Bieganie to piękny sport, między innymi dlatego, że wystarczy otworzyć drzwi i biec. Kwestia sprzętu na początku jest drugorzędna. W przypadku Crossfit Endurance (CFE) kwestia sprzętu… no cóż, to ciężki temat.
Obiecywaliśmy opisywać Wam wszystkie blaski i cienie treningów CFE. Ja już tak mam, że lubię się dokładnie przyglądać blaskom. Zauważyliście, że one niemal zawsze rzucają cienie? Trening CFE jest dla mnie takim rozbłyskiem nadziei, że można w mieście skatować się tak, by zaprocentowało to w górach. Jednak potrzebny jest do tego odpowiedni sprzęt i tu widzę cień.
Assault Airbike
Na pierwszy ogień pójdzie najbardziej znienawidzona przeze mnie maszyna. To wytwór umysłu opętanego. Wygląda jak skrzyżowanie roweru z, czy ja wiem, wiosłami, orbitrekiem. Zapowiadany jest jako rewolucja w treningu metabolicznym. Popularność zyskał w USA dzięki crossfiterom i zawodnikom MMA. O tym dlaczego warto dosiadać to ustrojstwo jeszcze tu napiszę, ale teraz dodam tylko, że maszyna pozwala szybko wprowadzić się w stan całkowitego wyczerpania. Pracuje na nim wiele grup mięśniowych i przy napieraniu na maksa tętno szybko skacze w górę. Robię na tym treningi interwałowe o wysokiej intensywności. Uwierzcie, że 8 razy 20 sek na maksa z 10 sekundowymi przerwami, może wypruć wnętrzności.
Bieżnia mechaniczna
Spodziewam się, że napisać na napieraj.pl o tym, jak bardzo potrzebna ultrasowi jest bieżnia mechaniczna jest jak machanie kiełbasą weganinowi przed nosem. „Aaaaaa! Bieżnia to zuo!”. Też traktowałem ją jak zło. Do zeszłego roku, gdy fizjoterapeuta wytłumaczył mi dlaczego muszę się z nią przeprosić po operacji kolana, gdy dochodziłem do siebie. Dochodziłem na bieżni. W CFE bieżnia pozwala na precyzyjniejsze interwały biegowe. Zmusza do wysiłku, bo możemy ustawić nachylenie i prędkość, a głowie i nogom pozostaje wytrzymanie tego w określonym czasie lub na zadanym odcinku. Ponadto ćwiczenia przeplatamy.
Przykład z minionego tygodnia robimy 100 m na bieżni z prędkością 3,5 min/km, w określonym nachyleniu i natychmiast zeskakujemy na wiosła, gdzie jedziemy 100 m na maksa i tak dalej – 200, 400, 200, 100, 200, 400. Fajnie?
Wiosłowanie pod górę
No więc właśnie na scenę wkraczają wiosła. To kolejny element potrzebny do treningów wysokiej intensywności angażujących też grzbiet i ramiona. Że się nie przyda w górach, bo przecież strumienie nie płyną pod górę? E tam! Kto biega z kijami, ten wie, że łapy są ważne. Kto się zgina w ósmy paragraf po 40 kilometrach, ten wie, że mocny grzbiet to plus 100 do mocy. Na wiosłach wskakujemy na wysokie obroty i jedziemy w okolicy przemian beztlenowych.
Reszta żelastwa i problemy
Potrzebujemy jeszcze sztangi, piłki lekarskiej, kettli, skrzyni i kół gimnastycznych. To na szczęście są elementy wyposażenia niemal każdego przyzwoitego klubu. Problemem są jednak wiosła, airbike i bieżnia. Bo w jednym miejscu można to spotkać równie często co żubra. W Warszawie znalazłem dwa takie kluby. Specjalnie dla Was zbieram listę odpowiednich do CFE klubów w Polsce. W sumie i tak miałem farta, że trafiłem na pozytywnych ludzi w Crossfit Ursus. W większości klubów, do których dzwoniłem, są wiosła i airbike (crossfitowe boxy), albo bieżnia i wiosła. Trio nie było. W Ursusie Dominik Górski stwierdził, że skoro pojawi się wariat, który chce bieżni, to odkurzą jedną, którą wystawili na sprzedaż. Trochę pojęczałem, przypominałem i naciskałem i wreszcie dostałem! Tak oto stałem się dziwakiem, który kica po bieżni mechanicznej w klubie crossfit. Miny klubowiczów czasem są bezcenne, za wszystko inne zapłaciłem kartą Mastercard.
I tu kolejny cień: kluby crossfit są drogie w porównaniu z fitnessowymi sieciówkami. W Warszawie to koszt minimum 200 zł miesięcznie. W zamian za to dostaniecie nie tylko wjazd, ale i zajęcia grupowe, więc wymiana jest fair. Mimo wszystko jest to drogo.
Czy to wszystko jest potrzebne?
Tak, naprawdę, naprawdę, naprawdę… to nie. Zamiast bieżni można kicać po stadionie, czy parku, ale wtedy jest to oddzielny trening, a na siłownię i tak trzeba wrócić. Airbike jest w Polsce stosunkowo mało popularny. Można z niego zrezygnować i katować więcej wioseł. Te ostatnie są na szczęście bardzo popularne i dostępne. Jeśli w siłowni nie ma kół gimnastycznych… można przyjść z własnymi (ceny zaczynają się od kilkudziesięciu złotych) i zawiesić je na drążku.
Wersja ekonomiczna pozwoli nam na uniknięcie zakupu abonamentu w klubie crossfit. Ja na razie stawiam na klub, który ma wszystko na raz. Czy warto robić to w klubie opiszę następnym razem, bo temat jest szerszy i wymaga uczciwej analizy.
Potrzebny Wam jest też dobry plan. Wersja minimum to książka „Biegacz niezłomny”. Wówczas koszty są niskie i jednorazowe, za to ryzyko błędów spore. Wersja lux to trener i plany. Tu ceny zaczynają się od 150 zł miesięcznie.
Mam nadzieję, że po tym cyklu artykułów też będziecie mogli bardziej świadomie planować własne przygotowania w oparciu o CFE. Czytanie napieraj.pl pozwoli Wam oszczędzić kupę kasy!
Oskar, dawaj ten tekst o periodyzacji, bo już wszyscy czekają 😉