Biegacze nie są zagrożeniem dla Tatrzańskiego Parku Narodowego – zapewnia Szymon Ziobrowski, dyrektor TPN w rozmowie z napieraj.pl. Musimy jednak pamiętać, że swoim domem dzielą z nami niedźwiedzie, kozice, borsuki, świstaki i kilkadziesiąt innych gatunków chronionych, często zagrożonych wyginięciem.
W jednym z wywiadów z dyrektorem Tatrzańskiego Parku Narodowego przeczytałem, że ludzie i zwierzęta w TPN korzystają ze wspólnej przestrzeni. To nieco ponad 211 km kwadratowych, na których jest 275 km szlaków turystycznych. Jeśli do tego dodamy trasy narciarskie, parkingi, to okazuje się, że niewiele jest miejsc, w których zwierzęta mogą schronić się przed nami dalej niż kilkaset metrów od szlaku.
Pojechałem więc do Zakopanego porozmawiać o tym w jaki sposób biegacze mogą zagrażać lub pomagać przyrodzie i poznać opinię drugiej strony odwiecznego sporu: czy w Parkach Narodowych można biegać, czy nie? Stanąć oko w oko z dyrektorem Tatrzańskiego Parku Narodowego. Słuchając opowieści organizatorów biegów w całej Polsce, o tym jak to muszą walczyć z urzędnikami, wyobrażałem sobie, że usiądę przed biurkiem naburmuszonego gościa, który musi bronić Parku przed wariatami, chcącymi go rozdeptać. Jakimś starszym panem w mundurze, spoglądającym na mnie nieufnie zza sterty papierów. Zza jego pleców straszyć będzie zabalsamowany łeb wielkiego misia z żółtymi zębami, zakurzona ciupaga i wypchane truchełka jakiś ptaszków.
Tymczasem na spotkanie wpadł facet z burzą kręconych włosów i energicznym spojrzeniem, ciekawy tematu naszej rozmowy. Na ścianach TPN wiszą kolorowe zdjęcia, jak najbardziej żywych zwierzaków i plakaty zachęcające do ochrony tatrzańskiej przyrody. Siadam z ulgą i w milczeniu wyrzucam sobie własne stereotypy nagromadzone w głowie.
Mój rozmówca w TPN pracuje od 2002 roku. Od 2008 roku zajmował się sprawami związanymi z udostępnianiem dla ruchu turystycznego. Gdy poszperałem głębiej okazało się, że do jego sukcesów można też dopisać rozwój wolontariatu, rewitalizację nowej siedziby Dyrekcji TPN (zespołu dworsko-parkowego w Kuźnicach), rozwój programu Akademia Tatry, wdrożenie nowoczesnego monitoringu ruchu turystycznego oraz pozyskanie środków na remont szlaków w rejonie Czerwonych Wierchów.
Hmmm… Pogrzebałem jeszcze głębiej, bo czy ten człowiek może rozumieć biegaczy? Okazało się, że jego pasją jest sport: skitouring. Zrobił też kurs skałkowy i taternicki.
Oskar Berezowski: Podobno dyrektor Parku Narodowego zawodowo musi być w kontrze do biegaczy. My chcemy wydeptywać parkowe szlaki, dyrektor musi zaś bronić przyrody, przed sportowcami. Stąd bierze się napięcie na linii Park – biegacze?
Szymon Ziobrowski, dyrektor TPN – Moim zdaniem nie ma takiego napięcia. Przynajmniej w przypadku Tatrzańskiego Parku Narodowego, choć zdaje się, że w innych parkach narodowych jest podobnie, jeśli mówimy o samym bieganiu.
Jak Pan rozumie „samo bieganie”?
– Właśnie, tu, w rozumieniu słowa, pojawia się napięcie, ale warto wyjaśnić to dokładniej. Nikt w TPN nie jest przeciwnikiem biegacza, który wychodzi sobie w góry, trenuje na szlakach i zachowuje się zgodnie z przyjętymi regułami. Zapewniam, że wszyscy pracownicy TPN mają do takich osób ogromny szacunek i staramy się tworzyć i dla nich odpowiednie warunki do spędzania czasu w górach. Oczywiście wolelibyśmy, żeby to przebywanie w górach bardziej wiązało się z kontemplowaniem przyrody, ale rozumiem osoby, które chcą budować formę w Parku. Sam wybieram się czasem na szlaki w celach treningowych, po to żeby się zmęczyć, poprawić siłę, wydolność, technikę. Wówczas ten element kontemplacji jest mocno ograniczony.
To fantastycznie, ale ten konflikt jednak się pojawia i chcielibyśmy zrozumieć racje drugiej strony, żeby znaleźć wspólny język.
– Napięcie pojawia się w momencie, gdy powstaje pomysł zawodów sportowych w parkach narodowych. Dyrektorzy różnie sobie to poukładali, wiem, że do napięć dochodzi w Bieszczadzkim Parku Narodowym. I tu chciałbym się na chwilkę zatrzymać, bo padają czasem opinie, że konflikt wywołuje dyrektor, bo jest tak czy owaki.
Zdarzają się jednak także takie opinie jak na napieraj.pl, gdy krytykujemy postawę organizatorów w rozmowach z BPN, tak jak to zrobiliśmy w przypadku Rzeźnika.
– Zmierzam właśnie do tego, że żeby sprawę ocenić, warto ją dokładniej poznać. Ja oczywiście nie chcę oceniać tej konkretnej sytuacji z Rzeźnikiem, więc jako przykład podam regulacje w Tatrzańskim Parku Narodowym. One są jasne, jeśli chodzi o liczbę uczestników, opłaty, częstotliwość imprez. Stąd między innymi Bieg Ultra Granią Tatr jest rozgrywany co dwa lata. Osobiście uważam, że to podnosi prestiż i wyjątkowość zawodów. W sumie mamy 10 zawodów sportowych w roku na terenie TPN.
To w którym momencie dochodzi do różnic w priorytetach organizatorów zawodów i ludzi takich jak Pan, który ma za zadanie chronić przyrodę?
– Parki to nie są stadiony sportowe. Ideą TPN jest pokazywanie piękna przyrody, edukacja, uwrażliwianie ludzi na faunę, florę. Ideą sportu jest wynik, zwycięstwo, rywalizacja. Te idee więc nie bardzo się ze sobą zbiegają, choć mają punkty styczne, bo być może biegacze mają również motywacje estetyczne, wybierając określone zawody sportowe. Mój poprzednik, dyrektor Paweł Skawiński, także mawiał, że TPN to nie arena walk sportowców. Oczywiście jest to także miejsce dla ludzi, więc nie możemy tego traktować dosłownie, ale chcemy prowadzić taką politykę udostępniania zasobów, by nie doprowadzić do tego, żeby Park kojarzył się przede wszystkim ze sportem. To jest nasza rola.
Bo biegacze niszczą ten Park?
– Nie. Chodzi raczej o edukację, wymiar ideologiczny. Mamy chronić i edukować. To jest nasza rola. Nie zamierzamy ograniczać dostępu do szlaków. Zresztą biegacze nie oddziałują w jakiś znaczący sposób na przyrodę.
To ciekawa opinia, bo często słyszymy coś innego.
– Jeśli zawody odbywają się w ciągu dnia, w określonych ramach, po szlakach, to nie ma drastycznego oddziaływania na przyrodę. Ewentualnie może to być dyskomfort pieszego turysty, który widzi nagle przebiegających obok zawodników, musi zejść im z drogi, stanąć itp. Jedyny zgrzyt to rozdźwięk między naszymi oczekiwaniami, by w TPN kontemplować przyrodę, a nie promować go jako miejsca, gdzie toczy się rywalizacja. Z tego powodu wprowadziliśmy limity na zawody sportowe. Mieliśmy także prawo, i z niego skorzystaliśmy, do wprowadzenia opłat. Traktujemy je jednak jako element partycypacji we wspólnym celu, ochrony przyrody. Środki te w całości wspierają edukację, sprzątanie Tatr.
Skoro biegacze nie są jakoś specjalnie uciążliwi dla przyrody, to dlaczego uczestnicy tych zawodów muszą ponosić dodatkowe koszty? W przypadku Biegu Ultra Granią Tatr sięgają one 100 złotych od osoby.
– Jest to między innymi związane z kosztami jakie musi ponieść Park, zwiększając w tym czasie opiekę nad całym terenem imprezy. W przypadku biegów ultra są to długie trasy. Tak jak wcześniej mówiłem, komercyjne imprezy sportowe są także formą generowania przychodu przez TPN. Ten przychód pozwala nam potem na prowadzenie zadań, do których jesteśmy powołani. Dosyć dokładnie wyjaśniamy to na naszej stronie. Warto także pamiętać, że Tatrzański Park Narodowy jest państwową osobą prawną. Pieniądze na jego działalność pochodzą tylko częściowo z budżetu państwa (17%). Pozostała część środków musi być pozyskiwana z innych źródeł np. z organizacji takich imprez jak biegi ultra, choć to jest jedynie kropla w naszych przychodach. Pobieramy opłaty za bilety wstępu, za korzystanie z terenu parku lub sprzedaży drewna i innych. Nie pobieramy dodatkowych opłat za bieganie po Parku. Jeśli, ktoś pojawia się tam indywidualnie, jest traktowany tak samo, jak każdy inny turysta. Ta opłata pojawia się tylko podczas zawodów, imprez komercyjnych. Chcę również zauważyć, że opłatą obciążani są przez TPN nie sami zawodnicy, ale organizatorzy zawodów. To, że tę opłatę organizatorzy przenoszą na zawodników, to już inna kwestia, niezależna od nas. Proszę również zwrócić uwagę, że organizatorzy pobierają o wiele wyższe opłaty startowe od zawodników, w przypadku Biegu Ultra Granią Tatr to 280 zł, niemal trzykrotność opłaty za udostępnienie TPN.
Te Wasze idee są zrozumiałe dla organizatorów biegów?
– Wydaje mi się, że doszliśmy już do takiego porozumienia z biegaczami i skiturowcami. W tym drugim przypadku w ogóle zrezygnowano z organizacji niektórych zawodów, ale tu głównym czynnikiem była kwestia bezpieczeństwa. Nie odczuwam więc w tej chwili napięć.
Wciąż ciekawi mnie wpływ biegaczy na chronioną przyrodę. Robicie badania na ten temat?
– Nie mamy takich badań, ale uważnie obserwujemy ruch turystyczny. Trudno sobie wyobrazić, że w miejscu, które odwiedza rocznie około 4 miliony turystów, garstka (bo w tej skali to garstka) biegaczy, jakoś znacząco jest w stanie zniszczyć Park, gdy poruszają się zgodnie z przepisami po szlakach.
Czasem wydaje nam się, że w Polsce przepisy są wyjątkowo niekorzystne dla biegaczy, tymczasem w innych krajach bywa jeszcze trudniej.
– Kilka lat temu rozmawiałem z kolegą z rezerwatu Gór Skalistych. Tam w ogóle zabroniono organizować na przykład zawody kolarskie. Właśnie z tego powodu, że park to miejsce szczególnie chronione i nie powinno być kojarzone z rywalizacją sportową, którą można przecież toczyć w innych miejscach, także w tych częściach gór, które nie są objęte tak ścisłymi regulacjami. Najczęstszym porównaniem, którego używam jest Kościół Mariacki w Krakowie czy Katedra na Wawelu. To miejsca, do których wchodząc, zmieniamy swoje zachowanie i to jest dla wszystkich jasne. Tak samo powinno się dziać, gdy wchodzimy na teren parku narodowego – zmieniamy zachowanie: ściszamy głos, nie wychodzimy poza wyznaczone szlaki itd. Nie tylko my mamy takie problemy. Niedawno podczas jednego z sympozjów naukowych, przedstawiciel, chyba Australii, mówił, że oni też obserwują wzrost zainteresowania biegaczy takimi miejscami chronionymi i zadał pytanie: czy to jest dobry trend?
W tym miejscu warto przypomnieć postawę strażników Baxter State Park, którzy wlepili mandat Scottowi Jurkowi, tuż po tym gdy pobił rekord pokonania Szlaku Appalachów. Na Mount Katahdin mała grupka jego sympatyków przyniosła szampana, który otworzył Scott.
– Nam się wydaje w Polsce, że po tych czasach zniewolenia przez komunę, weszliśmy w taki czas, gdy wszystko nam wolno, albo przynajmniej powinno tak być. Tymczasem ograniczenia istnieją. Często za granicą są jeszcze bardziej restrykcyjne niż u nas. Wzorce dotyczące ochrony parków przyszły właśnie zza oceanu. Widzę, że naszą rolą, tu w Polsce, jest edukacja tych grup, które mocniej angażują się w aktywność na terenie Parku. Musimy poszerzać ich wiedzę na temat przyrody, tego, jak ją chronić, uwrażliwiać, wzbudzać szacunek i troskę o to miejsca.
Są jakieś bardziej sprecyzowane plany jak edukować, między innymi biegaczy?
– Tak. Niedługo ruszamy z projektem Akademia Tatry 2. To kontynuacja przedsięwzięcia, które już raz zostało sprawdzone i dobrze przyjęte. Natomiast Pan pytał, czy taka osoba biegająca w Parku zagraża? Moim zdaniem ona nie jest zagrożeniem i tak jej nie traktujemy. Jeśli stosuje się do reguł obowiązujących w Tatrach: biega w ciągu dnia, nie schodzi ze szlaku, nie zanieczyszcza gór. Powiem więcej, uważam, że osoby, które często bywają w Tatrach, znają je, lubią, to są nasi sprzymierzeńcy. Mogą nas informować o zagrożeniach, o jakichś nagannych zachowaniach ze strony turystów, a nawet zwrócić im uwagę na to jak powinni postępować. Dlatego chcemy docierać do tych ludzi, być z nimi w dobrych relacjach i wspólnie działać na rzecz Tatr. Taka kooperacja już istniej, ale jest możliwa na szerszą skalę. Budujemy komunikację i pracujemy nad wzajemnym zrozumieniem.
Ma Pan jakiś konkretny pomysł?
– Jest ich wiele. Choćby, zorganizowanie ciekawego panelu edukacyjnego po zawodach, na przykład w oczekiwaniu na dekorację. My chcielibyśmy brać udział w takich właśnie przedsięwzięciach. Nawet ta dzisiejsza rozmowa zainspirowała mnie do tego, żeby zastanowić się, jak skuteczniej włączyć naszych ludzi zajmujących się edukacją do środowiska biegowego, by zmienić trochę postrzeganie Parku.
W górach dosyć często organizowane są wspólne treningi, zgrupowania, może to też jest dobry moment, by spotkać się z tymi ludźmi, poznać ich oczekiwania i podzielić się swoją wiedzą?
– Widzę konieczność dla takich działań i będziemy je stopniowo realizować.
Kierował Pan Działem Udostępniania TPN, zanim został dyrektorem TPN. Czy to ułatwia zrozumienie ludzi, którzy chcą właśnie korzystać z zasobów Parku?
– Wydaje mi się, że teraz mogę patrzeć na różne przedsięwzięcia z perspektywy osoby, która zajmowała się sprawami kontaktu z różnymi grupami użytkowników Tatr. Skończyłem prawo i inżynierię środowiska, co także daje mi inną perspektywę postrzegania potrzeb turysty. Uważam, że Tatrzański Park Narodowy ma służyć głownie przyrodzie, ale nie może być obojętny na potrzeby odwiedzających. Nie jesteśmy zamkniętym rezerwatem, służącym wyłącznie przetrwaniu gatunków roślin i zwierząt. Ideą TPN jest taka ochrona przyrody, by można ją było pokazać ludziom, a więc także biegaczom. Ale musimy jej też bronić, żebyście mieli gdzie biegać.
Najbardziej znane biegi górskie i ultra na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego:
Bieg Ultra Granią Tatr
Bieg Marduły
Ultra Janosik
Tatra Fest Bieg
Proponuję jeszcze porozmawiać z dyrektorem Parku Narodowego Gór Stołowych, pojawi się trzecie spojrzenie na sprawę.
Dzięki za podpowiedź, już szukam kontaktu 🙂
Po sobocie mogę jeszcze dorzucić dyrektora Babiogórskiego Parku Narodowego do grupy tych przyjaznych biegaczom.
Pozdrawiam
Szkoda że jest takie stanowisko parku (i Rady Naukowej Parku)!
Bo raczej te 4 mln turystów w skali roku nie sieje takiej destrukcji jak sportowcy!
Bo syf, który zostawiają kontemplując w kolejce na Giewont pewnie też nie?
Itd!
Bo jak ilość imprez sportowych jest na Słowacji, podobna?
Andrzej, ale dyskutujesz trochę sam ze sobą. Porównanie z turystami jest już w wywiadzie, odpowiedź na pytanie o zniszczenia też jest 😀 Oczywiście ultrasi nie śmiecą nigdy i ludzie idący za końcem wyścigu i zbierający śmieci, te worki napełniają pewnie zawartością napotkanych śmietników 😉 No i argument: inni też brudzą, przekonał mnie całkowicie.
Świetny wywiad!
Swoją drogą – skąd to przekonanie u dyrektora TPN, że bieganie po górach wyzute jest ze wszelkiej kontemplacji? To subiektywna opinia, która ma mało wspólnego z rzeczywistością.