Nie wiem jak Wy, ale ja już powoli zaczynam tęsknić za ciepełkiem, które przeminęło razem z latem. Dlatego też szczerze zazdroszczę Speleo, które miało okazję „zabawić” kilka dni w cieplutkim Meksyku i pościgać się podczas Extreme Adventure Hidalgo. Całkiem pokaźna pula nagród – ponad 50 000 dolarów – przyciągnęła kilka znanych i mocnych teamów. Na starcie obok Speleo pojawiły się takie firmy jak Team Nike, Team Finland czy szwedzkie Lundhags Adventure. Z ponad 300 kilometrową trasą nasz zespół uporał się w ponad 50 godzin, meldując się na 8 miejscu (na 15 startujących).

Warto wspomnieć kilka słów o raczej niestandardowej formule w jakiej rozgrywany był rajd – w składzie znaleźć musiały się 3 osoby, w tym jedna kobieta, czyli trochę odmiany od klasycznej czwórki. O tym jak naszym wiodło się za oceanem opowiada Artur Kurek (w najnowszym numerze „Biegania” Artur zdobi okładkę 😉 ):

Grzegorz Łuczko: Podobało się Wam w Meksyku?

Artur Kurek: Pewnie, że tak! Słońce, tequila, góry, kaniony, gościnni ludzie i fajna formuła Extreme Adventure Hidalgo.

GŁ: Jak wygląda ściganie w tym bądź, co bądź egzotycznym kraju?

AK: Dopóki wiesz co cię może spotkać na trasie to generalnie ważna jest psycha i mocna łydka, ale kiedy zaskakują cię właśnie egzotyczne niespodzianki to warto się do takiego wyścigu lepiej niż my przygotować. Wiedzieliśmy, że będą kaktusy w Meksyku, i dużo kolców czychających na opony i dętki rowerowe. Wzieliśmy specjalnie jak najgrubsze opony, staraliśmy się nie wjeżdzać w krzaki ani na leżące gałezie. Niestety nie przewidzieliśmy tego, że kolce kaktusów są głównie powyżej ziemi – podczas noszenia rowerów przebijaliśmy dętki nie od spodu, tylko z boku.

Impreza wspaniale zorganizowana, dużo policji i wojska – miejscami nie było nawigacji, bo na każdym zakręcie i skrzyżowaniu stał policjant albo cały samochód z policjantami, którzy kierowali ruchem. A końcowy etap na rolkach do mety w Tula to już odjazd na Meksyska! Połowę metropolii zablokowano, żeby zawodnicy mogli swobodnie jechać, korki, blokady, ale nikt z tego powodu nie robił afery – tak jest i już, śmiesznie to dla nas wyglądalo, ale było naprawdę profi zorganizowane, nikomu poza tym nie przeszkadzał dziurawy asfalt, zjazdy i zakręty na ulicach…

GŁ: Jakie to uczucie gdy podczas krótkiego (wedle zapowiedzi organizatorów raptem kilkugodzinnego) etapu rowerowego łapiecie ponad 10 gum ?!

AK: Mała korekta, nie 10, a 15 – mieliśmy 3 zapasowe dętki i 12 łatek – wszystko po naprawie ponownie podziurawione. Opony wnikliwie, kilkakrotnie sprawdzaliśmy w poszukiwaniu kolców. Na początku byliśmy mocno wkurzeni, bo jechaliśmy w czubie… a potem już spokojnie, w cieniu kaktusa naprawialiśmy co się dalo, aż do 3 pk, gdzie brakło nam łatek… na szczęście życie i wyścig nie skończył się na tym.

GŁ: Początek zawodów to walka nie z rywalami a ze sprżetem, jesteście trochę rozczarowani końcowym wynikiem? Czy traktujecie to jako kolejne doświadczenie, które zaprocentuje na kolejnych zawodach?

AK: Patrząc na wyniki, międzyczasy to walczylibyśmy z Nike Beever Creek o 5 miejsce, a może gdybyśmy byli cały czas w czubie to jeszcze mocniej. Nie jesteśmy rozczarowani, bo zrobiliśmy co się dało. Ja jestem rozczarowany bo najwcześniej zacząłem przebąkiwać o zejściu z trasy, ale wtedy nie wiedzieliśmy, że dostaniemy karę czasową i będziemy mogli kontynuować rajd. Pewnie, że kolejne doświadczenie nie pójdzie na marne, dla nas każde zawody są kolejnym fajnym doświaczeniem. Rzadko, nawet podobne do siebie zawody, są identyczne, chyba że organizuje je ta sama firma, w tej samej formule, ale nawet wtedy są niespodzianki wynikające ze specyfiki tego sportu.


GŁ: Co dalej? Może Indie? Tam Was chyba jeszcze nie było 🙂 . A tak na poważnie to gdzie teraz wystartuje Speleo?

AK: W Indiach byliśmy (a myślałem, że sprytny jestem 😉 – dopisek Kuerti), ale jeszcze nie na zawodach. mamy juz jednak kontakt do jakiejś organizacji z Indii, która chciałaby wysłać swoich zawodników do Polski na treningi, nie wiem tylko w jakiej dyscyplinie… Co dalej? Cykl SACP, kilka mniejszych zawodów i drugi ważny start w tym roku po ARWC w Szkocji – Abu Dhabi Adventure Challenge, z etapami po pustyni na wielbłądach i na rolkach, chyba też na pustyni, bo tam nie ma nic innego!!!

GŁ: Dzięki za wywiad, napierajcie tak jak do tej pory, a nawet jeszcze szybciej! 🙂

AK: Będziemy!!!

O Autorze

Podobne Posty

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany