Konsekwencja, taktyka, doświadczenie, własne tempo i nowozelandzka solidność – Sophie Hart, Nathan Fa’vae, Stuart Lynch i Chris Forne to nowi czempioni globu! Seagate wraca na tron po zeszłorocznej porażce w Kostaryce.

Wygrywają w wielkim stylu – rozgrywając doskonale taktykę spania, nadając przez całą trasę własne, konsekwentne tempo, nie oglądając się na rywali, wreszcie perfekcyjnie nawigując tam, gdzie reszta gubiła cenne godziny. Niepokojący jest brak jakichkolwiek wieści od Polaków, którzy długo kotłowali się na trudnym kajaku, rozpoczęli rower, ale po godzinie zawrócili na przepak.


 Zobacz:

– przegląd pretendentów

zapowiedź trasy mistrzostw

Dzień 1

Dzień 2

– Dzień 3

– Dzień 4

– Dzień 5

Dzień 6

Dzień 7


W Ekwadorze startowali dzierżąc pozycję lidera w rankingu ARWS, mieli w tym roku dwa duże zwycięstwa w rajdach ekspedycyjnych, wreszcie skompletowali ekipę z największą ilością tytułów mistrzowskich. Efekt? Tytuł mistrza dla Seagate! Foto. Andreas Strandh

W Ekwadorze startowali dzierżąc pozycję lidera w rankingu ARWS, mieli w tym roku dwa duże zwycięstwa w rajdach ekspedycyjnych, wreszcie skompletowali ekipę z największą ilością tytułów mistrzowskich. Efekt? Tytuł mistrza dla Seagate! Foto. Andreas Strandh 

Kiwi – 11 tytułów w jednej ekipie

Trudno o skompletowanie bardziej utytułowanej ekipy niż ta, którą do Ekwadoru sprowadził Nathan Fa’vae. Razem ze Stuartem Lynch’em i Chrisem Forne mają już po trzy tytuły mistrzowskie. Dla Sophie Hart jest to drugi tytuł. To oczywiście prosta statystyka imprez ARWC – gdyby ją rozszerzyć o największe rajdy na świecie, te liczby szły by w dziesiątki, jeżeli nie w setki. Seagate na scenie AR obecny jest już niecałą dekadę – solidny mecenat technologicznego potentata gwarantował ekipie Nathana starty w zawodach na całym świecie. To podstawa to budowy zespołu dominującego na świecie od lat. Większość ekip z trudem ciuła pieniądze od sponsorów w rocznej perspektywie, podczas gdy Kiwi śpią spokojnie.

Tak ekipa prezentuje się na luźnym treningu...

Tak ekipa prezentuje się na luźnym treningu… 

... a tak po 111 godzinach solidnej napierki

… a tak po 111 godzinach solidnej napierki

Tematem kontrowersji jest oczywiście czterogodzinna kara nałożona na resztę zespołów za naruszenie road booka na końcówce etapu trzeciego. Kibice francuscy, hiszpańscy i amerykańscy w tym właśnie upatrują źródło sukcesu Kiwi. Czy słusznie? – Nie sądzę, by ta kara dała nam jakąkolwiek znaczącą przewagę. Przeciskanie się przez dżunglę kosztowało nas co najmniej dwie godziny straty i mnóstwo sił – opowiadał na mecie Fa’vae. Jeden z komentatorów słusznie zauważył, że Seagate zwyciężyło dwoma elementami: mądrym rozegraniem obowiązkowego rest stopu na przepakach i najszybszymi czasami na pięciu etapach.

Columbia wicemistrzem, dramat Francuzów

Zagwozdka na kolejnych kilka miesięcy - Czy Hiszpanie mogliby wygrać mistrza, gdyby nie kara? Na metę wpadli dokładnie 3h45 min po Kiwi. Foto Rob Howard/Sleepmonsters

Zagwozdka na kolejnych kilka miesięcy – Czy Hiszpanie mogliby wygrać mistrza, gdyby nie kara? Na metę wpadli dokładnie 3h45 min po Kiwi. Foto Rob Howard/Sleepmonsters

W niespełna cztery godziny po Seagate na metę wpadli Hiszpanie z Columbia Vidaraid. Ekipa z Półwyspu Iberyjskiego już od początku etapu kajakowego wściekle goniła Nowozelandczyków, notując najlepsze czasy na kajakach, rowerze i trekkingu. Do zwycięstwa zabrakło im niewiele – po prostu słabiej rozegrali obowiązkowe rest stopy. Do wczoraj wydawało się, że pewne trzecie miejsce należy się Francuzom z Caffte UPS (36). Tyle, że po raz kolejny AR udowodniło jak bardzo nieprzewidywalnym jest sportem. Po wyjściu na ciężki trekking w dżungli (etap 9) zaczęli przez ponad półtorej godziny miotać się na dwa kilometry od przepaku, latając obok ścieżki. Dalej łatwiej nie było – na kolejnych przelotach notowali znacznie wolniejsze czasy. Seagate potrzebował około 15 godzin na ten etap – Francuzi są już na nim ponad 20! W tym czasie stało się coś, czego nikt nie przewidział – ekipa Ecuador Movistar, która musiała spędzić 11 godzin obowiązkowego stopu podczas dark zone na etapie kajakowym, doszła Francuzów! Sądząc z tracka – już ich wyprzedzili!

Niepokojący brak wieści od Polaków

Dopłynęli do strefy zmian około 14:30. W Ekwadorze jest obecnie 4 nad ranem i nasi wciąż są na TA

Dopłynęli do strefy zmian około 14:30. W Ekwadorze jest obecnie 4 nad ranem i nasi wciąż są na TA

To była ryzykowna, ale – czystko spekulując – dobra decyzja. Zaraz po katorżniczym rowerze nasz zespół ruszył natychmiast na etap kajakowy, starając się utrzymać bliski kontakt z zespołami walczącymi o top 10. Kajak jednak – sądząc z tracka – był dla nich bardzo ciężki. Na jednym z PK zostawili paszporty, ale uprzejmość amerykanów z Yogaslackers zaoszczędziła im dobrych ośmiu godzin powrotu do PK. Gwałtowna, wezbrana i szybka rzeka mogła ich mocno pokiereszować – media donosiły o złamanych wiosłach i licznych wywrotkach. Nasz zespół potrzebował około 9 godzin na ukończenie tego etapu podczas gdy czołówka robiła go w 5-6. Po dotarciu na przepak zespół – sądząc z tracka – zdrzemnął się. Dlatego najbardziej dziwi fakt, że po wyjściu na etap rowerowy zespół szybko zawrócił do przepaku – coś niedobrego się tam dzieje. Tyle, że to wszystko czcze spekulacje. O Polakach nie zająknęły się żadne media obserwujące wyścig, nie ma żadnych fot z ich kajaku.

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany