Andrzej Wereszczak niedawno zajął drugie miejsce w morderczym Authentic Phidippides Run. 490 kilometrów pokonał w 80 godzin 17 minut 41 sekund. Postanowiliśmy dowiedzieć się więcej o tym kim jest, jak trenuje i co przeżywa na trasie dłuuuugich biegów.

 

Kiedy pierwszy raz pomyślałeś o starcie w Authentic Phidippides Run?
Andrzej Wereszczak: 4 tygodnie przed startem

Jak to?
Na początku września biegłem 100 mil w Danii. To miał być ostatni start w tym roku. Zacząłem potem roztrenowanie, ale pogoda była tak ładna, że postanowiłem jeszcze pobiegać. Zobaczyłem co jest jeszcze ciekawego, szybka decyzja i pobiegłem.

Jesteś w stanie pobiec prawie 500 km niemal z marszu, bo bez wielomiesięcznego przygotowania pod kątem konkretnego dystansu, trasy?
Pierwsza myśl: nie ma szans. Nie planowałem tego, nie jestem przygotowany, w zasadzie odpoczywam po ciężkim sezonie.

Ale druga, była taka, że tak naprawdę trasę znasz, bo to Spartathlon, tylko w obie strony?
Druga myśl: gdyby cały 2018 uznać za przygotowanie do 490 kilometrów, to chyba nigdy nie będę ciężej trenował. Zrobiłem dwa biegi powyżej 200 kilometrów, 100 mil i kilka krótszych. Teraz wypoczywam, zaleczam kontuzje i pobiegnę świeży.

Jakie to były biegi?
W kwietniu szybki (jak na mnie) maraton w Bratysławie, w maju Ultrabalaton, w czerwcu 24h w Dąbrowie Górniczej, w lipcu 8h „Szychta na Gichcie”, we wrześniu 100 miles of Mors.

Ultrabalaton to bieg dookoła jeziora Balaton na Węgrzech. Wereszczak pokonał 221 km w 23:08:09

Authentic Phidippides Run to był jednak Twój najdłuższy dystans w życiu. Zaskoczył Cię jakoś organizm na nieznanym dystansie?
Obawiałem się kontuzji, że będę musiał się wycofać bo coś się zepsuje. Na szczęście nic takiego się nie stało. Reszta poszła mniej więcej tak jak planowałem. Zaskoczyła mnie tylko pogoda.

W jakim sensie?
Mocno zmarzłem pierwszej nocy. Na pierwszym przystanku za górą musiałem się zaraz położyć na 1,5 godziny, żeby dojść do siebie. Drugiej nocy też było zimno i bardzo mokro.

A jak takie obciążenie znosił Twój organizm?
Z żołądkiem nie miałem większych problemów. Dwa razy zjadłem normalny obiad: pieczony kurczak, frytki, sałatka, piwko – bardzo dobrze się po tym czułem. Stawy – ostatnie 70 kilometrów czułem, że kolana już mają dość. Mięśnie – bez problemów, choć wiadomo, że im dalej, tym mniej sił. Dopiero kilka dni po biegu poczułem, że to było przegięcie. Dwa tygodnie dochodziłem do siebie. Jeszcze trzeci tydzień będę wypoczywał.

Co było najtrudniejsze podczas tego biegu?
Nie wycofać się po pierwszej nocy. Większość zawodników dotarła do Sparty i nie chciała drugi raz wracać w góry. Też miałem takie myśli, ale cały czas sprawdzałem prognozy pogody i pojawiła się nadzieja, że po 2 nocy deszcz ustanie. Tak też się na szczęście stało. Drugie przejście przez góry było bez porównania łatwiejsze.

Masz jakieś refleksje na temat tego, czego się o sobie dowiedziałeś podczas tak imponującego wyczynu?
Dużo luźnych myśli. Na przykład: Spartathlon jest łatwy. Trzeba spróbować 6-dniówki. Lepiej biec, niż iść. Lepiej się kimnąć, niż powłóczyć nogami. Idealnie, jak toalety są co 7-9 godzin. Muszę kupić lepszą kurtkę. Im dłuższy bieg, tym więcej się uśmiecham na zdjęciach. I tak dalej…

Miałeś wsparcie na trasie?
Mój tata miał przyspieszony kurs supportowania. Patrzył, co inni robią, słuchał mojego marudzenia i w efekcie bardzo mi pomógł. Bez supportu szybko zabrakło by mi ubrań i na pewno bym się wycofał w Sparcie.

Powiedz coś więcej o swoim treningu. Ile czasu dziennie na niego poświęcasz, robisz trening siłowy, jaką masz dietę?
Biegam po lesie w średnim tempie 5-6 dni w tygodniu po 100-140 minut. Żadnych innych ćwiczeń. Żadnych zdrowych diet. A… raz w roku przez tydzień jeżdżę na nartach.

To skąd ta zajawka na ultra długie biegi?
Uwielbiam biegać, na niskim tętnie i zwiedzać świat. Poza tym, w biegach krótszych, jak nie złamałeś ileś tam, to jesteś cienki Bolek. W biegach długich nawet bardzo powolni biegacze cieszą się szacunkiem. W biegach krótszych na mecie dostajesz medal i spadaj do domu, bo przeszkadzasz. W długich organizatorzy proszą, żebyś jeszcze został, każdy chce pogadać. Zamiast 20 000 zawodników jest 50-100. Zupełnie inna atmosfera.

Andrzej Wereszczak z tatą

Jaki bieg dotychczas ujął Cię najbardziej?
Phidippides. Pierwszy bieg, po którym czuję, że przeżyłem wielką przygodę. 80 godzin mniejszych i większych wydarzeń, kontaktów z dziesiątkami ludźmi, przeżyć, myśli, wrażeń. Dla mnie to nie był wyścig, tylko przygoda. I fajnie, że z tatą.

A kolejne wyzwanie? Myślisz o czymś?
W maju spróbuję biegu 6-dniowego Balatonfüred na Węgrzech. Chcę zastosować świeże przemyślenia odnośnie spania/odpoczywania. Chcę jeszcze 2-3 razy wystartować w biegu 24h. Może uda się 240 kilometrów wykręcić. Chodzą mi też po głowie bardzo długie biegi etapowe, ale to może w 2020, albo 2021.

Trudno wkomponować w Twój tryb życia trening biegowy?
No właśnie łatwo. Leżę w domu na kanapie z komputerem. Mogę biegać w południe, gdy jest najmniejszy smog. Nogi mogą wypoczywać ile chcą.

Czego Ci życzyć na przyszły sezon?
Dobrej pogody.

A więc, dobrej pogody!

O Autorze

Jestem autorem tysięcy artykułów w czołowych polskich dziennikach, tygodnikach, miesięcznikach i serwisach online. Pracowałem m.in. dla gazety “Polska The Times” i “Dziennika Polska Europa Świat”. Dzięki nim mogłem relacjonować lekkoatletykę podczas igrzysk olimpijskich w Pekinie, spotykać się z zawodnikami i trenerami podczas mityngów w Polsce i za granicą oraz analizować zmagania podczas lekkoatletycznych mistrzostw świata. Sporo nauczyłem się także pracując w miesięczniku „Bieganie”. Współpracowałem i współpracuję z www.magazynbieganie.pl, „Esquire„, Gazeta Wyborcza, gazeta.pl, Forum Trenera.

Podobne Posty

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany