Dziś proponujemy Wam przegląd kolekcji specjalistycznych butów rowerowych Sidi od najwyższego modelu w hierarchii przez „mocnego średniaka” do najtańszego w zestawieniu bulleta. Dla dopełnienia spektrum dorzuciliśmy jeszcze naprawdę niskobudżetowy uniwersalny bucik Accent.
[size=large]Buty SIDI Dragon – człowiek ze złotym pistoletem[/size]
Waga: 380 (jeden but z blokiem), 760 para
Cena: 869 zł (czerwiec 2007)
Tych butów nie powstydziłby się nawet Scaramanga. Eleganckie, stylowe, w pełni demontowalne. Na jeden szybki strzał, łyk szampana za zwycięstwo i powrót do rezydencji.
Zapinany jest na trzy klamry, każda w inny sposób: najbliżej palców rzep, nazywany ładnie z angielska „strap”. Żeby nie luzował się podczas jazdy posiada dodatkowo dwa rzędy plastikowych ząbków. Następnie na śródstopiu zapięcie o chwytliwej nazwie „Tecno II System”. Jest to pokrętło które umożliwia dopasowanie środkowej części buta. Ponieważ elementem ściąganym jest dość cienka żyłka, nie wzbudziła ona mojego zaufania, ale o tym później. Ukoronowaniem zapięć jest „Super Light Buckle”. I to moja ulubiona część. Umożliwia dopinanie buta nawet podczas jazdy, nie luzuje się, jest naprawdę bardzo wygodna i daje możliwość unieruchomienia stopy w bucie.
Buty uszyte są z materiału Lorica – oddycha, dość długo zabezpiecza przed wodą, szybko schnie i według zapewnień producenta jest wytrzymała – i nylonowej siatki.
Podeszwa to prawdziwe cudo. Bardzo sztywna, wyposażona w wymienne elementy zrobione z gumy. Z przodu miejsce na korki.
Dodatkowo but wyposażono w mechanizm Heel Cup System (HCS), uniemożliwiający deformowanie się pięty. Można łatwo go wymienić wykręcają jedną śrubę i wymieniając jeden plastikowy element. W środku wyjmowana wkładka, przyspieszająca schnięcie buta już po zawodach.
Wymienne części buta stanowią: protektor, wkładka antypoślizgowa, klamra Super Light Buckle, mechanizm Tecno II, mechanizm HCS. Zatem nawet w przypadku jakiejś sporej awarii (a zniszczenie klamry to wcale nie rzadkość – można element dokupić).
Już po pierwszym założeniu but jest wygodny, co przy jego sztywności jest dla mnie dużym zaskoczeniem. Po przejechaniu 200km już się zupełnie zaprzyjaźniliśmy tzn. przestał mnie zupełnie uwierać .
But jest wąski i dobrze trzyma stopę, która podczas pedałowania nie ma praktycznie możliwości poruszania się wewnątrz skorupy. Dzięki temu cała energia przenoszona jest na pedały. Daje to wspaniałą kontrolę podczas jazdy.
Trochę gorzej wygląda sprawa chodzenia, co na rajdach zdarza się jednak dość często. Głównie chodzi tu o ścięgna Achillesa – ponieważ podeszwa praktycznie się nie ugina to przy dłuższym chodzeniu ścięgna mogą być zagrożone (osobom, które mają problem z Achillesami odradzamy wkręcanie kołków z przodu – powodują one dodatkowe wyciągnięcie ścięgna) Natomiast jeżeli chodzi o przyczepność podeszwy, to jest ona naprawdę dobra. Sprawia się świetnie w czasie marszu, a podejścia nie stanowią specjalnej trudności. Jedyną jej wadą (zresztą wspólną dla wszystkich testowanych modeli Sidi) jest wąski protektor, powodujący łatwe wykręcanie nogi w czasie chodzenia po nierównym terenie.Przy dłuższej przechadzce buty robią się mniej wygodne i zaczynają cisnąć, ale nie można mieć wszystkiego – albo skutecznie na rowerze, albo wygodnie na spacerze 😉
Trzy klamry dają dobre dopasowanie w każdym miejscu stopy. Słabym elementem wydaje się być środkowa klamra z zapięciem na żyłkę. Nie wzbudza ona mojego zaufania, ale ciągle jeszcze działa…
Jeżeli chodzi o wszelkie zawody MTB, czy to jednodniowe czy wieloetapowe to na pewno jest to but perfekcyjny, daje znakomitą kontrolę nad rowerem i przenosi maksimum siły na pedały.
Jeżeli chodzi o zastosowanie go do rajdów przygodowych to mam mieszane uczucia. Na pewno jego wadą jest wysoka cena, co przy destrukcyjnym działaniu rajdów na sprzęt ma niebagatelne znaczenie. Przydałyby się dodatkowe osłony czuba – szkoda go zniszczyć np. w czasie skalnych odcinków. Z drugiej jednak strony ta przewaga, którą uzyskujemy na rowerze jest nie do przecenienia. Dragon SRS jest jak karabin snajperski – perfekcyjnie wykonany, doskonały w swej precyzji, ale mocowania bagnetu nań nie zamocujesz.
[size=large]SIDI Eagle – dla Agenta jej Królewskiej Mości[/size]
waga: 340g (rozm. 43 razem z blokami)
cena: 599zł (czerwiec 2007)
Butki by świetnie pasowały jako wyposażenie 007 w czasie filmu Moonraker (dla przypomnienia: część akcji dzieje się w kosmosie na pokładzie stacji kosmicznej. Jest dużo ognia i dymu, wszystko idzie w perzynę, źli giną wylatując w otwartą przestrzeń, a Bond poznaje miłą panienkę). Tam srebrne futurystyczne obuwie stukające na każdym kroku doskonale wpisałyby się w krajobraz. A bloki zagrałyby specjalny magnetyczny system do chodzenia w stanie nieważkości.
Na zapięcie składają się w dwa rzepy udoskonalone dodatkowo niewielkimi ząbkami, oraz wymienna klamra Super Light Buckle. Klamra spisuje się świetnie. Nawet dokładnie zalepiona błotem nie sprawia problemów przy otwieraniu i zamykania. Z potężną siłą ścisku stopy można by ją wręcz używać do hamowania krwotoków gdyby ktoś potrzebował. Rzepy natomiast nie opasują stopy tak ściśle jak by się chciało (kupiłem rozmiar butów o pół numeru większy by móc ich używać także z zimowymi skarpetami). Mimo wszystko do zapięcia nie mam zastrzeżeń.
Pod spodem kryje się standardowy dla Sidi naklejany gumowy bieżnik. Spisuje się bardzo dobrze i nie zapycha zbyt łatwo w czasie chodzenia po błocie. Natomiast w przedniej części kołki bieżnika rozstawione są nieco za wąsko na czym cierpi stabilność stopy. Sztywność jest na bardzo dobrym poziomie (na półce tuż obok stoją Diadora Scorpione z karbonową wkładką i ciężko powiedzieć by były twardsze). Nie marnuje się ani jeden watt energii wciśniętej w pedały. Trzeba natomiast uważać chodząc po skalistych powierzchniach. Można wywinąć niezłego orła, gdyż mosiężne bloki, które tak pięknie stukają po granicie mają na nim praktycznie zerową przyczepność. W czasie testów zdarzył się jeden przykry upadek ze schodów.
Wierzchnia część została wykonana z materiału lorica – lekkiej oddychającej, sztucznej skóry. Nie nasiąkają, nie rozciągają się pod wpływem wilgoci. Za wentylację odpowiadają liczne otworki oraz dwa niewielkie panele z siatki. Język jest wyściełany miękką tkaniną zabezpieczającą stopę przed punktowym uciskiem pasków. W środku panują komfortowe wwarunki. Nic nie obciera i nie uwiera. Można nawet jeździć bez skarpet. Warto natomiast pamiętać, że but jest wąski i osoby z szerokimi stopami mogą mieć zastrzeżenia do jego kształtu (zwłaszcza w zewnętrznej części przy śródstopiu). Na amerykańskiej stronie Sidi można w ofercie zobaczyć specjalne modele dla szerokostopych. Warto popytać. Może dystrybutor coś wie o takiej opcji.
Jako minus traktujemy brak wzmocnień czuba. Już po dwóch miesiącach niezbyt intensywnej eksploatacji pojawiły się na nim pierwsze rysy. Niewielki zderzak z cienkiej gumy lub tworzywa w tym miejscu by nie zaszkodził.
To solidne obuwie warte każdej zapłaconej złotówki. Jeśli tylko nie zniszczy się czubów – posłuży kilka sezonów. Zwłaszcza, że można wymieniać paski, klamry, wkładki czy wkręcane kolce.
Tylko dlaczego są srebrne? Czekamy na pierwszy rajd w kosmosie.
[size=large]SIDI Bullet – Kałasznikow made in Italy[/size]
waga: 390g (jeden but z blokiem)
cena: 449zł (czerwiec 2007)
To solidny koń roboczy. Bez fajerwerków technicznych. Prosty jak cep i jak cep skuteczny. Zapinany są na 3 rzepy. Uszyty z nylonowej siatki i sztucznej skóry, którą łatwo wyczyścić. Od spodu podeszwa MTB Competition z agresywnym protektorem (spore klocki). Z przodu oczywiście dwa gniazda na kolce. Jak podaje producent, buty są kompatybilne ze wszystkimi rodzajami pedałów. Trzy wersje kolorystyczne – czerwono-srebrna, stalowo-srebrna (jakby za mało było srebrnych), oraz śliczna czarno-czarna.
Buty opinają stopę bardzo dokładnie, przez co wyglądam w nich jak baletnica (wąskie stópki), ale za to nie muszę mocno zapinać rzepów, żeby móc pedałować na okrągło – stopa siedzi i nie chce uciekać. Są ładnie, gladko wykończone (miła pianka) ale bardzo sztywne. Znacznie sztywniejsze niż moje poprzednie buty, które też były typowo rowerowe (a nie turystyczno-rowerowe). Podeszwa ugina się tylko w górę i tylko trochę. 3.5h pedałowania na szosie (czyt. ciągłe wpięcie w pedały; prawie bez przerw) na drugie złożenie, dało moim stopom w kość – pod koniec bolały (taki ból, jakby buty były za małe). Z czasem jednak (kolejne jazdy) to przeszło. Jeżeli jednak ktoś nie jest przyzwyczajony do sztywnych butów, to nie polecam ich po raz pierwszy wkładać na zawodach.
Buty bardzo dobrze sprawdzają się bez kolców. Kilka sztywnych klocków zupełnie wystarczało nawet na stromych podejściach. Wydaje mi się, że na rajdowe potrzeby można sobie te kolce odpuścić. (Wiem, że niektórzy stosują gniazda kolców do wkręcania śrub z szerokimi podkładkami i „przytrzymania” zimowych ochraniaczy. Podobno się sprawdza.) Chodzi się niestety dość kaczkowato. W terenie to nie przeszkadza, ale biegać bym w nich nie chciał. Schodząc po schodach na palcach trochę się ślizgałem. Gdy jednak stawiać stopy płasko (kaczka) nie ma problemu. Na placyku przed spożywczym buty miło stukają blokami o chodnik – nie można mieć zastrzeżeń 😉
Nie lubię zbyt miękkich butów. Albo but jest do jeżdżenia na rowerze albo do chodzenia. Na rajdach trochę się chodzi na etapach rowerowych, ale nie aż znowu tyle. Wolę mieć dobry but rowerowy. Nie jeździłem nigdy w butach z najwyższej półki z karbonowymi podeszwami i innymi gadżetami. Pewnie były by fajniejsze (choć szkoda je masakrować na rajdach), ale nie wiem czy mój rower by się nie obraził, gdybym miał buty prawie tak drogie jak on. Ten wydał mi się rozsądnie ustosunkowany jeśli chodzi jakość do ceny.
[size=large]Accent Traffic – Bojowy Wóz Piechoty[/size]
cena: 159 zł
waga: ciężka
Ponieważ Sidi nie ma w swojej ofercie buta uniwersalnego – zdatnego również do chodzenia na dłuższych dystansach – sięgneliśmy po tani model Accent.
Buty stylistyką nie przypomina rasowej wyścigówki, a raczej lekki but trekkingowy. Tak też jest prezentowany przez producentów: „buty kolarskie przeznaczone zarówno do jazdy w terenie jak i rekreacyjnej jazdy miejskiej” – my jednak zabralismy je na zawody.
Wierzch buta wykonany z przyjemnej, zamszowej skóry oraz oddychającej siatki, a na przedzie i na pięcie ma naszyte wzmocnienia. Całość tworzy dosyć masywną konstrukcję, która dużo lepiej niż w sportowych butach chroni naszą stopę np. przed urazem po kopnięciu w kamień podczas prowadzenia roweru. Ale coś za coś, wentylacja takiego buta jest słabsza niż w butach sportowych, a sam but po kompletnym przemoczeniu schnie dość długo.
Charakterystycznego turystycznego rysu nadaje też tym butom zapinanie w postaći sznurowadeł wzmocnione jednym rzepem na górze. Same sznurowadła są dosyć miękkie w zawiązywaniu, jednak trochę za śliskie i zwłaszcza po zmoczeniu lubią się rozwiązywać. Rewelacyjnie spisuje się rzep. Bardzo dobrze dociska nogę likwidując wszelki niepotrzebny luz oraz umożliwiając komfortowe pedałowanie ( w razie czego można go dodatkowo regulować nawet w czasie jazdy)
W podeszwie buta nie ma miejsca na korki. Jednak sam jej kształt i materiał zapewnia bardzo dobre trzymanie podłoża. Lepsze niż w butach stricte sportowych. Również sztywnośc podeszwy dorównuje tańszym modelom sportowym i jest w zupełni wystarczająca. Pomimo wspomnianej bardzo sztywnej podeszwy marsz w tych butach jest dość wygodny. Dzięki lekkiemu zaokrągleniu czuba idąc niejako kołyszemy się na przodzie buta co dość dobrze naśladuje naturalny ruch zgięcia stopy. Jest to duży komfort w stosunku do zwykle zupełnie płaskich butów sportowych.
Bloki do buta przykręcamy po wyjęciu specjalnej gumowej płytki (trzeba użyć śrub od płytki, ponieważ oryginalne śruby od bloków są za krótkie). Pod płytką do podeszwy przyklejony jest w bliżej nie określonym celu kawałek miękkiej tkaniny, z której po pierwszych kilku jazdach pozostały jedynie strzępy.
Podsumowując z punktu widzenia napieracza można stwierdzić, że W sumie najwyższą wadą tych butów okazały się sznurówki. Przedłużają one czas potrzebny na założenie butów – trzeba je zasznurować oraz skrzętne ułożyć sznurówki pod rzepem tak by się nie rozwiązywały. Szkoda że nie zastosowano tu po prostu dwóch lub trzech rzepów. Z kolei największą zaletą Trafficów jest twarda podeszwa z dobrym bieżnikiem połączona z wygodą chodzenia. Zdecydowanie za kupnem tych butów przemawia ich niska cena. Z tego powodu warto je polecić początkującym napieraczom zaczynającym swoją karierę z butami przypinanymi do pedałów. Bo nawet jeśli zechcą sobie potem kupić bardziej profesjonalne modele, to te buty zamiast do szafy świetnie nadadzą się na treningi, turystyczne wycieczki oraz zapewne jeszcze nie raz trafią do skrzyni na przepak gdy będzie się zapowiadał „chodzony” etap rowerowy. Ot. Bojowy wóz piechoty.
Warto dodać, że wraz z modelem Traffic pojawiła się jego mutacja w barwach pustynnych. Różni się kilkoma detalami – bardziej zabudowanym czubem, plastykowymi przelotkami na sznurówki i sposobem obszycia wierzchu. Za te dodatki producent każe sobie dopłacić 20zł w stosunku do zwykłego Traffica.
Zostaw odpowiedź