W nocy z 30 na 31 maja 2013 roku, wystartowała jubileuszowa, 10. edycja Biegu Rzeźnika. Z niemal 80 kilometrami błotnistych ścieżek, długich podejść, na których płuca walczą o każdą cząsteczkę tlenu, i karkołomnych, trudnych technicznie zbiegów, na których dobrze poczują się tylko kozice. 10. edycja przyniosła dwa nowe rekordy trasy – wśród zespołów mieszanych i kobiecych.
9:28:12 zajęło Agacie Matejczuk i Maćkowi Więckowi z Teamu inov-8 pokonanie trasy Biegu Rzeźnika, o ponad 5 minut szybciej niż w 2010 roku zrobili to Magda Łączak i Paweł Dybek. Wynik zasługuje na tym większy szacunek, że tegoroczna trasa była dłuższa o ponad pół kilometra. Zespół miał trochę problemów na zbiegach – Agata cierpiała z powodu bólu kostki i niektóre odcinki w dół pokonywali szybkim marszem. – Gdyby nie ta kostka, walczylibyśmy o drugie miejsce – mówi Agata. Nadrabiali na podejściach i płaskich fragmentach trasy. Maciek Więcek – teamowy partner Agaty, był pełen mocy, mimo że zaledwie tydzień wcześniej wygrał w Ekstremalnym Maratonie Pieszym na Orientację – Kierat 2013, czyli setce na orientację. Tempo jego regeneracji jest szybsze niż rozmnażanie pantofelka. Team zajął trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej, ze stratą zaledwie 14 minut do zwycięzców!
Podejście w okolicach Jasła. Fot. Krzysztof Dołęgowski
Dużym zaskoczeniem było pojawienie się siódmego teamu na mecie, ponieważ w jego składzie były… dwie dziewczyny. Pierwszy zespół kobiecy – Sabina Giełzak i Magda Ostrowska-Dołęgowska z inov-8 Girls, pokonał trasę w zaledwie 10 godzin, zostawiając za plecami wiele potężnych teamów męskich (w sumie sklasyfikowano ponad 300 zespołów). Dziewczyny zaczęły bardzo powoli i w drugiej połowie biegu nikt ich nie wyprzedził na trasie. – Wyprzedzałyśmy głównie na zbiegach, miałyśmy buty, które wgryzały się w błoto jak lew w plecy antylopy. Na schodach z połonin sadziłyśmy kroki jak bociany – mówi Magda. – Nie wierzyłam w ten wynik. Udało nam się tylko dzięki ambicji Sabiny i mojej zimnej krwi na początku – dodaje. Dziewczyny po ponad 1,5 godziny poprawiły poprzedni rekord trasy w zespołach kobiecych, osiągnęły wynik wyjątkowy, który trudno będzie pobić.
Maciek z Agatą na dobiegu do mety
Pogoda była dla uczestników bardzo łaskawa. Prognozy grzmiały gromami, ociekały deszczem, który miał padać od startu do samego końca biegu. Szybko jednak wypogodziło się, a na pół godziny po starcie, około 4, wstawał blady poranek. – Pierwszy raz miałam okazję zobaczyć Jeziorka Duszatyńskie! – mówi Sabina. – Zwykle w tym miejscu, na wcześniejszych edycjach byłam już zagotowana i nie widziałam nic poza trasą pod nogami – opowiada. Okolice góry Jasło, jak co roku spowijała mgła. – Naprawdę ciepło zrobiło się na drodze Mirka. To niewdzięczne miejsce – długi asfalt mniej więcej po środku trasy. Trzeba go dobrze pobiec, mimo że nogi się uklepują i bolą – mówi Magda. – W ubiegłym roku holowałam tu swojego partnera – dodaje Sabina. – Trudno było zebrać się do biegu, jest ciężko i monotonnie – opowiada.
W dolinach i na podejściach pod połoniny robiło się bardzo ciepło, po wyjściu na górę błogosławiło się chłodny powiew wiatru. Dzień był piękny, słoneczny, a zieleń połonin wynagradzała trudy walki na trasie. Dzięki pogodzie dopisali również kibice. Turyści wędrujący szlakiem bili brawo, zagrzewali uczestników do boju. – Nam się dostało wyjątkowo dużo dobrych słów. Ludzie reagowali entuzjastycznie na dwie dziewczyny i gratulowali nam kondycji. „Dziewczynki! Dalej! Dziewczynki!”, krzyczeli do nas. To dawało niesamowitego kopa – wspomina Sabina. Kopa dawało im też wyprzedzanie ludzi na trasie, ostatni team dogoniły już na zbiegu z Połoniny Caryńskiej. – Na nic zdały się błagania kolegi: „Madzia, Madzia, nie róbcie nam tego, nie wygrywajcie z nami”. To młodziak jest, to sobie jeszcze ze mną powygrywa. Gdyby było odwrotnie obiegaliby nas z premedytacją. Walczyłyśmy do końca – opowiada Magda.
Prototyp nowej wersji inov-8 x-talon 212 – już nie taki świeży. Fot. Krzysztof Dołęgowski
Jeśli spróbować zrobić klasyfikację producentów sprzętu niczym w formule 1 – na pierwsze miejsce wbija się inov-8 – we wszystkich zwycięskich teamach używano butów tej marki. Od łagodnych trailroc 255 na nogach Oskara Zimnego, który do spółki z Michałem Jochymkiem zajął pierwsze miejsce w kategorii par męskich. przez ultralekkie, ale agresywne x-talony 212 u Maćka Więcka i Sabiny Giełzak, po skrajnie nastawione na błoto Mudclawy 300 Magdy Ostrowskiej-Dołęgowskiej.
Zostaw odpowiedź