Z Courmayeur do Les Houches i z powrotem. Z jedną „górką” po drodze, pokonywaną razy dwa. Górkę tą zwą Mont Blanc, a trasa w te i wewte ma 64 kilometry. Trzech Polaków jedzie w Alpy po przygodę.
Magda O.D.: Krzysztof, opowiedz – co Ty tam szykujesz.
A różne rzeczy, ale na pierwszy strzał Mont Blanc. Pierwotnie planowaliśmy wyjazd wieczorem 11 sierpnia, 12 przyjazd, odpoczynek i, prawdopodobnie, o północy start. Teraz się jednak okazało, że musimy ten plan zmodyfikować, bo na Mont Blanc sypie śnieg… I według prognoz ma sypać do czwartku. Zaczynamy w Courmayeur po stronie włoskiej. Z kempingu, ze względów logistycznych. A po zdobyciu szczytu zlatujemy do Les Houches, po stronie francuskiej. Tam krótki rest, nawadnianie, i ruszamy na szczyt drugi raz. Wracamy do Courmayeur na nasz kemping. Z tego, co wstępnie wyliczyliśmy wyjdą z 64 km.
I 7000 m w górę, tyle samo w dół. Dajemy sobie czas 24 godziny. To plan maksymalny.
A plan minimum?
Jeśli pogoda zawiedzie – minimum to będzie jedno szybkie wejście i zejście. Wszystko na lekko ale z zachowaniem bezpieczeństwa. Weźmiemy lekkie raki i czekan, uprząż i krotką linę. Po drodze mamy lodowiec, więc będziemy się asekurować na lotnej.
A to jedno szybkie wejście to w ile się spodziewasz zrobić?
Poniżej 10 godzin. Strona włoska jest trudniejsza.
No dobrze, muszę Cię na chwilę przystopować, bo sporo już nakreśliłeś, ale dużo tu skrótów. Na początek – co masz na myśli mówiąc „my”? Kto będzie z Tobą?
Jedziemy we trzech. Ja, Wojciech Czarny z Zakopanego i Szymon Żoczek z Czechowic-Dziedzic.
Te 64 km i 7000 w górę i w dół to niezła masakroza… Ile czasu to zajmuje „normalnym” turystom?
Turyści wchodzą na szczyt w 2-3 dni. Raz.
Dlaczego to Was ciągnie? Byłeś wcześniej na Blancu?
Nie byłem. Dlatego tak bardzo chcę iść. Jednakże… Raz to nie wyzwanie. Czemu akurat taka formuła? Bo mało kto to robi. Znalazłem tylko jedną wzmiankę w sieci, że Kilian zrobił podobną akcję w 12 godzin ale wiadomo… On na 4000 m przebywa dość często.
No właśnie, a Wy sobie nie dajecie czasu na aklimatyzację, z tego, co słyszę… Dlaczego?
Ponieważ uważam, że szybkie wyjście pozwoli mi tego uniknąć. Nie będziemy tam długo przebywać.
Myślisz, że 24 godziny to za mało żeby choroba wysokościowa (no, powiedzmy jej łagodniejsza wersja) zorientowała się co robicie? Jakie macie doświadczenie w górach wysokich?
Biegałem i chodziłem głównie w Tatrach. Czyli na maksymalnie na 2655 metrach. Minimum dwa razy w miesiącu jestem w Tatrach. Robię 12-godzinne akcje powyżej 2000 metrów. Czasem jest to wielogodzinna wyrypa z ciężkim plecakiem i pokonywanie technicznych odcinków. Czasem po prostu idę wbiec na jakiś szczyt i szybko zbiec – mało kilometrów, dużo przewyższenia. To będzie mój pierwszy raz w Alpach. Szymon już był na Blancu, dwa razy. Jak pogoda pozwoli zrobię testowy wybieg na 3000+ m. Znam kilka przypadków takiego „wybiegu” z marszu. Udawało się. Dlatego chcę spróbować. Jak poczujemy, że coś jest nie tak to zawrócimy.
No, domyślam się! Jak to się mówi – masz do kogo wracać. Choć uważam to powiedzenie za dziwne, jakbyś sam dla siebie nie czuł, że warto wracać…
Dokładnie tak. Żona mnie wspiera i pomaga wszystko dograć.
Macie plan awaryjny? Co gdyby któryś z Was poczuł się fatalnie?
Jak ktoś poczuje się fatalnie to reszta od razu go ściąga na dół, to oczywiste.
Czyli – jedno słabe ogniwo i cała akcja przerwana.
Przede wszystkim – życie i zdrowie. Takie są zasady w górach. Nie pozostawia się nikogo.
Cieszę się, że to mówisz. To zdrowe podejście. A co Cię tak w ogóle ciągnie w takie góry? I na takie wyrypy? Wiesz, ludzie biegają „stóweczki” albo 160 km dookoła Mont Blanc, dlaczego Tobie zależy żeby się tam wdrapać? Dwa razy w ciągu doby?
Bo uwielbiam przede wszystkim akcje nietypowe. Coś takiego sobie wymyśliłem pewnego dnia i mam zamiar spróbować. No i wiesz… mógłby być jeden szybki przelot z Courmayeur do Les Houches, ale nie stać nas przejazd tunelem! A wrócić trzeba.
A ile kosztuje ten przejazd?
Chyba z 50 euro w jedną stronę.
Mhm, „zdrowie i życie najważniejsze”, ale żeby zaoszczędzić 50 czy 100 eurasków to warto kopsnąć się przez górę jeszcze raz?
Ha ha. Warto. Przygoda się liczy!
Ja wiem, wiem. Zawsze warto szukać „realnych” uzasadnień dla przygód. Nawet jak są całkiem nielogiczne. Zimą też się drapiesz na szczyty w Tatrach?
Zima jest w tatrach najwspanialsza. Uwielbiam zimowe przejścia.
Jak reagujesz na wysokość?
Dowiem się… niebawem.
Ha ha! A jak paskudna pogoda Was dopadnie na drugimi podejściu i będziecie musieli zejść do Les Houches? Co wtedy z Waszym planem?
Cóż… Zrobimy więcej przewyższeń.
Czyli jednak 50-100 euro jest zdeterminowane zostać w kieszeni.
Po drodze są schroniska i schron Vallot. Jakoś przeczekamy załamanie pogody. Poza tym, może trafimy na dobowe okno pogodowe. Łatwiej o dobrą pogodę na jeden dzień niż na 2-3 dni podejścia.
Trzymam kciuki żeby właśnie tak było! To opowiedz o tym jakie trudności Was tam czekają.
Przede wszystkim szczeliny na lodowcu. Wysokość. Ryzyko załamania pogodowego. Część trasy po ciemku.
A jak ogarniecie którędy pobiec?
Mam tracki znalezione w serwisie Movescount. Będę je miał wgrane w zegarku.
Ale są jakieś konkretne miejsca? I jak wyglądają przewyższenia – ciągle stromo czy zmiennie?
Od strony włoskie jest dość długi odcinek łagodny. Potem za schroniskiem zaczyna się pionizować. Są też miejscami poręczówki. Od strony francuskiej jest w miarę równe nachylenie, z jedną kiepą i słynnym kuluarem śmierci. Grand Couloir, pomiędzy schroniskiem Tête Rousse a Gouterem.
„Kiepą”… Zapisuję w słowniczku obok „sztajchy”. A jak wyglądało Twoje przygotowanie? Wasze przygotowanie? I kto wyszedł z tym pomysłem?
Pomysł był mój. Treningi każdy robi we własnym zakresie. Ja robię dużo podejść i podbiegów pod strome góry. Długie spokojne akcje w Tatrach. Czy to będzie skuteczne – to się okaże.
Jaki sprzęt zabieracie ze sobą?
Buty z goreteksem, prawdopodobnie z wbudowanym stuptutem. Bieliznę termoaktywną. Puchówkę, kurtkę z membraną. Rękawiczki, Buffy, czapki, takie drobiazgi osobiste. Będziemy mieli plecaki do 20 l. A z takich bardziej zaawansowanych sprzętów to lekkie czekany skialpinistyczne. Raki biegowe. Uprzęże. Linę połówkową. No i prowiant. A, jeszcze kije!
Będziecie mieli jakiś nadajnik GPS? Żeby można Was było śledzić?
Niestety takich bajerów nie mamy. Tylko przez wpisy i zdjęcia na Instagramie i Facebooku.
Powiedz mi jeszcze, skąd się znacie z chłopakami?
Z Szymonem po „sąsiedzku”. Z Wojtkiem poznałem się przez Stravę. Mocno chłop zasuwa po górach. I tak się obserwowaliśmy aż w końcu umówiliśmy się ma wspólny wyjazd na Kieżmarski Szczyt.
I tak im zaproponowałeś – a chodźcie się na Blanca dwa razy przebiegniemy?
Dokładnie tak!
Mieli jakieś wątpliwości?
Wojtek nie. Szymon trochę marudzi.
To do kiedy teraz czekacie na decyzję – kiedy jedziecie?
No, do czwartku dajemy sobie czas na decyzję. Cały czas patrzę w kamery. Na świeży opad nie ma sensu jechać, bo nie da się zrobić dobrego czasu. Ale na szczęście to krótka akcja, więc możemy w każdym momencie, spontanicznie zdecydować, że lecimy.
Krzysiek, trzymamy kciuki za dobrą pogodę i Waszą przygodę. Bawcie się dobrze!
Z górami związany od 5. roku życia za sprawą taty, który zaszczepił mu pasję. od 2005 roku taternik jaskiniowy. Brał udział w eksploracji jaskiń w Albanii. W 2009 zainteresował się bieganiem. Obecnie biega po górach, jeździ na rowerze, wspina się i ćwiczy crossfit. Wszystkie jego treningi obecnie mają na celu szybkie poruszanie w górach wysokich. Na bieżąco doszkala się też z technik linowych.
Zostaw odpowiedź