[size=x-large]Relacja zwycięskiego zespołu
Mapy Ścienne Piętka/Salomon Navigator
na trasie Profi MM[/size]
[i]Relację dedykuję naszemu sponsorowi Mapy Ścienne Piętka[/i]
[i]Zdjęcia: Exmedio[/i]
Już od samego początku podobała mi się formuła tych zawodów.
Salomon Cup Polska dał mi pierwszą szansę pościgać się z najlepszymi zawodnikami AR. Bardzo mnie intrygowało ile brakuje nam (zawodnikom z tras typu SPEED, AMATOR) do czołowych napieraczy.
Patrząc na listę startową z przerażeniem doszedłem do wniosku, że będą to najszybsze zawody jakie kiedykolwiek się odbyły w tej formule. Aż strach się bać.
Wspólny start z Irkiem Walugą można by nazwać zrządzeniem losu, ponieważ gdyby nie to, że jeden z NAVIGATORÓW nie mógł wystartować i to, że chcieliśmy wystawić 4 teamy na te zawody, to nie powstał by ten nowy twór.
Trzeba powiedzieć, że Irek wykazał się tu sporym doświadczeniem, a jego pomysły były strzałem w dziesiątkę.
Na przykład za jego namową na starcie pojawiłem się w kąpielówkach. Śmiesznie musiałem wyglądać na rowerze w pomarańczowych spodenkach. Muszę przyznać, że nie jeździ się tak źle, a na zadaniu specjalnym nasze przygotowanie do pływania trwało ok. 1 min. Na takich zawodach każda sekunda jest cenna.
[b]Start[/b]
Parę minut przed 8:30 dostaliśmy mapy. Można powiedzieć, że od tego momentu zawody się już zaczęły (oczywiście nie dla wszystkich, bo jak widziałem, część teamów uprawiała na tych zawodach ewidentne tramwajarstwo).
Szybko z Irkiem obmyślamy warianty, jakoś zgodnie nam to wychodzi.
No i się zaczęło. Tempo całkiem znośne. Ale przyznam się szczerze, że ciężko nawigować w takiej dużej grupie. Już po 200 metrach znalazłem skrót, tylko niestety nie miałem możliwości jakichkolwiek indywidualnych wariantów, ponieważ z lewej i z prawej strony byłem blokowany przez innych zawodników. Wniosek: trzeba przyspieszyć i wyjść na prowadzenie, będzie trochę luźniej.
Jedna zabawna rzecz jest podczas jazdy w takiej grupie. Nieustanne krzyki zawodników – nawoływanie. Każdy „troszczy się” o swojego partnera, żeby go nie zgubić. Co chwilę słychać: Misiek, Łysy, Maciek, ja sam też wielokrotnie wydałem odgłos paszczowo – gębowy.
Początek trasy jechaliśmy po piaszczystej drodze, więc przejezdne były tylko dwa pasy., co utrudniało manewr wyprzedzania.
Na pierwszy punkt obraliśmy wariant na krechę przez las, trochę ryzykowny w tej pajęczynie przecinek, ale udało się. Przy tak licznej grupie, znalezienie punktu nie było problemem. Podbijamy punkt już jako drugi zespół, przed nami Speleo z Remikiem na czele.
Ruszamy dalej. Muszę się przyznać że inny miałem wariant na drugi punkt, bardziej objazdowy. Postanowiłem zaufać czołowemu nawigatorowi AR- Remikowi. Na początku fajna przecinka, da się kręcić szybko korbą, lecz wszystko dobre co się szybko kończy. Po ok. 2 km pozostaje nam tylko jechać przez las, trzeba dodać, że w tym miejscu występowało małe pofałdowanie terenu. Jazda wyglądała tak: z górki na rowerze, a pod górkę wbiegaliśmy. Kierunek cały czas trzymamy dobry, tempo z resztą też. W pewnym momencie dojeżdżamy do asfaltu, krzyczę „I R E K!!!”, jednocześnie analizując dalszą część wariantu i z dużą niecierpliwością wyczekuję odzewu, ale po 10 sekundach słyszę to magiczne słowo „JESTEM!!!”. Jedziemy dalej, ale co się dzieje?! Jesteśmy już sami. Tego to się naprawdę nie spodziewałem. W tym momencie rozpoczęliśmy solową ucieczkę. Jest mały problem Irek gdzieś po drodze zgubił mapę, pozostaje mi samotne nawigowanie.
Na drugi punkt wjeżdżamy na pełnej prędkości, jedziemy teraz 100 na 100. Uwielbiam taki dreszczyk emocji podczas ucieczki, z jednej strony trzeba jechać szybko, z drugiej nie wolno popełnić błędu nawigacyjnego.
Wpadamy na pierwsze zadanie specjalne 300m pływania. Ja już w pełnej gotowości, kąpielówki mam na sobie. Pozostaje tylko ściągnąć buty i możemy płynąć. W trakcie biegu powrotnego na bosaka widzimy grupę pościgową gdzieś w połowie zadania – dobrze mamy jakieś 5 minut przewagi!!!
Szybki przepak, ja zakładam spodnie R-90, koszulkę i ruszamy (głupio by było cały rajd pokonać w kąpielówkach)!!! Resztę etapu rowerowego pokonujemy bezbłędnie na pełnej prędkości. Pod sam koniec mieliśmy mały błąd na jakieś 4 minutki ( kosmetyka), ale i tak na przepaku przed odcinkiem kajakowym mamy jakieś 5 minut przewagi. Bierzemy wiosła, kajak i dalej przed siebie. Jak na pierwszy raz wspólnego pływania całkiem nieźle nam idzie, oczywiście płyniemy trochę slalomem. Przed pierwszym punktem dogania nas zespół Speleo Salomon Prijon. Nie mamy szans utrzymać ich tempa i spadamy na drugą pozycję. Na zadaniu specjalnym nr 2 są jakieś 10 min przed nami, udaje nam się nadrobić 8 minut. Irek w wodzie czuje się jak ryba.
Teraz kierunek rzeka. Dogania nas kolejny team – nie martwię się, bo to nasze bratnie dusze Salomon Navigator 3 (Maciej Mierzwa, Maciej Dubaj). Na jeziorze non-stop borykamy się z problemem: znosi nas na prawo.
Mnie już boli prawa ręka od wiosłowania.
Speleo jakieś 10 minut przed nami robi przenoskę. Na rzece wspólnie z Maćkami (Nawigator 3), już ich nie widzimy. Odcinek na rzece to jeden wielki slalom gigant. To było moje najdłuższe 5 km. W powietrzu czuć zapach siarki, zaczynają walić pioruny, to nas czeka przyjemna pogoda!!! Ostatni punkt, który znajdował się w ujściu rzeki do morza zaliczaliśmy podczas lokalnego „tsunami”. Takiego deszczu to ja dawno nie widziałem.
Teraz pozostaje nam zdepozytować kajaki i ruszamy na trekking. Na przepaku doganiamy zespół Speleo – mieli małe problemy na serpentynach ze swoim cadillac’iem :).
Na trekking wyruszyliśmy w składzie Speleo Prijon, Navigator 3 i my. Burza teraz pokazuje nam co potrafi. Przeprawiamy się przez rzekę po raz drugi, mijając grupę pościgową – mamy przewagę jakieś 15 min. W trakcie odcinka specjalnego wzdłuż plaży postanawiam wrzucić coś na ząb. Wyciągam więc moją magiczną bułkę. W trakcie pierwszego gryza polała się z niej woda jak z gąbki – przyznam się szczerze, że jedzenie czegoś takiego można by uznać jako zadanie specjalne.
Punkt nr 14 (ambona) nasz największy błąd nawigacyjny, nie trafiamy w drogę prowadzącą na punkt i napieramy przez pola i krzaki – tracimy jakieś 10 minut. Tempo cały czas szybkie, ani chwili na odpoczynek – non-stop bieg. Do punktu 17 nic się nie dzieje – trasę pokonujemy bezbłędnie przy dużej prędkości, warianty moim zdaniem najbardziej optymalne. Ale co to ??? Wychodząc z punktu (róg ogrodzenia) dogania nas grupa pościgowa (zespoły Speleo Brenda, Napieraj.pl, Sx-sport). Morale w naszej grupie sięgnęły dna. Nie poddajemy się, dalej mamy przewagę jakieś 2 minuty. Wybieram wariant najkrótszy z możliwych: przez krzaki do pola. Na polu obracamy się, są za na mi. Jeszcze tylko chwila postoju w celu analizy co robi w tym miejscu droga asfaltowa, skoro na mapie jej nie ma, i już nas mają. Teraz pokonujemy resztę trasy w 6 teamów. Rozstrzygający moment rozgrywa się na punkcie nr 19 ( grodzisko zamku ). Podążamy wspólnie, tempo nie spada. Zbiegamy drogą w jarze- ja prowadzę. Po 400 m odbijają w prawo dwa teamy Speleo (za nimi jak wierny pies podąża Sx-sport). My z Irkiem, Navigator 3, oraz Napieraj.pl kurczowo trzymamy się drogi. Czyj wariant okaże się lepszy? Kto pierwszy pojawi się na punkcie?
Sytuacja wyglądała dosyć komicznie. Zespoły Speleo pobiegły górą, my dołem, a potem zamiana my biegniemy górą, Speleo dołem. Tak się wymienialiśmy parę razy, aż spotkaliśmy się na podejściu na punkt. To nie koniec przygód.
Wchodzimy na przełęcz i pojawia się problem punkt jest po prawej czy po lewej stronie ?
Stoimy – myślimy – analizujemy. Mija 5 minut, a nikt nie chce się ruszyć z tego miejsca. Artur Kurek i Irek idą sprawdzić w prawo na górę. Remik Nowak wraz z resztą postanawia iść w lewo. Ja z Piotrkiem Hercogiem zostajemy i czekamy na kompanów. Co robić ? Ja rezygnuje i podążam za Remikiem, jednocześnie wołając Irka. Piotrek zostaje sam. Chwilkę to potrwało zanim zbiegł z góry – ale powiem że przyniósł z sobą dobrą nowinę – „Łukasz jest punkt” – powiedział szeptem.
Reszta grupy pobiegła już w lewo, trzeba wykorzystać moment i uciekać. Speleo Prijon podbiło punkt przed nami, ponieważ Artur wołał Piotrka już z góry. Zaczęła się szalona ucieczka nr 2.
Zbiegamy z góry i sprintem na przepak. Świst, gwizd, pizd i już jedziemy na rowerach. Przed nami jakieś 400m Speleo Prijon. Za nami jakiś kilometr grupa pościgowa. Zadanie specjalne musimy zrobić pierwsi – powiedział Irek. Wrzucamy rakietowy bieg i gonimy. Niestety na zadanie wpadamy jako drugi team. Dwie uprzęże dają nam małą przewagę nad resztą teamów. Irek z Arturem pobiegli robić zadanie- ja z Piotrkiem analizujemy warianty (zadanie wykonywa tylko jeden zawodnik z teamu).
Zaczynają zjeżdżać się kolejne teamy- czekają na uprzęże.
Śmieszna sytuacja 6 teamów stoi i czeka, a wyścig przecież trwa. Wyścig w miejscu.
Ruszamy na rowery, Piotrek z Arturem mają przewagę nad nami jakieś 3 minutki.
[b]Teraz gaz, gaz, gaz, gonimy-uciekamy [/b]
Na podjeździe asfaltem do wsi Sobieńczyce doganiamy ich, lecz mój kompan zaczyna trochę słabnąć. Siada na koło i jedziemy dalej. Powiem szczerze, że ten etap wypadł nam wyśmienicie. Szybkie tempo połączone z bezbłędnymi wariantami. Nawiązuje się niepisana współpraca ze Speleo. Artur czyta opisy, ja z Piotrkiem nawigujemy, Irek dotrzymuje tempa. W dwa teamy mamy większą szansę uciec grupie pościgowej.
Wpadamy na zadanie specjalne nr 4. Bieg w górę strumienia i z powrotem. Tu wiemy, że mamy minimum 5 minut przewagi nad resztą, bo nie było ich widać jak wyjeżdżaliśmy z punktu. Do mety jeszcze tylko jeden punkt. Jazda!!
Na ostatni punkt wchodzimy jak w masło. Teraz tylko finish. Przyspieszamy. Dwa teamy, a pierwsze miejsce jest tylko jedno. Ja z Arturem i Piotrkiem z przodu, Irek zaczyna odstawać.
W tym miejscu chciałbym usprawiedliwić mojego kompana. Ponieważ na trasie to on wykonywał wszystkie zadania specjalne, to on na trekkingu zbierał dla mnie truskawki, to on biegał jak szalony tam gdzie mu pokazałem. Nie chciał bym żeby ktoś z czytających tą relację wywnioskował że mój kompan jest słabym zawodnikiem!!!
Wracając do finishu.
Wjeżdżamy do Orla, sytuacja nie wygląda za dobrze. Irek został z tyłu jakieś 300m.
Tutaj zasadą fair play wykazał się zespół Speleo Prijon, który zaproponował nam wspólny wjazd na metę. Jak mogłem odmówić? Myślę, że zasłużyliśmy na to, na trasie, między nami wystąpiła wymiana zalet, dzięki którym udało się wygrać te zawody.
Na metę wjechaliśmy razem, z przewagą nad trzecim zespołem Napieraj.pl ok. 30 minut.
[i]Na zdjęciu dwa zwycięskie zespoły – Mapy Ścienne Piętka/Salomon Navigator oraz Speleo Salomon Prijon.[/i]
Chciałbym podziękować organizatorom ze rewelacyjne zawody. Ściganie było przednie.
Łukasz Warmuz
Mapy Ścienne Piętka/Salomon Navigator
Zostaw odpowiedź