Trzynaście kobiet i trzydziestu dziewięciu mężczyzn zameldowało się 9 kwietnia na mecie maratonu na biegunie północnym. Najszybszym z nich był nasz rodak – Piotr Suchenia. Biegacz, trener i organizator imprez z Trójmiasta. Zapytaliśmy go o wrażenia.
Historia maratonu na biegunie północnym sięga 2002 roku, kiedy to Irlandczyk Richard Donovan przebiegł samotnie dystans maratonu najdalej na północ, jak tylko się da. Zajęło mu to fenomenalne 3 godziny i 48 minut. 10 tygodni wcześniej zwyciężył w biegu na tym samym dystansie na biegunie południowym i 5 kwietnia 2002 roku stał się pierwszym maratończykiem na obu biegunach. Już rok później, 17 kwietnia odbyły się pierwsze oficjalne zawody. Wzięło w nich udział 10 śmiałków. Przy -29 stopniach i ciężkich śnieżnych warunkach najlepszemu – Martinowi Tighe z Wielkiej Brytanii zajęło 5 godzin i 2 minuty dotarcie do mety.
Zawody zostały wpisane do księgi rekordów Guinessa jako najbardziej północny maraton na Ziemi. W rekordowym czasie pokonał trasę w 2007 roku Irlandczyk Thomas Maguire. Nabiegał wówczas 3:36. Najszybszą w historii kobietą była Niemka Anne-Marie Flammersfeld, która w 2014 pokonała trasę w 4:52. Ciekawostką jest, że w 2004 i 2010 w biegu wzięli udział dwaj niewidomi z przewodnikami – Mark Pollock i Jamie Cuthbertson.
W tym roku możemy cieszyć się zwycięstwem naszego rodaka. Piotr Suchenia przybiegł na metę po 4 godzinach i 6 minutach. Kolejny zawodnik pojawił się ponad 12 minut po nim.
Kolejny maraton w nogach. Ten najdłuższy, najwolniejszy, ale najbardziej ekstremalny. Myślę, że najlepiej ubrać go w cyferki, które odzwierciedlą to, co działo się na 89 stopniach N. Pogoda była słoneczna i piękna. Żadnej chmury na niebie, co potęgowało odczucie zimna. Na starcie termometry pokazywały – 32 stopnie Celsjusza, a gdy kończyłem bieg temperatura spadła do – 35, by zatrzymać się na – 40 stopniach nieco później. Jeżei do tego dodamy wiatr, to temperatura odczuwalna będzie na poziomie około – 50 kresek poniżej zera (!). To jest naprawdę zimno.
Sam bieg mało przypominał bieganie, gdyż trasa przebiegała w większości przez kopny śnieg, małe torosy, rowy i inne śnieżne przeszkody terenowe. Do pokonania mieliśmy 13 okrążeń, a w zawodach startowały 54 osoby. Łatwo sobie wyobrazić jak po kilku okrążeniach wyglądała trasa… Bieg przypominał skakanie i skipowanie. Było ciężko. Od początku biegliśmy we trójkę, z dwoma Nepalczykami, bardzo mocnymi zawodnikami, specjalizującymi się w biegach ultra – Bhim Gurung i Samir Tamang.
Po połówce Bhim uciekł mi, ale przeliczył się z siłami i na około 5-7 km przed metą dogoniłem go i uciekłem. Po 4 godzinach i 6 minutach minąłem pierwszy linię mety. To było moje najcenniejsze zwycięstwo. Tym samym zdobyłem moją „małą koronę północy”, gdyż był
to mój trzeci maraton przebiegnięty za kołem polarnym (Midnight Sun Marathon Tromso 2012 – 3. miejsce, Spitsbergen Marathon 2016 – 1. miejsce i The North Pole Marathon 2017 – 1. miejsce).
Dwa słowa na temat ubioru. Na nogach miałem rewelacyjne buty do zadań specjalnych inov-8 x-claw 275, które sprawiły się bardzo dobrze w polarnych warunkach. Do tego dwie pary skarpet. Wyżej, bokserki, wełniane kalesony do biegania oraz na to legginsy inov-8. Było komfortowo. Na górę założyłem cienką bieliznę, na to wełnianą bluzę do biegania i na wszystko kurtkę inov-8 Stormshell, która idealnie sprawdziła się w walce z wiatrem. Wszystko uzupełniała kamizelka do biegania. Na dłoniach miałem dwie pary rękawiczek w tym inov-8 Race Gloves i ogrzewacze chemiczne. Górę uzupełniał wrag inov-8, kominiarka i czapka. Trochę żałuję, że nie założyłem czapki z membraną wiatroodporną, bo momentami było bardzo zimno. Strój wykonał swoje zadanie.
To były dobre zawody. Walka trwa!
Zobacz również krótki film z zawodów:
Więcej na temat imprezy szukaj na jej fanpage’u na Fb.
Zostaw odpowiedź