Od razu wyjaśniam: nie chodzi  o wybryki na weselu. To moje krótkie podsumowanie startów na dystansie 100 km w zeszłorocznym cyklu Pucharu Polski w Pieszych Maratonach na Orientację. Na dodatek ilustrowane filmowo: towarzyszyła mi kamerka GoPro. Może słowem i obrazem zachęcę kolejne osoby, by się przyłączyły do nas w tym roku? Pierwsze zawody AD 2014 już za nami, więc nie ma co zwlekać. Ale tymczasem… przeżyjmy to jeszcze raz.

 

pmnoSkorpion: luty 2013 (Skierbieszów i okolice)

Pierwsza setka w sezonie i od razu jak obuchem w głowę. Start po zmroku i meta po kolejnym zmroku. Zimowe warunki, krótki dzień, trudny teren (mnóstwo jarów i wąwozów) – to niewątpliwie wyższa szkoła jazdy. Grubo ponad doba na trasie (27,5 godz.) to też była dla mnie nowość. Nawet zwycięzca (Maciek Więcek) potrzebował ponad 21 godzin na uporanie się z trasą! No i do tego wszystkiego tzw. punkty stowarzyszone (czyli poustawiane w pobliżu „prawidłowych” PK), które mają za zadanie zmylić orientacyjnych biegaczy. Trzykrotnie dałem się złapać w pułapkę i podbiłem taki punkt stowarzyszony, za co oczywiście trzeba ponieść kary czasowe. Niezły hardcore na początek sezonu. A czarny paznokieć na pamiątkę ze Skorpiona mam do dziś.

{youtube}1JOgtO7bloU{/youtube}

 

Włóczykij Trip Extreme: marzec 2013 (Gryfino i okolice)

Maraton samochodowo-biegowy. Najpierw 560 km dojazdu samochodem z Warszawy, potem setka na piechotę i znów w samochód. Za to piękne drogi już mamy w poprzek Polski, więc jeździ się coraz sprawniej. Pogoda znacznie przyjaźniejsza niż na Skorpionie: słońce w dzień (choć trochę sypnęło śniegiem w nocy), ale czuło się już wiosnę w powietrzu. Okazuje się, że PK mogą mieć też swoje nazwy, żeby było ciekawiej i aby nieco ułatwić poszukiwania. „Sośnicka solo”, „Brzozowski w sitowiu”, „Kapitan Kitajew”, „Drogówka” czy „Zambezia” to tylko niektóre z nich. To chyba jedyny rajd, na którym w bazie po powrocie wykąpać się można było nie w lodowatej, ale we wrzącej wodzie!

{youtube}bIe1t3TmQ9E{/youtube}

 

Harpagan-45: kwiecień 2013 (Kolbudy i okolice)

Klasyka gatunku. Harpagan bije swoje własne rekordy frekwencji. Liczba osób na wszystkich trasach osiąga już stany czterocyfrowe. Jedni to lubią, inni mniej, ale to z pewnością fenomen. Z pierwszej pętli zapamiętałem mnóstwo błocka, ale bez tragedii. Zresztą, gdy się zdobywa tytuł harpagana, to nie wypada narzekać. Zresztą drugą pętlę ładnie oświetlało już wiosenne słońce. PK z rozbitymi obok namiotami i obsługą ludzką, to duże ułatwienie nawigacyjne. Mimo tego jednak zakręciłem się trochę szukając ostatniego punktu, na 4 km przed metą. Ale udało się zejść poniżej 20 godzin.

{youtube}ZapeRZNA228{/youtube}

 

Szaga: lipiec 2013 (Zaniemyśl i okolice)

W tym roku to właśnie tu rozegrano Mistrzostwa Polski, a więc – szczególna mobilizacja. Jak miło biega się latem: start o 21:00, a czołówka jeszcze niepotrzebna. Dopiero po dłuższej chwili zaczyna się ściemniać. I już za chwilę czeka mnie zimny prysznic (dosłownie). Zaraz za pierwszym PK tracę równowagę przy przekraczaniu rowu melioracyjnego, a ten okazał się głębszy niż się spodziewałem. Kamerka idzie pod wodę i to oznacza koniec jej pracy na dziś. Zdjęć z Mistrzostw Polski zatem nie będzie. Po rajdzie udało mi się ją wysuszyć, więc kronikę filmową mogłem kontynuować w kolejnych miesiącach. A czego się jeszcze dowiedziałem po tym rajdzie? Że latem komary nie idą spać. Cięły całą noc.

 

Izerska Wielka Wyrypa: sierpień 2013 (Lwówek Śląski i okolice)

Sporo chaszczy – to moje pierwsze wspomnienie. Trudna trasa, ale piękne tereny. Cierniem też dla mnie okazało się niezrobienie jednego PK. Szkoda, szkoda… Kilku innych punktów musiałem się nieźle naszukać. A i tak na trasie byłem ponad 26 godzin. Nie zapomnę m.in. wspinaczki na szczyt Łopaty (zawrotne 366 m n.p.m.!) i przedzierania się przez kukurydzę.

{youtube}CGhQndvnAU4{/youtube}

 

Maraton Pieszy w Puszczy Kampinoskiej: październik 2013

To akurat setka, która nie wchodzi do cyklu PMnO, bowiem brak tu tradycyjnej nawigacji. Jednak mam do tej imprezy duży sentyment. Wielką pętlą obchodzi się całą Puszczę Kampinoską. Po raz pierwszy wystartowałem tu w 1992 roku. Wówczas nikomu nawet nie śniło się bieganie – wszyscy ten dystans w Kampinosie dostojnie maszerowali. Czasy biegaczy nadeszły znacznie później. Ja też ostatnio przerzuciłem się na marszobieg, choć zwykle tydzień wcześniej biegam Maraton Warszawski, co w sumie stanowi nie lada wyzwanie, ale jakoś się udaje pogodzić oba starty. Fenomenem jest rozpiętość wieku uczestników: od nastolatków, którzy muszą dostarczyć zgodę rodziców, aż po krzepkich staruszków (nawet ponadosiemdziesięciolatków!). Piękna sprawa.

{youtube}Use1e30zP-I{/youtube}

 

Harpagan-46: październik 2013 (Kwidzyn i okolice)

Tu pobrałem kolejną lekcję: wcześniej wyjeżdżać z domu! Półgodzinne spóźnienie na start to strasznie frajersko oddane punkty. A potem wykonałem jeszcze lepszy numer: z PK 12 skierowałem się wprost na PK 14 (tymczasem kolejność była obowiązkowa). Po prostu zagapiłem się nad mapą. W końcu się ocknąłem, ale znów głupi błąd. Jednak w tej zabawie nie wystarczą szybkie nogi; czasem siada głowa i wtedy jest d… .

{youtube}lyXGj3DD3TI{/youtube}

 

Funex Orient: listopad 2013 (Kraków i okolice)

Teraz mogę się przyznać: miałem przewagę nad wieloma zawodnikami, bowiem nie nocowałem w lodowatej bazie na sali KS Wawel. Wraz ze znajomymi spaliśmy w pobliskim hostelu, co okazało się lepszym posunięciem. Całą trasę pokonałem wraz z Krzyśkiem, któremu z pewnością zawdzięczam dobry wynik – 4. miejsce. Bieg w duecie znakomicie poprawił moje szanse na dobry rezultat. Było raźniej, wzajemnie się mobilizowaliśmy, no i łatwiej szukało się punktów. Rajd zapewnił kilka ciekawostek: bieganie pod lądującymi samolotami (Balice), czołganie się w jaskiniach, gdzie poukrywano część punktów oraz miejski parkomat w roli potwierdzenia PK. O dodatkową atrakcję postarała się mieszkanka Doliny Brzoskwinki, niszcząc PK, który najwyraźniej znalazł się na jej prywatnym (?) terenie i pilnując wraz ze swym pieskiem, by noga żadnego biegacza nie stanęła na jej gruntach. Na mecie czekał wielki obiad i kotletów ile wlezie! To rzadkość.

{youtube}n01hHIVPfKA{/youtube}

 

Nocna Masakra: grudzień 2013 (Ińsko i okolice)

Ósmy i ostatni w 2013 roku mój start na setkę. Gęsta mgła znakomicie utrudniała poszukiwania punktów. Światło czołówki bezradnie rozpraszało się w otaczającym mleku. Gdyby do tego jeszcze leżał śnieg, trudno by było zaliczyć wszystkie punkty w limicie czasu. Ale aurę mieliśmy jesienną, więc jakoś się udało. Również dzięki silnej ekipie – wraz z Krzyśkiem i Witkiem naprawdę można napierać. Wyprzedzili nas tylko czołowi mocarze: Jędroszkowiak, Buchajewicz, Szaciłowski. Łącznie pokonaliśmy 126 km. Trasa wytyczona bardzo fajnie – z ciekawymi krajoznawczo miejscami, możliwością różnych wariantów i nie zawsze oczywistą kolejnością zaliczania. Zdjęcia odpuściłem, bo zdecydowaną większość trasy pokonywaliśmy w warunkach dalece niefilmowych – po ciemku (jak sama nazwa imprezy wskazuje). Koniec końców udało mi się zająć siódme miejsce w rankingu PMnO 2013, więc wyszło świetnie. Wziąłem udział w ośmiu imprezach spośród 16 będących w kalendarzu PMnO. Zatem moja relacja jest – można by rzec – połowiczna. Może zatem inni też podzielą się swoimi subiektywnymi podsumowaniami PMnO 2013?

Podobne Posty

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany