Który to już raz decydujesz się wystartować w zawodach, w których meta znajduje się na setnym albo delikatnie dalej niż setnym kilometrze. Nazwijmy to, startujesz w kolejnej „setce”? Czy tego faktycznie chcesz? Czy ta „setka” to nie jest powiedzmy coś w stylu, biegnę… bo przydałoby się. Startuje, bo tam mnie jeszcze nie było i chciałbym spróbować. I tak dalej…
A może jeszcze inaczej podejdźmy do tego. Jest impreza biegowa, która uzyskała tak wysoką popularność i komercyjność, że dostanie się na listę startową to czasem przymus wygospodarowania godziny z kalendarza już na początku roku kalendarzowego aby się zapisać Jest przecież tylu chętnych, że musi być przeprowadzone losowanie, które zaczyna być normalnością, ale chcesz spróbować.
Czy czasem nie chcesz zwyczajnie z czymś takim, jak przed chwilą przeczytałeś/łaś, zerwać? Czy dalej chcesz być w tej samym nurcie, startować w popularnych standardach. Ok, rozumiem, że zbierasz punkty, albo są to inne tereny, może widoki itd. Zawęźmy te zawody (od 80 km do 100km) do powiedzmy standardu Ultra, którego podejmuje się około 70% ultra maratończyków.
Czy nie przychodziła Ci do głowy myśl o czymś innym, kiedy wiesz, że możesz wiele, że standard już Ci nie wystarcza, że już nie potrafisz tak jak inni? Zgodzę się, że niektórzy czują się dobrze ze standardami i budują kondycję by w pewnym momencie stanąć na podium. A gdy podium w zawodach już nie bawi i gdy ono nie daje szczęścia?
A gdy podium w zawodach już nie bawi i gdy ono nie daje szczęścia? Co wtedy? Click To TweetIdąc dalej tym myśleniem, może by tym razem spróbować czegoś innego, takiego co jest zrozumiałe tylko dla Ciebie, bo przecież ultramaratończycy nie należą podobno do normalnych ludzi. Odległości które już mamy za sobą (te ponad dystans maratoński i te mniejsze, jak przysłowiowa „setka”), są już stratą czasu w pewnym momencie. Rozgrzewasz się na odcinku, powiedzmy półmaratonu, czyli do dwudziestego kilometra i masz za sobą już może pierwszy punkt odżywczy. Potem drugi punkt mijasz w pewnej podwojonej odległości od startu (bo przyjmijmy, że punkty są umiejscowione co piętnaście kilometrów). No i tak dalej….
Czekają Cię kolejne więc kilometry, kolejne podejścia, zbiegi, często też trochę długie albo naprawdę długie proste odcinki, które dają odczuć długość trasy. Tak właśnie wygląda droga biegowa ultra. Wiele razy zastanawiasz się nad pogodą. Wiele osób, już nawet, pomimo regulaminowo obowiązkowych rzeczy, zabiera coś ekstra na trasę, coś nad stan. Wiedzą co brać. Mają już tyle przecież sprawdzonych elementów. Służą dobrą radą przed zawodami. Czasem z dużym wyprzedzeniem wyrażają swoje zdanie, które, będąc bardzo krótkie, daje więcej do myślenia i będzie bardziej wystarczające niż milion innych opinii.
Czy nie zastanawiało Cię czasem to, że masz hobby, pasję i z kolejnym rokiem Twoje doświadczenie rośnie ale dalej stoisz w tym samym miejscu? Nie wychodzisz poza pewien dystans. Innymi słowy, zbudowałeś doświadczenie i nie przekonują Cię już niektóre argumenty, które kiedyś były ważne. Tylko z części z nich teraz korzystasz. Bardziej dosadnie pisząc – znasz siebie, i chcesz sprawdzić swój potencjał.
Treningowo już sprawdzasz inne elementy, o których nie pomyślałoby się na początku. Może wdrożysz inny plan mając na uwadze, wiadomo, wszystko to, co przeżyłeś. W pewnych momentach uświadamiasz sobie, że chcesz przeżyć coś, co kiełkowało w głowie bardzo powoli ale trzeba było do tego zwyczajnie dojrzeć. Całe to Twoje doświadczenie, sprawdzanie różnych chemicznych i niechemicznych wspomagaczy (tyle różnych żeli zjedzonych, batonów energetycznych, izotoników, magnezu czy potasu w różnych postaciach) gdy brakuje sił. Teraz albo będzie pomocne w dążeniu do nowego celu albo zwyczajnie zaufasz tylko naturalności. Tak, naturalność, która i tak, choćbyś nie chciał, wygra w pewnym momencie.
Do niektórych dystansów trzeba dorosnąć albo zdać sobie sprawę z ich wagi. Click To TweetDo niektórych dystansów, jak wspominałem wcześniej, trzeba dorosnąć albo zdać sobie sprawę z ich wagi. Tutaj już nie ma mowy o niekontrolowanych upadkach, choć może jest to pewien element zawodów, który nie jest mile widziany jak „złapanie gumy na autostradzie”. Trzeba się jednak tego wystrzegać, uważać – pachnie kontuzją a po co to komu….
Podczas tego niestandardowego wyzwania nie będziesz zwracał uwagi na to czy ktoś Cię dogania. A może fajnie byłoby przy okazji czas dobry mieć – bo może miejsce na podium będzie? Nie, czas czy podium – nie będzie to istotne. Twoim miejscem będzie Twoje własne podium wewnętrzne, ale może też w ogóle nie będzie chodziło o słowo podium. Tu bardziej postawisz na myślenie poza standardami, które występują właśnie na odległościach standardowych i właściwie też ciężko określić o jaki rodzaj myślenia tu chodzi, bo chcesz poczuć nowość.
Kiedyś wylewałeś litry potu podczas treningów. Masz masę zniszczonych koszulek, które już tak przeszły zapachem potu, że pralka nie pomaga. Do tego setki spędzonych godzin na treningach, czasem nawet w niesprzyjających warunkach pogodowych. Sąsiedzi widząc Cię, mieli dziwne myśli na Twój temat, bo biegłeś czasem w deszczu. Ultra nie było modne, bieganie w ogóle nie było modne.
Dla wielu ultramaratończyków bieganie w zawodach rangi ultra może być czymś w rodzaju bohaterstwa, albo może przełamywaniem barier, ale czy serio tak jest? Skoro przełamujemy bariery to warto zadać pytanie czy to przełamywanie jest tego warte. Może z czasem jesteś zmęczony/zmęczona standardem i masz chęć spróbowania, ale tylko spróbowania, jak będzie na nieznanym terytorium, które będzie liczyć ponad 130 km?
Skoro przełamujemy bariery to warto zadać pytanie czy to przełamywanie jest tego warte. Click To TweetJeśli więc standard, setka, to już za mało, to gdy stajesz przed czymś dłuższym czyli cięższym, trzeba będzie mocno się zastanowić i podejść do tej odległości naprawdę ze zdrowym rozsądkiem. Trzeba zatrzymać się odpowiednio wcześnie z treningami i myśleniem, które towarzyszyło do tej pory. Wypunktować to co wiesz, to czego nie wiesz, to co może wystąpić itd. Doczytujesz co będzie potrzebne gdy stanie się to albo tamto w danym momencie, gdy serio będzie moment, w którym zadasz sobie samemu/samej pytanie, a po co mi to było. Najważniejsze żeby nic nie ucierpiało przy tym, kiedy linia zwana metą będzie jeszcze daleko. Czy słowo, przetrwanie nie będzie za mocne?
Odpuszczasz zatem wszystkie inne zawody, te standardowe, choć czasem znajomi i wpisy motywują. Skoro zamierzasz skupić się na nowych wyzwaniach, wiążesz wszystkie szczegóły, nawet te może już teraz płytkie. Jeśli chcesz więcej niż przysłowiowa „setka”, to skupić się trzeba na wszystkim i nie gonić.
Tam trzeba będzie chwilę odpocząć w momencie, w którym kiedyś byłeś już na mecie i zmierzyć się z myślą, że do pokonania jest jeszcze może drugie tyle. Dopiero jesteś w połowie. Tu już nie ma standardowego podejścia. Tutaj już raczej nie można myśleć w kategoriach: “jestem bohaterem”. Tutaj już do każdego kilometra trzeba podejść życiowo, bo liczysz się nie tylko Ty, nie tylko współzawodnik, ale jesteś ważny/ważna dla innych i trzeba się z tym liczyć.
Musisz poważniej zadbać o swój organizm podczas takiego wysiłku. Może trzeba będzie zmieniać częściej obuwie, smarować stopy, częściej się nawadniać – o wiele częściej – nie dopuszczać do przeciążeń psychicznych, od których przecież zależysz. Jeśli to wszystko poukładasz to nic nie będzie niemożliwe.
Kiedy już na samym starcie uświadomisz sobie psychicznie odległość do pokonania, może się udać. A jak poczujesz się na mecie takich zawodów kiedy dotychczas przebiegało się tylko “setki”. Na pewno spotkasz się z uczuciem, jak ja to zrobiłem/zrobiłam. Wymagało to od Ciebie jeszcze większego wysiłku niż sobie wcześniej uświadamiano.
Świadomość wyjścia poza schemat, poza standard towarzyszyła mi nie raz w życiu. Mocno palące słońce, ciemność, chwilami wycieńczenie i przymus zwolnienia, z którym nie wygrasz – bo to rozsądniejsze. Cały czas towarzyszył mi rozsądek, który mówił o nie omijaniu żadnego punktu żywieniowego po osiemdziesiątym kilometrze itd. To wszystko mówi, że aby ukończyć coś niestandardowego trzeba odżywiać się nie tylko żelami, batonikami. Tu jest potrzebne częściej naturalne pożywienie.
Bardzo długo przychodziła myśl aby się nią podzielić. Moje cele to zawody, które stawiają mnie w sytuacji, do której bardzo długo trzeba się psychicznie przygotować. Ukończona TransGranCanaria pokazało mi, że w momencie kiedy czujesz to lekkie, ale naturalne wyczerpanie, nie można się poddać, trzeba się mocno uspokoić wewnętrznie, bo w pewnym momencie masz jeszcze niestety do pokonania maraton górski. Najdłuższy dystans w Lądku-Zdrój, w którym uczestniczyłem, uświadomił mi, że gdy psychicznie jesteś zmotywowany, musisz także o wiele wcześniej już zadbać o mikroelementy, które wypłukują się naturalnie z organizmu ale i też o sam organizm.
Ponad delikatny standard sprawdziłem swoje możliwości fizyczne na biegówkach, gdzie dzień za dniem uczestniczyłem w zawodach. Mimo delikatnego wykończenia, które towarzyszyło po zawodach, wbiłem kijki w śnieg i skupiłem się na kolejnym dystansie następnego dnia, czyli 75 km na biegówkach. Wracając do gór, kilkakrotnie widziałem zawodników, którzy już normalnie nie potrafili schodzić ze wzniesienia (ból kolan). Nie można już się spieszyć, trzeba spokojnym swoim tempem pokonywać metry.
Kilkakrotnie widziałem zawodników, którzy już normalnie nie potrafili schodzić ze wzniesienia (ból kolan). Click To TweetPierwszy raz w życiu musiałem sobie uświadomić (inne zawody), że trasa nie ma określonej odległości jeśli chodzi o kilometry, ale masz za to bardzo duży czas na pokonywanie tylu pętli i to w zimowych warunkach ile jesteś w stanie w tym czasie przebiec – bardzo mocna motywacja, bo dodatkiem do tego jest ekstremum jakim jest mróz, śnieg i zimny wiatr. Co zrobisz kiedy masz dość ale jeszcze masz wiele godzin co ci umożliwia podnieść swoją granicę? Podniesiesz “rękawice” kiedy poczujesz pewien swój moment graniczny? Trzeba racjonalnie pomyśleć.
Pragnienie wychodzenia poza standard nie opuszcza mnie. Co mnie motywuje do tego aby tego dokonywać, też nie wiem, ale życie jest tylko jedno i czy będziesz chciał sprawdzić się, spróbować czy jednak odpuścisz i potem będziesz wciąż myślał o tym? Nie piszę, że to proste, bo nie jest proste, ale może warto. Niestandardowość lubię nie tylko w bieganiu. Decydując się na coś niestandardowego (bo wydaje mi się, że trzydzieści godzin na trasie jest już do normalnego zniesienia), które opiewa na czas już o wiele wiele dłuższy, stykasz się z momentami, no właśnie z momentami, kiedy umysł wchodzi na pewien obszar abstrakcji, jak to wogóle możliwe. Wychodząc poza standard, przyjdzie czas kiedy „napieranie racjonalne” z naciskiem na racjonalność będzie najważniejsze. Jeśli dokonam swojego kolejnego startu poza standardem, postaram się podzielić z Tobą tym czymś, czego jeszcze mój umysł nie miał szans przeżyć, a jest na to chęć i może wtedy znajdę słowa bardziej odzwierciedlające to coś co znalazłem pozytywnego odzwierciedlając to w normalnym życiu. Na ten czas jeśli nadal zastanawiasz się czy dokonasz swojego większego wyzwania, mogę Ci tylko podpowiedzieć, że jeśli wewnętrznie wiesz, że chcesz, nie rezygnuj.
O co chodzi w tym felietonie?