Podobnie jak przed rokiem, tak i teraz, zima na Jurze zawiodła i organizatorów, i zawodników. Rajd zimny był tylko z nazwy, bo warunki bliższe były imprezom wiosennym – przyjemna lampa i nawet dziesięć stopni na plusie.
Efektem tego było szybkie pokonywanie tras. Zwycięzcy na najdłuższej trasie – zespół Eventyr, czyli Krzysiek Mański i Mateusz Kaźmierczak – potrzebowali lekko ponad 10 godzin na zaliczenie wszystkich punktów ponad 120 kilometrowej trasy. O tym, jak wyglądała rywalizacja, opowiada Krzysiek Mański.
Po raz kolejny z Kazikiem postanowiliśmy wybrać się na Żywioły, tym razem w wersji „zimowej”. Zima pojawiła się dopiero kiedy wracaliśmy do domu, przez co rajd okazał się bardzo szybki. Patrzymy na listę startową z kim przyjdzie się nam ścigać, powinno być dobrze. Już przed rajdem było wiadomo, że 15 km etap narciarski zostaje zamieniony na trek. Przed startem odprawa i kilka istotnych informacji, po rowerze dwie pętle treku, można wybrać która pierwsza, ale lepiej zrobić najpierw trek po pustyni bo PK13 w nocy będzie problem znaleźć. Na początku krótki prolog dla wszystkich tras, 3 PK do zaliczenia, można się domyślić jakie były kolejki. Poszło nam to sprawnie i jako pierwsi (razem z Thulium) siadamy na rowery.
Przed PK 1 doganiają nas Chaszczojeźdźcy i razem go łapiemy. Chłopaki ostro jadą na rowerach i do PK 2 już ich nie widzimy, ten punkt bierzemy razem z Thulium. Jak to na jurze jest trochę górek do zrobienia, a dzięki fajnej mapie nawigacja na tym etapie jest prosta. Na PK 3 zadanie specjalne, krótka przeprawa linowa.
Tutaj Thulium nam uciekają, a dogonili nas Stryki-Byki. Szybko wskakujemy na linę i po chwili gonimy dalej. Do PK 4 wybieramy wariant dookoła, ale asfaltem. Już przed samym punktem wpadamy do lasu, gdzie ścieżki nie zgadzają się z mapą i zaczyna się nawigacja, ale bez większych problemów łapiemy PK 4. Na tym PK Stryki-Byki nas przeganiają i jesteśmy na 4 pozycji. W tym momencie myślę, że właśnie uciekło nam pudło, Kazik mówi, że wszystko się rozstrzygnie na treku. Gonimy dalej. Na PK 5 kolejne zadanie specjalne, czekamy aż Stryki-Byki skończą. Odnalezienie „zasypanego przez lawinę” perforatora. Dziewczyna spisuję nasz czas, dyskretnie rzucam okiem i wiedzę, że mamy tylko 15 min do pierwszej ekipy. Nie jest źle, szybko robimy zadanie i jedziemy. Przed PK 6 mijamy się z ekipami, liczę czas, strata pozostaje taka sama. Będzie walka do końca.
Na PK 7 (szkoła, przepak) wpadamy jako 4 ekipa, dwie już wyszły a Stryki-Byki jeszcze są. Szybko się ogarniamy i na pustynię.
W Kaziku obudziła się rywalizacja i cały czas mnie goni. Lecimy po lini na PK 13, przed nami rzeka, ja postanawiam przejść suchym butem przez co chwilę mi schodzi. Doganiają nas Stryki-Byki i PK 13 robimy razem, wracając z PK mijamy Chaszczojeźdźców, jest dobrze. My wracamy do żółtego szlaku i nim na PK 14, inni gonią przez pustynie. PK 14 robimy pierwsi, schodząc z góry mijamy się z chłopakami. Na przepak postanawiamy lecieć po linii przez pustynie, nie był to najlepszy wariant jak się okazało, bo na przepaku czekali na nas Stryki-Byki. Po chwili dobiegli Chaszczojeźdźcy. Teraz kolej na zadanie specjalne, zadanie to trzeba było robić do skutku. Nam siadło za pierwszym razem, reszta trochę się męczyła. Dawno nie widzieliśmy Thulium, na przepak jeszcze nie wrócili, więc pewnie najpierw robią dłuższą pętlę. Szybko się zbieramy i lecimy na trasę. Tak jak Kazik zapowiadał walka rozstrzygnęła się na tym etapie. Przelot do PK 8 robimy asfaltem, co jakiś czas odwracamy się czy nikt nas nie goni. Do PK8 było kawałek dojścia od drogi, tutaj wiemy, że mamy co najmniej 10min przewagi. Nawigacja idzie nam dziś bez problemów i PK9 łapiemy jeszcze bez pomocy latarek. Do PK 10 postanawiamy nie kombinować i obieramy wariant do drogi, szybki PK 10 i dalej. Przelot do czerwonego szlaku robimy częściowo na azymut, bo w pewnym momencie nasza ścieżka się kończy.
Nie sprawia nam to większych problemów, szybko się lokalizujemy i po chwili zgarniamy PK11. Teraz już prosty dobieg do przepaku i 10 km rowerkiem do mety. Rowerkiem który już raczej nie mógł nic zmienić. Za nami nikogo nie widać jest dobrze. Na przepaku dowiadujemy się, że Thulium niedawno zaczęli trek po pustyni i, że jesteśmy pierwsi. Nie tracąc czasu lecimy od razu do rowerów i na PK 16. Z przepaku tak szybko się zebraliśmy, że zostawiliśmy sprzęt do rowerów (dętki itp.). Żaden z nas głośno tego nie powiedział, dopiero na mecie wyszło, że jakbyśmy mieli awarie to leżymy. Szybko łapiemy PK 16 i do mety, nie widać światełek za nami co nie oznacza, że spuszczamy z tonu.
Po 10 godzinach z kwadransem wpadamy na metę jako pierwsi! Druga ekipa Stryki-Byki dociera 30 min za nami. Mija kolejna godzina a tu nikogo nie ma, mówimy, że teraz to już może przyjechać każdy komu dobrze poszedł trek. Po chwili na mecie meldują się Czita z Martą (startowali pod szyldem On-Sight). Chaszczojeźdźcy mieli problem z terkiem, jeszcze większy mieli Thulium (nie znaleźli jednego PK). Nie zakładaliśmy tak szybkiego rajdu, jednak pogoda była wiosenna i można się było tego spodziewać.
Bardzo lubimy ten rajd, fajna atmosfera, świetny teren. Jesteśmy tu od pierwszej edycji i na kolejnych też będziemy.
Zostaw odpowiedź