[size=x-large]Gringo 2007 – długo by gadać…[/size]

[i]Ewie, a właściwie wszystkim pikolakom[/i]


Posłuchajcie co Wam teraz powiem…

Napieranie to sztuka niełatwa, bo trzeba wiedzieć jak pływać na kajaku, jak biegać i jak kręcić; do tego wszystko trzeba jakoś połączyć na treningach; więc i dużo czasu trzeba mieć i pieniędzy, bo sport drogi, i najlepiej jakiś jeszcze siódmy, sportowy zmysł, talent, zwłaszcza gdy chce się osiągać dobre wyniki. Do tego chcąc startować w dużych, prestiżowych rajdach trzeba mieć kobietę w składzie i to też nie byle jaką, a taką to trzeba albo długo szukać i wtedy to długo trwa i wcale nie musi zakończyć się powodzeniem, albo długo nad nią pracować, a to nie każdemu przecież się chce, bo to wcale nie jest takie łatwe, a już zwłaszcza z kobietami. W każdym razie gdy już się trafi taka kobieta to jest bardzo dobrze, wtedy trzeba o nią dbać bardzo, uczyć wszystkiego, troszczyć się i nie można nigdy pozwolić by jej się już przestało chcieć, bo wtedy znów od początku a to już opisałem wcześniej.

Z Ewą właściwie od Gringo się wszystko zaczęło, tylko nie tego a tego poprzedniego, i już wtedy było wiadomo, że to jest taka dziewczyna o którą trzeba dbać i nie pozwolić by jej się przestało chcieć, bo Ewa chociaż niby na rajdach się nie znała, to miało się wrażenie, że zna sie lepiej niż by można przypuszczać, a zwłaszcza lepiej niż ten co ją chciał uczyć tego. Posłuchajcie…

Więc stanęli na starcie – Ewa i jej kolega co ja chciał rajdów uczyć – a właściwie to Ewa stanęła, a ten kolega ciągle jeszcze nie mógł zdążyć, więc latał po okolicy i starał się wszytko dopiąć na ostatni guzik, chociaż to już właściwie było niemożliwe, i Ewę to bardzo denerwowało, bo ona lubi spokój i koncentrację przed startem. W końcu jakoś dostali mapę, której Ewa nie chciała, bo mówiła, że na mapie się nie zna i mówiła też, że ona teraz będzie ufać; że gdzie on powie tam ona pojedzie i to w sumie było całkiem miłe. Więc ruszyli, ale z tego całego zamieszania i tak nie było wiadomo gdzie jechać, trzeba było za kolegami i tylko dobry wybór kolegi był ważny, bo przecież niektórzy już znali te tereny z zeszłego roku i tak się jakoś dość szybko udało pojawić na punkcie, tylko, że niedokładnie więc i tak się skończyło na szukaniu po okolicy, ale dużo było osób, więc szybko ten punkt znaleźli. I tak na rowerze się jechało i zaraz Ewa z kolegą do pływania dojechali, a pogoda była jeszcze ładna, bo później była brzydka, ale to wam potem opowiem, i to pływanie niewiadomo czy trudne, czy miłe może bo woda ciepła i płynie się przyjemnie. Zaraz potem był podjazd więc łatwo można było się rozgrzać i trzeba było i tak szybko jechać, bo nikt tam nie zwalniał, więc gonili oni za innymi i tylko dobrze, że koledze Ewy trochę rozsądku zostało, bo niektórzy to wyjechali het het za mapę, a oni się jakoś zorientowali i dość szybko na punkt trafili i tylko mały błąd, przez co ich Speleo wyprzedziło, bo wcześniej Speleo miało jakiś problem i zostało w tyle, zapomniałem o tym wcześniej powiedzieć. Ale pojechali jakoś dziwnie, to Speleo znaczy, więc i tak oni byli przed nimi, ale Speleo i tak na końcu wygrało, bo to jest bardzo dobry zespół.

