[i]…deszcz ciągle pada, ale dzięki temu jest chłodno i idzie się całkiem przyjemnie. Jak wyszło słońce przestało być taki miło, grzeje jak cholera, do tego przed nami najwyższa przełęcz Col Loson ( prawie 3300 m ), zero wiatru, w środku czuję się jak woda wrząca w czajniku. Widzę, że Tomek też się podobnie męczy. Napotkani turyści dopingują nas – Forza, forza! Na chwilę to pomaga. W końcu zdobywamy przełęcz i czeka nas 12 km w dół do Cogne, perspektywa schodzenia palącym słońcu nie bardzo mi się podoba…[/i] [url=/xoops/modules/wfsection/article.php?articleid=457][b]Konrad Ciuraszkiewicz opowiada o wyścigu 5 dni non-stop – Tor des Geants.[/b][/url]
Zostaw odpowiedź