Dużo śniegu i częste jego opady, delikatny mrozek i tylko minimalny wietrzyk, właśnie przy takiej aurze odbył się na Turbaczu Wintercamp 2017, czyli szkolenie zimowe skierowane raczej dla początkujących miłośników zimowych działań.

Wintercamp nie jest zimowym obozem biegowym, ani obozem treningowym, nie jest nawet imprezą biegową. Jest jednak wydarzeniem, które miłośnikom biegania zimą czy rajdów przygodowych może się przydać. To zestaw szkoleń, przydatnych w zasadzie każdemu, kto planuje jakąkolwiek działalność górską. W związku z tym wśród gości na Turbaczu byli zarówno alpiniści jak Janusz Gołąb czy Michał Król, ratownicy GOPR, biegacz Piotr Hercog czy specjaliści od sprzętu zimowego oraz ratownicy medyczni. Pełen przekrój. Wiele osób kojarzy Wintercamp ze słyszenia i sądzą, że jest to po prostu spanie zimą w namiocie, i że jedyne czego można się nauczyć to jak rozbić namiot. Oczywiście tej czynności też się nauczymy, ale to nie ona jest najważniejsza.

Wintercamp 2017

Wintercamp 2017

Najważniejsza jest edukacja

Na Wintercampie dostępny jest cykl szkoleń o różnej tematyce: sprzęt zimowy, szkolenie lawinowe, pierwsza pomoc, wspinaczka lodowa, awaryjny biwak, skitoury, choć niestety uczestnicy mogą wybrać tyko trzy spośród nich. Trzeba przyznać, że w zasadzie poza wspinaniem w lodzie, które jest bardzo specyficzną aktywnością i na kilkugodzinnym szkoleniu możemy najwyżej poczuć „zajawkę”, pozostałe okazują się wartościowe i skorzysta z nich zarówno biegacz, jak i wspinacz czy turysta. Ale po kolei. Na czym polegają poszczególne szkolenia i czego się na nich dowiemy?

Szkółka rakietowa. Fot. Jarek Sekuła

Szkółka rakietowa. Fot. Jarek Sekuła

Sprzętowe

Wiele jest artykułów o sprzęcie, o kurtkach, membranach, puchu czy innych technologiach i materiałach, ale bazują one na opisie. Na szkoleniu możemy dotknąć czy zobaczyć na własne oczy dane rozwiązanie czy technologię. Nie czytamy o tym, a mamy z tym kontakt. Dzięki temu łatwiej zrozumieć jak działa i na czym polegają różnice. Zobaczyć można np. czym się różni kurtka składająca się z dwóch warstw od tej z trzech warstw czy 2,5, a nie tylko wysłuchać teorii. Można poznać różne koncepcje ubioru i dlaczego spora część zapewnień producentów to marketingowy bełkot, jak np. oddychalność membran. Dowiedzieć się można jak mogą oszukiwać producenci odzieży puchowej, albo dlaczego tak popularny ostatnio puch hydrofobowy to ściema, a nie cudowne rozwiązanie, i jak sztucznie można windować jego parametry.

Podczas szkolenia zostały zaprezentowane nowinki prosto z targów w Monachium, w tym także biegowe, jak jedna z najlżejszych biegowych kurtek przeciwdeszczowych marki Berghaus. Oprócz sprawdzenia odzieży można było nauczyć się poruszać na różnego rodzaju rakietach śnieżnych, w tym także tych bardzo lekkich, które używane są do biegów. Poznać różnice konstrukcyjne.

Przegląd sprzętu zimowego. Fot. Jarek Sekuła

Przegląd sprzętu zimowego. Fot. Jarek Sekuła

Pierwsza pomoc

Jak się można domyślać na tym szkoleniu pokazane zostały czynności jakich należy dokonać w przypadku takich urazów jak skręcenie, złamanie, czy rana. Jednak, co chyba najważniejsze, zaprezentowano jak radzić sobie, gdy nie mamy dobrze wyposażonej apteczki z pięcioma bandażami, kilogramem opatrunku, listwą usztywniającą i całą masą sprzętu. Przedmioty, które mamy ze sobą mogą okazać się doskonałym zastępstwem dla dedykowanych rozwiązań. Nie mamy bandaża? Niech będzie chusta, albo silvertape. Akurat zapomnieliśmy, ten jeden jedyny raz, listwy do usztywnienia złamanej nogi? Nic się nie stało, kijek lub gałąź sprawdzi się równie dobrze, jeśli tylko nauczymy się co trzeba unieruchomić. Oprócz urazów, można było przećwiczyć masaż serca i sztuczne oddychanie na manekinie oraz obsługę defibrylatora, który staje się standardowym wyposażeniem górskich schronisk (wszystkie tatrzańskie już posiadają). Jak się okazało jego obsługa jest banalnie prosta. Dodatkowo dowiedzieliśmy się co nieco o hipotermii. Niestety na to szkolenie potrzeba znacznie więcej czasu, bo jest to jedno z najważniejszych, a instruktorzy naprawdę niezwykle ciekawie przekazywali wiedzę.

Złamana noga i zupełnie przypadkowy brak szyny to usztywnienia? Nada się gałąź. Fot. Jarek Sekuła

Złamana noga i zupełnie przypadkowy brak szyny to usztywnienia? Nada się gałąź. Fot. Jarek Sekuła

Szkolenie lawinowe

Lawiny co prawda występują przede wszystkim w Tatrach, Karkonoszach, na Babiej Górze oraz w Bieszczadach, ale jest to zagadnienie dość istotne. Na szkoleniu można nauczyć się obsługi detektora lawinowego. Dowiedzieć jak przystąpić do poszukiwań zaginionej osoby, jaka ma być kolejność działań i jak należy postępować krok po kroku. Niestety szkolenie jest zbyt krótkie żeby zgłębić wiedzę. Może jedynie zachęcić do udziału w pełnym kursie lawinowym. Turbacz nie jest miejscem, gdzie występują lawiny, więc nie da rady zapoznać się z formacjami narażonymi na lawiny, ciężko też nauczyć się o budowie śniegu i oceny czy poszczególne jego warstwy są ze sobą bezpiecznie związane.

Szkolenie lawinowe. Fot. Jarek Sekuła

Szkolenie lawinowe. Fot. Jarek Sekuła

Biwakowanie

Nazwa biwakowanie jest nieco myląca. Nie chodzi tu bowiem o rozbicie namiotu. Szkolenie jest bardziej rozbudowane i dotyczy bardziej tego jak przetrwać noc, gdy nie jesteśmy na nią przygotowani. Dowiedzieliśmy się więc jak wykopać jamę śnieżną, jak odizolować się od zimna. Podobnie jak w przypadku szkolenia medycznego pokazane zostały warianty awaryjne. Gdy nocleg okazuje się niespodziewany, to nie mamy ze sobą karimaty, śpiwora, namiotu, kuchenki. Za namiot musi posłużyć jama śnieżna, a za karimatę np. gałęzie świerku. Instruktorzy zaprezentowali różne techniki przetrwania, ale także pokazali jak się używa czekana i raków, czy jak wyhamować niekontrolowany zjazd, gdy upadliśmy na stromym stoku. Dla wielu osób biegających po Tatrach może być to niezwykle przydatne.

Biwakowanie. Fot. Archiwum Jarka Sekuły

Biwakowanie. Fot. Archiwum Jarka Sekuły

Skitoury i wspinaczka lodowa

Te dwie dyscyplin są mocno odległe od Napieraja, a szkolenie na dodatek jest zbyt krótkie, szczególnie to wspinaczkowe, żeby tak naprawdę się nauczyć. Można się raczej tylko zapoznać z tym sportem – czy może nas „chwyci”.

Noclegi w namiocie

Tak naprawdę dla wielu to jest największa atrakcja Wintercampu. Dla wielu osób był to pierwszy raz kiedy spali zimą w namiocie, więc nic dziwnego, że było to coś niezwykłego. Odbywało się jednak w bezpiecznych, kontrolowanych warunkach, bowiem w każdej chwili każdy uczestnik mógł się przenieść do schroniska. Przy noclegu w namiocie pojawia się jeden problem, a mianowicie – sprzęt. O ile narty, rzeczy do wspinaczki czy rakiety śnieżne zapewnia organizator, to sprzętu do spania już nie. Nie każdy początkujący posiada ciepły śpiwór czy grubą matę, a to naprawdę duży wydatek i nie da się go pominąć. Spanie w czasie mrozu w letnim śpiworku na cienkiej karimacie nie wchodzi w grę, a ludzie, dla których będzie to pierwszy raz niekoniecznie kupią od razu sprzęt za 1,5 może 2 czy 3 tysiące złotych.

Sprzęt na biwak. Fot. Jarek Sekuła

Sprzęt na biwak. Fot. Jarek Sekuła

Czy warto?

Szkolenia są ciekawe ale przeznaczone są dla początkujących, którzy chcą się zapoznać z tym, jak w ogóle zabrać się do gór zimą. Doświadczeni wyrypiarze niewiele pewnie skorzystają. Mimo, że Wintercamp trwa 4 dni to nie da się przez ten czas nauczyć wszystkiego, ale taki obóz może dać już pewne pojęcie czego można się spodziewać, jakie niebezpieczeństwa grożą i jak im zaradzić. Jest to bardzo ciekawy event dla osób, które uprawiają jakiekolwiek sporty zimą w górach, które nie czują się pewnie lub obawiają się jak zacząć.

Wintercamp 2017. Fot. Jarek Sekuła

Wintercamp 2017. Fot. Jarek Sekuła

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany