Przed ubiegłorocznym letnim sezonem startów górskich otrzymałem do przetestowania buty inov-8 x-talon 212. Zadanie wykonałem bardzo sumiennie, bo ciągu pierwszych 3 miesięcy męczyłem je przez setki kilometrów w różnych warunkach, na różnych nawierzchniach i na dystansach od krótkich biegów alpejskich do długich biegów ultra.
Przebiegłem w nich Bieg Marduły w Tatrach, Bieg ku Słońcu w Beskidach (115 km w najdłuższy dzień w roku), Maraton Leśnik (48 km w kamienistym Beskidzie Śląskim), krótki alpejski Bieg na Żar, nieco dłuższą anglosaską Małą Rycerzową przy Chudym Wawrzyńcu, a także wiele treningów w Beskidach (również na dystansie ultra) oraz we włoskich Alpach w okolicach Livigno. Chciałbym się podzielić moimi wrażeniami.
Od początku miałem zaufanie do tych butów, że będzie mi się dobrze w nich biegać i nie zrobią mi np. od razu pęcherzy na stopach. Wcześniej biegałem w x-talonach 200 i nic mi się w nich nie działo. Dwieście dwunastki wydawały mi się jeszcze lepsze z dwóch powodów. Po pierwsze, cholewka wyglądała na znacznie bardziej trwałą, ze względu na mocniejszy materiał, z którego została wykonana (membrana vs siateczka w 200). Po drugie, 212 znacznie mniej „piją wodę”, ze względu na pasek, który okala cholewkę na jej łączeniu z podeszwą.
Cholewka
Moje pierwsze spostrzeżenie okazało się trafne. Materiał jest nie do zajechania. Będę biegał w tych butach, aż na podeszwie zostanie gładka guma, a z cholewką pewnie nic się nie stanie. Inaczej było w przypadku 200, gdzie siatka miała tendencję do przecierania się na zgięciach i łączeniach z innymi elementami. Zużywanie się siateczki potęguje sytuacja, jeżeli między materiał dostaną się drobinki piasku. W przypadku membrany w 212 nie ma tego problemu, bo zabrudzenie jest raczej powierzchniowe. Wprawdzie 212 gorzej przez to oddychają (ma to znaczenie w upalne dni), ale mimo wszystko, właśnie takie buty mi odpowiadają.
W przypadku mojego drugiego spostrzeżenia, kij ma dwa końce. Owszem, wkurzałem się, kiedy w 200 wbiegałem na chwilę na mokrą od rosy trawę czy wilgotne podłoże i od razu miałem mokro w butach, bo siatka granicząca z podeszwą na zgięciu palców chłonęła wodę. W 212 pod tym względem jest super, bo w takich sytuacjach stopę mam suchą. Z drugiej jednak strony, 200 znacznie szybciej schły, czego nie można powiedzieć o 212. Jeżeli woda dostanie się do środka (np. od góry), to mamy problem, bo w środku robi się basen, który jest bardzo trudno opróżnić. Woda nie ma którędy się wydostać. Owszem, można zdjąć buty i skarpetki, wyżymać je i założyć powtórnie, ale komfort i tak znacząco się nie polepszy. Poza tym, komu by się chciało to robić w czasie treningu, a tym bardziej zawodów? O szczelności 212 przekonałem się, kiedy uprałem buty i postawiłem je pod ścianą na piętach do wysuszenia. Niestety, słońce nie chciało specjalnie wyjść, za to woda w butach spłynęła w dół i ponad zapiętkiem zrobiła się pokaźna kałuża. Jeszcze jednym minusem 212 jest to, że materiał paska okalającego cholewkę farbuje, przez co kilka moich skarpetek zmieniło kolor z białego na błękitny, a same buty wyblakły i nie wyglądają tak efektownie, jak wyjęte z pudełka.
