[size=x-large][b]Szara karta*[/b][/size]

[size=large]komplet bielizny Accent Portofino[/size]

Cena: 64,90zł podkoszulek, 59,90zł bokserki (sierpień 2007)


Tą recenzję zadedykujmy fotoreporterom z rajdowych tras, którzy zbiegają się tłumnie w każde miejsce gdzie pojawi się kolorowo odziany napieracz, a najlepiej długowłosa napieraczka w czerwonej kurtce.
Panowie, macie chwilę wolnego od kolorowych fot. Accent Portofino to absolutnie monochromatyczne nie wyróżniające się z tła wdzianko na którym możecie co najwyżej skalibrować wskazanie światłomierza (koszulka odbija prawie dokładnie 18% padającego światła, czyli tyle co szara karta* Kodaka).

To bielizna – koszulka i rowerowe spodenki do ciężkich zastosowań, a nie do pozowania. Najczęściej chowa się pod warstwą wierzchnich ciuchów i tam wykonuje swoją pracę.

[b]Surowce[/b]

Zarówno spodenki rowerowe jak i koszulka wykonane są dwuwarstwowej tkaniny. Wierzchnia (szara) część zawiera elastyczną lycrę, dzięki czemu ubranie dobrze przylega do ciała, a równocześnie nie krępuję ruchów i nie utrudnia zdejmowania (niektóre obcisłe modele koszulek zwłaszcza rowerowych gdy są mokre ściągają się naprawdę ciężko. Na szybkim przepaku można się czasem wściec!). Rozmiar M dobrze pasuje na moje 178cm wzrostu i 70kg wagi.
Ważniejsza i ciekawsza jest warstwa czarnego materiału od strony skóry. Nazywa się Meryl SkinLife i służy utrzymaniu stabilnego poziomu bakterii na naszej skórze. Spotkałem się już kiedyś z tą tkaniną w gatkach rowerowych Berkner i muszę przyznać, że od tamtej pory Meryl jest moim ulubionym materiałem na bieliznę. Producent włókien – firma Nylstar deklaruje, że Meryl Skinlife utrzymuje stały poziom bakterii w pobliżu powierzchni skóry niezależnie od czasu trwania wysiłku. Nie wytłukuje tych małych „zwierzątek” jak środki bakteriobójcze w niektórych ubraniach, które mogą zakłócać normalne życie na powierzchni skóry, ale stabilizuje ich obecność na poziomie zbliżonym do takiego jak macie siedząc przy komputerze i czytając tą recenzję. Dodatkowo producent zapewnia, że czynnik odpowiedzialny za ograniczenie liczby bakterii na naszej skórze jest integralnym elementem tkaniny i że przetrwa ponad 30 prań (lub nawet do końca życia bielizny).
Nie jestem biologiem, ani chemikiem więc swoje obserwacje ograniczyłem do organoleptycznego sprawdzenia właściwości tkaniny. Koszulka przez długi czas (kilka dni jazdy) nie wydziela intensywnego przykrego zapachu. Podobnie spodenki. Wrzucam je do pralki nie sugerując się ich zapachem, a raczej rozsądkiem mówiącym mi że ubranie noszone na pięciu treningach warto by odświeżyć.

W zestaw wchodzą prócz koszulki jeszcze równie szare spodenki rowerowe wyposażone w pieluchę. W rozmiarze M dobrze zgrywają się z moimi 80cm w pasie. Przylegają, ale nie cisną. Szeroka guma z trzema płaskimi szwami nie uwiera, ani nie obciera w czasie długich (ponad 5h) jazd. Trzyma się dobrze i nie zsuwa (nie ma nic gorszego niż majtki zjeżdżające i odsłaniające te najbardziej dolne kawałki pleców kolarza) Osobiście lubię jeździć w luźnych cywilnych spodenkach z kieszeniami na klucze. komórkę, portfel itp. i dlatego bardzo polubiłem tą spodnią warstwę z pieluchą. Z jednej strony jestem zabezpieczony przed odgnieceniem tyłka świetną pieluchą, z drugiej nie muszę wzbudzać sensacji (np. w pracy) obcisłymi lycrowymi majtami.
Sama pielucha jest dosyć ciepła i obszerna (co ma zapobiegać obtarciom). Wykonano ją z również materiał Meryl SkinLife. Nie została wyposażona w szpanerskie kanaliki wentylacyjne jak choćby opisywane wcześniej spodenki Accent El Nortw. Jednak specjalnie mi to nie przeszkadza (wentylacja i tak jest zakłócana przez wierzchnią warstwę ubrania). Rowerowe bokserki bez szelek dobrze się sprawdzają w czasie ciężkich zimnych wypraw, kiedy prócz lycry ma się na tyłku dodatkowo nieprzemakalne spodnie, na plecach plecak, dwa polary i kurtkę. Wtedy możliwość szybkiego załatwienia fizjologicznych potrzeb bez potrzeby dogrzebywania do szelek jest nieoceniona. Ponadto rozwiązanie – bokserki za 60zł (tfu! 59, 90) i ciepłe legginsy do biegania lub inne spodnie za 80-100zł jest dużo tańsze niż zakup profesjonalnych zimowych gaci rowerowych z windstoppera. A jak wiadomo, w czasie brzydkiej pogody, piach dostający się między tyłek, a siodełko potrafi działać jak papier ścierny i zniszczyć ubranie w przeciągu niespełna tysiąca kilometrów.

