Wyobrażam sobie, że na biegu takim jak Hardrock 100 Endurance Run samotność nabiera całkowicie nowego wymiaru, którego nie sposób opisać, a którego można jedynie doświadczyć. Samotność długodystansowca. Samotność na szlaku. Samotność, która pozwala sięgnąć wgłąb siebie i zjednoczyć z otaczającą przyrodą. Samotność wręcz filozoficzna, może trochę melancholijna, ale nie przyprawiająca o smutek, a raczej zadumę.
Sto mil, szlaki Gór San Juan, nieprzewidywalna pogoda i stu czterdziestu biegaczy. A na końcu tej ścieżki czeka kamień, którego symbolikę można by rozkładać na części pierwsze, ale którego znaczenie zrozumie tylko ten, kto miał możliwość go ucałować.
Hardrock 100 to klasyczny stumilowiec rozgrywany od 1992 roku w stanie Kolorado, który jednocześnie jest główną imprezą zaliczaną do Ultra Szlema Gór Skalistych, do którego wliczane są również Leadville 100, Bear 100, Bighorn 100 oraz Wasatch Front 100. Trasa Hardrocka poprowadzona jest na pętli, której początek i koniec wyznacza liczące 638 mieszkańców miasteczko Silverton, gdzie dawniej wydobywano srebro.
Silverton leży na wysokości 2837 m n.p.m. i oprócz dystansu samego w sobie, to właśnie wysokość stanowi wyzwanie dla uczestników tego biegu. Uśredniona wysokość trasy Hardrocka to ponad 3000 m n.p.m., a to już punkt, powyżej którego trzeba liczyć się z konsekwencjami oddychania bardziej rozrzedzonym powietrzem, co w kontekście biegania nabiera szczególnego znaczenia.
Sama średnia wysokość nie mówi jednak wszystkiego – kiedy pierwszy raz zobaczyłem profil trasy (miniaturkę, na której nie widać było szczegółów) pomyślałem, że w kółko wbiega się i zbiega z jednej góry, co oczywiście jest nieprawdą. Niemniej, biegacze aż trzynaście razy muszą wspiąć się na wysokość ponad 3700 metrów, a najwyższym punktem jest szczyt Handies Peak, wznoszący się na wysokość 4285 m n.p.m. Przewyższenie na dystansie stu mil wynosi tutaj ponad 10 000 metrów.
Bieganie na takiej wysokości, oprócz wyzwań czysto fizycznych związanych z ciałem biegacza, może być też problematyczne ze względu na warunki atmosferyczne – niska temperatura, gwałtowne burze, wiatr, ekspozycja – pogoda rozwija w tym miejscu przed zawodnikami cały wachlarz swoich możliwości. W wywiadzie po biegu z 2015 roku Kilian mówi również o pogodzie: „Szaleństwo. Pogoda zmieniała się co 30 minut – 30 minut ulewnego deszczu, 30 minut słońca, 30 minut śniegu, 30 minut słońca”.
W 1995 roku zawody zostały odwołane z powodu zbyt grubej warstwy śniegu zalegającej na szlaku, a w 2014 jeden z czołowych zawodników – Adam Campbell (trzeci w 2014 i 2015 roku) został niemalże porażony piorunem. Kiedy podczas burzy większość uczestników chowała się, gdzie tylko się dało, Adam wraz ze swoim kompanem pozostali na trasie. Ktoś może powiedzieć, że to szaleństwo, ale z drugiej strony trasa w dużej mierze prowadzi po odsłoniętych terenach, gdzie ciężko znaleźć schronienie, więc kontynuowanie biegu nie było wyborem całkowicie pozbawionym logiki. Piorun uderzył w ziemię obok nich, a siła była tak wielka, że zwaliła ich z nóg, baterie w czołówce Adama eksplodowały (chociaż sama czołówka Petzla przetrwała). Na szczęście biegacze nie odnieśli poważniejszych obrażeń i kontynuowali bieg.
Praktycznie we wszystkich tekstach, relacjach, wywiadach na temat Hardrocka powtarza się jeden motyw – tutaj nie chodzi o wyścig, tylko o góry i bieg. Warto zwrócić uwagę, że w nazwie nie ma nawet słowa race, czyli wyścig, ale po prostu run. Dlatego też od szczęśliwców, którzy zostali wylosowani i będę mieli możliwość startu, wymaga się aktywnego udziału w przygotowaniu imprezy! Jest to prawdopodobnie jedyny bieg na świecie, gdzie uczestnik musi przyłożyć rękę również od strony organizacyjnej – czy to na punkcie odżywczym, czy to w biurze zawodów, czy na trasie. Nikt chyba jednak nie ma z tym problemu i jest to jeden z ważnych elementów stanowiących o wyjątkowości tego wydarzenia.
Głównym założeniem Hardrocka nie jest ściganie się, ale zmierzenie się z górami, przetestowanie swoich możliwości w konfrontacji z surową przyrodą Gór Skalistych. Na trasie znajdują się oczywiście punkty odżywcze, jednak od biegaczy oczekuje się, że będą w dużym stopniu samowystarczalni. Trasa jest rzecz jasna oznakowana, ale też nie tak do samego końca. W opisie na oficjalnej stronie imprezy możemy przeczytać: „Trasa będzie odpowiednio, aczkolwiek minimalnie oznakowana, tak aby zawodnicy pozostawali czujni, korzystali z mapy oraz wytycznych. Powinieneś być w stanie poradzić sobie bez oznaczeń, posługując się jedynie mapą, kompasem oraz opisem trasy”. W Polsce często słychać narzekania na to, że trasa była kiepsko oznakowana, a że to ktoś się pogubił albo źle skręcił, podczas gdy na Hardrocku trzeba sobie po prostu radzić. Trzeba nie tylko umieć się odpowiednio zachować w trudnych górskich warunkach, ale również, mówiąc oględnie – się odnaleźć.
Te zawody to wyższa szkoła biegów wytrzymałościowych. Trasa jest przemyślana w taki sposób, aby zapewniać ekstremalne wyzwanie zarówno pod względem wysokości, stromizny jak i odosobnienia. Wspinaczka, umiejętności survivalowe oraz nawigacyjne w dzikim terenie są tutaj równie istotne co wytrzymałość.
Ciekawostką jest fakt, że każdego roku bieg odbywa się w przeciwnym kierunku, a rekordzistom obu wariantów jest nie kto inny, jak Hiszpan Kilian Jornet, który wygrał Hardrocka w 2014 oraz 2015 roku. Jego wynik w kierunku zgodnym w ruchem wskazówek zegara to 22 godziny 41 minut i 35 sekund, a w przeciwnym 23:28:10, który udało mu się ustanowić nawet pomimo pomyłki na trasie. Wyniki najlepszych są imponujące, ale średni czas ukończenia Hardrocka to lekko powyżej 41 godzin, co tak naprawdę oddaje trudy tego biegu.
Ultramaratony z całą pewnością nie są dla delikatnisiów. Wszystkie stanowią prawdziwe wyzwanie i wiążą się z walką i oraz bólem, ale niektóre bardziej są trudniejsze niż inne. Prawdopodobnie najbardziej ekstremalnym z ekstremalnych jest Hardrock Hundred Mile Endurance Run (160 kilometrów) w Silverton w stanie Kolorado. To oczywiście długi dystans, ale długość to pikuś w porównaniu z pozostałymi atrakcjami, które czekają zawodnika. Nie na darmo nazywa się „hardrock”. Choć zasadniczo nieźle daję sobie radę na trudnych trasach, ta się oznacza dla mnie zbyt duże wyzwanie. Mój mąż uwielbia ten wyścig, choć jeszcze nie udało mu się go skończyć.
Pam Reed „Jeszcze jedna mila”
Podczas „gali” po imprezie prezentowani są nie tylko zwycięzcy, ale wszyscy biegacze, organizatorzy oraz ekipy na punktach odżywczych. Wszyscy, którzy odgrywają jakąś rolę podczas tego wydarzenia, bo należałoby raz jeszcze powtórzyć, że w tym wszystkim ściganie się jest tylko tłem.
Kroger’s Canteen to chyba jeden z najwyżej położonych punktów odżywczych – prawie 4000 m n.p.m., gdzie wszystko trzeba po prostu wtaszczyć na plecach, a punkt obsługują uczestnicy Hardrocka z poprzednich lat. Dużo można by jeszcze pisać na ten temat, ale sedno tego biegu najlepiej odda chyba film poświęcony właśnie Kroger’s Canteen.
Tegoroczna edycja Hardrock Endurance Run odbędzie się 15 lipca, uczestnicy wystartują o 6 nad ranem, tradycyjnie w Silverton. W tym roku trasa poprowadzi zgodnie ze wskazówkami zegara przez Telluride, Ouray, Lake City. Na stronie organizatora będzie można śledzić uczestników na żywo, dzięki trackingowi GPS.
Na starcie zobaczymy Annę Frost, która w ubiegłym roku wykręciła drugi najszybszy czas w historii Hardrocka (28:22), Emmę Rocę, która ma na swoim koncie wygrane w Leadville 100 i Run Rabbit Run 100. Być może zobaczymy też Darcy Piceu, która wygrywała już Hardrocka w latach 2012-2014, i jest jedną z ledwie trzech kobiet, które przebiegły tę trasę w czasie poniżej 29 godzin. Dziewczyny mają sporo do nadrobienia względem panów, bo damski rekord pochodzi z 2009 roku i ustanowiła go Diana Finkel – 27:18:24, Diana Finkel.
Wśród mężczyzn po raz kolejny zobaczymy na Hardrocku Kiliana Jorneta, rekordzistę trasy, który w tym roku, o ile wygra, ma szansę znowu podkręcić rekord (sprzyjają temu warunki – wczesna wiosna i mało śniegu w górach). Walkę z Kilianem może nawiązać Xavier Thevenard, dwuktorny zwycięzca UTMB, który triumfował również w CCC i TDS. Chłopaki są postrzegani jako murowani kandydaci do zwycięstwa, no chyba, że coś pójdzie nie tak, a w Hardroku, tak się składa – całkiem często idzie coś nie tak. Ludzie mają duży problem z chorobą wysokościową. Jest więc i szansa dla Jasona Schlarba i Timothy’ego Olsona. Jason nie ma tak piorunujących osiągnięć, chociaż dwuktornie zwyciężał w Run Rabbit Run, był 6. w Tarawera w lutym tego roku i 11. w Marathon des Sables. Timothy zwyciężał w Western States w 2012 i 2013 roku, był też 4. w UTMB. Jego występ w Hardrocku nie należał do najszczęśliszych. Na trasie spędził niemal 30 godzin.
Zostaw odpowiedź