Minimalizm
W testowanych butach bardzo odpowiada mi ich minimalizm, lekkość, cienka podeszwa oraz niski drop. Biegam od 13 lat, mam na liczniku 54 tysiące kilometrów i w tym czasie nabawiłem się złych nawyków, z którymi ciężko walczyć. Jednym z nich jest tzw. overstride, czyli lądowanie na pięcie przed środkiem ciężkości. Poruszam się dużymi susami, a potem ciągnę piętę do pośladka (na dłuższych dystansach jest to mało efektywne energetycznie). Mam dłuższy krok niż biegacze na moim poziomie, ale za to bardzo niską kadencję – na poziomie 160 kroków na minutę. Staram się z tym walczyć, a pomagają mi w tym buty minimalistyczne, które nie zawierają dużej ilości pianki pod piętą i nie pozwalają na wygodne lądowanie, jak na poduszce. W butach minimalistycznych trzeba się bardziej wysilić: lądować stopą pod środkiem ciężkości, bardziej na śródstopiu i angażować więcej mięśni stabilizujących. Dzięki temu lepiej wybijam się ze śródstopia i mam wyższą kadencję. Buty trailowe są ogólnie bardziej obudowane niż asfaltowe, a inov-8 poszedł jednak w stronę terenowych startówek, co bardzo mi odpowiada. Nawet na Biegu ku Słońcu (115 km) świetnie mi się w nich biegło i nie tęskniłem za poduszką pod piętą.
Poza tym, rozwiązanie ze śladową ilością pianki pod piętą ma jeszcze jedną zaletę – w takich butach znacznie trudniej jest wykręcić kostkę, co zdarza się przecież w urozmaiconym terenie. W 212 chyba nigdy mi się to nie przydarzyło (no, może kiedyś lekko na jakimś korzeniu), natomiast w wielu innych butach trailowych ten problem był nagminny. Królowały w tym Speedcrossy Salomona. Owszem, lubiłem te buty z różnych innych względów, ale to wykręcanie kostki było bardzo zniechęcające, a po przesiadce na inov-8 mam dobre porównanie. Wysoka pięta w butach powoduje wydłużenie dźwigni, której punkt podparcia znajduje się w stawie. Im ta dźwignia będzie dłuższa, tym prawdopodobieństwo wykręcenia stopy większe (pozdrawiam turystki chodzące w Tatrach w butach na obcasach ;-)).
Podeszwa
Zaletą 212 jest również bardzo dobra przyczepność na miękkiej nawierzchni. Nikt jeszcze nie stworzył butów, które idealnie sprawdzałyby się na trawie, skałach oraz asfalcie, który przecież również występuje w wielu biegach opisywanych jako przełajowe/górskie. 212 są świetne na leśne ścieżki, trawę i błoto, dobrze sprawdzają się również na skałach, dzięki miękkości gumy, z której zbudowana jest podeszwa. Ta guma lepiej „przykleja się” do skały, o ile oczywiście jest ona sucha (na mokrą skałę nie ma mocnych). Tutaj też kij ma dwa końce – ta bardziej miękka guma szybciej się wyciera, szczególnie na asfalcie.
Jeżeli jesteśmy już przy tej nielubianej przez biegaczy trailowych nawierzchni, to pierwszymi moimi zawodami w 212 był Bieg Marduły, gdzie ostatni kilometr prowadził w dół po asfalcie w Zakopanem. Wtedy nie biegło mi się w nich najlepiej, bo stopa trochę latała na boki z powodu dość długich i elastycznych kołków pod podeszwą. Teraz już lepiej biega mi się na asfaltowych odcinkach, bo kołki nieco się wytarły. Jak pisałem wcześniej, nie ma butów do wszystkiego, a 212 oczywiście nie są przeznaczone na asfalt.
Poza niewielkimi opisanymi wyżej mankamentami, inov-8 x-talon 212 oceniam bardzo pozytywnie. Świetnie sprawdzają się w terenie, w którym poruszam się na co dzień – beskidzkich ścieżkach w okolicach Bielska-Białej. Myślę, że zajadę je do końca, aż podeszwa zacznie przypominać gładkie opony samochodów rajdowych 😉
P.S. 21 lipca 2017
Po przebiegnięciu w nich blisko 1000 kilometrów musiałem je w końcu wyrzucić, co nastąpiło po maratonie górskim w Sarajewie (relację możecie przeczytać na robertcelinski.com). Moment ten uwieczniłem na zdjęciu 🙂 Bieżnik wyciera się jak w każdych butach. Gdybym nie biegał w nich po asfalcie, to pewnie przeżyłyby jeszcze dłużej. Niestety, mam 2,5 km asfaltowej dobiegówki z domu do lasu w górach, na zawodach górskich też zdarza się sporo tych odcinków asfaltowych, a tam bieżnik kurczy się straszliwie. Ale cholewka jest nie do zdarcia.
Zostaw odpowiedź