko Nowozelandczykom, Thule i Columbia zajął mniej niż 40h.
Szwedom coś Kostaryka zupełnie nie podeszła – po Haglofs Silva z rywalizacji wycofał się AXA Adidas. foto Andreas Strand
Zdaniem Faa’vae kluczowy etap tego rajdu to właśnie trwający kajak – 89 kilometrów nie prowadzi już przez namorzyny, ale zdaje się być szalenie nudny – wiedzie przez szerokie, wolno stojące kanały przy brzegu morza karaibskiego. Kluczowe jest utrzymanie przez te kilkanaście godzin odpowiedniego tempa. Po kajaku krótki 18 kilometrowy trek, długi rower, raft i meta. Szacuje się, że za półtorej doby będziemy mieli mistrza świata.
Zostaw odpowiedź