[pro_ad_display_adzone id=”5924″ background=”1″]Alan i Andy mieszkają w Warszawie od ponad 8 lat. Jeden jest tłumaczem i wybrał życie w Warszawie, choć mógłby pracować w dowolnym miejscu na świecie z dostępem do Internetu, drugi jest informatykiem i pracuje w warszawskim „Mordorze” na Domaniewskiej. Właśnie ruszają w ponad 1000-kilometrową biegową trasę wzdłuż Wisły, bo lubią biegać i chcą trochę… posprzątać.

Alan mieszka na Pradze i ma bardzo blisko na ścieżkę na prawym brzegu Wisły – tym dzikim, nieokiełznanym i zielonym. Uwielbia dziki charakter rzeki, niezwykle kontrastujący z wielkim miastem, które roztacza się dookoła. Z jednej strony Starówka – z drugiej sarny. A to wszystko w centrum stolicy. Przyjemność z treningu psują jednak śmieci, których na bogato dostarczają imprezujący nad Wisłą mieszkańcy. Andy z kolei, mieszka na Zawadach i też ma blisko na nadwiślańskie ścieżki, choć ma wrażenie, że jest jednym z nielicznych ich użytkowników. Bo w jego okolicy ludzie wolą biegać raczej po asfalcie. Chłopaki znają się z Warsaw International Triathlon Club – w dużej mierze tworzonego przez aktywnych sportowo obcokrajowców, którzy mieszkają w Polsce. A że dobrze się chłopakom razem biega i lubią wyzwania – wymyślili projekt „Run Wisła – Zabiegamy o czystą Wisłę. O co w nim chodzi? O to żeby się przebiec, żeby poszukać fajnych ścieżek na całej długości królowej polskich rzek, pokazać ludziom, że to fajne i zachęcić ich do sprzątania.

Ich projekt zaczyna się już jutro 30 lipca w Wiśle o godzinie 9 rano. Na całość dają sobie 26 dni.  Szczegółowy plan można znaleźć na stronie: www.rokwisly.pl/runwisla-harmonogram. Będzie im bardziej niż miło, jeśli ktoś zdecyduje się dołączyć do nich na dowolnym odcinku trasy. A my, ze swojej strony, mamy okazję pokazać co oznacza ta słynna polska gościnność!

Run Wisła - spotkanie w Warszawie. Fot. Archiwum projektu Run Wisła

Run Wisła – spotkanie w Warszawie. Fot. Archiwum projektu Run Wisła

Spotkałam się z Andym i Alanem zimą ubiegłego roku, gdy tylko dowiedziałam się o ich planie „przebiegnięcia się” wzdłuż Wisły. Umówiliśmy się na Powiślu, w zimny niedzielny poranek. Ekipa Warsaw International Triathlon Club spotyka się tu we wtorki i soboty i razem wyrusza na trening. Następnego dnia Alan miał biegać na fragmencie trasy od Płocka do Włocławka. Już wtedy planowali, patentowali niektóre odcinki, by latem mieć mniej do ogarnięcia i mieć mniej niewiadomych. Poza wyszukiwaniem ścieżek, dumali także nad logistyką, zastanawiali się nad wielkością plecaków, z którymi będą biegli, co do nich spakują, ale i sprawdzali jak zabrać się do zbierania śmieci. Np. gdzie da się je wyrzucić, gdy już uzbiera się pokaźny wór.

Od tamtej pory, gdy rozmawialiśmy i wszystko miało jeszcze charakter nie do końca sprecyzowanych planów, sporo wody upłynęło w Wiśle. Alanowi udało się przebiec ok. 30-40% trasy, czyli większość będzie dla nich jednak niespodzianką. Nawiązali trochę kontaktów, dostali wskazówki którędy biec, sporo osób zadeklarowało, że z chęcią dołączy do nich na trasie. Będą też mieli wsparcie samochodowe, więc mogą biec na lekko. Martin – kolega z WITC, który również pojawił się na naszym spotkaniu w knajpie PKP Powiśle, będzie im towarzyszył do Krakowa, a na resztę trasy też już mają chętne dobre dusze. Od Dęblina do Warszawy potowarzyszy im grupa kajakarzy. Gdy zapytałam Alana czy się czymś stresuje przed projektem, powiedział, że najbardziej stresuje się tym, że jeszcze nie skończył pracy! – Będę musiał chyba w samochodzie popracować trochę. Poza tym strasznie się cieszę! To będzie wielka przygoda! – mówi Alan.

Chłopaki kibicują podczas Półmaratonu Warszawskiego. Fot. Archiwum projektu Run Wisła

Chłopaki kibicują podczas Półmaratonu Warszawskiego. Fot. Archiwum projektu Run Wisła

Pierwszy etap startuje w Wiśle i prowadzi na Baranią Górę.


A oto nasza rozmowa z grudnia, z której dowiecie się o chłopakach trochę więcej. Miłej lektury!

Zaplanowaliście bieg w sierpniu? Przecież Brytyjczycy powyżej 20 stopni Celsjusza zaczynają się topić!

Andy: Ze mną jest nawet gorzej. Ja jestem Szkotem!

Ha ha! No więc dlaczego w sierpniu?

Alan: Dobre pytanie!

Andy: Jak będzie gorąco, mam wrażenie, że będzie piękniej. Nie będą to idealne warunki do biegania ale…

Czym się zajmujecie w życiu?

Alan: Ja pracuję jako tłumacz, wtedy jak nie trenuję.

Więcej pracujesz czy więcej trenujesz?

Alan: Różnie bywa!

Andy: W tym roku chyba więcej trenujesz…

Alan: Miałem szalone plany. Ironman, Krwawa Pętla. Ten rok był dla mnie… chyba niepowtarzalny. Trzeba było coś innego wymyślić na następny rok. No to wpadł taki pomysł.

Alan podczas jednego z rekonesansów. Fot. Archiwum projektu Run Wisła

Alan podczas jednego z rekonesansów. Fot. Archiwum projektu Run Wisła

Andy: Ja jestem informatykiem, pracuję na Domaniewskiej. W Mordorze.

A, dlatego możesz sobie wziąć 8 miesięcy wolnego!

Andy: Pracowałem tam przez 9 lat.

Zbierałeś urlop! Macie plan żeby przebiec 1047… A gdzie tam, Wisła ma 1047 kilometrów. To ile ma Wam wyjść?

Alan: W Endomondo robiliśmy sobie już ścieżkę jak będziemy biegać. Nie wiem dokładnie czy uda się to tak jak zaplanowaliśmy w tej chwili. Nie byliśmy we wszystkich tych miejscach.

Jaki macie plan na ten bieg? Raczej nie będzie tak, że weźmiecie trochę wody, parę batonasków i bananka. Gdzieś chcecie spać, pewnie?

Alan: Tak, gdzieś na pewno. Ale nie mamy jeszcze pewnego planu.

Andy: Kilometrów będzie 1150 mniej więcej. Troszkę dłużej niż sama Wisła. Jeszcze nie wiemy czy będziemy nocować pod namiotem czy w niektórych miejscach na kanapie u znajomych czy w hostelu. Na pewno to będzie mieszane.

Alan: Nie chcemy biegać z namiotem. Jeśli znajdą się mili znajomi z kajakiem, samochodem albo rowerem, którzy mogliby wziąć namiot i inne rzeczy dla nas. Wtedy wchodzi w grę spanie pod namiotem. Naprawdę, będzie fajnie!

Będziecie biegać głównie po ścieżkach nad Wisłą?

Alan: Tam gdzie są to tak. Chcemy się trzymać Wisły jak najbliżej. Jeśli będą jakieś ogrodzenia czy absolutnie nieprzebyty teren to będziemy omijać go bokiem. Jestem ciekaw czy jakieś zwierzę spotkamy. Dziki widziałem nawet w Warszawie w tym roku.

Latem w centrum kąpał się łoś. W TVN 24 była transmisja!

Alan: To będzie przygoda!

W wakacje bywa wysoki, powodziowy stan wody… Co wtedy?

Alan: Ale w tym roku był bardzo niski stan. Można by było nawet przeskoczyć na drogą stronę, jakby co. Jeśli chodzi o plan trasy to mamy zrobiony.

Andy: Będziemy biegać mniej więcej 50 km codziennie. Ale będziemy też robić przerwy. W Krakowie się zatrzymamy i w Sandomierzu, Warszawie i w Toruniu. Zamierzamy poprosić o pomoc ludzi, którzy mieszkają w okolicy i znają jakieś ścieżki nad Wisłą.

O, czyli będziecie mieli lokalne wsparcie. A oni do Was dołączą już w czasie biegu?

Alan: Mamy nadzieję. Chcemy żeby ludzie, którzy mieszkają w okolicy, sprawdzili trasę, którą wymyśliliśmy. Powiedzieli nam co np. jest bez sensu. Zapraszamy ludzi do udziału w tym projekcie. Czy będą biegali, czy będą na rowerze, nawet kajakiem! Martin zapowiedział, że dołączy do nas na fragment na kajaku.

Martin, masz doświadczenie z Wisłą?

Martin: Tak. Pływałem już Wisłą. Zawsze mówię, że jest jak Jukon tylko w Polsce. Jak jesteś na rzece to praktycznie nie widzisz cywilizacji. A na samej rzece nie ma ruchu, dużych statków. Ja uwielbiam kajak (choć nie mam na niego dużo czasu) i długie dystanse.

Alan: Cztery lata temu zaczęliśmy robić z Martinem takie biegi na orientację. Na Mazowszu. Wiele razy przecinaliśmy rzekę, chociaż wcale nie trzeba było tamtędy iść… On to naprawdę lubi.

A Ty Martin skąd jesteś?

Z Hamburga. Mieszkam w Polsce od 2001 roku. 15 lat. Mam żonę w Polsce.

Będziesz pomagał chłopakom.

Tak. Przyjeżdżam z nimi na start. Pracuję na swój rachunek więc mogę to jakoś dostosować…

… Ale nie wziąć pół roku urlopu…?

Martin: Ha ha. Tak. Wolny weekend tak, ale cały miesiąc na pewno nie. Chcę też z nimi pobiegać. A czasem będę się dołączał kajakiem. Tam, gdzie to będzie miało sens. Mam też cel żeby to wszystko przebiec. W tym roku akurat mam różne inne rzeczy zaplanowane. Będziemy robić mieszkanie i nie dam rady.

Pojemniki na śmieci nad Wisłą w Warszawie. Fot. Materiały projektu Run Wisła

Pojemniki na śmieci nad Wisłą w Warszawie. Fot. Materiały projektu Run Wisła

Macie ideę żeby nad tą Wisłą też posprzątać.

Alan: Tak, chcemy zbierać śmieci, o ile się da biegając. Bo jak wspominałem – nie wiemy jak to będzie wyglądało z koszami, ale będziemy próbować. Jeśli będzie jakiś zespół supportowy to będziemy mu podrzucać i potem wyrzucać. Czy to supportowi na kajaku czy jak ktoś będzie rowerem.

Podoba mi się, że chcecie zaangażować ludzi lokalnych. Bo ktoś, kto nigdy nie wpadł na to żeby pobiec i pozbierać śmieci, to może teraz pozbiera jest z Wami i coś mu się w głowie zmieni. Jak myślicie, dlaczego w Polsce jest tyle śmieci nad Wisłą?

Alan: Nie tylko nad Wisłą… Jak się biega po lesie to też są. Ja mieszkałem przez pierwsze pięć lat w Wesołej. To jest piękny teren do biegania, naprawdę. Niestety wtedy z tego nie korzystałem, bo nie biegałem po prostu. Albo raczej – mało biegałem. Zrobiłem jakieś dwa półmaratony, biegałem z Martinem od czasu do czasu, ale zacząłem dopiero jak spotkałem grupę WITC.

Martin: Ja szukałem przez internet partnerów do biegania, poprzez takie forum dla obcokrajowców.

Alan: Zgłosiłeś się, że szukasz kompanii do biegania w Kabatach. A ja mieszkałem w Wesołej! Chyba z godzinę jechałem na to wspólne bieganie. Ale potem trenowaliśmy razem ze dwa razy w miesiącu. Czasem Martin przyjeżdżał do mnie. Ale wracając do kwestii śmieci… Nad Wisłą jest naprawdę pięknie. W Warszawie jest ścieżka na praskiej stronie, gdzie można biec brzegiem. Rzeka jest dzika, mimo że jesteś w środku miasta. To jest niespotykane, nie wyobrażam sobie czegoś takiego w Londynie. Gdziekolwiek!

Wspomnienie po pikniku i grillu... Fot. Materiały projektu Run Wisła

Wspomnienie po pikniku i grillu… Fot. Materiały projektu Run Wisła

Andy: Śmieci to nie jest tylko polski problem. To jest problem wszędzie.

W UK również?

Alan: No może nie widać tego na taką skalę.

Andy: Jak chodziłem z mojego mieszkania na spacery nad morze, nad rzeką, zawsze widziałem jakieś puszki po piwie. Nie wiem jak duża jest różnica, ale wróciłem tutaj z San Francisco w lipcu i nad Wisłą w Warszawie było bardzo żywo. Imprezy, fajny klimat, atmosfera. Tylko jak biegliśmy tam w sobotę rano, to czuliśmy się na plaży jakbyśmy weszli do popielniczki. Wszędzie były papierosy, puszki. Smutno.

Och, w ciągu ostatnich 8-9 lat, gdy jesteście tutaj – bardzo dużo się zmieniło.

Alan: Jednym z naszych celów jest zwracanie ludziom uwagi na to, żeby zaczęli o tym myśleć, że można to posprzątać. I że mogą to zrobić sami. Zresztą w Warszawie są ekipy, które sprzątają nad Wisłą, ale poza miastem to niekoniecznie. Mam też nadzieję, że teraz, jak Wisła jest używana bardziej przez ludzi, którzy nie chcą już biegać tylko po asfalcie i przenoszą się do lasu czy nad rzekę, może będą się bardziej zastanawiać co z tym zrobić. Żeby ludzie nie śmiecili ale z drugiej strony – jak się tego pozbyć.

A powiedzcie czy projekt cieszy się zainteresowaniem?

Alan: Już jesteśmy zaskoczeni zainteresowaniem, które pojawiło się wokół akcji już w parę dni po jej ogłoszeniu na Facebooku. Są ludzie, którzy się zgłaszają do nas. Czy to z pytaniem o wywiad czy jak mogą pomóc. To jest super, że ludzie chcą się w to zaangażować. To ambitny plan, ambitny projekt i tak naprawdę nie chcemy go robić sami. Fajnie by było gdyby inni się dołączyli i też doświadczyli tego, co my.

Andy: Znamy sporo ludzi w Warszawie, gorzej poza nią. W ogóle ludzie często pytają mnie czemu mieszkam w Polsce. I jedna podstawowa rzecz dla mnie to ludzie. Taka wspólnota biegowa w Warszawie jest po prostu fajna. Biegamy często w Grand Prix Warszawy i spotykamy tych samych ludzi, znamy się. Jest trochę rywalizacji, trochę wsparcia. Ja czuję, że mógłbym tu już mieszkać na zawsze. Bardzo mi się to podoba.

Trasa biegowa wzdłuż prawego brzegu Wisły w Warszawie. Fot. Materiały projektu Run Wisła

Trasa biegowa wzdłuż prawego brzegu Wisły w Warszawie. Fot. Materiały projektu Run Wisła

Alan: Ja jestem bardzo zadowolony z życia w Warszawie. Ja mam taką pracę, że właściwie mógłbym wszędzie pracować. Potrzebuję tylko dostępu do Internetu.

Nie ciągnie Cię w góry w Polsce czy za granicą? Np. takie Chamonix?

Alan: Góry mnie ciągną. Ale pochodzę z miasteczka w Anglii, gdzie jest morze i to też uwielbiam. W Warszawie nie ma ani jednego, ani drugiego, ale mimo wszystko…

Andy: Drogo tam mieszkać. W Chamonix.

Ha ha!

Alan: Podoba mi się tu. Miasto miastem, ale ludzie są fajni. Mamy super wspólnotę przez klub i całe biegowe środowisko. WITC – połowa to są obcokrajowcy. Mamy przekrój różnych nacji. To jest fajne. Polaków też mamy.

Rekonesans. Fot. Patrizia Fagiani

Rekonesans. Fot. Patrizia Fagiani

No dobrze. Wróćmy do samego biegania. Mówicie – 50 km. To dużo.

Alan: Musimy jeszcze ustalić czy będziemy biegać z przerwą, np. 25 i 25 na raz czy w całości. Albo w innych częściach. Dlatego robimy rekonesans.

To jest sto na 2 dni.

Alan: To jest dużo, plan jest szalony. Ale nigdy się nie dowiesz co jest możliwe, jeśli nie spróbujesz. Ja nie myślałem, że jest możliwe, że zrobię Ironmana. Tak samo nie spodziewałem się, że skończymy Krwawą Pętlę w trzy osoby!

No właśnie, jakie macie doświadczenia za sobą?

Alan: No właśnie udało się Krwawą Pętlę zrobić w trzy osoby. To chyba najtrudniejsze. W 27,5 godziny udało nam się dotrzeć do mety.

Szacun. Myśmy w 4 osoby zrobili to w 23:40…

Alan: W dodatku zrobiliśmy ponad 270 kilometrów, bo zabłądziliśmy gdzieś po drodze. Jedna osoba miała kontuzję, więc we dwóch biegaliśmy ponad 100 km. Zaczynaliśmy przez Otwock. Kampinos robiliśmy przez noc. Mieliśmy szczęście z pogodą. Nie było za gorąco. Trochę padało, było ok. Dobre warunki do biegania.

Ok, czyli Krwawa Pętla, Bieg Rzeźnika, Ironman…

Alan: Jeszcze jakieś maratony.

Prelekcja na temat akcji w liceum ogólnokształcącym. Fot. Materiały projektu Run Wisła

Prelekcja na temat akcji w liceum ogólnokształcącym. Fot. Materiały projektu Run Wisła

A kiedy zacząłeś biegać?

Alan: Na studiach. Coś tam robiłem wcześniej ale tylko wtedy jak było trzeba. Po studiach zacząłem biegać ze znajomym, współlokatorem. Bardzo dobrze biegał cross country. Szukał towarzystwa. Pomyślałem, że w szkole zawsze mi jakoś szło to bieganie to może dołączę. Tak się zaczęło. Fajnie się rozwijało, przez te cztery lata, przebiegłem jakieś maratony. Potem wyjechałem do Austrii, zapisałem się na maraton wiedeński i… prawie przestałem biegać. Nowe miasto, sporo pracy, nie miałem czasu na bieganie. Maraton wyszedł niestety koszmarnie. Ostatnie 10 km trochę chodziłem, trochę biegałem. Chciałem tylko dotrzeć do mety. Od tamtej pory naprawdę mało biegałem. Gdzieś jeszcze w międzyczasie bez szczególnego treningu przebiegłem półmaraton. Od czasu do czasu wychodziłem ze znajomymi, bo w Wiedniu jest naprawdę świetny park. Nie wiem czy byłaś kiedyś ale Schönbrunn jest naprawdę świetnym miejscem do biegania. Miałem to tuż obok. I potem przyjechałem do Polski, zrobiłem jakieś półmaratony zanim poznałem tę grupę WITC. Dopiero wtedy zacząłem regularnie biegać. Chyba potrzebowałem po prostu mieć z kim trenować. Jestem takim biegaczem, że nie lubię sam. Wyjdę sam jak muszę, generalnie lubię to, ale wolę z kimś, jeśli mam okazję. Wiem, że jak pojawię się tutaj we wtorek czy w sobotę to zawsze będzie jakiś biegacz. Teraz sam to organizuję, więc jest mi łatwiej. Wpadam w rytm. Jakieś 4 lata temu poznałem Martina. W 2011 roku.

A skąd Ci przyszło do głowy żeby się wziąć za takie wyzwania?

Dlaczego? Nie wiem. Dowiedziałem się o Krawej Pętli z „Biegania”. Mieliśmy abonament w tamtym roku. A że znałem ekipę Ergo, która startowała w Krawej Pętli wcześniej i ją wygrała, pomyślałem, że to coś fajnego i szalonego. Jakieś pomieszanie – rower, bieganie. Miałem za sobą pół ironmana i parę maratonów. Pomyślałem, że spróbuję. 250 km – trochę dużo, ale drużynowo. Pomysł jest super. Jak by było połowę tego to byłoby bardzo popularne, ale dystans przeraża. Potem jak się robi coś takiego, to Ironman wydaje się łatwy! To był pierwszy taki szalony projekt. Trzy tygodnie wcześniej robiłem Rzeźnika.

Rekonesans w Sandomierzu i dobre, pomocne duszki. Fot. Materiały projektu Run Wisła

Rekonesans w Sandomierzu i dobre, pomocne duszki. Fot. Materiały projektu Run Wisła

To był Twój pierwszy bieg ultra?

Tak, byłem wcześniej w Krynicy ale robiłem tylko 33.

A Ty, Andy?

Andy: Nie biegałem aż tak długich dystansów jak Alan, ale skończyłem trzy ultra. 66 km to najdłuższy dystans, który biegałem. To było mega trudne dla mnie. Dwa razy kończyłem Ultramaraton Bieszczadzki, w tym roku drugi raz i to była super przygoda. Skończyłem poniżej 6 godzin więc byłem bardzo zadowolony. A generalnie jestem szybki na krótkim dystansie. Nigdy nie zrobiłem czegoś takiego, gdzie musiałbym biec ponad 40-50 km codziennie. I szczerze mówiąc – boję się jak to będzie. Wyobrażam sobie, że to będzie wymagało więcej siły. Będzie trudne. Ale wiem też, że robię to z kolegą i będziemy sobie pomagać. Będzie łatwiej, bo mam świadomość, że dużo siedzi w głowie. Po tym jak wróciłem z San Francisco, gdzie byłem przez 6 miesięcy w tym roku (2015 – przyp. red.) z pracy i nie trenowałem dużo, bo pracowałem ciężko wybrałem się na 50 km po Lesie Kabackim. Czułem, że nie mam kondycji. Dołączył do mnie kolega na rowerze. Dał mi wsparcie, wodę, gdyby nie on – nie skończyłbym. Trasę znałem, aż za dobrze, nie było aż tak ciekawie, w dodatku – to nie były zawody, więc biegałem prawie sam. To była fajna akcja, nie zawody, tylko wyzwanie. Ale samemu trudno by się było zmobilizować.

A kiedy zacząłeś biegać?

Andy: Od zawsze biegałem. Czasami mniej, ale biegam odkąd pamiętam. Pierwszy epizod z bieganiem kojarzę z czasu, gdy miałem 5 lat. Biegłem do domu po ulicy i patrzyłem na białe kropki, które zlewały mi się w linię. Poleciałem do taty i mu krzyczę, że biegałem tak szybko, że kropki się połączyły. Byłem dumny i bardzo to polubiłem. Jak miałem 11-12 lat biegałem już wszędzie. Z domu do szkoły, od szkoły do kolegi.

Byłeś takim szkockim Kenijczykiem.

Andy: Ha ha! Ja myślałem wtedy, że to normalne. Kolega mnie pyta czemu jestem spocony, to mu mówię, że biegłem tu! Ale czemu? No a jak inaczej!

Alan: To, co Andy mówił o wsparciu jest bardzo ważne. Ja tego doświadczyłem też podczas Krwawej Pętli. Był taki moment pod koniec Kampinosu, gdzie kolega miał straszny problem z kostką i prawie nie mógł biec. Zastanawialiśmy się co dalej. Przecież nie ma sensu żeby biegł dalej. Żeby sobie krzywdy nie zrobił. Nie wyobrażałem sobie, że to realne że moglibyśmy pociągnąć to we dwóch do końca. Byliśmy przed Modlinem, zostało jakieś 50 km. I Krystian powiedział: „Nie, no jesteśmy we dwóch sprawnych do biegania. Chodź, damy radę!”. Dla niego nie było wątpliwości. Ani cienia wątpliwości. No to i ja pomyślałem, że może jednak się uda.

Gassy pod Warszawą. Miejsce bardzo wdzięczne, ale nierzadko zaśmiecone przez grillujących. Fot. Materiały projektu Run Wisła

Gassy pod Warszawą. Miejsce bardzo wdzięczne, ale nierzadko zaśmiecone przez grillujących. Fot. Materiały projektu Run Wisła

To fakt, jak jesteś w zespole, możesz zrobić dla niego więcej. A z innej beczki – czy jesteście wytrzymali na kontuzje?

Alan: Do tej pory nie miałem problemów z kontuzjami. Mimo tego, co robiłem w tym roku.

Andy: Ja miałem problem parę lat temu. Biegłem Półmaraton Warszawski, to był pierwszy półmaraton w moim życiu. Po 11. kilometrach miałem problem z kolanem. Jak przeszło, w okolicach 16. kilometra zaczęło boleć drugie. Potem nie mogłem chodzić normalnie. Poszedłem do lekarza i nie miałem kontuzji, ale mówił, że jestem mało rozciągnięty i mam dysbalans w mięśniach. Dali mi dużo ćwiczeń do zrobienia.

I robiłeś?

Andy: Zrobiłem, bo… sporo zapłaciłem! Do tej pory zawsze robię te ćwiczenia jak czuję, że coś jest nie tak. Jak pojawia się ból. Wiem też kiedy potrzebuję przerwy. Ale jak będzie po trzech dniach projektu, po 150 kilometrach? Znamy trenerów w Warszawie, fizjoterapeutów, którzy coś nam podpowiadają. Tu w klubie trenuje nas Przemek Wąsak.

Alan: Już dostaliśmy ćwiczenia, które mają nas przygotować do tego wyzwania. Trenerzy z góry mówią o stabilizacji. Zwłaszcza jak już będziemy zmęczeni i będziemy biegać w terenie, to jest ryzyko kontuzji. A my mamy dużo ćwiczeń na stabilizację na czymś, co wygląda jak… ufo.

Na berecie? Poduszka rehabilitacyjna – tak się na to mówi bardziej fachowo.

Alan: Mnie się bardziej podoba beret! Robię różne ćwiczenia na tym. Poznajemy ćwiczenia i technikę.

Spokojnie Andy, poduszka rehabilitacyjna jest tania!

Alan: Z jednej strony mamy te ćwiczenia, z drugiej ważne będzie co robić podczas projektu. Na przykład rozciąganie.

Myślicie, że będziecie mieli siłę żeby dzień po dniu robić takie rzeczy?

Alan: Będziemy mieli cały dzień, bo nie będziemy przecież tylko biegać. Bieganie będzie przez jakieś 7 godzin pewnie. Więc reszta dnia jest na regenerację. 

Ale pewnie będziecie musieli dużo spać.

Alan: To fakt.

Toruń. Fot. Materiały projektu Run Wisła

Toruń. Fot. Materiały projektu Run Wisła

Będziecie chodzić do przydrożnych domów i prosić o mrożonki żeby móc sobie pookładać zmęczone mięśnie, kolana, kostki. A ludzie w Polsce są bardzo życzliwi. Jak zobaczą takich biednych, umęczonych chłopców… Skąd biegniecie? A to herbaty zaparzę, wódeczki naleję…

Alan: Ha ha! Tak, polska gościnność może nam naprawdę pomóc.

To jak ma wyglądać Wasze przygotowanie?

Alan: Jest dużo do zrobienia. Parę odcinków chciałbym przebiec, albo chociaż zrobić na rowerze żeby zobaczyć teren i zobaczyć jak to działa jak się biega po te 50-60 kilometrów. Musimy też zrobić treningi siłowe, więcej takich rzeczy „na mięśnie” niż tylko biegać co tydzień ileś tam kilometrów. Musimy mieć siłę. Oczywiście bieganie też musi być i mamy plany na ten rok. Maraton, Rzeźnik. Wtedy łatwiej zaplanować samo bieganie. Będę też pływać, bo uważam, że to bardzo dobry cross training do biegania. Widziałem to w tym roku. Musimy też skonsultować się jeszcze z naszymi fachowcami. Z Przemkiem mamy treningi dwa razy w tygodniu. Raz pływanie, raz crossfitowy – fitness funkcjonalny to się nazywa. I to mi naprawdę dużo dało. Robię to od dwóch lat, regularnie i naprawdę czuję jak wiele to pomaga. Próbuję namówić Andy’ego na taki trening…

Andy: Wiem, że to dobre. Jest taki Anglik, który zrobił rekord w biegu dookoła świata, on mówi, że najlepsi biegacze ultradystansowi robią więcej pracy w siłowni niż na bieganiu nawet. Ja robię dużo interwałów na bieżni, trzy razy w tygodniu czasami. Mój pomysł na trening, chyba z książki Scotta Jurka, jest taki, żeby w weekend robić dwa długie treningi dzień po dniu. Żeby zobaczyć jak się czuję jak jestem zmęczony po poprzednich dniach.

Alan: Ja zacząłem coś takiego robić rok temu w grudniu. Biegałem w soboty i w niedziele i to było naprawdę dobre. Wiedziałem, że mam ambitne plany na następny rok. I od ciebie chyba słyszałem te rady, Andy. Żeby dwa razy zrobić po 30 niż 60 za jednym razem.

Czeka Was trudna etapówka. Inaczej się biegnie jak masz 150 na raz, a inaczej jak masz dzień po dniu zrobić długi bieg. Te 50 to wcale nie tak krótko.

Alan: Oj nie!

Andy: Ja muszę się też nauczyć jak trenować kiedy będę podróżował. Chcę robić więcej treningów siłowych, ale przez trzy miesiące będę w Azji w Wietnamie, Kambodży i planuję mieszkać w górach, na wsi. Muszę robić bez siłowni treningi siłowe.

Wiele można zrobić z masą własnego ciała.

Andy: Dokładnie. Na pewno nie będę miał beretu ze sobą!

Alan: Ja mam duże problemy ze stabilizacją. Pracuję nad tym ciągle, ale kiepski jestem.

Na treningu. Fot. Materiały projektu Run Wisła

Na treningu. Fot. Materiały projektu Run Wisła

Biegacie też „płaskie”, miejskie dystanse. Dychy, półmaratony, maratony…

Alan: W półmaratonie i maratonie zawsze startujemy. W tym roku chcę być zającem. Na życiówkę nie liczę, bo mam inny cel. Ale przez ostatni 12 miesięcy połamałem wszystkie życiówki.

No to pochwal się.

Alan: Rok temu na Biegu Niepodległości zrobiłem na dychę 38:24. W tamtym roku po raz pierwszy biegłem poniżej 40 minut z Andym. On był moim pacemakerem na Biegu w Parku Skaryszewskim. Praska Dycha. Andy nie mógł biec szybko bo… zaimprezował trochę ale dzięki temu miałem pacemakera. Półmaraton zrobiłem w 1:30 w Warszawie. W maratonie warszawskim 2 albo 3 tygodnie po Ironmanie więc nie było super mocno ale 3:27 wyszło.

Ćwiczenia u fizjoterapeuty. Fot. Materiały projektu Run Wisła

Ćwiczenia u fizjoterapeuty. Fot. Materiały projektu Run Wisła

Andy?

Andy: Bieg Niepodległości w zeszłym roku 36:11, chyba… To moja życiówka na dyszkę. Miesiąc temu w Półmaratonie Kampinoskim skończyłem 5. Na 1:24… coś.

Super!

Andy: Trochę zaskakująco, zważywszy, że to nie jest na asfalcie. Po drugie miałem strasznego kaca. Byłem może nawet trochę pijany. Pierwszy półmaraton biegłem w Toruniu na Biegu Św. Mikołajów i imprezowaliśmy cały dzień wcześniej. Na tym dystansie mam trochę… historii. Nie biegam na trzeźwo albo bez kaca. Ha ha! Nie przeszkadza mi to chyba. Kiedyś myślałem, że najgorsza rzecz, jaką możesz zrobić na kacu to bieganie. Ale teraz z doświadczenia wiem, że to bardzo pomaga.

Ale na kaca pomaga czy na wynik?

Andy: Na kaca, na kaca! A w maratonie 3:15. Powinienem biegać poniżej 3 według mojej życiówki na dychę. Ale to uzasadnia to, o czym mówiłem wcześniej – że się martwię o dłuższe dystanse.

A może po prostu powinieneś biegać je na kacu! Dzięki za rozmowę chłopaki. Życzymy Wam powodzenia, trzymamy kciuki. Niech moc będzie z Wami!

Rekonesans trasy. Wał będzie chyba częstym elementem krajobrazu. Fot. Materiały projektu Run Wisła

Rekonesans trasy. Wał będzie chyba częstym elementem krajobrazu. Fot. Materiały projektu Run Wisła

Co jeszcze warto wiedzieć?

Chłopaki od źródeł Wisły na Baraniej Górze do Zatoki Gdańskiej. W czasie biegu będą organizowane spotkania i akcje sprzątania pod hasłem “Zabiegamy o czystą Wisłę”:

Kraków 3 sierpnia (Dzień 5.)
Sandomierz 8 sierpnia (Dzień 10.)
Warszawa 14 sierpnia (Dzień 16.)
Toruń 19 sierpnia (Dzień 21.)

Andrew Mossop i Alan Parsons ­ pochodzą z Wielkiej Brytanii ale mieszkają w Polsce od ponad 9 lat. Obaj biegają i trenują triathlon wraz z klubem WITC.

Głównym partnerem Run Wisły jest fundacja ROK RZEKI WISŁY, która działa na rzecz budowy dobrej marki Królowej Polskich Rzek. Robert Jankowski, szef fundacji ROK RZEKI WISŁY: “Obecnie brzegi Wisły znaczą tysiące lokalnych ścieżek, wydeptanych przez wędkarzy, spacerowiczów, wędrowców. Pomagamy połączyć te trakty wspólnym biegiem i pokazać Wisłę, jako świetną i wyjątkową przestrzeń dla sportu i rekreacji.”

Bieg zaczyna się 30 lipca w Wiśle i kończy się 24 sierpnia u ujścia Wisły do Bałtyku. Andy i Alan chcą, żeby jak najwięcej osób do nich dołączyło. “Jesteśmy takimi, społecznymi biegaczami. O wiele lepiej biega się wspólnie i dlatego mocno zachęcamy, by do nas dołączyć. Nieważne, czy na całą trasę, 20 kilometrów, czy nawet na dwa kilometry”.

Wieciej informacji: www.facebook.com/runwisla

www.rokwisly.pl/runwisla

www.youtube.com

Etap 2:

Etap 3:

Etap 4:


A więcej znajdziecie na stronie z harmonogramem projektu: www.rokwisly.pl/runwisla-harmonogram.

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany