Gdzie startują najlepsze zespoły świata na początku sezonu? Nie, nie są to ani wielkie ekspedycyjne rajdy w Nowej Zelandii, Południowej Afryce czy Turcji. Nie są to imprezy cyklu ARWS, nie są to nawet krajowe czempionaty multisportu, gdzie rajdowcy zazwyczaj szlifują formę. Od dobrych kilku lat Zachód jedzie na Wschód. Cel? Zarobek. Chińskie imprezy AR oferują bowiem apanaże większe niż za tytuł Mistrza Świata.
Chiny – po legendarnych zawodach u szejków na Półwyspie Arabskim to jedyne źródło grubej kasy dla rajdowej elity świata. Foto Team Peak Performance
Imprezy we wschodnich Chinach to zawody specyficzne i wyjątkowe. Niemożliwością jest odnalezienie stron internetowych, materiałów promocyjnych czy w ogóle jakichkolwiek informacji. Zespoły zapraszane są do Chin na koszt lokalnych administracji turystycznych i traktowani są po królewsku. Przez kilka dni nocują w najlepszych hotelach i ścigają się w formie etapowej. Od kilku do kilkunastu godzin dziennie. Przekrój dyscyplin i wyzwań pełen – część etapów jest rozgrywana po linii (czysta buła), część tradycyjnie z nawigacją, kajakami, rowerami, pieszo, tuk-tukami i wieloma innymi lokalnymi metodami transportu. To co jest pewnikiem imprez w Chinach to spektakularne zadania linowe.
Foto Team Peak Performance.
Sezon chińskich rajdów rozpoczął się od Weznhou Outdoor Challenge. Słyszeliście kiedyś o Wenzhou? W skali chińskiej to miasto jakich wiele (dwa miliony mieszkańców). Organizatorem są lokalni włodarze z klubem wysokogórskim Wenzhou. Nagrody? Syte – 35 tysięcy dolców za pierwsze miejsce plus dzienne apanaże za zwycięstwa etapowe. A że organizator płaci jeszcze najlepszym ekipom za przyjazd, to nic dziwnego, że do południowo-wschodniego miasta zleciały się absolutnie czołowe zespoły AR. W ciągu czterech dni zawodnicy pokonali ok. 260 km, nieustannie zmieniając dyscypliny. Rozpoczynający zmagania etap liczył sobie aż 6 sekcji. Od rozegranych na dwupasmowej zamkniętej autostradzie rolek, przez krótkie ale wymagające rowery po finalną atrakcje – ponad 80 metrowy zjazd na linie.
Spektakularne zadania linowe to element stały krajobrazu chińskich rajdów. Foto Team Peak Perfromance
Specyfika takich imprez wymaga przede wszystkim dbania o detale i ostrego napierania przez cały czas. Ściganie idzie o minutki. W Wenzhou Outdoor Challenge najlepiej poradzili sobie kiwi z Team NZ Adventure. To nowa siła w elicie światowego AR. Pod nowym szyldem startują doświadczeni i ultra mocni zawodnicy – Dougal Allan, Branden Currie, Jess Simpson, Glen Currie. Generalnie elita triatlonowa i multisportowa Nowej Zelandii. Drugie miejsce przypadło … też Nowozelandczykom. Team Red Bull to siła małżeństwa Ussherów – Richarda i Eliny oraz Stewarta Lyncha i Trevora Voyce’a. Trzecie miejsce przypadło mistrzom świata – Thule. Różnica między pierwszym a trzecim zespołem – 40 minut na ponad 20h ścigania.
Thule zwyciężają w Laye Baise. Po raz trzeci z rzędu.
Kolejną imprezą w cyklu była (przed momentem zakończona) Leye Baise Outdoor Quest. Impreza, na której od dwóch lat zwyciężał szwedzo-francuski kwartet z Thule. Nie inaczej było tym razem, choć walka z Team Red Bull szła przez całą imprezę o minutki. Poza wynikami nie wiemy jednak nic – z Chin dobiegały jedynie sporadyczne fotki na profilach najlepszych zespołów, ale nic o konstrukcji trasy nie wiadomo. Wiadomo jednak, że pula nagród na imprezie wyniosła ponad 150 tysięcy dolarów.
{youtube}BA_7yPeFTIs{/youtube}
Zostaw odpowiedź