Przeszło 90 godzin i 500 kilometrów rywalizacji za nami. Wchodząc w czwartą dobę większość zespołów miała przed sobą długi, 160 kilometrowy etap rowerowy – błotnisty, pełen ostrych, ale krótkich podjazdów, nawigacyjnie stosunkowo prosty. Najlepsi potrzebowali około 17 godzin na przedostanie się do kolejnej strefy zmian. Tyle, że najszybciej wcale nie znaczy najefektywniej.
Zobacz:
– Dzień 1
– Dzień 2
– Dzień 3
– Dzień 4
– Dzień 5
– Dzień 6
– Dzień 7
Dark zone odcina podium od reszty
Realne szanse na zmieszczenie się w dark zone regulującym ściganie na etapie kajakowym miały tylko cztery ekipy idące na czele: Nowozelandczycy z Seagate, Hiszpanie z Columbia Vidaraid, Francuzi z Caffte UPS i lokalesi z Ecuador Movistar. Kiwi i Columbia przebrnęli przez kajaki błyskawicznie, ale też nie musieli się specjalnie spieszyć. Francuzi liczyli minuty do samego końca, ostatecznie dobijając do strefy zmian na kilkanaście minut przed zmrokiem. Tych kilkunastu minut zabrakło za to lokalesom z Ecuador Movistar – spójrzcie zresztą sami.
Półtora kilometra od strefy zmian! Zamiast ciepłych, suchych ciuchów, dostępu do skrzyń i jedzenia czeka ich zimny i wilgotny nocleg na brzegu rzeki, podczas której organizator sugeruje „nie wychodzić z namiotu, ze względu na węże i insekty”. 11 godzin na brzegu rzeki! W ten sposób Ecuador Movistar zostało odcięte od walki o podium.
Rowerowa doba ze sleepmonsterami
Dark zone definitywnie odesparował czołowe ekipy do reszty. Ubocznym efektem tak długiego przymusowego wstrzymania rajdu (11 godzin) jest neutralizacja różnic czasowych dla niemal 11 ekip. Począwszy od 5 miejsca zespoły zjeżdżały się na strefie zmian po etapie rowerowym. Różnica zasadnicza jest taka, że te pierwsze ekipy (w tym amerykańskie Tecnu, które spędziło na przepaku niemal 12 godzin) są niemal w pełni wypoczęci. Wśród tych ekip, które nie miały tyle czasu są Polacy, którzy potężny etap rowerowy pokonywali przeszło 22 godziny. Po drodze – wiemy to z tracka – kilkukrotnie zatrzymywali się na krótkie drzemki. Sleepmonstery na tym etapie musiały być dramatyczne. „Błoto, dżungla, błoto, deszcz, gorąco, duszno i tak przez kilkanaście godzin” – opowiadała jedna z ekip. Przesiadka ze stosunkowo zimnych terenów wysokogórskich do upalnej duchoty dżungli amazońskiej to – jak zapowiadali organizatorzy – trudniejsze wyzwanie, niż sama adaptacja do wysokości. Obecnie Polacy, spędzając około godziny na przepaku przed kajakiem, pobiegli na zwodowanie łódek.
Trzy etapy do mety – ostra walka o top 10
Znając naturę AR każda predykcja zwycięzców przed ich realnym osiągnięciem mety jest nie na miejscu, ale podium – w takiej lub innej kolejności – jest już znane. Obecnie między prowadzącym Seagate a Hiszpanami z Columbia Vidaraid jest około 4 godzin różnicy. Dalej są Francuzi z kolejną trzygodzinną stratą. Do mety już tylko przebijanie się przez dżunglę i długaśny etap kajakowy. Intrygująco zapowiada się za to walka o top 10, do której, oprócz czterech ekip w przodzie pretenduje sporo mocarzy:
– Tecnu Adventure Racing Team
– Adidas Terrex
– Team Peak Performance
– Swedish Armed Forces
– AR Team Polska
– Black Hill Opavanet
– Raidlight
– Yogaslackers
– SUI’RADYS
Najlepsi na mecie powinni być późnym wieczorem lub w nocy naszego czasu. Nasi mają jeszcze około doby z hakiem. To jak? Pchamy, pchamy, pchamy!
Zostaw odpowiedź