Błoto, wszystkie rodzaje błota” usłyszałem, jak tylko wypucowałem się znajomym, że zapisałem się na Łemkowyna Ultra Trail 150. Marta biegła w zeszłym roku siedemdziesiątkę, a Mikołaj i Maciek 150 km. Po chwili rozmowy nie było wątpliwości, na co się porwałem. Na zbyt wiele.
W prognozach pogody nad południowym wschodem niezmiennie królowała chmurka z zacinającym deszczem. Pięć dni przed startem dzwoni Mikołaj: „Jestem na trasie ŁUT-a, błotko gotowe”. Walizka otwarta przez kilka dni pochłaniała coraz większą ilość sprzętu. Zaczęły do niej trafiać wszystkie nadające się na tę okazję buty. Pierwsze swoje miejsce zajęły Inov-8 Mudclaw 300. Jak mam to przetrwać, to tylko w tych laczkach. Mimo zdecydowania na start w trzysetkach nie wiedziałem, czy na pit stopie w Chyrowej nie będę zmieniał opon.
Pakiet odebrany. Szpej spakowany. Trzy godziny snu.
Budzik. Start.
Mudclaw 300 to raczej but dopasowany, nie rozpieszcza wielkopowierzchniowym przodem, do tego doszła gruba wodoodporna skarpeta, a mimo wszystko zrobił się z tego dość wygodny zestaw. Po zejściu z asfaltu w Krynicy na leśną drogę wiedziałem, że setup, który mam na nogach to idealne rozwiązanie. Przypadkowe kałuże, wreszcie strumienie i rzeczki, wlewały się do buta informując stopę obniżeniem temperatury. Brak uślizgów i wręcz drapieżne czepianie się gruntu przez 300-tki to bardzo przyjemne uczucie, gdy ma się przed sobą taki dystans do pokonania. Nieforemność wodoodpornej skarpety, a dokładniej brak jakichkolwiek ściągaczy w części śródstopia powodował, że 3 razy w ciągu tych 150 km musiałem zdjąć but i poprawić fałdę, która zrobiła się pod stopą. Jaką pracę jednostka napędowa wykonuje było widać dokładnie, gdy na 22,2 i 80,9 km musiałem skuć ze stuptutów i butów gliniane kaptury w celu dosmarowania stóp second skin’em.
W połowie dystansu na przepaku w Chyrowej zdecydowałem się niczego nie zmieniać. But był wilgotny, ale nie miało to znaczenia przy SealSkinz’ach. Stopy były w dobrej kondycji nie licząc pogniecionych małych palców – z powodu lekkiej ciasnoty. Tak pozostało do mety. Podsumowując, Mudclaw 300 zaliczyły po drodze niezły łomot. Setki kałuż, strumienie i rzeczki, podmokła łąka i naprawdę wszystkie rodzaje błocka wystawiły ten sprzęt na ultra-test, który przyznaję z rogalem na twarzy – zdał „na medal”, dyndający mi na szyi. Kilkanaście kilometrów asfaltu na trasie ŁUT150 również biegnie się komfortowo w 300-tkach. Długie gumowe szpony, jak nie wbijają się w błocko, to działają, jak gumowy amortyzator, nie męcząc stóp łomotaniem o beton. Oczywiście w nieskończonej ofercie Łemkowskiego błota zdarzało się błoto „budyniowe”, które niosło uślizgiem nawet kije, ale biorąc pod uwagę te nieliczne wiraże i i drifty, trudno mi sobie nawet wyobrazić, ile kroków zrobiłbym więcej, drepcząc w miejscu bez tej zbawiennej przyczepności. Hawk.
Zostaw odpowiedź