I na kajaku, bo potem był kajak, zaczęła się ta brzydka pogoda, co to Wam już mówiłem i deszcz padał i grzmoty, znaczy burza była, więc nawet trochę niebezpiecznie. Ale oni, czyli Ewa z kolegą, byli już wtedy daleko i spływali z jeziora więc tak bardzo się nie bali. Klęli tylko trochę, bo im kajak co chwila skręcał i jak ktoś ich mijał na własnym kajaku, to zazdrościli, bo też mieli mieć własny kajak tylko nie wyszło. No ale potem na kanale, bo wcześniej to było Jezioro Żarnowieckie – bardzo duże i silny wiatr wiał, więc dlatego pewnie kajak skręcał – więc na tym kanale już łatwiej się płynęło i udawało się nawet dość dobrze sterować, a czasami nawet można się było poczuć jak w puszczy na jakiejś tropikalnej rzece. A koniec kajaków był na plaży i tylko trzeba było je trochę przytargać do miejsca w którym były oddawane, bo na plaże się samochodem nie da dojechać i zabrać kajaków, ale to była dość krótka droga i gdyby tylko oni, czyli Ewa z kolegą, nie wybrali dłuższej drogi to wszytko byłoby okej.

Po tych kajakach to szło się nad morzem i to było bardzo przyjemne, bo to morze rozszalałe, a że plaża dość twarda to nie przeszkadzała w chodzeniu – po drodze był jeszcze jeden punkt do zaliczenia – takie dziewczyny stały w kutrze rybackim i wyglądały jakby miały zaraz odpływać, ale to jednak był punkt na trasie. Coś potem nasi znajomi na łąki trafili i gdyby nie byli w krótkich spodenkach to byłoby łatwiej, a tak było trochę piekąco i jeszcze głodno, bo tak szybko to wszystko się działo, że nie było czasu na jedzenie, dlatego ta plaża była dobra, bo można było chociaż coś zjeść. Jakoś jednak udało się wrócić na dobrą drogę i całe szczęście, bo na łąkach łatwo się zgubić a tego nikt nie chciał a zwłaszcza Ewa a jej kolega to może jeszcze bardziej, bo jakby się zgubili to Ewa byłaby na niego zła. A oni starali się biec, żeby jak najszybciej skończyć, bo o to tu przecież chodziło i tylko, że to nie było takie łatwe, zwłaszcza dla Ewy która biegać nie lubi i nie chciała wziąć holu od kolegi, bo mówiła, że jej tylko przeszkadza, a nawet kurtki nie chciała oddać żeby jej się łatwiej biegło, bo mówiła, że to też nic nie da. A naszych znajomych jeszcze minęli Salomon Navigator, bo oni bardzo ładnie biegli, zwłaszcza Justyna, i tylko chyba się gdzieś zgubili, bo potem miał być rower i oni na ten rower, wyszli za Ewą i jej kolegą. i to jest bardzo dziwne, bo Mirek, ten co z Justyną startował, jest bardzo dobrym nawigatorem a mimo to się chyba zgubił. Potem to Ewa już chciała hol i wtedy nawet niektórzy panowie nie mogli nadążyć, bo Ewa mówiła, że jej to jednak pomaga, a ten co śpiewał „bo z dziewczynami nigdy nie wie, oj nie wie się”, to chyba miał rację, bo ja też nie rozumiem, jak Ewa najpierw mówiła, że jej hol przeszkadza, a potem że jednak pomaga. Chociaż w sumie to tego biegania za dużo nie było, więc to szybko zrobili, mimo że było głodno, a nie chciało się jeść batonów, a w ogóle to w przepaku były naleśniki, które Ewa w nocy robiła, tylko nie było kiedy ich jeść, zapomniałem Wam o tym wcześniej powiedzieć.

No więc wszystko w deszczu się rozgrywało i jak wyruszali na następny rower to też deszcz padał i zaraz na początku była tyrolka i to taka spora, że nawet można się było bać, a w każdym razie na końcu trzeba było wlecieć w pokrzywy i to nie było miłe, bo i tak tych pokrzyw było dużo na trasie, ale w sumie zadanie bardzo fajne tylko szkoda, że dla jednej a nie dla dwóch osób. A potem to już nasi znajomi dziwne robili czasem warianty i nawet w jakieś straszne krzaki się zapakowali i fajnie, że nie sami tylko z Dum Spiro Spero, bo samemu byłoby smutno i w ogóle ten zespół kilka razy wcześniej już się z nimi spotykał, a nawet na kajakach ich tak minął jakby tylko on płynął a Ewa z kolegą stali w miejscu, ale to są dobrzy kajakarze więc nie ma się czym przejmować. A najdziwniejsze to było to, że jezioro było na górze, bo przy jeziorze był teraz punkt na rowerach i do jeziora szło się pod górę a nie w dół, a to dlatego że to jezioro właściwie to miało magazynować energię, tylko nikt się tego wcześniej nie spodziewał, że ono będzie u góry, więc patrzą – stoi taka góra wysoka, a właściwie to było jezioro. No i potem trzeba się było śpieszyć, bo tereny całkiem trudne, a oni chcieli być jak najszybciej i potem było zadanie specjalne w strumieniu i tam się okazało, że ta Justyna i Mirek, co Wam wcześniej o nich mówiłem, są bardzo blisko, jakieś 3 minuty przed nimi tylko, więc trzeba było ich gonić, tylko sił trochę zabrakło naszym znajomym, bo jak mówiłem, nie mieli czasu jeść, więc ich nie dogonili, ale pewnie i tak by ich nie dogonili, bo to był dobry zespół i jeszcze nie był sam tylko z innym dobrym zespołem – Adventura, a tam taki Igor zna się na mapie i na pewno znacznie lepiej niż Ewy kolega, więc i tak nie było szans ich dogonić, ale zawsze fajnie jest się trochę pościgać.

Ale ostatecznie i tak nieźle im poszło, bo 5. miejsce to dobry wynik, zwłaszcza, że do najlepszych stracili tylko 45 minut a 8 do trzeciego miejsca, więc oboje bardzo się cieszyli. A zawody miłe i to początek cyklu, więc niedługo jeszcze raz się to wszystko powtórzy i pewnie też będzie fajnie a może jeszcze fajniej, a jak nie to za rok i tak pewnie znowu będzie Gringo. A Ewa w ogóle jest bardzo mocna i pewnie niedługo będzie jeszcze mocniejsza i wszyscy się jej będą bać na zawodach, ale to sami zobaczycie za kilka lat i właściwie ten Ewy kolega to ja, tylko nie chciałem Wam o tym wcześniej mówić. No to tyle chyba starczy na dziś, nie?

[b]Zobacz również:


Relacja z poprzednich edycji Gringo:
[url=/xoops/modules/wfsection/article.php?articleid=173]2006[/url]
[url=/xoops/modules/wfsection/article.php?articleid=113]2005[/url]

[url=/xoops/modules/xcgal/thumbnails.php?album=67]Zdjęcia z zawodów[/url]

[url=http://www.gringo.pl/index.php?ID=4]Strona zawodów Gringo[/url] ([url=http://www.gringo.pl/index.php?ID=150]wyniki[/url])

[url=http://ewz.home.pl/]Szczytowo–pompowa Elektrownia Wodna Żarnowiec, czyli skąd się biorą jeziora na górze[/url][/b]

Побольше бы в Техасе таких, как вы!

Олени мчались так стремительно, "Логика для юристов Со сборником задач Уч. пос." что я уже начинал сомневаться в том, что "играть игровой автомат pirate 2" добуду желанную дичь.

Лицо мое при этом было непроницаемо образец служебного послушания, так что Бойл вполне мог "Армянская кухня" оценить меня как хорошо запрограммированного робота.

Так что спасибо вашим ученым, продолжал Олег Николаевич, спасибо вам, Иван Петрович, любезный мой, спасибо вашей коммунистической партии "Карта а/д Казань" и родному для вас правительству за ваш дальний перелет.

Карлос, "Музыкальные пальчиковые игры" охотник на бизонов, не участвовал в этом состязании.

Голова моя точно в огне, и сердце.

Podobne Posty

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany