[size=x-large]Po pierwsze: miękkie[/size]

Recenzja butów The North Face Voza


Cena: 299zł (czerwiec 2009)
Waga: 321g (rozm. 42)

Jeśli chodzi o skojarzenia to The North Face nigdy nie wiązałem z miękkością i delikatnością. Najbardziej znane modele butów, czyli ultra 103 i 104 były pancerne niczym psychika sapera i wykonane tak by przeżyły odpalenie miny przeciwpiechotnej bezpośrednio pod podeszwą. W ostatnich sezonach widać jednak, że Amerykanie poszli po rozum do głowy i zauważyli, że nie wszystko co fajne musi być wielkie i twarde (może wreszcie przestali oglądać kanały z wrestlingiem?).

Voza to model delikatny. Przeznaczony do szybkiego biegania na niezbyt długich dystansach. Komfortowy i lekki niczym plażowy leżak. Brzmi to jak same zalety. Ale rajdowcy dobrze wiedzą, że wycieniowane modele nie sprawdzą się wszędzie. Dlatego ten, zanim wgryzę się w szczegóły – od razu zadedykuję do lżejszych zastosowań. Na flagowy rajd sponsorowany swego czasu przez The North Face bym go nie zabrał. Do siekania po krzakach przez kilkanaście godzin z rzędu po prostu słabo się nadaje. A już na pewno nie na agonię trzeciego dnia o świcie.

[b]Konstrukcja[/b]

Zacznijmy od bieżnika. Zewnętrzne fragmenty wykonano z czarnej węglowej gumy o podwyższonej odporności na ścieranie. Jego warstwa, zwłaszcza na pięcie jest dosyć gruba, więc nie ma obaw, że przetrzemy go na wylot, aż do amortyzującej pianki. Ta cecha przypadnie do gustu osobom, które sporo czasu spędzają na asfalcie i będą korzystać z Voza jako modelu uniwersalnego. Po środku znajdują się fragmenty wykonane z miększej gumy o lepszej przyczepności. Kołki mają kształt trapezów, dzięki czemu lepiej czyszczą się z błota. Wzór na podeszwie nie jest szczególnie agresywny, ani głęboki, dlatego w błocie czy na stromych podejściach po ściółce but trochę jeździ.

Dużo ciekawiej prezentują się warstwy podeszwy wewnętrznej. Z tyłu znajdziemy to o co rajdowcy upominają się najgłośniej – grubą warstwę pianki, która pochłania energię uderzenia o podłoże i przyjemnie się ugina. Tak. Pod moimi 70 kilogramami podeszwa wyraźnie ustępuje. To naprawdę świetne uczucie, które rzadko kojarzę z modelami rajdowymi.
Brak elementów stabilizujących stopę powoduje, że but nie powinien być używany przez osoby mające problemy biomechaniczne (np. Pronatorów). Nie poleciłbym go także osobom ważącym powyżej 80kg.
Wierzch wykonano tak by był jak najlżejszy i jak najbardziej przewiewny. Przeszyć jest niewiele, a siateczka o wielkich oczyskach, zajmuje prawie całą powierzchnię buta. Oczywiście pod spodem znajduje się jeszcze jedna – gęściej tkana warstwa, która zapobiega dostawaniu się do środka ziaren piasku czy okruchów. Pięta nie jest usztywniona – stopa ma sporą swobodę (na szczęście nie ma tendencji do ruchu góra-dół). Język został zszyty z cholewką aż do połowy długości i dodatkowo zastabilizowany pętelką. Nie ma obaw, że będzie się przesuwał na boki. Górna część cholewki w okolicach kostki została miękko wyścielona.
Próżno szukać w tym modelu jakichkolwiek wzmocnień. Jeśli kopniesz w korzeń schowany w trawie – na pewno go poczujesz. Czubek jest pokryty tylko jedną warstwą delikatnego tworzywa przypominającego skórę. Nie ma tu także żadnych zabezpieczeń przed dostawaniem się wody.
Koncepcja jest spójna – stworzyć szybki i lekki but, który będzie można zabrać zarówno na bieganie po ścieżkach jak i szutrach. Ma poradzić sobie również na przelotach asfaltowych.

[b]Praktyka[/b]

Pierwsze wrażenie to wspomniana miękkość, która w połączeniu z szerokim wnętrzem daje przyjemne uczucie jakby buta nie było na nodze. Miejsca w środku jest sporo – zwłaszcza pod palcami, dzięki czemu nawet jeśli stopa spuchnie – nie będzie się gniotła. Warto wspomnieć także o wentylacji. Jest naprawdę super. W tym sezonie nie biegałem jeszcze w prawdziwe upały, ale wierzę, że jeśli tylko założę cienkie skarpetki, moja stopa w Voza się nie zagotuje.
Przyczepność? Nic szczególnego. Testowałem tą cechę mocno na trasie Rajdu Przygodowego Góra Ślęża. Po mokrych głazach ślizgałem się niczym rozpędzony kot na parkiecie. Ale jeździli wszyscy. Na bardzo nierównym podłożu pomagała spora szerokość buta. Natomiast, gdy pod nogami pojawiały się kamienie starego bruku – żałowałem, że podeszwa jest dosyć delikatna. Zdecydowanie – na Ślężę należało zabrać sprzęt z plastykowymi wzmocnieniami pod stopą (np. TNF Rucky Chucky). Natomiast na rajd w stylu On-Sight (szybkie przeloty po stosunkowo płaskim terenie) Voza nadają się świetnie. Mógłbym się także skusić i zabrać go na pierwszą pętlę na Harpaganie. 50Km, zanim stopy się mocno wymęczą powinno być o.k. Później wolałbym sprzęt mocniej trzymający stopę w ryzach i zabezpieczający ją przed uderzeniami (mając w nogach blisko 100km znacznie bardziej zwracam uwagę na drobne niedogodności, uderzenia o kamienie czy gałęzie).

[b]Zamiast amen[/b]

Voza to but dla szybkich biegaczy z nizin. Może służyć do codziennych wybiegań po leśnych duktach i ścieżkach. W Taterki można je zabrać, ale wkrótce stopy poczują delikatność konstrukcji buta i twardość granitu.
Cena nie odstrasza – to ważne.

P.S. Mały konkurs. Kto zgadnie w jakim miejscu w Tatrach zostały wykonane zdjęcia do artykułu, dostanie ode mnie piwo 🙂

Podobne Posty

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany