Kwestie ubioru mamy już za sobą. Teraz czas na resztę ekwipunku.
Najważniejsza rzecz to oczywiście plecak – to w nim trzymamy wszystki potrzebny sprzęt na całą trasę. Kilka lat temu kupiłem plecak Salomona, słynną kamizelkę – NRG Saver 200, niestety z tego co wiem Salomon przestał go produkować, można znaleźć mniejsze wersje, ale to już nie to samo. Plecak jak wspomniałem wyżej ma konstrukcję kamizelki, nakładamy go na siebie, zapinamy zamek na klatce piersiowej i przestajemy się nim zajmować, leży po prostu idealnie!
Oczywiście idealny plecak do napierania musi mieć miejsce na camelbag, czyli pojemnik z wodą. Butelka jest zupełnie niepraktyczna. Po bokach plecaka powinny znaleźć się kieszenie z siatki, np. na bidony, batony i różne duperele. Zawsze pod ręką, nie musimy zatrzymywać się i wyciągać potrzebnych nam rzeczy ze środka. Jeśli mamy inny model aniżeli kamizelkę Salomona to dobrze jeśli na pasie biodrowym znajdują się kieszonki. Dobrze również jeśli na tył plecaka można co nieco przytroczyć, np. mój ma fajną kieszeń, w sam raz na kurtkę.
Dobry plecak to lekki plecak! Tutaj liczy się każdy gram, a tych nigdy za mało. Jeśli nie Salomon, to co? Na napieraj.pl poczytać możecie kilka recenzji plecaków stworzonych do rajdowania.
Jak kompas to i mapa, którą zwykle dostajemy od organizatorów. Nie zawsze jednak dostajemy foliowe torebki. Typowe mapniki turstyczne są raczej nieporęczne i podczas biegu tylko przeszkadzają. Idealnie sprawdzają się natomiast właśnie owe strunowe torebki. Torebki równie dobrze sprawują się w przypadku osłon na karty startowe. Wkładamy kartę do takiej folii, chowamy do kieszonki w Dobsomach i po sprawie (ja jestem szczególnie uczulony na tą właśnie kwestie – na jednym Harpie zostałem zdyskwalifikowany z tego powodu).
Podczas nocnych etapów nieodzownym elementem wyposażenia staje się czołówka. Latarki ręczne odpadają w przedbiegach. Osobiście używam czołówki Petzla (chyba warto wykosztować się raz i mieć spokój, czołówkę mam od 3 lat i wygląda jak nowa) model MYO 5 (recenzja słabszego modelu – MYO 3), jeszcze z tymi słabszymi diodami. Niedawno natomiast pojawiły się modele z tymi mocniejszymi. Mój model ma i diody i halogen, ten drugi jest w zasadzie zupełnie zbędny, na rower za słaby, a biegać z tym nie ma sensu – krótka żywotność. Następna moja czołówka będzie więc modelem tylko na diody, mniej baterii, mniejsza waga – większa wygoda na głowie.
Na wypadek jakiejś kontuzji warto zaopatrzyć się w apteczkę, ja osobiście na zawodach gdzie do kwestii wyposażenia obowiązkowego nie podchodzi się bardzo rygorystycznie tak jak np. na Bergson Winter Challenge – apteczkę redukuje do naprawdę niezbędnego minimum. Plastry, tabletki przeciwbólowe i folia nrc. Szczególnie ta ostatnia może naprawdę nam pomóc w krytycznej sytuacji, po wielu godzinach napierania organizm jest bardzo osłabiony i jeśli zejdziemy w takim stanie z trasy a nie mamy jak wrócić do bazy, folia naprawdę uratuje nam skórę…
Na koniec 2 rzeczy, długopis – na niektórych zawodach jest wymagany do wpisywania czasów w karcie startowej (np. Harpagan) – i telefon. Najczęściej ten ostatni jest w wyposażeniu obowiązkowym, jeśli nie to i tak warto go zabrać. Chyba nie muszę pisać dlaczego? Jeśli startujemy w zimie musimy jakoś go „opatulić”, czas działania baterii na mrozie ulega dramatycznemu skróceniu.
I to tyle. Jak zwykle proszę o uwagi, o Wasze zestawy. Celowo nie napisałem ani słowa o jedzeniu i piciu, to na tyle indywidualna sprawa, że sami musicie – metodą prób i błędów – dojść do tego jakie jest Wasze zapotrzebowanie.
[url=http://www.grzegorz-luczko.pl]Blog ekstremalny. PK4.[/url]
Zostaw odpowiedź