[b]Testu testu[/b]

Zestaw Portofino był testowany przez około 4 miesiące. Głównie w czasie treningów rowerowych. Koszulka brała udział w wielu treningach biegowych. Była również na trasie Kieratu 2007. Wszystkie szwy i inne elementy nie noszą śladów zużycia. Jedynie koszulka nieco się zmechaciła na rękawie ocierając się przez 22 godziny o pasek plecaka (ten sam pasek wgryzł się mi również w skórę na ręce).
Ciuchy dobrze oddychają, choć nie sposób im się równać do typowo letnich zestawów składających się z cieniutkiej lycry i coolmaxu. Ich żywiołem jest brzydka pogoda i długie wypady, gdzie nie ma warunków na przebranie się, kąpiel czy pranie. Tam ich właściwości do (nazwijmy to wprost) nie śmierdzenia są bardzo ważne. W czasie upałów koszulka aż prosi się o suwak, ale umówmy się: to jest test rajdowej bielizny, a nie zwykłych kolarskich koszulek.

Ważnym atutem Portofino jest cena. Za 125zł (bez paru groszy) można kupić komplet bardzo użyteczny od września do maja i średnio użyteczny w upalne dni od czerwca do sierpnia. Za taką sumkę wielu producentów oferuje co najwyżej koszulkę, a niektórzy za dobre majty z pieluchą liczą sobie nawet dwa razy tyle.

Prócz rajdów zestaw dobrze nadaje się do codziennych dojazdów do pracy, na rowerowe wyprawy z sakwami, z noclegami w namiocie lub pod gołym niebem, oraz jazdę zimą. Nie polecamy natomiast Portofino na letnie intensywne treningi i wyścigi przy upalnej pogodzie.
Koszulka nadaje się także do biegania, treningów na biegówkach czy rolkach.

* – szara karta – jak sama nazwa wskazuje jest płaskim obiektem, który odbija 18% padającego światła w całym widzialnym spektrum. W praktyce służy do ustawiania balansu bieli w cyfrowych aparatach oraz do ustalenia poziomu ekspozycji przy fotografowaniu obiektów sprawiających trudności wbudowanemu światłomierzowi (śnieg, fotografowanie nocą, fotografowanie bardzo ciemnych lub bardzo jasnych przedmiotów).

[size=x-large][b]Coś specjalnie dla pań….[/b][/size]

[size=large]komplet bielizny Accent Lacrima[/size]

Cena: 64,90zł podkoszulek Lacrima , 59,90zł bokserki Lacrima (październik 2007)


Jeżeli spodziewacie się przeczytać tu o seksownej bieliźnie na wieczór, to dalej nie czytajcie! Test przeznaczony jest wyłącznie dla aktywnych kobiet!

Miło, że ktoś czasem pomyśli i zrobi coś specjalnie dla nas! W końcu uprawiamy te same sporty co mężczyźni. Wystarczy więc przejawów dyskryminacji. Koledzy z drużyny dali mi w końcu do przetestowania coś, czego sami nie mogli sprawdzić (podobno próbowali, ale było im mało wygodnie 😉 ).

Na temat materiałów użytych w tym zestawie bielizny nie będę się rozwodziła, bo kolega wyżej napisał już wszystko na ten temat. Postaram się raczej podzielić wrażeniami z używania tego kompletu.
Atrakcyjny wizualnie to on raczej nie jest (na co mężczyźni w przypadku bielizny Portofino również zwrócili uwagę 😉 ), ale przecież nie chodzi o wygląd tylko o skuteczność. Braki estetyczne rekompensuje delikatna, miękka tkanina, wyjątkowo miła w dotyku. Stanowi dobrą warstwę ocieplającą, dzięki czemu idealnie nadaje się na chłodniejsze dni jak i długie zawody AR, gdzie utrzymanie stałej temperatury ciała jest trudne z powodu narastającego zmęczenia i nieprzewidywalnych zmian pogody.
Pot (tak, tak panie też się pocą) odprowadzany jest szybko, dając duże poczucie komfortu.

Dzięki lycrze zarówno koszulka jak i spodenki przylegają obciśle, nie krępując ruchów.
Szczególną uwagę zwraca krój przystosowany do damskich kształtów. Koszulka układa się wygodnie i nie powoduje obtarć (jest to pierwsza warstwa najbliżej ciała). Spodenki są dobrze dopasowane do kobiecej budowy ciała.

Bielizna znakomicie sprawdza się na rowerze. Na spodenki można założyć legginsy, otrzymując wygodny komplet rowerowy, dający wysoki komfort termiczny.
Jeżeli chodzi o bieganie to używanie bokserek jest mało wygodne i nie polecane (ale w końcu ich przeznaczeniem jest rower). Natomiast koszulka sprawdza się znakomicie.
Zarówno w czasie biegania jak i jazdy na rowerze pot odprowadzany był bardzo skutecznie. Plecy i spodnia warstwa koszulki były ledwie wilgotne w miejscu, w którym plecak przylegał do pleców. Było to naprawdę miłym zaskoczeniem.

Jeżeli chodzi o trwałość kompletu, to mogę powiedzieć więcej niż koledzy. Przy podobnej liczbie treningów co u panów, mój komplet po każdym lądował w praniu. A śladów zniszczenia lub utraty właściwości tkaniny nie widać.

Po ponad 4 miesiącach używania jestem bardzo zadowolona. Komplet bielizny Lacrima jest godny polecenia – wytrzymały, skuteczny i wygodny.

Podobne Posty

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany